poniedziałek, 11 czerwca 2018

Wielki Biurwion.

Życie w miejscu pracy to sztuczny twór. Cały wielki świat misternie utkany z fukcji (i dysfunkcji), przywilejów i uprawnień, zwierzchnictwa i podlegania. Jak wielka grzybnia przenikająca wszystkie piętra budynku od piwnic do poddaszy, z której śluzowatych, nitkowatych ramion wyrastają biurka, krzesła i przyrośnięci do krzeseł bladzi pracownicy.
 
Stary, poczciwy czas i kalendarz zostały tu zastąpione Outlookiem nie znającym stref czasowych, godzin pracy ani litości. Papierowe wieże formatu A4 na rogatkach biurka wytyczają granice naszych obowiązków. Drogi wyznaczane są przez pokrętne procedury, często w sposób całkowicie pozbawiony sensu i logiki, zataczają błędne koła albo prowadzą do ślepych zaułków, ciemnych uliczek wypełnionych próchniejącymi resztkami zapomnianych projektów. Kto je zna na pamięć, jest władcą labiryntu.

To taka huba co wyrosła na drzewie naszego prawdziwego życia. No bo w domu to jest normalnie - jesteś takim Zdzisławem czy inną Halina, oglądasz "M jak miłość", lubisz twaróg, nie chce ci się dzisiaj myć wlosów, chodzisz w kapciach ze słonikiem. Twoja strona łóżka to ta od okna, Haliny ta druga, a psa to obie. Twaróg też czasem jest bardziej psa niż twój, ale mimo to jest harmonia i zgrane współistnienie.

A tu nagle od punkt ósmej rano te funkcje i procedury. Labirynty. Zakresy, wykresy, diagramy, pałerpointy. Spójnia z grzybnią.

I czasem ludzie wariują. Na przykład drukują wszystkie maile. Któż wie po co? Chyba tylko sam Wielki Biurwion, mroczny pan biurowej otchłani siedzący w ukrytym, prastarym sercu grzybni, w gnieździe pierwotnej plechy. Przecież w domu ludzie nie drukują całej prywatnej poczty.

 
 
 

 
 

 
 
 
 
 
 

 
 

I taka sytuacja teraz: musimy kupić pewien program. Z opisu u producenta nie wynika dokładnie, czy w cenie zakupu jest jedna czy dwie licencje. Ludzie Na Odpowiedzialnych Stanowiskach dyskutują o tym od miesięcy, jedni twierdzą że jedna, inni że dwie. Nerwy. Maile. Zarzucanie sobie nawzajem różnych cech (lub ich braku). Ogólnie ślepy zaułek i ciemny róg.
Ha. I co teraz, to koniec, wszyscy umrzemy, biznes nam zjedzą szczury.

No więc jeśli by ktoś mnie pytał, to rozwiązania są dwa.

Pierwsze to oderwać kawałek biurowej grzybni, najstarszy jaki uda się znaleźć i zapakować go starannie do drewnianego pudełeczka nasączonego olejkiem paczuli.
Następnie odziać się w białe, zwiewne szaty oraz sznury koralików i wyruszyć na nietknięte ludzką stopą pustkowia (może trochę potrwać). Na miejscu oszołomić się przyniesionym grzybkiem, otworzyć swe ciało astralne na wicher kosmicznych energii i prastarą inwokacją przywołać przedwieczne Istoty Świetliste spoza Sfer, żeby spytać je o te licencje. W zamian będziemy pewnie musieli później jeszcze przez 10 lat poświęcać jednego pracownika rocznie na pożarcie przez wyssanie energii, ale to ja mogę bez problemu szybko spisać listę.

Drugie rozwiązanie, to można po prostu zadzwonić do producenta. Ale na to jakoś nikt do tej pory nie poszedł. Któż wie czemu?
Sprawa utknęła w gąbczastym gąszczu grzybni.


 
 

 
 


To dam znać jak będę się wybierać w te pustkowia, jakby ktoś miał koraliki i zwiewne szaty do odstąpienia to proszę o kontakt.
Czołem, rogiem i burakiem moi mili,

Wasz Diabeł.
 

p.s. mrrrroczne malunki w sklepiku na DaWandzie! (a jak kto chce bez DaWandy, to pisze maila!)

 

40 komentarzy:

  1. Pozyczę Ci, bo ja na co dzień w szatach ukoralikowanych pracuję. Outlook jest zapomniany przez wszystkich, a zamiast bladych pracowników przyssanych do komputera jesteśmy przaśni, o czerstwych cerach i zajadamy truskawki. W pracy. I nie ma wakatów, nigdy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi cudnie! Kiedyz ja ostatnio bylam przasna, ach kiedyz?!!!
      Dobra, to zglosze sie po te szaty, jak przydzie czas.

