środa, 4 listopada 2015

Borsuk we mgle zagubiony, ogórek w szkle zakiszony, chińska zupa z buraka, i krówka od Rumburaka.


Dzisiaj zaczniemy od tego, iż wydarzył się cud. Dotyczący mojej, najmojejszej osoby, mua. No, nie żebym po obudzeniu się rano stwierdziła że nagle trochę łatwiej mnie obejść, a trudniej przeskoczyć, lico odmłodniało, wypiękniało i miota urodą powalającą na glebę cały rodzaj męski wokół mnie, jak maczuga Herkulesa. Albo że umiem chodzić na wysokich obcasach, albo grać Beethovena na waltorni. Lub też że jestem nieprzeciętnie intelygętna i nagle wyznaję się na kwantach i teorii strun. Albo chociaż rozumiem jak to się dzieje, że w gniazdku płynie prąd a samochód jeździ. Nienienie, aż tak to nie(stety) nie. Moja znajomość hiszpańskiego też si nie zmieniła. (czyli że dalej nie wykracza poza hijo de la luna, la vida loca, conchita, puta vieja, vamos a la plaja, cojones i corazon espinado.)

Ale. ALE! Do rzeczy. Otóż od paru miesięcy siwiały mi coraz bardziej brwi, co nadawało mi wyglądu jeszcze-bardziej-niż-zwykle-zborsuczonego. Ja w ogóle jestem dość podobna do Kryspina (obczaj Kryspina) tyle że on wygląda sympatyczniej. Nawet okularesy mamy podobne, a teraz z moimi brwiami w czarno-białe pasy to już byliśmy całkiem jak z jednego miotu. Nawet farbkę taką specjalną do brwi i orzęsków zakupiłam i pomazałam razy kilka, ale schodziła.

No i w sobote rano, w pamięci mając tą ostatnio znowu spraną farbkę spoglądam ku zwierciadłu, lustereczko powiedz przecie, któż królową jest borsuków na tym naszym świecie, a tu nagle wtem! Całe brwi znowu czarne. No cud! No bo co, jak nie, no nie? Pojęcia nie miałam, że coś takiego jest możliwe, że pigment we włosy wraca. Może co zeżarłam? Jagódka jaka magiczna była w mrożonym placku z supermarketu Edeka? (z tego, w którym nie ma cebuli - no ale, halo, skoro mają magiczne jagódki!)
Niech no tylko naród to odkryje, a rzesze siwych, bladych i bezbarwnych będą płynąć z każdej strony kraju! Przy okazji wezmą też pewnie ze sobą chorych, pokurczonych i potłuczonych, niedołężnych i wariatów, a co, spróbować nie zaszkodzi. A Edeka na jagódkach dorobi się fortuny przy której Bill Gates spąsowieje ze wstydu, splatając dłonie za plecami i dziubiąc w piasku czubkiem bucika. A podatek z tego Rzesza zainkasuje taki, ze Angela rozwiąże wszystkie problemy z uchodźcami, Erdogan, Obama i Wielki Chiński Cesarz... eee, przepraszam Wielki Chiński Ojciec Narodu będą mogli nam naskoczyc, a Putin ze złości rzuci zabawki o podłogę i wyjedzie na daczę polować w tajdze, hodować szczypior i chlać wódę z niedźwiedziami.

Albo i nie. Prawdopodobnie nie.

Ale w każdym razie brwi są czarne a Kryspin stracił siostrę-bliźniaczkę.



A jak już jestem przy supermarketach, to jeszcze jedno wydarzenie miało miejsce, też zakrawające na cud właściwie. Albowiem ponieważ oto w końcu jakiś niezwykle bystry specjalista od marketingu skumał, że od paru lat przecież trochę Polaków jednak mieszka w tych Niemczech, a skoro Polacy to istoty żywe, to pobierać muszą pokarm, a skoro są z zagranicy, to pewnie tęsknią za pokarmem zagranicznym, tak jak Niemiec na obczyźnie tęskni za drobno zmielonymi trocinami wymieszanymi z wapnem w gumowej skórze (czytaj: białą kiełbasą) i MOŻNA BY NA TYM ZAROBIĆ. I tak oto wziął był ten bystrzak kija, stuknął nim w kamienne kafle podłogowe w sieci supermarketów Rewe i zakrzyknął "Niechaj popłynie słodkie źródło!" I popłynęło, niosąc słoje z łakociami: kiszonego ogóra tudzież kapustkę (bez octu!) majonez (bez octu!), buraczki (bez octu!). Niesie też barszczyk instant, zupki chińskie buraczane nach polnischer Art, kukułki, kasztanki, prince polo a nawet z rozpędu porwało ruski słonecznik i czeskie krówki. Możliwe, a nawet prawdopodobne bardzo, że było tego więcej, ale tak się zawiesiłam na ogórkach i wzruszyłam przy kapuście, że zmysły odmówiły mi posłuszeństwa i postrzeganie całej reszty rzeczywistości ograniczyło się do potencjalnych przeszkód pod nogami, żeby nie upaść i nie upuścić słoja tulonego czule w ramionach. Dobrze, że małżonek był ze mną, to doprowadził mnie do kasy, i nie musiałam zwracać uwagi na ludzi, bo pewnie się mogli dziwnie patrzeć na wariatkę gadającą ckliwym tonem do słoika kapusty. (Chociaż pani w kasie pewnie zna to uczucie bo tak na oko i ucho to była z jakichś bardzo egzotycznych Bergamutów, a dojrzałe morskie ogórki albo świeżego krokodyla pewnie jeszcze trudniej tutaj dostać)

A potem był bigosik, trzy dni się zażerałam i żyłam długo i szczęśliwie.



