wtorek, 28 listopada 2017

Sztokfisz wsparcia i osłody.

Kocur Herbert otworzył ostrożnie jedno, uzbrojone w wyostrzoną źrenicę oko, i spod przymkniętej powieki jął lustrować otoczenie. Odbywał bowiem właśnie słodką, rewitalizująca drzemkę na cieplutkim laptopie, kiedy coś lub ktoś dopuścił się skandalicznego czynu - ośmielił się musnąć czubek jego ogona i go z tej drzemki wyrwać!

A coś takiego (zarówno muskanie jak i wyrywanie) jest absolutnie niedopuszczalne i wymaga straszliwej, natychmiastowej zemsty przy użyciu kłów, pazurów, a nawet sikania we wrażą donicę z paprotką.

Ale najpierw należy oczywiście wroga niepostrzeżenie zidentyfikować.
Cóż jednak znaczy, kiedy po otwarciu oka i zapuszczeniu partyzanckiego żurawia w rzeczywistość, okazuje się że wszędzie dookoła, gdzie tylko nie spojrzysz, widzisz tęczę? Kotłujące się barwne chmury, mleczną mgłę poplamioną owocowymi sokami. Opalizujące fale we wszystkich kolorach... eee - no tęczy właśnie.
A jak otworzysz drugie oko, to tej tęczy wydaje się być jeszcze dwa razy więcej...
 

 
 
 
Prawdopodobnie to znaczy, że jednak nadal śpisz i ci się śni, tak jak Herbertowi właśnie.
Tylko że on o tym nie wie.
Dlatego kotku jest nieswojo. Zagubiony. Zestrachany troszkę.
A im dłużej śpi, tym więcej tęczy wije się i faluje dookoła, że czubka ogona już nie widać!

 
 
 
 
 
 
 
 

 
Dobrze, że w łapach nadal trzyma suszonego dorsza, wykradzionego ze spiżarki jeszcze przed drzemką. W mglistej i niepewnej sytuacji życiowej, bardzo wszak potrzeba poczucia oparcia i stabilności - a porządnie wysuszony, sztywny jak drewniany kołek sztokfisz nadaje się do tego idealnie.
Bo trzeba przyznać, że Herbertowi już się niekiepsko kręci we łbie od tej falującej psychodeli, jakby kocia głowa zamieniła się w chomiczą karuzelę z hiperaktywnym gryzoniem w środku, albo w bęben pralki wysysający z ukochanej pluszowej kury ostatnie krople wody z Arielem w tempie 1400 obrotów na minutę.
To może kota skołować.
Chwyta więc pazurami twardą, mocną dłoń płetwę sztokfisza, żeby nie poczuć się całkowicie zagubionym w tych oparach kolorowego absurdu. Byle nie popaść w panikę! Byle do brzegu! Przecież nawet najgęstsza mgła musi się kiedyś w końcu rozwiać...
 
 
.................................................................
 
 
Kilka dni temu Borsuk, otwierając paczkę ciastek, mówi:
- Myślisz, że przetrwamy tą kolejną zimę? Bo ja myślę, że chyba nie...
 
Ta. I co ja mam powiedzieć? Jemu przynajmniej nigdy nie jest zimno, a ja oprócz degrengolady mam jeszcze kości wypełnione lodem, pękającą głowę (mózg jak zamarza, to zwiększa objętość i łeb pęka) wiecznie sztywny z zimna kark, a rano w łazience boję się ściągnąć piżamę. Rano w łazience jest 16 stopni i to fizycznie boli.
A na zewnątrz czeka zimna, mokra mgła i to nawet nie kolorowa, tylko szara. 

Sztokfisz jest teraz towarem pierwszej potrzeby.
 
Moim sztokfiszem dobrej myśli są aktualnie cukierki "Küsschen" z Ferrero, bo znowu rzucili je w wersji z ciemną czekoladą. Już kiedyś raz były, ze 3 lata temu, i ja naiwna myślałam, że to tak już na zawsze. A one po miesiącu zniknęły. To teraz sobie zrobię zapasy, ha haaaa! Drugi raz się nie dam nabrać.
 
