wtorek, 28 listopada 2017

Sztokfisz wsparcia i osłody.

Kocur Herbert otworzył ostrożnie jedno, uzbrojone w wyostrzoną źrenicę oko, i spod przymkniętej powieki jął lustrować otoczenie. Odbywał bowiem właśnie słodką, rewitalizująca drzemkę na cieplutkim laptopie, kiedy coś lub ktoś dopuścił się skandalicznego czynu - ośmielił się musnąć czubek jego ogona i go z tej drzemki wyrwać!

A coś takiego (zarówno muskanie jak i wyrywanie) jest absolutnie niedopuszczalne i wymaga straszliwej, natychmiastowej zemsty przy użyciu kłów, pazurów, a nawet sikania we wrażą donicę z paprotką.

Ale najpierw należy oczywiście wroga niepostrzeżenie zidentyfikować.
Cóż jednak znaczy, kiedy po otwarciu oka i zapuszczeniu partyzanckiego żurawia w rzeczywistość, okazuje się że wszędzie dookoła, gdzie tylko nie spojrzysz, widzisz tęczę? Kotłujące się barwne chmury, mleczną mgłę poplamioną owocowymi sokami. Opalizujące fale we wszystkich kolorach... eee - no tęczy właśnie.
A jak otworzysz drugie oko, to tej tęczy wydaje się być jeszcze dwa razy więcej...
 

 
 
 
Prawdopodobnie to znaczy, że jednak nadal śpisz i ci się śni, tak jak Herbertowi właśnie.
Tylko że on o tym nie wie.
Dlatego kotku jest nieswojo. Zagubiony. Zestrachany troszkę.
A im dłużej śpi, tym więcej tęczy wije się i faluje dookoła, że czubka ogona już nie widać!

 
 
 
 
 
 
 
 

 
Dobrze, że w łapach nadal trzyma suszonego dorsza, wykradzionego ze spiżarki jeszcze przed drzemką. W mglistej i niepewnej sytuacji życiowej, bardzo wszak potrzeba poczucia oparcia i stabilności - a porządnie wysuszony, sztywny jak drewniany kołek sztokfisz nadaje się do tego idealnie.
Bo trzeba przyznać, że Herbertowi już się niekiepsko kręci we łbie od tej falującej psychodeli, jakby kocia głowa zamieniła się w chomiczą karuzelę z hiperaktywnym gryzoniem w środku, albo w bęben pralki wysysający z ukochanej pluszowej kury ostatnie krople wody z Arielem w tempie 1400 obrotów na minutę.
To może kota skołować.
Chwyta więc pazurami twardą, mocną dłoń płetwę sztokfisza, żeby nie poczuć się całkowicie zagubionym w tych oparach kolorowego absurdu. Byle nie popaść w panikę! Byle do brzegu! Przecież nawet najgęstsza mgła musi się kiedyś w końcu rozwiać...
 
 
.................................................................
 
 
Kilka dni temu Borsuk, otwierając paczkę ciastek, mówi:
- Myślisz, że przetrwamy tą kolejną zimę? Bo ja myślę, że chyba nie...
 
Ta. I co ja mam powiedzieć? Jemu przynajmniej nigdy nie jest zimno, a ja oprócz degrengolady mam jeszcze kości wypełnione lodem, pękającą głowę (mózg jak zamarza, to zwiększa objętość i łeb pęka) wiecznie sztywny z zimna kark, a rano w łazience boję się ściągnąć piżamę. Rano w łazience jest 16 stopni i to fizycznie boli.
A na zewnątrz czeka zimna, mokra mgła i to nawet nie kolorowa, tylko szara. 

Sztokfisz jest teraz towarem pierwszej potrzeby.
 
Moim sztokfiszem dobrej myśli są aktualnie cukierki "Küsschen" z Ferrero, bo znowu rzucili je w wersji z ciemną czekoladą. Już kiedyś raz były, ze 3 lata temu, i ja naiwna myślałam, że to tak już na zawsze. A one po miesiącu zniknęły. To teraz sobie zrobię zapasy, ha haaaa! Drugi raz się nie dam nabrać.
 
Drugim niezłomnym dorszem optymizmu i ukojenia w tej ponurej rzeczywistości są lody Magnum Intense (czekoladowe w ciemnej czekoladzie) które znienacka pojawiły się w niektórych sklepach 2 tygodnie temu. Do tej pory mogłam je jeść tylko na urlopie za granicą Rzeszy, bo nie było nam tu dane, były same mleczne ohydztwa.
Więc teraz sobie odbijam :D
Ze względu na niesprzyjające warunki zewnętrzne trzeba się do tej radosnej konsumpcji co prawda zawinąć w koc przy kaloryferze, i w pogotowiu mieć gorącą herbatę - ale warte to tego trudu, tak! Te lody to jest niebo, niebo na patyku.
 
