Co roku o tej porze maluję wyjącego wilka, bo ciężko mi znieść początek zimna, i wyję wewnętrznie, cierpiąc. Oj, oj.
A potem znowu w styczniu / lutym te wilki mi wyją (w duszy i na papierze) bo już nie mogę dłużej tego zimna wytrzymać i mam wrażenie, że jeszcze jeden zimny, szary dzień i pęknę na pół jak zmurszała purchawka.
Ale w tym roku to przyznam sama, poleciałam trochę. Sami zobaczta.
Tu dzieła zebrane na pierwszy rzut:
A tu szczegóły:
NUMER 1
NUMER 2
NUMER 3
NUMER 4
NUMER 5
NUMER 6
No. Także ten, jeśli ktos czuje potrzebę wycia, to zapraszam. Razem raźniej. Który wam najbardziej? Bo mi trójka chyba.
Ale jedynka tez coś w sobie ma, czuc tą mroźną noc tam.
No i samotnik spod piątki też łapie za serce, tak sobie samiutki siedzi i wyje.
Wilcy są do nabycia, 20 € razem z przesyłką. Dwie dyszki i mozecie razem wyc do upadłego :D
(diabelwburaczkach@gmail.com proszę, jak ktoś zainteresowany)
Spójrzmy prawdzie w oczy: przyszło.
Wielkie Zimno! Wielkie Zło! Czas ciężki i okrutny!!!
To czas próby! Próby gryzącej wełny, mokrych skarpet, fontann burego błota pryskającego nam spod aut na spodnie... Nie odwrócimy tego, nic nie poradzimy, będzie ciężko, ale nie możemy się poddać. Wierzmy gorąco, że ma to jakiś sens, i że kiedyś ustanie i zostaniemy nagrodzeni ciepłym blaskiem słoneczka świecącego nam na plażowy / tarasowy leżaczek.
Jest to również próba tolerancji, moi drodzy. Próba widzenia w ciężkich chwilach w drugiej osobie przede wszystkim człowieka! Bez uprzedzeń. Mowa oczywiście o traktowaniu tych wśród nas, których duszę przeżarło już na wskroś Białe Zło i które - przebóg! - lubią zimno i śnieg!!!! Buaaaa!!! Ojeeee!!! Chce się tylko zakrzyknąć "Apage!" i uciekać, kreśląc w powietrzu ochronne runy i rzucając za siebie główki czosnku.
To jest bardzo szukujące, ja wiem. Przepraszam za ten niespodziewany cios, jak ktoś zemdlał, to poczekamy chwilkę aż odemdleje.
Już? No to dalej:
Być może są wśród nich nawet i tacy, którzy - uwaga, złapcie się teraz czegoś żeby znowu nie upaść - lubią rajstopy pod spodniami!!!! Ha! To wcale nie jest niemożliwe, wszak odchłań obłędu jest głęboka i bezdenna i może prowadzić nawet w takie czeluście.
Tak, tak, to wszystko oczywiście wariaci, ale raczej nieszkodliwi i nie zasługują na gorsze traktowanie ani ostracyzm, pamiętajmy. Nie wymagają egzorcyzmów, czy przykuwania łańcuchem w loszku. To w końcu też są (tak podejrzewam) istoty ludzkie. Trzeba się nawzajem szanować.
Na ich widok nie wytykamy ich więc palcami, bardzo proszę, nie przechodzimy na drugą stronę ulicy, w sklepie nie udajemy że nagle szalenie nas zainteresował szeroki wybór kurzych podrobów albo przecena slipek męskich białych, krój tradycyjny, rozmiar XXXXL. Bardzo proszę.
Można z nimi spokojnie porozmawiać, podejść blisko - tylko proszę nie dziubać palcem. Można z nimi pracować razem w jednym biurze, nawet iść na piwo. Ba, nawet szczęśliwe związki z nimi są jak najbardziej możliwe!
Jak tacy ludzie lodu przyjdą do nas na obiad, to podajemy im normalnie jedzenie - nie kostki lodu, nie mieszankę warzywną prosto z zamrażarki czy mrożonego kuraka, tylko zwykłe, ciepłe jedzenie, jak dla normalsów.