Drugim niezłomnym dorszem optymizmu i ukojenia w tej ponurej rzeczywistości są lody Magnum Intense (czekoladowe w ciemnej czekoladzie) które znienacka pojawiły się w niektórych sklepach 2 tygodnie temu. Do tej pory mogłam je jeść tylko na urlopie za granicą Rzeszy, bo nie było nam tu dane, były same mleczne ohydztwa.
Więc teraz sobie odbijam :D
Ze względu na niesprzyjające warunki zewnętrzne trzeba się do tej radosnej konsumpcji co prawda zawinąć w koc przy kaloryferze, i w pogotowiu mieć gorącą herbatę - ale warte to tego trudu, tak! Te lody to jest niebo, niebo na patyku.
 
 
A jakie wy macie sztokfisze pociechy?
Jakie balsamiczne dorsze otuchy chwytacie w czarnym morzu zwątpienia?
Czy w ogóle macie jeszcze siłę chwytać?!!!
 
 
 

71 komentarzy:

  1. ooo u nas takich cukereczkuff nie ma wcale, w rzadnej wersji czekolady, ale lody owszem sa. Ale nie podpinam sie pdo diabelskie sztokfisze, bo moje nie moga miesc smaku czokoladowego (lody magnum mam na mysli) oraz musza miec nadzienie z lekkim kopniakiem, niezaleznie o rodzaju czrkolady (cukiereczki, które ja nazywam czekoladkami). Ostatecznei moge byc czkoladkami wawela krówkowymi. Nie pomaga, ze obecnie jestem pozbawiona czekolady i musze zadowalac sie ciastkami bez dodatku cukru - don't ask, ale nie jest to stan permanentny, wiec tego byle do swiat ;) (dopuszczam jeden dzien odpustu jesli mnie M&Msy na urodziny Drugorodnego zaprosza, a nawet jak nie zaprosza to mozliwe ze sie zdecyduje go uczcic kameralnie lol).
    Czyli mówiac krotka sama sobie strzelilam w stope/lape i nijakiego sztokfisza trzymac nie moge.
    Ale za to jestem Horror-Free!! Myslisz, ze mi taki surogat wystarczy na najblizsze 3 tygodnie z haczykiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwuj, czy fontanna endorfin, odblokowana przez wyzwolenie sie od Horroru wybila juz dziure w suficie, czy strumien slabnie, czy wrecz sie nasila. Ale mysle, ze na miesiac powinno jeszcze starczyc! :)))

      Usuń
  2. Czekolada TYLKO ciemna, najciemniejsza jaka moze istniec, te wszystkie ponizej 70% czekoladopodobne mazidla to moga pajeczyna zarosnac i nie rusze:)))
    No to sobie zanabylam dwa pudelka takich wlasnie czekuladek (64 sztuki w kazdym) czekuladki sa w ksztalcie butelek i wypelnione roznymi likierami (8 rodzajow likieru w kazdym pudelecku) i ta sobie pozeram jedna czekuladke dziennie:))) Slowem jest ich 128 to zapas wypisz wymaluj na 3 miechy.
    Dam rade przy nich przetrwac zime.
    A co jeszcze lubie? bo te czekuladki to owszem, ale niekuniecznie:))
    No lubie kielbaski chorizo pikantne i pokrojone w cieniutenkie plasterki... do tego swiezutka mozzarella robiona w lokalnym sklepie z wloskimi przysmakami i winogrona... Mlask:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciemna czekolada rozjaśnia mroki rzeczywistosci!!!! :-)
      Ale to masz BARDZO silną wolę, skoro dajesz radę tylko po jeden dziennie! Ja bym pewnie zeżarła pół pudełka i nawaliła się niechcąco przy okazji jak messerschmit. :D

      Usuń
    2. Dla m nie czekolada może nie istnieć, ale z alkoholem to i owszem. Kiedyś kupowałam taką z firmy Lindt z whisky, koniakiem - pychota !
      Ratuję się czymś konkretnym i gorącym np zupa gulaszowa z indyka, herbatą z imbirem , miodem i kurkumą , grzańcem też ;)

      Usuń
    3. A to ja alkohol wolę osobno :-)
      Ale zupy uwielbiam! Żaden obiad tak nie rozgrzewa jak zupa. Dziś akurat też była, pomidorowa. Niezbyt może konkretna, ale pyszna!!!

