Dawno nie było tutaj Wielkich Ryb, chociaż w domu się z nimi nigdy na dłużej nie rozstaję, gdyż je kocham miłością nierdzewną i niezmywalną.
♥ ♥ ♥ -(ˆoˆ)- ♥ ♥ ♥
No to proszę, dla pani karpik raz a pan sobie (u)strzeli śledzika:
"Ah, potrzebujesz rybki na święta?" - czyli - "Serdecznie witamy świeżutką konserwę"
A oprócz tego to od piątku było dziwnie.
Najpierw chciałam wyjść wcześniej z pracy, ale zapomniałam. Odbyło się to w następujący sposób:
Ja, w myślach: "Przydałoby sie dziś wyjść wcześniej z pracy"
Sterta papierów na biurku: "Haaa ha ha, hiii hi hi! Kobieto, zapomnij!"
No to zapomniałam.
A jak już w końcu wyszłam, to w autobusie naprzeciwko mnie siedziała jakaś baba z imponującej wielkości tlenionym na jaskrawą żółć, lokatym czymś na czubku głowy. Nie wykluczam, że to była jakaś osobna, nieznana dotąd nauce forma życia, tylko akurat spała. Siedziałyśmy same na "czwórce" naprzeciwko siebie. Babie zadzwonił telefon, otworzyła torbę spoczywającą na kolanach, wyjęła telefon: "Halo? Tak, poczekaj chwilę". I "odczepia" telefon od ucha!!! Myślałam już, że przekaże go temu kudłatemu pokemonowi, że to do niego ktoś dzwoni, statek-matka czy tam inna baza kosmiczna w Galaktyce Andromedy, ale nie - baba spojrzała oto na mnie wzrokiem bazyliszka, przytuliła telefon do łona, zamknęła torbę na zamek, schowała ją pod zaciśniętą kurczowo pachę, podniosła telefon i "Dobrze, teraz mogę rozmawiać". No????? Ja wiem, w sumie mam aparycję troche nieprzysiadalną - często słyszałam od ludzi, że jak mnie jeszcze nie znali, to myśleli że ich nie lubię - ale żebym miała aż taką mordę bandyty, skłonnego do rabowania bezbronnych niewiast i ich kosmicznych pudli? Nie spodziewałam się :}
Potem w sobotę obejrzałam bajkę "To się nie mieści w głowie" (Inside Out), tą o mózgu i emocjach. Rany jeża, jaka ona smutna jest! Tego nikt w recenzjach nie napisał, a to dół totalny przecież! A jak już ten różowy słonik (ten wymyślony przyjaciel z dzieciństwa) na wysypisku wspomnień zaczął się rozpuszczać, znaczy znikać, noooo, to się poryczałam koncertowo. (Kalina, pies w lodowej rozpadlinie!) To niesprawiedliwe jest, znikać takie niewinne słoniki.
W niedzielę po śniadaniu zaś zasnęłam na stole w kuchni. Normalnie wbiłam gwoździa. Bo siedziałam, i na chwilę położyłam ręce na stole i głowę na rękach, zmywarka szumiała rytmicznie, zzzzzum, zzzzum, zzzzzum, no i hop siup, już pływałam po jakimś jeziorze na wielkim pudełku farbek plakatowych. Odpychałam się patykiem, a dookoła były wielgachne liście lilii wodnych, całkiem jak u Kasi Bajerowicz w jej genialnej książce o żabach (To jest jedna z najpiękniej zilustrowanych książek EVER!!!)
No i tak to. To trzymajta się, jeszcze parę dni i wolne! I obyście za często nie zapominali wyjść wcześniej z pracy ;)