A tymczasem, borem lasem, zakradł się listopad (w kolorze bigosiku, ale to go wcale nie tłumaczy). I odkąd sie zakradł, to przykrył wszystko zimną mgłą. Te bory i lasy, i sieć Rewe, i autobusy, które wyłaniają się na przystanku tak nagle i niespodziewanie, że bym go wczoraj rano w tej mglistej ciemności przegapiła. Zimno. I cieplej raczej nie będzie. A jeden pan, co go często rano widzę w autobusie, to zawsze chodzi w krótkich spodenkach. Dzisiaj też był. Jak on to robi? Czy on w ogóle jest człowiekiem? Bo zima NIE JEST dla ludzi. Albowiem gdyby była, to ludzie wyglądali by tak:




a tutaj w stadzie:


 

 



oraz parami:
 




No i? Czy ktoś z nas tak wygląda?! No. To wszystko jasne.

53 komentarze:

  1. Przylecialam wczoraj z Ziemii naszej praojcow, polskim rydwanem nadziemnym i mi przypomnialas, ze dostalam na pokadzie prince polo.
    Wlasnie go pozarlam lakomie na sniadanie bo jako, ze przylecialam pozno to w lodowce byl tylko pingwin, ktory pilnowal lokalu, jak wlaczylam grzanie to tylko pomachal lapka i podreptal gdzie indziej.
    A czy te jagodki podzialaja na siwiejace wlosy? bo brwi z natury ma siwizno-oporne, ale czupryna min dwa razy w roku domaga sie odkurzania.
    Chwala Rewe, bo znam to uczucie jak pierwszy raz znalazlam psim swedem polski sklep kilka miesiecy po migracji, bo za ogorkami to az tak nie teskne czesto (ale owsze tesknie czasem), za kapusta juz predze, ale ona sie domaga obrobki, ale za serem twarogowym to mnie az ssalo, bo jednak 4 miesiace odwyku daly mi wtedy w kosc. Takze lacze sie w czczeniu cudu w mych wspomnieniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w owlosieniu glowy nic sie nie zmienilo, dalej siwieja - moze za malo tych jagódek zjadlam?
      A ze kapusta sie domaga obróbki? Niekoniecznie, pól sloika zezarlam od razu do obiadu :) I zagryzlam prince polo, które jednak okazalo sie za slodkie. Odzwyczailam sie chyba.

      Usuń
    2. za slodkie stanowczo sie zgadzam.
      ja za taka nieobrobiona jakos nie szaleje. ostatecznie w formie surowki z marchewka i kropla oliwy, ale to juz obrobka jednak ;) Postna kapuste nee Wigilijna za to uwielbiam. nawet nie musi zostac bigosem ;).

      Usuń
    3. Oraz chyba Yeti staje na mojej liscie ulubiencow tuz za Renata...

      Usuń
    4. Ta moaj kapusta juz byla wzbogacona marchewka!
      A yetich tez polubilam - nie mogac sie zdecydowac na wzrór i kolor barw plemiennych, polecialam znowu seryjnie, jak przy Piesach. Bylo wiele radosci!

      Usuń
    5. Yyyy, jak za słodkie????

      Usuń
    6. nooo, tak organoleptycznie...
      bo ja to lubie najbardziej takie slodycze, co maja zawyzony poziom kakao, tak 70-75%.
      Ale byly kiedys takie fajne paczki z mini-malutkimi prince-polami, takie naprawde na jeden gryz. I one mialy mniej tej slodkiej masy, a wiecej polewy. Te to byly pycha! Kupowalam sobie zawsze paczuszke na granicy, jak wracalismy do Rzeszy. Ale dawno ich nie widzialam juz.

      Usuń
    7. Ha! Znam je, tez ich juz dawno nie widzialam. Alei tez za mocno sie nie rozgladalam...
      Ale moze trzeba bylo jesc tego princa poli przed kapusta? bo po to wszystko smakowalo uberslodko... na przyklad jak ja w rostarnieniu zjem najpier potrawe z czochem to juz lepiej nie probowac czekolady bo sie mozna ciezko zniechecic...

      Usuń
    8. No. A jak sie umyje zeby i zaraz potem wypije sok pomaranczowy, to tez sie mozna niezle naciac. Próbowalas?

      Usuń
    9. A to podobno zabójcze dla szkliwa. Takie wypicie soku, a potem umycie zębów. Podobno zostają same korzenie.

      Usuń
    10. Wypilam tak tylko raz, i porazona efektem, na pewno tego nie powtórze. Takze mam szanse ujsc z zebami.