      Usuń
    4. To Bożenka podobnie, alkohol obrany już z czekolady najlepiej, a zupka też, owszem, odcedzona. Bo tak to strasznie dużo wody zawiera ;)
      (no dobra, rosół czasem i pomidorowa czasem, ale bez ekscesów.)
      Sztokfisze pociechy .. Bożena teraz sobie musi chyba ten post cały wydrukować i okazywać na żądanie, jak jej się wplecie w język takie stwierdzenie, żeby gawiedź zajarzyła, o co kaman. ;) :D
      No ale do sztokfisza zmierzając .. tak się Bożenka zastanawiała, czy w ogóle się przyznawać, ale może czas na klatę wziąć temat i się tu wyłożyć zewnętrznie, że ona to osobiście bankrutuje na te superzdrowe przekąsałki różnych modnych trenerek fitnesowych .. to jest dopiero tragedia, co?

      Usuń
    5. Tragedia bez nadzieji na chociaz skrawek happy endu na horyzoncie, dekadentyzm, (albo przeciwnie, fitnessowe rozpasanie!) i bohema.... ;)))

      E tam, jak sprawia radosc to zadna tragedia, Bozenka se chrupie w spokoju! Przynajmniej zdrowe - czego nie mozna powiedziec o Magnum, chocby bardzo, baaardzo sie chcialo :P

      Usuń
  3. Emilia28.11.17

    Ja sobie w brzydką pogodę wkręcam rzeczy które sprawią, że mi się ta pogoda spodoba. W sensie, zamiast ze łzami w ślepiach i smarkami w nosie wspominać lato, oglądam sobie ładne filmy dziejące się w nieładnej aurze. I słucham ładnej muzyki. Niedługo adwent, można zacząć się rozkoszować kolędo-podobnymi jazzowymi kawałkami.

    I swetry. Boże kochany, mięciutki, grubaśny sweter, świeżo wyprany, pachnący, w ulubionym kolorze to jest dobro nad dobrami. I skarpetki wełniane! Najlepsze takie babcine, nieładne, na drutach robione! Od razu człowiekowi ciepluchno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet podczas najpiekniejszego filmu jak widze tam śnieg, to mnie odrzuca :-)
      Kolęd nie trawię w ogóle, ale ogólnie muzyka rzeczywiscie pomaga, to fakt.

      Swetry natomiast to jest integralna część mnie :) Nie wyobrażam sobie tak bez swetrów. Jak mi juz okropnie zimno i źle, to ubieram taki jeden szary, on jest tak ciepły, że można chyba w nim biegun zdobywać.A na codzień po domu po pracy to mam taką mega-grubą bluzę podbijaną "misiem", ooooooo, to to jest już gniazdo rozkoszy! Tyle ze stara i brzydka, do pracy między ludzi się nie nadaje niestety. Ale kocham ją, kocham po prostu. Codziennie ratuje mi życie po powrocie z roboty do lodowatego mieszkania, bez niej byłabym zgubiona, wiem to.

      Usuń
    2. Brzydkie ciepłe rzeczy są najlepsze, bo takie znoszone, zaprzyjaźnione, wypełnione naszą wdzięcznością za ciepełko w którym nas trzymają. I kakałko! Poważnie, gorąca czekolada albo kakao, dodaj na duży kubek pół łyżeczki przyprawy do piernika. Zaskoczona będziesz, jak to skutecznie rozgrzewa!

      I jeszcze mała rzecz, ale Graal dla wszystkich zmarźluchów: OLEJ CYNAMONOWY. Można kupić w internecie, na stronach z półproduktami kosmetycznymi, albo w sklepie ze zdrową żywnością. Kilka kropel, nie więcej, bo dziadostwo moc ma nuklearną, wetrzeć w stopy. Pomrowi chwilę i jak nie zacznie grzać! Rozbierać się będziesz, mówię Ci.