Jak to jest np. szwagier, i przyjechał z waszą siostrą na weekend, to nie trzeba opróżniać lodówki i kłaść jej na płasko na podłodze, nie - oni śpią tak jak my, w łóżkach. Lodowata piwnica też nie będzie potrzebna.
Jak wyjdzie nagle na balkon, to pamiętajmy, żeby go za chwilę wpuścić zpowrotem, nie wolno go tam zostawiać, bardzo proszę (najprawdopodobniej wyszedł tylko na papierosa) To bardzo ważne, powtarzam jeszcze raz: nie zostawiać go na noc na balkonie! Bo się może bardzo popsuć.
Ale nie zaszkodzi jak za plecami lub w kieszeni skrzyżujemy palce, a dzieciom zawiążemy czerwoną nitkę albo zawiesimy wianek czosnku pod kurteczką. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda. Na głos życzymy im idealnie zaśnieżonego stoku na weekendowym wyjeździe, a w duchu powtarzamy trzy razy zaklęcie od uroku.
Bo kto wie, może to jednak nie ludzie, może po zapadnięciu nocy zamieniają się w jakieś tajemnicze, czarne bestie i biegają po lasach wyjąc do księżyca...
Ja od pewnego czasu emanuję dyskretnym ciepłem, wiec co mi tam zimne dni:)Ale z piąteczką sobie chętnie powyję w Nowym Roku, znaczy maila piszę!
OdpowiedzUsuńJa emanuje tylko zimnem...Stosuje srodki zaradcze oczywiscie, nawet wczoraj przesadzilam troche bo wlazlam do wanny z ciepla woda, zaimpregnowalam sie gruba wartstwa piany (piana cudownie trzyma cieplo w wannie!) no i od razu zasnelam tak mi sie dobrze zrobilo.
UsuńObudzilam sie 20 minut pózniej z sercem walacym jak kowalski mlot, bo sie zrobilo pod ta warstwa piany troszeczke ZA CIEPLO ;) Ale nic to, wstalam na moment i bylo znów ok.
A potem cala noc i tak mi w lózku zimno bylo, mimo dodatkowego koca i termofora, który czule tulilam do piersi. Cieplo jest w moim wypadku niezwykle ulotne...
Tak informacyjnie tylko napisze, ze nic nie dostalam (nie ze sie narzucam, tylko zeby nie bylo, ze napisalas i czekasz, a diabel nic, tylko siedzi i ogonem w uchu dlubie, co nie :)
Usuńrzuciłem okiem na wilki, a one wydały mi się ostami na nocnym niebie. albo głodnymi rosiczkami...
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że łatwiej znoszę niedobór ciepła, jak jego nadmiar, ale wolałbym nie zostawać na balkonie na noc, żeby szukać wilków i wyć... nawet w środku lata wolałbym zrezygnować z takiej atrakcji.
Niedobór ciepła? Nigdy nie słyszałam o czymś takim! Powiem więcej: takie coś nie istnieje! Ciepła jest przecież zawsze za mało! ;-)
UsuńTak samo samotne i opuszczone te wilki jak i suche osty na jesiennej łące! Wydane na pastwe zimnego wichru i zlosliwej temperatury.
UsuńNadmiar ciepla istnieje, owszem, ale to bardzo rzadkie zjawisko, zdarzylo mi sie zaledwie dwa razy w zyciu, i to tylko w lecie w skalistych górach bez wiatru i cienia. Ale tak w miescie, to chyba nigdy. Wole jak mi za goraco niz za zimno. Zimno wkrada sie w najglebszy srodek czlowieka, bezczelnie i na wskros przeszywa kosci, i to jest bardzo nie w porzadku z jego strony. Bardzo.
Nie mogę się doszukać, gdzie ja jestem koło tych wilków, bo że wyję razem z nimi to rzecz pewna...
OdpowiedzUsuńSchowałas się pod grzyba, żeby na wietrze nie marznąć :)
UsuńWięc tak:
OdpowiedzUsuń1. Wszystkie Twoje wilki, wyją pięknie i sugestywnie. A jako tło do wilków najbardziej mi się czwórka podoba. To z żółtym światełkiem. Zawsze to jakis +kolor.
