(Bo matematyk to wyluzowany był, on się tylko chichrał jak podawałam mu mój wynik równania. Mądry człowiek, wiedział że nie można przejmować się tym, czego nie można zmienić)
Na zastępy boskie i piekielne, o mało nie pękłam z wysiłku przy tych terminach!!! No prawie dym z uszu.
A jak już te wszystkie cyferki spisałam, to ślęczałam z kartka i kalendarzem jeszcze pół godziny gryząc ołówek, i usiłowałam rozkminic, czy nie pomyliłam czerwca z lipcem. No bo Juni i Juli, to jest uważam taka dosyć przewrotna krotochwila zasadzona mi przez przodków. Żeby nie powiedzieć perfidna.
Oczywiście pomyliłam, a jakże, i nagle przypominało mi się później podczas kupowania ogórków, że przecież ta pani mówiła „dziewiątego, we wtorek“ a jak to możliwe skoro właśnie teraz ósmego będzie piątek... No wychodzi, że dziewiąty jest w sobotę. No więc zadzwoniłam żeby wyjaśnić, i okazało się że to ani wtorek, ani oczywiście sobota, tylko poniedziałek.
Dwa terminy tak musiałam odkręcać.
Do tego dołączył jeden termin w sierpniu, który zakomunikowano mi jako „czternasty - ósmy“ a liczba 8 oznacza w mojej głowie wrzesień. Ale tą pułapkę mojego umysłu już znam, tyle razy w nią wpadałam, że już znam, więc od razu wiedziałam, że to napewno nie wrzesień, nie-nieeee, nie tym razem takie numery, przewrotny mózgu ty, żmijo na własnych węglowodanych wyhodowana, ha! To jest miesiąc wcześniej!
No więc skoro miesiąc wcześniej, a akurat mamy lipiec, to zapisałam sobie termin na czerwiec.
Ta-daaaa! Oto jak oszukać przeznaczenie, poziom „master“.
A w zeszły poniedziałek w pracy chciałam sprawdzić kiedy mam najbliższy autobus.
Była godzina 16.47.
Spoglądam na plan: jest autobus o 16.35.
Spoko, idealnie, jeszcze 12 minut to akurat wszystko powyłączam i dojdę na przystanek.
Ha ha.
Dopiero po drodze dotarło do mnie, jak spojrzałam na telefon która godzina, że coś tu ne teges.
Oszukać przeznaczenie, poziom „doctor of applied science fiction“.
Jakby ktoś chciał się cofnąć w czasie, przełożyć na czerwiec np. leczenie kanałowe (wtedy to będzie już za wami, rozumiecie. Odhaczone!) czy spotkanie rodzinne u nielubianej i wścibskiej cioci, co to zawsze ma te usta umalowane tłustą warstwą szminki grubą na centymetr, bo myśli że w ten sposób zamaskuje brodawkę na górnej wardze, i gdy bierzecie drugiego pączka czyni tymi usty uwagi o wpływie otyłości na skuteczność pucowania podłóg, których najwyższy stopień glancu jest wszak wizytówką każdej perfekcyjnej pani domu, to zapraszam. Ze mną to żaden problem, by takie spotkanie bezboleśnie odeszło w przeszłość.
Co tam, na styczeń nawet przełożymy, i to 2017!
............................................
A tu obiecane ostatnio anielskie zastępy; na razie tylko dwa osobniki, ale trzy jeszcze czekają na sesję foto, coming soon!
No? Można nie zaufać takiemu spojrzeniu, he?
Dobrze i wygodnie leży w dłoni - jeśli dla kogoś ten aspekt ma znaczenie. W sumie czemu nie, może są wśród nas tacy, którzy w poniedziałkowy poranek doceniają dobrze leżącego w dłoni niebieskiego wysłannika.
Z takich z grubsza elementów robi się anioła:
Z tym że ten nos to wcale nie tak łatwo wyciosać, bo to jest taki mały odłamek deski odkrawany scyzorykiem, i na jeden nos udany przypadło mi chyba z 10 nieudanych.
Przy ciosaniu takich skrzydeł pomaga oczywiście niezastąpiony Borsuk.
Złote włosy, szlachetny profil, smukła sylwetka...
Tak, zdecydowanie możesz powierzyć mu swoje bezpieczeństwo.
Elegancka piżama w kwiaty, więc i do ludzi z nim wyjść można.
No i to tyle. Przez weekend nie przydarzyło się nic oprócz zwały, spaliśmy wszyscy z otwartymi oczami. Dziś, póki co, to dalej samo, wiem że żyję tylko dlatego, że boli mnie głowa i stawy. Słońce się chyba z nami pożegnało na dobre, więc i siły życiowe mi opadły. Ja bez słońca nie umiem. Jestem totalnie uzależnieniona i przechodzę syndrom odstawienia teraz.
Ten anioł ujęty z profilu już mnie opuścił, wyleciał z gniazda ledwo mu farba na piżamie wyschła, ale jak ktoś czuje silną potrzebę zawierzenia swego losu temu en face, to proszę pisać, gdyż siedzi u mnie w kuchni i wyżera herbatniki.
15 Euro + jakies 4 Euro za wysyłkę. Wielkość - jak widać na tym jednym zdjęciu z moją ręką. Z tyłu ma haczyk, więc można go od razu przykuć do ściany żeby nie zwiał.
Osobnik niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju oczywiście!
To miłego tygdonia moi mili. Niech się nam szczęści pod tą anielską pachą.