      Usuń
    3. Łał! Yo Mamma! Pierwszy raz zdaje mi się piszesz tu patyczkiem po buraczanym ugorze (czy nie pierwszy?) i od razu takie sensacje!!! Wpadaj częściej, co?
      :))) Dzięki, z tym olejem to jest hit sezonu! Wypróbuje na 100 %, a Dziecko Zpiekłarodem też się nie oprze :D
      Kakałko ma moc, o tak! Ale na przyprawę piernikową nigdy nie wpadłam, też nie omieszkam dosypać następnym razem. Nawet mam w domu, do piernika który miałam upiec w tamtym roku :)))))

      Usuń
    4. Owszem, pierwszy. I do usług, zmarźluchy muszą trzymać się razem, w kupie cieplej!

      Usuń
    5. Yup. Jak pingwiny, pingwiny czają bazę.

      Usuń
  4. Ale że w Niemcach lody Intense tylko zimą??? Nie wierzę własnym oczom.
    Ja nie wiem co mnie podtrzymuje przy życiu w zimie, może autonomiczny układ nerwowy?
    Może też czasem trufle szt 16 z Aldika, nadziewane szampanem. Dostępne tylko w sezonie chłodnym. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ze tylko zimą, ich nie było w ogóle NIGDY!!!! Straszne, nie? Kiedys, kieeeeedys, dawno temu, było Double Chocolate, ale z 10 lat temu. Albo nawet dawniej chyba.
      Szampańskie trufle :-) Wiadomo, bąbelki uderzają do głowy i tam sobie wesoło skaczą ;)

      Usuń
  5. Ludzie dzielą się na tych, którzy wiedzą, że jedynie twarda czekolada jest dobra i na tych, którzy tego jeszcze nie wiedzą. Moim sztokfiszem jest czekolada Lindt 70% lub 80%.I Wiśnie w likierze. Oraz whisky z colą. To moje ostatnie odkrycie. Sama whisky jest obrzydliwa a sama cola za słodka. Razem to balsam :)

    Dlaczego w Niemcach, bogatym państwie, masz 16 stopni w łazience? Ja tak miałem kiedyś i wspominam ten czas jak pobyt w Gułagu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne odczucia w sprawie łazienki. Skok z 15 st ( taka średnia temperatura zimowa w naszej łazience od około 10 lat ) do 19 st, który dokonał się u nas tej jesieni zmienił wiele. Na korzyść. Zaczęłam lubić się myć. :-)
      A sztokfisz to dobra książka, gorąca herbata, kocyk.

      Usuń
    2. Przeciez na noc kaloryfera nie zostawie wlaczonego, bo z torbami pójde... Wlaczam sobie popoludniem/wieczorem, ale na noc zakrecam. A niestety kaloryfery w naszym budynku grzeja albo na calego, albo wcale. Nie mozna ustawic np. na termostat, zeby ciagle bylo 21 stopni na kwadracie.
      No i rano mamy cale 16 stopni, w porywach do 17 (nie tylko w lazience, wszedzie). Taki budynek. :(

      Ale Ove, whisky z cola? wiesz, ze to zbrodnia? ;)

      Agniecha, to bardzo fajny sztokfisz! ♥

      Usuń
    3. Aha, Ove, a jadles ta?
      https://www.lindt.de/produkte/marken/creation/creation-haselnuss-de-luxe-feinherb/
      Nie jest az taka ciemna, jakby mogla byc, ale jest pyszna!

      Usuń
    4. Diable,
      Sprawiłaś swoim wyznaniem o zakręcaniu kaloryferów w łazience, że poczułem się przez chwilę wyśmienicie. Mam lepiej niż w Niemczech :)))

      A czemu cola z whisky to zbrodnia?