 
A jakie wy macie sztokfisze pociechy?
Jakie balsamiczne dorsze otuchy chwytacie w czarnym morzu zwątpienia?
Czy w ogóle macie jeszcze siłę chwytać?!!!
 
 
 

poniedziałek, 20 listopada 2017

Faceci w czerni.

Miłość do akwareli to jak związek z niestabilną gwiazdą. Ekscytujące, frustrujące, przerażające, fascynujące - karuzela szaleństwa, uczuciowy roller-coaster, każda najmniejsza pomyłka jest nieodwracalna i fatalna w skutkach. A nawet jak czasami (czasami, bo to się zdarza baaardzo rzadko) pomyślisz, że wychodzisz na prostą to zaraz następuje taki spektakularny i niszczycielski wybuch, że dech zapiera, dostajesz cios prosto w splot słoneczny, i wściekły wsiadasz do rakiety, ulatujesz w dal, i postanawiasz nigdy nie wracać.

Ale wracasz, oczywiście że wracasz, zwabiony nieodpartym urokiem barwnych mgławic rozlewających się po papierze jak polarne zorze.



Natomiast miłość do akrylowych farb jest jak leniwy lot rakietą obok tych wszystkich eksplodujących wydarzeń. Sunie się powoli przez uspokajającą czerń kosmosu, podziwia migające wokół złote gwiazdy, kolorowe rozbłyski w oddali. Nawet jak zmyli się drogę, to można zawrócić, nanieść poprawki na mapę i lecieć dalej. Można oprzeć się wygodnie, zrelaksować i bez gryzienia pazurów żeglować przez bezkresne, aksamitne przestworza. Nurkować w ciemne, senne otchłanie, mijając czasem ogromne cielska Wielkich Ryb.


No. Tak ja to widzę przynajmniej. A może po prostu nie jestem stworzona do intymnego pożycia z akwarelą. Gdyż ostatnio to wybitnie nam nie wychodzi, wybitnie.

Ale o tym kiedy indziej.

Na razie faceci w czerni - czyli akrylowe Ryby w czarnej nocy. Rozgwieżdżone niebo wlewa się do morza, idealnie skrojone garnitury ze złotych łusek błyszczą w świetle spadających Perseid, no stylówa że mucha nie siada.

(mucha nie siada, czyli ryba świeża)
 
 
 

Król Ryb śpiewa do księżyca, dworzanie zasłuchani, truchleją w podziwie - albo ze wstydu, to by nawet tłumaczyło intensywną różowość lic...


I to wszystko sfotografowane krok po kroku i opisane! Ażem sama w szoku!















 


I jeszcze kilka szczególików:
 
 



 

 



W przygotowaniu drugi akrylowo-rybny obrazek, ale kiedy skończe, to nie wiem. Co ja tam wiem, z resztą.

Jedno co wiem, to że nie mogę zmieniać sobie dzwonka w telefonie, bo potem przez pierwsze dwa-trzy tygodnie nie reaguję jak dzwoni no bo PRZECIEŻ TO NIE MÓJ.

 

poniedziałek, 13 listopada 2017

Inktober 2017

Zebrałam wszystkie moje rysunki z akcji #inktober2017.
(Chodzi o jeden rysunek czarnym tuszem / cienkopisem / pisakiem dziennie przez cały październik i opublikowanie go na Instagramie)






Opuściłam 4 dni, ale to i tak dobrze jak na mnie, bo często brakuje mi w tygodniu czasu nawet na tak malutki obrazek...

Fajnie było! Poznałam profile kilku niesamowitych osób, którym butów niegodnam pastować - ale myślę że nie oczekują tego ode mnie, więc luz ;)






04. Dzińdybry.
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 

05. Są w życiu takie piękne chwile, że na przykład ma się w łapkach wielką, cudowną rybę. I już się jej nie wypuści. O nie.
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
06. Kolega wpadł się tylko szybko przywitać.
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
07. Zaczynamy weekend! Let's dance!!!
 
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
08. Dziś tylko skromne "Cześć" od Pana Niedźwiedzia. Życzy wszystkim przyjemnej niedzieli.
 
 
 
  
 
.......................................................
 
