Co roku o tej porze maluję wyjącego wilka, bo ciężko mi znieść początek zimna, i wyję wewnętrznie, cierpiąc. Oj, oj.
A potem znowu w styczniu / lutym te wilki mi wyją (w duszy i na papierze) bo już nie mogę dłużej tego zimna wytrzymać i mam wrażenie, że jeszcze jeden zimny, szary dzień i pęknę na pół jak zmurszała purchawka.
Ale w tym roku to przyznam sama, poleciałam trochę. Sami zobaczta.
Tu dzieła zebrane na pierwszy rzut:
A tu szczegóły:
NUMER 1
NUMER 2
NUMER 3
NUMER 4
NUMER 5
NUMER 6
No. Także ten, jeśli ktos czuje potrzebę wycia, to zapraszam. Razem raźniej. Który wam najbardziej? Bo mi trójka chyba.
Ale jedynka tez coś w sobie ma, czuc tą mroźną noc tam.
No i samotnik spod piątki też łapie za serce, tak sobie samiutki siedzi i wyje.
Wilcy są do nabycia, 20 € razem z przesyłką. Dwie dyszki i mozecie razem wyc do upadłego :D
(diabelwburaczkach@gmail.com proszę, jak ktoś zainteresowany)
Spójrzmy prawdzie w oczy: przyszło.
Wielkie Zimno! Wielkie Zło! Czas ciężki i okrutny!!!
To czas próby! Próby gryzącej wełny, mokrych skarpet, fontann burego błota pryskającego nam spod aut na spodnie... Nie odwrócimy tego, nic nie poradzimy, będzie ciężko, ale nie możemy się poddać. Wierzmy gorąco, że ma to jakiś sens, i że kiedyś ustanie i zostaniemy nagrodzeni ciepłym blaskiem słoneczka świecącego nam na plażowy / tarasowy leżaczek.
Jest to również próba tolerancji, moi drodzy. Próba widzenia w ciężkich chwilach w drugiej osobie przede wszystkim człowieka! Bez uprzedzeń. Mowa oczywiście o traktowaniu tych wśród nas, których duszę przeżarło już na wskroś Białe Zło i które - przebóg! - lubią zimno i śnieg!!!! Buaaaa!!! Ojeeee!!! Chce się tylko zakrzyknąć "Apage!" i uciekać, kreśląc w powietrzu ochronne runy i rzucając za siebie główki czosnku.
To jest bardzo szukujące, ja wiem. Przepraszam za ten niespodziewany cios, jak ktoś zemdlał, to poczekamy chwilkę aż odemdleje.
Już? No to dalej:
Być może są wśród nich nawet i tacy, którzy - uwaga, złapcie się teraz czegoś żeby znowu nie upaść - lubią rajstopy pod spodniami!!!! Ha! To wcale nie jest niemożliwe, wszak odchłań obłędu jest głęboka i bezdenna i może prowadzić nawet w takie czeluście.
Tak, tak, to wszystko oczywiście wariaci, ale raczej nieszkodliwi i nie zasługują na gorsze traktowanie ani ostracyzm, pamiętajmy. Nie wymagają egzorcyzmów, czy przykuwania łańcuchem w loszku. To w końcu też są (tak podejrzewam) istoty ludzkie. Trzeba się nawzajem szanować.
Na ich widok nie wytykamy ich więc palcami, bardzo proszę, nie przechodzimy na drugą stronę ulicy, w sklepie nie udajemy że nagle szalenie nas zainteresował szeroki wybór kurzych podrobów albo przecena slipek męskich białych, krój tradycyjny, rozmiar XXXXL. Bardzo proszę.
Można z nimi spokojnie porozmawiać, podejść blisko - tylko proszę nie dziubać palcem. Można z nimi pracować razem w jednym biurze, nawet iść na piwo. Ba, nawet szczęśliwe związki z nimi są jak najbardziej możliwe!
Jak tacy ludzie lodu przyjdą do nas na obiad, to podajemy im normalnie jedzenie - nie kostki lodu, nie mieszankę warzywną prosto z zamrażarki czy mrożonego kuraka, tylko zwykłe, ciepłe jedzenie, jak dla normalsów.
Jak to jest np. szwagier, i przyjechał z waszą siostrą na weekend, to nie trzeba opróżniać lodówki i kłaść jej na płasko na podłodze, nie - oni śpią tak jak my, w łóżkach. Lodowata piwnica też nie będzie potrzebna.
Jak wyjdzie nagle na balkon, to pamiętajmy, żeby go za chwilę wpuścić zpowrotem, nie wolno go tam zostawiać, bardzo proszę (najprawdopodobniej wyszedł tylko na papierosa) To bardzo ważne, powtarzam jeszcze raz: nie zostawiać go na noc na balkonie! Bo się może bardzo popsuć.
Ale nie zaszkodzi jak za plecami lub w kieszeni skrzyżujemy palce, a dzieciom zawiążemy czerwoną nitkę albo zawiesimy wianek czosnku pod kurteczką. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda. Na głos życzymy im idealnie zaśnieżonego stoku na weekendowym wyjeździe, a w duchu powtarzamy trzy razy zaklęcie od uroku.
Bo kto wie, może to jednak nie ludzie, może po zapadnięciu nocy zamieniają się w jakieś tajemnicze, czarne bestie i biegają po lasach wyjąc do księżyca...