      Czekolady z orzechami nie jadam. Szczypią mnie w śluzówkę :(

      Usuń
    5. Zbrodnia, bo cola zabija smak, nad którym ktos-tam-gdzies w piwnicy pracowal np. 30 lat. Oczywiscie to dotyczy raczej tych z górnej pólki.
      Tak mówia. Ja bym whisky nie przelknela w absolutnie ZADNEJ postaci, wiec tylko powtarzam to, co slysze :)))

      No, jakbym nie zakrecila na noc, to rano z kolei byloby 700 stopni, a rachunek za ogrzewanie wygnalby mnie pod most.
      Mamy to albo pieklo, albo Syberie (czyli tez pieklo, tylko zimne)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Ryb tutaj znajdziesz sporo :) Jest nawet stosowna etykieta do klikniecia ("ryby")

      Wino to mój punkt wieczornego programu na sobote, a czasem i piatek. Jeden kieliszek, góra dwa, ale musi byc! Biale, mlode, pólwytrawne. MNIOM!

      Usuń
  7. Czyli to prawda, co mówią, że na czekoladę to jest osobny żołądek :) Ja go nie posiadam i jakoś za czekoladą oprócz kakao z mlekiem nie przepadam. Taki defekt genetyczny.
    Ale herbata! Herbata Panie i Panowie bardzo mili, to jest ten sztokfisz. I książka i druty z wełną na nich!
    Jak to masz 16 st? W iglo mieszkacie? Nawet na mojej wsi dobijamy do 18 rano, a krótko po włączeniu ogrzewania to wyłączam piecyk jak za bardzo hula, bo bym miała Hawaje.
    Tego roku zimy chyba nie będzie. Koty mają futro bardziej przewiewne niż w roku ubiegłym (a to jeszcze było w blokowych, kaloryferowych betonach) i żurawie mi się całymi stadami pętają - a to migranci krótkich zasięgów, więc jakby miały przyjść tęgie mrozy to już by wzięły pióra w troki, no nie?
    Tak się pocieszam.
    Chyba trza Ci dosłać świeże złote rybki do spełniania życzeń ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest taki durny budynek. Sciany jak z papieru, wiec w srodku wilgotno i zimno. Rano jest naprawde 16-17 stopni, a wilgotnosc w lazience okolo 80%. Czyli zimna wilgoc wpelza ci pod pizamke momentalnie. Strach spod koldry wyjsc :)
      Wlasciwie polowa miasta tak mieszka, grzyb i wilgoc na oknach to nasi nieodlaczni towarzysze.

      A w pracy jak sie okazalo w poniedzialek, nie dziala mi kaloryfer. Zglosilam, czekam na naprawe. Ciekawe jak dlugo.

      Usuń
    2. Zimna wilgoć!!! O borze szumiący, Diable jak żyć????!!!!!! To straszne co piszesz. Naprawdę!

      Usuń
  8. Magnum i Küsschen z ciemnej czekolady?! zara idę wpisać Miśkowi na listę zakupów, zaś w charakterze Sztokfisza, to paczam pogody i temperatury w mojej Portugalii, dziś jest osiemnaście plus, i odcinam kupony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaaa! gdybym wyłączała w łazience ogrzewanie, to Kot Sajmon by mi się z domu wyprowadził, od miesiąca już tam śpi, za koszem na brudy pralkowe, bo tam podłoga jest najcieplejsza :D

      Usuń
    2. o proszę http://margasobczakk.blox.pl/resource/IMG_0025.JPG :D

      Usuń
    3. Tak!!!! Tylko nie we wszystkich sklepach, niech Misiek uderza od razu do jakiegos wielkiego supermarketu!

