Kartofel (Gangrenius vulgaris) systematyka:
Królestwo: parchate.
Klasa: zgryźliwce.
Rząd: warchoły gburowate.
Rodzina: zgorzknialce.
Rodzaj: cepowate.
Gatunek: złośliwce.
Preferuje stanowiska mocno kwaśne i cieniste, w których nie dochodzi do wysychania żrącego, bulgoczącego szlamu który wydziela.
Oraz oczywiście toczy go robak!
Budowa: słabe kłącze z dużą bulwą, najczęściej pustą w środku, poza niewielką zawartością jadowitej piany będącej ośrodkiem magazynowania substancji odżywczych takich jak perfidoalkaloidy, glikodiabolizy, antypatyki i upierdliwosiarczany.
Gatunek ten wyróżnia się silnym dążeniem do eksploracji następujących obszarów:
- Spoglądanie z wyższością i pogardą; wdeptywanie w ziemię butem bez wstawania z fotela i przerywania ciamkania herbatników.
- Prychanie ze wzgardą: jak wybrać odpowiedni moment do wybicia przeciwnika z rytmu.
- Maksimum treści przy minimum środków: nadawanie pokasływaniu masywnego ładunku lekceważącego.
- Niekonstruktywna krytyka w stylach: na cietrzewia, na dziką osę oraz na wściekłego indora.
- Wydawanie opinii negatywnych: jak krótko i skutecznie dać do zrozumienia rozmówcy, iż każdy jego pomysł to kupa.
- Błyskawiczne formułowanie zestawów kąśliwych uwag, czyli jak mocą słowa miażdżyć optymizm, satysfakcję i nadzieję.
- Czerpanie radości z codziennego życia: podsycanie wewnętrznego kociołka z jadem.
- Kultura na codzień: jak ją w sobie rozpoznać i zwalczać.
- Kołtunizm jako część dumnego dziedzictwa narodowego.
- Potęga zmysłów: jak widzieć i słyszeć wybiórczo.
- Sekrety arogancji dla wiedzących lepiej.
- Tajniki broni białej: szpile złośliwości, igły cynizmu, sztylety impertynencji.
................................................
Dziś pierwszy dzień bez siedemsetstopniowych mrozów! Heeeej!
Niemniej jednak, wczoraj też już trochę się śniegi podtopiły, a potem ciemna nocą jeden czy dwóch podstępnych Celsjuszy pięknie zamroziło wilgotne chodniki i pobocza, skutkiem czego dziś rano ledwo wyszłam spod bloku, już jechałam po betonowych schodach w dół, przydzwaniając o każdy stopień kością ogonową [która ma wyjątkowego pecha będąc składową akurat mojego szkieletu, bo to już trzeci raz kiedy wystawiam ją na poważną próbę]
Dobre 5 minut nie umiałam się podnieść, przez jakąś minutę absolutnie nic nie słyszałam, przed oczami wybuchały supernowe, i szczerze mówiac nie wiem za bardzo jak ja wrócę do domu. Bo aktualnie to wyprawa z biura do kuchni i spowrotem doprowadza mnie do kresu sił (rano do pracy dotarłam chyba odruchowo i w szoku)
A Borsuk po mnie nie przyjedzie bo jest chory, akurat wczoraj go złapało i cierpi, jak tylko mężczyźni potrafią. A jeszcze on to właściwie nigdy nie choruje, więc rozumiecie ten szok na widok 38,7 na termometrze. No więc leży i kaszle ostentacyjnie i wymownie. Zresztą nawet bym nie chciała, żeby wsiadał w auto z gorączką.
No i tak to.
Tak se tu siedzę i doopa mi cierpnie, ale za to mam wielki bukiet pięknych kwiatów na biurku, bo się okazało że wybiło mi dziesięciolecie pracy w tej tu oto kotłowni. Oczywiście WSZYSCY wiedzieli, tylko ja nie. Standard.