2. Zima jak zima. Zimą jest zimno (zazwyczaj). Jak sama zauważyłaś, nie da się procesu pór roku odwrócić, należy się przystosować i przetrwać. Albo wyjechać w jakies ciepłe w tym czasie kraje. Mnie tam bardziej niż zimno zimowe dokucza zimno szaro-bure, zimny deszcz i wiatr od wschodu, (i szaaarość wszędzie, z lepiącą, obleśną mgłą). Czyli tak jak u mnie, w Holendrowni aktualnie. Doprowadza mnie ta pogoda do skrajnej rozpaczy. Depresja w depresji. Kanał mroczny. Wierz mi, wilcy to pikuś...
3. Ty poszłaś w wilki, a ja w anioły... W związku z punktem 2. udałam się pod opiekę Archanioła Michaela, wymyślając prywatną do niego modlitwę, (co tam wycie wilcze i szat darcie, należy czarować los!) ;-).
Nie mam nic przeciwko wyjazdowi w cieple kraje! Najlepiej na pól roku :)
UsuńJednakowoz moje konto bankowe glosno i donosnie mówi "nie pojedziesz!" No i co mu zrobisz.
Lepiaca, oblesna mgla brzmi STRASZNIE! Zimnoburosc i deszcz to u mnie tez normalka w zimie, ale mgly duzo nie ma. Wierze Ci ze to kanal mroczny i mizeria. Brrrr. Trzymaj sie!!! A ja sobie wlasnie tymi farbami kolorowymi czaruje, bez nich bym zimy nie przezyla chyba. Do konca grudnia jeszcze jakos zlatuje, ale styczen i luty to jest tragedia...
Pierwszą część wypowiedzi o nadejściu zimnego zła przeczytałam mimowolnie w tonie jakiegoś pastora, mówcy socjalistycznego czy guru sekty... Potem to już przeszło w lekki stand-up. Wiesz, ja to bym te rajstopy to nawet chciała nosić, bo mi najnormalniej zimno pod spodniami, a głupio w kombinezonie narciarskim, którego z racji nie obcowania z tym sportem, nie posiadam, śmigać po centrum miasta. Ale moja skóra zdecydowanie nie zgadza się na takie bliskie kontakty z jakimiś dziwnymi powłokami. Nie ważne, czy mam zimowe futro, czy gładką... no skórę, ona mówię nie i już. Więc szukam innych rozwiązań.
OdpowiedzUsuńO tak, narciasrki kombinezon to bylaby bardzo dobra opcja - no ale wlasnie jakos tak gópio, co nie. Poza tym po przyjsciu do pracy trzebaby sie bylo przebierac, troche to jednak niepraktyczne.
UsuńA w rajstopach tez nie umiem, tylko w najciezszych chwilach, jak naprawde zimno piekielnie jest, to zakladam. Normalnie teraz to podkolanówki tylko. Przydalaby mi sie jakas fajna, ciepla kurtka dluga do samych kolan, ale one wszystkie takie krótkie jakies, do pól uda zaledwie.
Ja! Ja lubię zimę! Ale rajstop to jusz nie. I spałabym przy uchylonym oknie, ale mąż się piekli. Trudno, dusimy się. Uczulony na tlen. Zimny tlen najlepszy do spania i oddychania ;-)
OdpowiedzUsuńWilki bardzo ok, ale mi się kosmos podoba, taki różowiutki. Bardzo :-)
Uuoooo, mamy jedną zimnolubną! ;)))
UsuńAle nadrabiasz tym nielubieniem rajstop, hy hy.
A wiesz, do spania to ja też wolę zimno, jak jestem zagrzebana w ciepłą kołdrę to żadne zimno mi nie groźne. Też całe życie spałam przy uchylony oknie, cały rok, ale na tym mieszkaniu się nie da że względu na hałas miastowy. Musieliśmy się nauczyć spać przy zamkniętym. W lecie to jest tragedia, no ale lato to tu w sumie 3 tygodnie, więc da się przeżyć :) Tylko w tym roku było takie długie i gorące, no i jak nie mam nic do samego lata, to nocami było strasznie. Otwieralismy balkon najszerzej jak się dało, bo jest po cichej stronie mieszkania, a sypialnia po głośnej, i tak jako-tako spaliśmy. Budząc się kilka razy co noc na pół uduszeni.