 
09. Król Dyń. Wydaje się dosyć umęczony. Rządzenie całym Dyniowym Polem to chyba niełatwa sprawa. Wyczerpująca aż po same korzonki!
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
10. Biały pogrubia, mówią. Ale co zrobić, jak to twój strój służbowy?!
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
11. Ciemne alter ego słodziutkich Hatifnatów. Wyrośli nagle sami w szkicowniku, niezasiani, nieplanowani, nieprzewidziani.
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
12. Wiem, że teraz zamarliście z przerażenia na widok tej diabelskiej, straszliwej postaci, mrożącej wam szpik w kościach i ścinającej mózg jak jajecznicę. Wiem. I tak miało być.
 
 
 
  
 
.......................................................
 
 
 
 
13. "Oh! Czyżbym akurat przypadkowo przebiegał ci przez drogę? Ojejej, no nie miałem pojęcia."
 
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
 
14. A takie rzeczy się dzieją, drogie dzieci, jak czarownica zgubi but. Uważajcie więc na porzucone obuwie.
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
15. "Rzucić picie, tak... staram się, staram, ale klnę się na mój przytulny grobowiec, to jest cholernie trudne!" Bądźcie wytrwali w realizowaniu waszych zamierzeń!
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
 
16. Król Wielkiego Ugoru ze swoją (dzielną?) strażą przyboczną. Niektórzy z was może >> pamiętają <<
 
 
 
.......................................................
 
 
17. Diabelska krowo-lama życzy wam dzisiaj dużo miłości.
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
18. Są dwie rzeczy, którym Pan Niedźwiedź nie może się oprzeć przed zapadnięciem w zimowy sen: filiżanka herbaty z leśnych owoców i kilka stron w fascynującej Encyklopedii Miodów.
 
 
 
 
.......................................................
 
 

 
19. "Trzeba rzucić tą cholerną, nocną robotę chłopaki, zanim nas zabije. Serio"


 
 
.......................................................
 
 
20. Gwiezdne konstelacje na nocnym niebie są przepiękne. Można się gapić w takie niebo, i gapić, i gapić. Ale jednego gwiazdozbioru tam brakuje. Bardzo ważnego gwiazdozbioru.
 
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
 
21. Bracia Plankton, sławni i nieustraszeni Jeźdźcy Wielkich Ryb!
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
 
22. Misja: złapać księżyc. Postęp na chwilę obecną: PRAWIE MAM! PRAWIE MAM!!!!!
 
 
 
 
.......................................................




 
23. Jest mały, mniejszy od widelca, ale lubi cię ogromnie! Najbardziej z grillowanym serem i musztardą.
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
 
24. Najbardziej pożądane nasiona świata. Nasiona-legendy. Nie dostaniesz nawet w darknecie.
 
 
 
 
.......................................................
 
 
25. Jakoś tak się stało, że wczoraj był poniedziałek, a dziś nagle jest środa... Dziwne uczucie. Jak w innej galaktyce, gdzie nie istnieją wtorki.
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 


26. Duchem być nie jest letko. Nie dość że praca ciężka (rys. 19) i w niezbyt udanych uniformach (rys. 10) to jeszcze nawet nie możesz sobie tego wynagrodzić chowając się do kątka z całym pudełkiem pączków. Bo potem i tak wszyscy wiedzą, że to ty zjadłeś wszystkie.
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
27. "Po dwustu latach w niebiańskich przestworzach powiem wam jedno: zabierzcie ciepłe majtki jak już przyjdzie wasz czas. Wasz pęcherz będzie wam niezmiernie wdzięczny"
 
 
 
.......................................................
 
 
28. Tu kompletnie nie miałam czasu i wstawiłam Braci Plankton,
których już >> znacie <<
 

.......................................................
 
 
 
 


29. Cyrk Braci Plankton! Śmiałe popisy akrobatyczne, spektakularne serie salt przez stado jeżowców. Nieprawdopodobne emocje, gęsia skórka i łopot serca gwarantowane. 
 
W urządzaniu podwodnego cyrku mam

 


.......................................................
 
 



30. Ten oto portret w stylu klasycznym przedstawia rodzinę z wyższych sfer i dobrego domu, wraz z ukochanym zwierzątkiem domowym, nietoperzem Mariuszem.
 
 
 
 
.......................................................
 
 
 
31. A na co komu cukierki, człowieku! Ryba albo życie. Już. Nie żartuję.
 
 
.......................................................
 
I co? Przypadł wam któryś do serca?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...