      A kot Sajmon to bardzo madre zwierze jest. Czuje silna z nim wiez :D

      Usuń
  9. Ostatnie trzy tygodnie pomieszkiwałam raczej w wynajętych pokojach niż we własnym domu. Po nocy w zimnym pokoju, spędzonej we wszystkich rzeczach, jakie miałam w walizce, zaczęłam wozić ze sobą w samochodzie grzejnik. Teraz dostaję w recepcji kluczyk, wchodzę do pokoju, sprawdzam temperaturę organoleptycznie i biegnę na parking po grzejnik. Wożę też ze sobą zawsze śpiwór. Hotelowe kołderki często mi nie wystarczają...
    Czy ta zima, która się właśnie zaczęła, nigdy się nie skończy???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry pomysl z tym grzejnikiem. Przezorny zawsze ubezpieczony!
      A wiesz, zawsze jak mysle o spaniu w nieswoim lózku, to przypomina mi sie takie jedno w przydroznym hotelu w Norwegii. Spalismy tam tylko 1 noc, ale tego lózka i poscieli NIGDY nie zapomne.
      Materac taki, ze czlowiek sie czul jak na puchowej chmurce, wlasnego ciala sie nie czulo po prostu - lekko, wygodnie, az dziwne ze nie snilo mi sie, ze latam.
      A koldra grubasna jak te pierzyny na starych bajkach, ale leciutka jak puch, i cudownie ciepla, w przyjemny, niepocacy sposób.
      Mówie Ci Kalina, co to bylo za lózko. Ehh...

      A zima kiedys sie na pewno skonczy, z tym ze podobno to "kiedys" ma byc dopiero w kwietniu :(

      Usuń
    2. Mogłabyś odkurzyć pamięći podać dokładne namiary na ten materac i kołderkę? Już stoję z walizką przy drzwiach i jadę!! Wygrzać się - to cel na to millenium! 😉

      Usuń
    3. Taaaa... to było gdzieś po drodze na coś... Czy ktoś opr Norwegów potrafi zapmiętywać te nazwy?! :-) Ja pamiętam tylko Oslo :)))

      Usuń
    4. Nie rozumiem, dlaczego oni dodatkowo mają te maleńkie talerzyki nad literami?!

      Usuń
    5. Kto tam zrozumie tych Wikingów...

      Usuń
  10. Paddy nastawił zegar i o 6 rano włącza się piec i grzeje abym mogła wstąpić do łazienki gołą stopą. Gdyby nie było takiej opcji, chyba bym umarła. Herbert słodki i taki jak lubię...niech śni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój kaloryfer nie ma zegarka! Może mu na Gwiazdkę Rolexa kupię? :-)
      Dziś w nocy ma być 0, zero, absolutny brak Celsjuszów. Więc jutro rano będzie znowu zdobywanie bieguna w piżamie...

      Herbert niech śpi, pewnie, przynajmniej się nie czuje zimna w tej tęczowej paranoi!

      Usuń
    2. współczuję. Na szczęście niedługo wiosna :P

      Usuń
    3. Patrz jaka niespodzianka - jak na dworze bylo +3 czy +4 to w lazience 16-17 stopni. A przy zeru dzisiaj bylo 18,5! I nawet na zewnatrz bylo jakos tak paradoksalnie cieplej.
      Jednak wilgotne zimno jest o wiele bardziej zimne, niz takie przymrozone i suche. Nie tylko ja to czuje, ale i termometr.

      Tak, niedlugo, yhy, jasne ;)

      Usuń
    4. To dlatego, że w mokrym powietrzu atomy mniej się trzęsą i wytwarzają mniej ciepła. Jest na to z pewnością stosowny wzór z dużą liczbą ułamków. No, przynajmniej powinien gdzieś być.

      Usuń
    5. O, na pewno jest. Czytałam ostatnio taką fajną książkę o kwantach, i oni na wszystko mieli wzór. Nawet na rzeczy, które nie istnieją, albo których istnienia się nie spodziewają, w sumie interssujące ro było. To wszystko oprócz wzorów nawet zozumiałam w mirę ;)
      A dziś znowu deszcz i +2 i w łazience co? Ano 16,4 stopnia. Grrrrrrr.

      Usuń
    6. Czytałam też o tym książkę. To musiała być ta sama. Wszystko to, co było napisane słowami, wydawało się bardzo jasne, do momentu, gdy autor zupełnie niepotrzebnie zaczynał budować z liter i cyfr jakieś skomplikowane konstrukcje, przypominające średniowieczne domki. Potem okazało się, że to były wzory, wyjaśniające pewne sprawy...