To jest największa przyjemność. Kołderka, generująca cieplutką niszę do spania i zimny tlen wokół. Ten kontrast pozwala bardziej docenić zimno i ciepło :-)Fakt, ja w domku mam wokół zieloność, ale byłam u siostry. Środek miasta, jednostka straży pożarnej i bar pod oknem. Te dramaty złachanych nocnym życiem meneli :-) Tyle tam żaru, miłości, rozpaczy...wykrzykiwanych o 4 rano, z syreną wozów pożarniczych w tle :-) Ja nie wiem jak oni tam żyją. Zamknięcie okna, w upale 30 stopni...niemożliwe.
UsuńNo! Ja biore pod koldre taki miekki, cieply kocyk (bo sama koldra to zimna jest jak lód jak sie wchodzi do lózka) i termofor. Zawijam sie jak nalesnik i to jest z reguly najmilszy moment calego zimowego dnia :D
UsuńBar pod oknem to musi byc koszmar... Ja mam jeden w niewielkim oddaleniu, i to tylko dla kibiców lokalnej druzyny pilki noznej - czyli imprezy tylko w sezonie i nie codziennie - ale i tak mam ochote ich pozabijac. Ktos kto rozrywke widzi w darciu ryja, w prymitywnych zaspiewkach kibicowskich, jest dla mnie po prostu prymitywnym jaskiniowcem, takich powinno sie wywozic gdzies do rezerwatu, bo wsród ludzi zyc nie powinien.
A mnie sie te podwojne skojarzyly z krabem, ktory wystawil szczypce, no taka duza szczypawa:) Zimna nienawidze, zyje tylko pol roku , druga polowa sie hibernuje:) A to niebo rozowe boskie!
OdpowiedzUsuń:) Lubię przeogromnie te wasze skojarzenia i myśli, spojrzenia z innych kątów :)
UsuńZimą ratują mnie tylko kolorowe farby, serio. Bez nich bym wewnętrznie zamarzła!
Zeszlej zimy zakupilam obraz w takich wlasnie rozach i calej palecie kolorow do tego - widok zachodzacego slonca nad stawem. Slonce rozowo-czerwono-fioletowo-pomaranczowo-zolte - caly staw tez👍I tylko ten obraz uratowal
Usuńmnie od zamkniecia w psychiatryku - juz nie wyrabialam widoku szaro-buro-ciemnego za oknem! Obraz stal sie moim guru , po prostu energia i kolory jakie z niego emanuja laduje caly pokoj i moje wyczerpane akumulatory non stop. A Ty sobie mozesz sama namalowac, o! Tylko walnij duuuuzy na pol sciany , bedzie grzal jak piekarnik :))
No i super z tym stawem, to jest moc kolorów, nie? Ja mam tysiąc małych piekarniczków takich, też działa! :D
UsuńSzaroburość jest straszna. STRASZNA. Niech będzie zimno i śnieg nawet, ale ze słońcem - niż +15 i mokro, czarno i wietrzyście. Fuj.
Jest moc! Tysiac piekarniczkow to jeszcze lepiej, tyle ze u mnie malo scian , albo okna albo szafa albo lustro wisi - ale piekarnik nad kominkiem wcelowalam w dziesiatke! 🤗☀️
UsuńNad kominkiem jeszcze - nooooo, to juz w ogóle najlepiej!
UsuńSima, sima, sima pata pata siniek!!! Tak, tak zima to może nie najlepsza pora właśnie ze względu na wszechobecne błoto i tyyyyleee ciuchów trzeba zakładać. Rajstopy jak najbardziej noszę bo odmrażam sobie udka i kolanka. Mam potem zpierzchnięte i czerwone plamy wielkości dłoni ale to już od szczeniaka. Jednak czasem zimą może pozdychają te letnie krwiopijce ( komary) Wilcy znam ja wilców ładnie wyją. Dołączam się do nich. Tam w runie to chyba grzybki halunki? Więc wycie jest jeszcze lepsze i głośniejsze. Niebo jest prima sort . Ponad to zainspirowałaś mnie by znów usiąść do farb i spróbować jeszcze raz namalować kosmos.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno przypomniało mi się. Jest jeden plus zimy. Uwaga! Małe ptaszki przychodzą do mnie na balkon. Sikorki i wróble. Uwielbiam patrzeć jak zajadają przysmaki i bitwy o ziarenko lub jak kwoki rozsiadają się niedopuszczając nikogo innego do karmnika.