      Usuń
  2. Ja to bym napisala emalie albo poguglowala. Wiesz to mój chleb i dzienna porcyjka trucizny te wszytkie licnecje i inne ;)
    Ale Wielki Biuriwion!! Patron kazdej biruwy! No poezja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisac, zadzwonic - cokolwiek ale COS zrobic! No ale oni wola dyskutowac i odbijac pileczke, ich sprawa. Tylko sie tak dziwie troszke, no bo jaki w tym sens...
      A Wiekli Biurwion zaciera rączki i chichocze ;)

      Usuń
  3. pluje na swoją pracę, a tu okazuje się, ze jednak nie jestem trybikiem aż tak bardzo.. zwłaszcza w teatrze choc i mnie dopada ten grzyb i zgnilizna..
    współczuje braku decyzyjności a co za tym idzie odwagi, myślenia, kreatywności. przestrzegania procedur...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ja pomalu mysle ze za tym stoi moze jakis personalny konflikt? w sensie natury prywatnej - nie lubie tego pana i nie bede sie z nim bawil, nie-nie-nie. Bede mu zaprzeczal dla samego zaprzeczania, (czy cos takiego). Niestety takie rzeczy to nie tylko wsród dzieci sie zdarzaja.

      Usuń
  4. A ja myślałam, że to tylko u mnie dysfunkcje... a tu proszę, u nas dzwoni się do producenta już na drugi dzień po zlokalizowaniu dylematu. Jesteśmy w światowej czołówce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie gratuluję!
      ...
      ...
      ...
      (i po cichutku trochę zazdroszczę...)

      Usuń
  5. Ja nie tyle mogę CI pożyczyć szmatki i koraliki, ale piszę się sama w tę podróż! Dowiem się co i jak, posiedzę w miłym miejscu i wrócę z wieściami. Przynajmniej się rozerwę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko takiej uroczej wyprawie we dwójkę :))) Dam znać, jakby co. Mam fajne śpiwory!

      Usuń
  6. Maile miały zaoszczędzić papier... Na pustkowiu to możesz występować, jak Cię Diabeł wymalował, serio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętamy to chwytliwe hasełko, pamiętamy...
      No tak, w sumie to na pustkowiu może i można saute, ubranie tylko na drogę, co by nie zamknęli za ekshbicjonizm :-D

      Usuń
  7. I tu tez PROJEKT! Brrrr….
    Szmatki moge ci uszyc, tylko przyslij PROJEKT! Brrr.....
    Koraliki moglaby pewnie Anabella pozyczyc, ale musisz dac PROJEKT! Brrrr….

    A ja na szczescie nie musze sie juz modlic do Wielkiego Biurwowego, bo wyszlam z biura na emeryture :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A maile musialam drukowac i wpinac do segregatorow!!!! :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz powinnam tu chyba uczynić jakis znak odganiający złe moce, ale nie umiem :)

      Usuń
  9. O matkozcórkom, jakbym mojego szefa z pierwszej pracy widział - no wypisz wymaluj:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy typ musial byc :D (tak wizualnie)

      Usuń
    2. Wizualnie to on wyglądał całkiem zwyczajnie, choć jego wyjątkowo podły charakter predestynował go do takiego właśnie, jak na obrazku, wyglądu.

      Usuń
    3. A, rozumiem. Oczami mu wyzierala taka dusza jak na ilustracji.
      Mialam podobnego kiedys, na szczescie niedlugo (bo wyjechalam).
      Podobno sie do dzis nie zmienil, a to juz z 15 lat bedzie.

      Usuń
    4. Taką miał, aczkolwiek nie wyzierała oczyma, a uczynkami - wyglądał zwyczajnie, mówił zwyczajnie, jednak to, co mówił poważnie się rozjeżdżało z tym, co czynił. Był fałszywy, podstępny i pazerny. Wstrętny. Na szczęście pracowałem z nim krótko.

      Usuń
    5. No to dokladnie jak ten mój przypadek. Typowy szef-krwiopijca. I to jeszcze do tego zlosliwy, chociaz przeciez to juz mu materialnych korzysci chyba nie przynosilo.
      (ale komfort psychiczny w zyciu tez wazny, wiec pewnie o to chodzilo ;)

      Usuń
  10. Moge podeslac koraliki, mam chyba tuzin sznurkow w dodatku bardzo dlugasnych:)) se na jakowyms targu zanabylam i se mam, a co? kto takiemu zabroni;))
    Pracowalam kiedys w korpo ucieklam z predkoscia swiatla, bo to sie nie da tam wytrzymac bez zwariowania, a ja wariatka od urodzenia wiec balam sie ryzykowac.
    Teraz slucham czasem jak Wspanialy rozprawia na tych swoich idiotycznych konferencjach... zadziwiajace, ze ludzie z roznych zakatkow swiata moga sie zebrac o jednej porze i tak napier**lac godzine debatujac nad jednym slowem. Najgorzej to majo te z Australii, bo nie dosc, ze tam chodzo do gory nogami to jeszcze z okazji takich konferencji nie moga spac o ludzkiej porze tylko w srodku ichniejszej nocy siedza przy telefonie.
    Ale dla sprawiedliwosci Wspanialy tez sie czasem zrywa o 5-tej rano, zeby se "madrze pogadac":))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeeee, to on umie madrze gadac o piatej rano?! Mi jest trudno gadac w ogóle (wstaje o 4.50) serio, nie potrafie sklecic prostego zdania - a gadac MADRZE i w ogóle MYSLEC! Nie nie nie, to sie nie da!