      Czy nie powinnaś wchodzić do łazienki w rękawiczkach?

      Usuń
    7. Niektóre byly nawet bardzo ladne, nie? Te domki. (to jedyne kryterium oceny, do którego jestem zdolna) Cale takie male uliczki malutkich domków z balkonikami, wiezyczkami, ogródkami pietrowymi, byly nawet przejscia dla pieszych, o takie: =

      Wchodzilabym najchetniej owinieta w koldre na nalesnika.

      Usuń
  11. o jejku jaki Herbert a jak ma ładnie na imię )))
    oraz przed kilka lat w tej chałupie(jakieś trzy do czterech) marzłam nieprzytomnie wręcz, a temperatura 16 była luksusem a w łazience bywało że 10 stopnie !!! sobie wyobrażasz?
    ja nie wiem jak to przeżyłam. współczuję i pamiętaj, ze może być gorzej ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? NIE :) Nie wyobrazam sobie. Jak tylko próbuje, to mi mózg zamarza... Jak Ty to przezylas, to przezyjeszc wszystko! Twarda sztuka hartowana! :D

      Usuń
    2. o kochana żebyś wiedziała!! przestałam chorować na grypę i anginy! a miałam po kilka w roku. owszem gil mi zwisał i podziębiona chodziłam oraz nie mogłam wytrzymać w teatrze przy kaloryferach, bo za suche powietrze było dla mnie, twarz mi odpadała od tej spiekoty ))))
      Z czasem nabyłam odpornośż ale i przestałam sie siłować z topornymi warunkami i dziś mamy cztery systemy grzewcze naprzemiennie i na raz ))
      a temperatura nie spada poniżej 20 stopni tyle wystarczy, tak się uodporniliśmy z Naczelnikiem a nasz pies Erna w ogóle nie jest w stanie wytrzymać wyżej niż 20.

      Usuń
    3. 20 stopni to juz bardzo zacna temperaturka jest.
      Jak sobie godzinke posiedze w goracej wannie, to w lazience robi sie 19,8 stopnia (czort wie, dlaczego akurat tyle) i to jest bardzo cieplo.
      A wilgotnosc wzrasta wtedy do 95%, wiec w zasadzie to juz tropik.

      Ale 4 systemy grzewcze :))) Toscie sie zabezpieczyli :)

      Usuń
  12. Kawa z kardamonem. I cynamonem. I imbirem. Bez mleka. Czyli czarna kawa pachnąca jak diabli (sic!).
    To mnie utrzymuje przy życiu. I jeszcze ciasto czekoladowe z powidłami śliwkowymi. Takie trochę brownie, ale nie do końca. Z płatkami migdałów na wierzchu.
    I taki jeden Gwiezdny Kot, który obraca się pod sufitem, migocąc złotym pyłem :)
    Strasznymi jesteśmy obżartuchami w ten zimny czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeeeju, kawa! Ja piję tylko 1 dziennie, ale bez niej sobie nie wyobrażam. Nie ma opcji.
      Mi sie wydaje, że to że tak żremy to znaczy, że kiedys był taki moment, kiedy to ewolucja już-już miała nas wyposażyć w sen zimowy, ale w ostatniej chwili sie okazało że wszystkie jamy i jaskinie pozajmowały już niedźwiedzie i pra-borsuki, no i nie było już miejsca. A obżeranie nam zostało :/
      Cóż, trza z tym jkoś żyć :)))

      Proszę pozdrowić kota.

      Usuń
    2. Historia o zajętych jaskinuach zwaliła mnie z nóg! No naturalnie, że tak musiało być! Jakie to wszystko proste!

      Usuń
    3. Mamy ślepą kiszkę, kręgi ogonowe, i pewnie jeszcze inne takie pozostałości niewykorzystywane dzisiaj, niemowlęta dalej trzymają we śnie zaciśnięte piąstki żeby nie puścić gałęzi czy tam matczynego futra - no i z tym tuczeniem się na zimę przchodzi nam się mierzyć! ;P

      Usuń
    4. Gałęzi. Uważam, że dzieci dawniej na noc wieszało się na gałęziach. Zresztą jest to na tyle atrakcyjne rozwiązanie, że nie wiem, czy nie powinno się do tego wrócić...

