Najpierw Diabłu spuchła pęcina. Bez żadnej konkretnej przyczyny. Kuśtykał parę tygodni, podpierając się ogonem, ale gdy pewnego wieczoru pęcina stała się jakby tak grubsza od racicy, padła bohaterska decyzja pójścia do lekarza. Bohaterska - bo lekarzy Diabeł unika jak święconej wody. Nie, że nie ufa długoletniemu doświadczeniu i chęci niesienia pomocy nieszczęsnemu pacjentowi, która wszak rozpiera serduszko i duszę wielu lekarzy - nieeeee, no skąd, nie. Wcaaaale.
Tak czy owak, Diabeł utykał dalej - mimo wizyty u Pani Doktór Która Była W Pośpiechu (mam swoją drogą wyjątkowe "szczęście" do lekarzy, którzy nie mają czasu. Zwycięzca w tej kategorii zakończył rekordowo krótką wizytę otwierając drzwi gabinetu ze słowami "Pani sobie wygoogluje, co ma pani dalej robić").
Do tego po paru kolejnych tygodniach zaczęło boleć piekielne biodro, umiejscowione przez naturę jakiś metr ponad uszkodzoną pęciną i połączone z nią sznurkami splecionymi z kurczliwych mikrofibryli, jak twierdzą ludzie uczeni. Diabelskie mikrofibryle prawokopytne odmówiły zatem kurczenia się. Może za mało im płacą? Strajkują i właśnie formułują postulaty? A może akurat skończyła się im gwarancja? Może, o zgrozo, na spodniej stronie małym druczkiem mają nadrukowane, że producentem był Mejdinczajna? To wyjaśni tylko następna wizyta u lekarza, ale tym razem raczej nie u pani doktor Pośpiech.
......................
Następnie Dziecię Zpiekłarodem zostało ugryzione przez komara. Pod koniec grudnia. Komar był czarny, cichy - nie bzyczał - i miał grube nóżki. Zaatakował tak nagle i niespodziewanie, i z taką dziką zajadłością, że po milisekundzie od zlokalizowania komara w okolicach swojej ręki, Dziecię miało już 2 bąble na prawej ręce i 7 na prawej nodze, równiutko w jednej linii, od góry do dołu. Przywalił serią i zniknął. Bąble momentalnie spuchły i zaczęły boleć, a po 20 minutach Dziecię Zpiekłarodem było po prawej stronie 3 razy grubsze, niż po lewej. A patrząc na nogę z profilu, widziało się coś na kształt fal na wzburzonym morzu, albo regularnego łańcucha górskiego.
Dziecię poprzysięgło zemstę. Diabeł próbował nie myśleć o malarycznych moskitach i innych ciekawostkach ze świata owadów. Dziecię warcząc i miotając iskry spomiędzy zgrzytających zębów, zlokalizowało wroga na lampce przy biurku. Siedział, oblizywał trąbkę i zacierał rączki po udanym obiedzie. Nie za długo, bo Diabeł ubił dziada, wywierając chusteczką higieniczną silny nacisk na lampkę, tak gdzieś 7 ton na cm². Dla pewności.
Hydrokortyzon sprowadził wymiary ciała do tych widywanych na codzień, ale żeby nie było za nudno, Dziecię Zpiekłarodem spadło sobie z krawężnika i wylądowało na 2 tygodnie w szynach. Też pęcina, a jakże, wszak rodzinne tradycje są ważne w życiu.
......................
No wiec Dziecię kuśtyka, Diabeł - dla odmiany - kuleje.
Tymczasem Borsuk, jedyny mężczyzna w naszym Piekle, pędząc do fabryki na rowerze, umknąć musiał niespodziewanie na wąskiej drodze przed cieżarówką. Umykając (z ulicy na chodnik, bo nie ma tam ścieżki rowerowej), doznał akurat w tej chwili zaparowania okularu, albowiem mróz był nielichy. Zaparowany Borsuk nie był w stanie ocenić wysokości i umiejscowienia krawężnika, co poskutkowało wycięciem nadobnego i wielce imponującego hołubca, i lądowaniem na chodniku ramieniem do spodu.
A jako że unika lekarzy jeszcze bardziej niz Diabeł, toteż tydzien czekał, aż przestanie boleć - jednak nie przestało. I gdy dnia pewnego Diabeł wrócił z pracy, zastał Borsuka siedzącego przy kompie z jedną tylko ręką w stanie swobodnym. Druga ręka spowita była twardym opatrunkiem i przytroczona do borsuczego korpusu uprzęża na rzepy.
......................
Czyli jednoręki Borsuk siedzi w pancerzu, Dziecię kuśtyka, Diabeł kuleje. Nadążacie?
Dzień później, czyli wczoraj, Diabeł obudził się z bolącym lewym nadgarstkiem. Ani książki w pociągu trzymać nie mógł, nie mówiąc o innych czynnościach charakterystycznych dla osobnika, któremu ewolucja zprezentowała pięciopalczastą, sprytną kończynę. Dłon była dosyć nieruchawa w nadgarstku, można było najwyżej - korzystając z palców - zagrabić nią grządkę, ale z racji zimy nie bardzo było po co.
......................
Podsumujmy zatem. Borsuk w pancerzu, Dziecię kuśtyka, Diabeł kuleje i ma grabki zamiast lewej ręki.
W związku z powyższym, przewiduję na nadchodzące dni wiele gier i zabaw towarzyskich, które zbliżą do siebie rodzinę, jak na przykład "Ty trzymasz garnek, ja mieszam". Ciekawie zapowiadają się też sobotnie zakupy.
A taka ryba na ten przykład nie ma pęcin, nadgarstków, ramion ani barków, co w pewnym sensie czyni ją istotą o wiele bardziej niezłomną, niż człowiek...
Macham wam rączką grabkami, z niecierpliwością czekając na dalszy rozwój wypadków.
(Choć nie powinnam chyba używać słowa "wypadki". Tfu, tfu, pluj, pluj, przez lewe ramię)
Diabeł