      Przeciez jakbym sobie ubrania nie szykowala wieczorem zawsze, to az strach pomyslec co bym na siebie randomowo wrzucila o poranku (a moze w ogóle nic?) A to tylko prosta czynnosc ubierania sie, a i tak nie potrafie rano tego ogarnac moim pograzonym w slodkim snie rozumem ;)

      Usuń
    2. Umie bo musi:)) on tez nie nalezy do rannych ptaszkow, ale jak ma gadac o 5tej to wstaje o 4tej i gada juz po dwoch kublach kawy:)))
      Jak jezdzil do pracy to tez szykowal ubranie wieczorem a i tak kiedys pojechal w roznych skarpetach:)) Ale co tam, dobrze, ze w ogole mial skarpety, ktore w/g niego sa zbyteczne i nosi je w sytuacjach wyjatkowych ;))
      Oboje tak mamy, ze owszem mozemy wstac nawet w srodku nocy jak trzeba ale nie wydajemy z siebie glosu przez pierwsze 30 minut.

      Usuń
    3. To tylko dobrze o was świadczy - ludzie wystający o 5 rześcy i pogodni jak ptaszki są WYSOCE podejrzani.

      Usuń
    4. W moim slowniku np. nie istnieje zwrot "good morning" :))

      Usuń
    5. :))))
      To sie chyba mówi tak na pocieszenie, tu tez wszyscy "guten Morgen" zawsze mówia chociaz NIKT nie wyglada, jakby czul sie dobrze. Takie pobozne zyczenie, wishful thinking :)

      Usuń
  11. Weź to na siebie, jedź w jakieś zielone bezludzie, poświęć się wodą z jeziora, nawiąż kontakt z bóstwem solarnym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ze to wcale nieglupi pomysl jest... I zawsze moge twierdzic, ze czekam na kontakt juz trzy tygodnie, nie? I zeby mi nie przeszkadzac, bo bóstwo niezwykle ploche i strachliwe jest.
      Tak, to jest zdecydowanie dobra opcja, szczególnie w obliczu braku urlopu w tym roku! :D

      Usuń
  12. w rzeczy samey, w mojej szkole jest to samo, wystarczy zadzwonić z zapytaniem i nikt tego nie robi, a wszyscy omawiają to na kolejnych radach. a ja nie robię tego z premedytacją : ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze mysla, ze poprzez obróbke slowna dojdzie w koncu do cudownej materializacji? Cos jak cudowne figurki swietych pojawiajacych sie (jak to mówio) w skalach czy w korze drzew pod wplywem intensywnej modlitwy wiernych?

      Usuń
  13. Kształt kałamarza idealnie pasuje do wnętrza gęby Biurwiona. Przypadek? Nie sądzę... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś takiego jak przypadek nie istnieje, jak twierdzą niektórzy! Czyżby mieli rację?

      Usuń
  14. jakże to, żem biurwiona nie skomentowała do tej pory ?? co to się wyprawia. Samam jest biurwionem więc zauroczonam nawet jego czarną barwą :D

    A z tą mailową pocztą to ciekawostka ... chyba się nie spotkałam z takim procederem hmmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas parę jednostek robi to nagminnie. Są nawet takie przypadki, ciężkie i nieuleczalnie, które piszą mi maila, drukują go, i przychodzą z tym wydrukiem do mnie powiedzieć mi, że wysłali mi maila.
      Poważnie, to nie żart.
      Niestety.
      O_O

      Usuń
    2. nie mów, że jeszcze tego drukowanego maila kserują i każą Ci na kopi potwierdzić pisemnie, że odebrałaś bo padnę ...

      Usuń
    3. :))) nie, aż tak nie. Ale i tak nieźle, co nie? ;l

      Usuń
    4. nieźle, nieźle ... ale to chyba takie starsze osoby 50+ które nie do końca chyba z kompem obyte co ?

      Usuń
    5. Tak, 50+ ale komp i Outlook to ich narzędzie pracy niby. Tak na poważnie, nie tylko do komunikacji "wewnatrzbiurowej". To chyba musi coś tu siedzieć głębiej...

      Usuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...