      Usuń
    5. Bardzo praktyczne! A moze byc metalowy poprzeczny drazek w drzwiach, taki do podciagania? Chyba tez sie nada, co? Bo czasem to trudno galezie zainstalowac w mieszkaniu w bloku.

      Usuń
  13. :-) Moim sztokfiszem pociechy jest moja sypialnia, kładąc się we własnym łóżku doznaję natychmiastowego bedgazmu! A jeśli chodzi o produkty spożywcze - domowe lody z mango, wiśnie w każdej ilości i rosół mojej mamy z dużą ilością makaronu. Mniam, mniam, mniam...a potem zalewajka mojego męża. Och, ależ jestem żarłokiem.:-)))
    I lubię kiedy jest chłodno, aż do takiego momentu, że trochę boli:-) Teraz na zewnątrz jest 6 stopni, a ja siedzę przy lekko otwartym oknie, na sobie mam cienką koszulkę i upajam się kostnieniem palców...cudo, cudo! W lipcu tego mieć nie będę.
    Pięknie pani to wyszło, pani Diabeł. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez uwielbiam sie klasc do lózka! :D I o dziwo w sypialni musi byc dla mnie zimno, chociaz przeciez jestem cieplolubna. Ale w sypialni obowiazkowo lodówka. Wtedy jak sie owine w koldre i koc, ze wystaje mi tylko nos, w objeciach trzymam Zdzislawa - to mój termofor z czerwonego polarka - ooooj, to wtedy jest najpiekniejszy moment dnia!

      Usuń
    2. właśnie:-))) mmmm...moje łóżko jest tak daeko ode mnie, ale za 8 dni, za dni parę, będę się w nim panoszyć! od wieczora do ranka:-)

      Usuń
    3. Chyba pomyliłam szufladę w internecie. Halo? Czy weszłam na stronę Inuickiego Centrum Kształcenia Ustawicznego?

      Usuń
    4. Wydzial Chlodzenia, Mrozenia i Glebokiego Zamrazania, w czym mozemy pomóc?

      Usuń
  14. Codzienny rytuał picia kawy z cynamonem, oj tak! Chwilo trwaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja co prawda bez cynamonu - ale tak, chwilo trwaj!
      Docieram do biura zmarznieta na kosc, i ta poranna kawa jest jak balsam, eliksir zycia jakis.

      Usuń
  15. Domki śliczne.
    A Diabełek polerujący buraczki (ten na początku) dupkę ma zaczerwienioną. Pewnie zmarznięta... Tu by się jakieś reformy przydały, a nie gdzieś tam po sądach i sejmach je rozdają. Składam wniosek formalny - wycofać reformy z sądu i przekazać na zmarzniętą dupkę Gospodyni Buraczkowego Pola!
    Ciepłych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten wpis miał się znaleźć pod następnym postem.
    Tak to jest, jak się komentuje parę godzin po przeczytaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. ja też choruję zimą na wieczną zmarzlinę ale niestety wstyd się przyznać odmrażam się najczęściej grzańcem :/ może damie nie przystoi ale się sprawdza. Ewentualnie jak już opróżnię zapasy to wtedy pijam herbatkę rozgrzewającą z imbirem, cytryną i miodem i trochę też działa. No a na humorki to wiadomo ... czekolada. Ptasie mleczko, Rafaelo aż do zemdlenia takie tam ... przyziemne sprawy jak u wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, prawdziwej damie WSZYSTKO przystoi, albowiem ma taki poziom klasy, ze jej blask przycmiewa ewentualne niedobory czegokolwiek innego :-)

      Usuń
    2. o patrz to muszę to zapamiętać ;D

      Usuń
    3. Koniecznie! Cokolwiek robisz - czyn to z godnoscia!

      Usuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...