Odbyłam ja ci rozmowę telefoniczną z mężem moim (M).
Ja (J) w drodze do domu byłam akurat, i zapytałam go czy on już w domu. Męż udzielił odpowiedzi, która, jak to się mówi, zbiła mnie z pantałyku (czymkolwiek jest pantałyk). Przekona się państwo samo, oto krótki dialog poglądowy:
(J) - A ty co, jesteś w domu?
(M) - Nie, jadę kurą przez las.(J) - .....??????........???????....
(M) - Jesteś tam?
(J) - .....??????........???????....
Tutaj, jak państwo widzi, nie pociągnęłam nazbyt tematu i nasz miły small talk urwał sie raptownie, albowiem ponieważ nie bardzo wiedziałam co w takiej sytuacji się w ogóle mówi. Cieszyć się, że mamy nowy, ekologiczny i ekonomiczny - chociaż bez bagażnika - środek transportu? Ale dlaczego kura? Komfort jazdy chyba nie za wysoki, wieje trochę i muchi do gemby leco... A można tym na autostradę, czy tylko terenowo? Gdzie servisować? Poza tym lubię zwierzątka, serca nie mam ich zjadać, czy futer norczych nosić, a co dopiero tak niecnie wykorzystywać...
Jak już mowę odzyskałam, to się wyjaśniło o co chodzi, ale nie powiem, bom ciekawa czy sami zgadniecie:
CZYM JECHAŁ MĘŻ?
Szkic sytuacyjny.