UsuńTe wszystkie male ptaszki to slodziaki sa, to fakt. Ale jednak to za malo, zeby byc plusem zimy. Dla mnie nie istnieje cos takiego jak plus dla zimy :)
UsuńI tyle tych ciuchów, no. Czuje sie potem jak czolg. I zawsze musi cos zaczac swedziec na plecach, pod tymi wszystkimi wartstwami, pod które akurat zadnym sposobem nie muozesz siegnac...
I bardzo przepraszam za krótką przerwę na fizjologię, ale czy ktoś ma jakiś sposób na to, jak się zimą robi siku w miejscu publicznym? Torebka, kurtka, szalik, czapka, rękawiczki, sweter :-)
UsuńTaaak... Siku robi się wtedy DŁUGO :)
UsuńZanim się człowiek rozpancerzy, a potem znowu zakuje w tą zbroję, to wiosnę może przegapić.
Teoretycznie można by założyć pieluszkę ale to tyż nie wygodnie. Poza tym kto wystawia zad na mróz? Wyszczypie i jeszcze przypałęta się jakie zapalenie czy inne paskudztwo tfu...
UsuńJeszcze zimą to przydałby mi się ogrzewacz na nos. Zawsze mam z nim problem.
UsuńWydaje mi sie ze Kalina miala na mysli raczej toalety publiczne niz krzaczory :))) W centrum handlowym, czy na stacji benzynowej. Krzaczory w zimie to doprawdy sport ekstremalny!
UsuńOgrzewacz na nos to chyba najlepiej z filcu? Na gumce dookola glowy, albo przyczepiony do okularów.
Lubię zimno. Jem lody na mrozie. Nie noszę rajstop niezależnie od pogody. Wierz mi, Diable, jestem prawdziwa :D
OdpowiedzUsuńLody. Na. Mrozie.
Usuń!!!!!!!
Jak widze takich ludzi to to boli mnie mózg! :)
Podejrzewam, ze masz futro godne Twojego nicka. To jedyna opcja!
Futra brak. Głowy już nie golę na zero, choć wiele lat tak robiłam. Łysy lis to też lis. Teraz jako jedyna siedzę teraz w pracy w odzieży z krótkim rękawem i dekoltem na pół pleców. Okna nie otworzę, bo swetrowcy mnie zakrzyczą :D
UsuńMusze powiedziec, ze troche zazdroszcze. Chcialabym bardzo zeby bylo mi mniej zimno! To musi byc dobre uczucie, tak sobie siedziec i nie marznac... Zdarza mi sie tylko czasami, w lecie. (W sensie ze caly dzien, bo i teraz sa momenty gdy jest mi za cieplo - np. w wypchanym na ful autobusie, jak wszyscy ubrani na zimowo a kierowca postanowi wlaczyc ogrzewanie. Ale to nie sa mile momenty. Oj nie)
UsuńAle wietrzyc czasem trzeba, niech swetrowcy dadza 5 minut otwartego okna dla Lisa!
Diable, jeśli ktoś posiada obraz rybiej gromady a chciałby dokupić drugi odcinek, to jak ma się zachować?
OdpowiedzUsuńA czy ten odcinek jest już namalowany? Bo szczerze mówiąc nie bardzo pamiętam o którą gromadę chodzi...
UsuńO gromadę na plakacie, wielkości może nawet A3, na czarnym tle, co go jednak niewiele jest. Mam wersję, że łódź podwodna oświetla ciemności, a się okazuje, że to nie ciemności, tylko rybia twarz. Żarówką oświetla, taką bulwiastą... A na kształcie tej ryby przyczajone są jeszcze 3 inne ryby (szpiegują?) i palczasta biała wiecheć z zielonymi bąbelkami, z której to właśnie wypłynęły cztery maleńkie rybeńki.
UsuńKurza twarz, chyba poczułam, że streszczenia obrazów to moje drugie imię. Trochę poćwiczę i opiszę tak Bitwę pod Grunwaldem, że go rodzona matka nie pozna...
Wiem, że odcinek numer dwa był też plakatem, bo żem go widziała albo u Izabelki, albo u Moniki w ręcach...
Aaaa, to juz wiem, bardzo piekny opis :))
UsuńTen pewnie:
https://diabel-w-buraczkach.blogspot.com/2016/08/panta-rhei-i-inne-wariabilizmy_95.html
Wydaje mi sie, ze na pewno mam jeszcze jakis plakat innych ryb w domu, zobacze i dam znac mailowo!
[tylko GDZIE ja moglam schowac w tej naszej dziupli cos tak duzego jak plakat...? Ale znajde, znajde gada!]
Ten! Jako żywo!
UsuńTo teraz chciałabym drogą kupna nabyć ten drugi. Do pary.
Wyję, ale owcą jestem dzisiaj, serio.
OdpowiedzUsuńDlaczego nie, owce fajne sa :) Osobiscie bardzo lubie, za wyraz twarzy i obly ksztalt bujnych cial na chudziutkich nózkach. Obserwuje u nas latem na walach rzecznych, wypasaja je tam w charakterze kosiarek.
UsuńNo więc tak, wilk i owca cała :*
Usuń:))) koegzystencja :)
UsuńCiepłe rajstopy, ciepła, długa kiecka i całe powietrze pomiędzy tymi częściami garderoby jako najlepszy izolator. Tak mozna przeżyć najsroższe mrozy.
OdpowiedzUsuńBo rajstopy pod spodniami nie wchodzą w rachubę. Albo spodnie, albo rajstopy.
Serio?! No patrz, z tej strony nigdy o tym nie pomyslalam, kiecki kojarza mi sie wylacznie z zimnem i niewygoda... Ale rzeczywiscie, jak to sobie wyobrazic, to jest cos takiego ze ma sie rajstopy i do tego nogi jakby owiniete kocem - wiec ma to sens!
Usuń(oj w pracy by mi sie przydal taki "koc" rano. Okrywam nogi kurtka czesto bo zimno)
czytam o rajtach i nagle przeskoczyłam na Szwagra i jakoś mi wyszło, że pytasz czy może nasz Szwagier nosi zimą rajty pod spodniami. Nie wiem czy mój nosi nie będę pytać :D
OdpowiedzUsuńCo do rajtek pod gaciami to osobiście zakładam jak temperatura spada ok -10 bo nienawidzę szczerze. Powyżej jakoś się umartwiam i zaciskam zęby. Zresztą latem czy tam wiosną też rajt nie noszę. Noszę pończochy bo do nogawek generalnie nic nie mam. problem stanowi ta część powyżej uda.
Natomiast co do pracy w biurze i rajtek to mam taki niesmaczne spostrzeżenia, że wiem które koleżanki już teraz przy +6 noszą rajty bo je niestety WIDZĘ !!! tak, to jest mój koszmar mój horror kiedy koleżanka nachyla się po papier do drukarki, sweterek się podciąga poniżej jeansiki biodróweczki a w środku na 6 cm gołym pasie ciała są rajty .... i ja je widzę i one na mnie patrzą.
A wyjce Ci wyszły przecudownie lajk olłejs ... ale nie te podpaski tylko wiesz ...
Tak, tak, ta czesc "dupna" rajstop, powyzej nogawek, to jest najgorsze pod spodniami. Tez unikam jak tylko sie da, w tamtym roku udalo mi sie cala zime bez rajtuz :)
UsuńNienawidze tego szczerze. Chociaz nie patrza sie na mnie ze spodni kolezanek :)))
na mnie właśnie patrzą bo bluzeczki zbyt kuse a spodnie za niskie biodrówki i niestety taki imidż nie bardzo się komponuje z rajtami. Chociaż są już dawno w sprzedaży rajty biodrówki tylko one jeszcze chyba ich nie odkryły ...
UsuńAlbo im w nerki zimno.
UsuńO ! masz ... drugie dno o tym nie pomyślałam ;D
UsuńPodobno zawsze jest takie. Tak mówio.
Usuń:)
Diabelku ,twój blog /i komentarze /powinny być dostępne w aptekach jako lek poprawiający samopoczucie!
OdpowiedzUsuńBardzo by mi bylo milo, gdyby.
Usuń:)
Jednakowoz na razie zostaje promocja "na gębę" :D
A takich zimnolubnych widuję, paru znam osobiście i absolutnie to nie są ludzie, kosmici? Cyborgi?
OdpowiedzUsuńBa! Mam takiego w domu, nawet kurtki zimowej nie ma, a po domu chodzi w koszulce i na boso!!! (a ja w trzech swetrach, kapturze, i skarpetach z owcy)
Usuń