      Usuń
  2. Myślałam Diable, że się gdzieś w kopcu zadołowałaś z burakami, by zimę przetrwać, a Ty po prostu byłaś na bigosowym haju! Cieszę się Twoim szczęściem! :)
    Yeti CUDOWNE!!!!!!!!!!!!!! :)))))))))))))))))))

    Małe Yeti siedzi przy stole, huśta się na stołeczku i grymasi przy kolacji.
    - Tato, tato, gdzie są ludzie?
    - Ludzie się skończyły. Jedz dżem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie sie im skonczyly? Zezarli 7 miliardów? Bardzo glodne musialy byc biedactwa, oby tylko wzdec nie dostaly, bo te ludzie to teraz paaanie, antybiotykami nafaszerowane, i inszymi trutkami rozmaitymi, trudno o zdrowego czlowieka z bio-eko-hodowli... Do tego zelaztwo jakies co drugi ma w uszach czy w wardze nawieszane, trzeba uwazac zeby sobie kla nie zlamac.

      A wizja kopca do przezimowania bardzo mi sie podoba, bardzo.

      Usuń
    2. Myślę, że one Yeti zeżarły takie bio-eko-ludzie, co się same przybłąkały w te śniegi.

      Ja mam ochotę sobie w jakiejś norze zahibernować.

      Usuń
    3. to żylaste i chude byc musialy... no ale cos trzeba wrzucic do gara.

      Usuń
    4. Ja chętnie nakarmię jakąś yetirodzinę. Własnymi udami i biodrami. Prosz się częstować.

      Usuń
    5. Tak to sie chyba nie da. Niestety. Bo tez bym chetnie te okolice oddala, nawet z drobna doplata. Ale one chyba raczej pozeraja w calosci.

      Usuń
  3. Bożena nie chce nic mówić, ale ona trochę wygląda jak Ci Twoi ludzie, ino w owłosieniu jest znaczna różnica. Skrajny w zasadzie niedobór, naturalnie poza nogami, które się z uporem depiluje. Żeby się te włosy chciały a łeb przenieść uprzejmie, to wszystkim żyłoby się lepiej.
    Szalenie Bożene frapuje kwestia brwiowa. Stefan już dawno zyskał ksywę "Siwa Brew", także tą sztukę mają na kwadracie opanowaną. Z odwrotną trochę gorzej, tak że jakby co, to są łasi na sekrety w tym zakresie.
    Ciekawe, że Bożena niespecjalnie tęskniła w życiu za bigosem. Jakby już coś, to chyba jednak pierogi sa w top-ten. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bozeno, na pierogi (ruskie konkretnie, innych nie jem) to mi juz dawno ostatki nadzieji splonely do szczetu a popioly rozwial pólnocny wiatr. Ale ze produktów latwiejszych w transporcie i przechowywaniu do tej pory tu bylo jak na lekarstwo - tego zrozumiec nie umiem...
      Oby tylko zródlo w Rewe nie wyschlo!!!!!!

      A jak sie w jakis sposób dowiem, czy to te jagódki byly takie magiczne, to podesle wiaderko ;)

      Usuń
    2. pardon ze sie tu wtrace, ale mysle, ze jest nadzieja na pierogi jak sie kapucha pojawila - u nas w supermarketach niektorych tez sie zaczelo od kapuchy, a pozniej w innych wiedzenie psem marketingowym poszli na calosc i dolozyli do tego pierogi. Oraz paluszki. Paluszki staja sie narodowym przysmakiem infromtyakow na wyspie, przynajmniej w Kolchozie ;) A pierogi z kapusta to juz nie na diabla upodobania? Ja zostalam nakarmiona pierogami z gryczanka, oraz z soczewica plus kapusta (osobno gryczanka z pieczrka a osobno soczeiwca z dodatkiem kiszonej) bardzo je milo wspominam i maja szanse trafic na liste tuz obok ruskich powiem szczerze... Ale Bozenka jest moim guru w tamcie potraw z gryczanej wiec juz sie zamykam potulnie i nie wtracam :)

      Usuń
    3. ruskie! absolutnie i wylacznie dla mnie tylko ruskie!
      jest nadzieja, mówisz? to by bylo naprawde piekne... ale lepiej sie nie nakrecam jeszcze, zobaczymy, czy zródlo w ogóle nie wyschnie po kilku miesiacach.

      Usuń
    4. No ale jak to ruskie tylko?
      mRufa tu zapodaje zupełnie prawidłowo, pominąwszy jedynie pierogi ze szpinakiem oraz pierogi z pieczarkami. Toż to nie do przeoczenia, nie do ominięcia, nie do niewspomnienia!
      Oj, Bożena by Ci zrobiła takie z pieczarami, to być dopiero posiadła wiedzę o pierogu.
      Się trzyma kciuki za nową rzekę ;))

      Usuń
    5. Z calym szacunkiem do Bozeny i pierogów - w róznych pierogarniach wysmienitych sie stolowalam, i ludziska zaczwycone byly wlasnie takimi szpinakowymi, pieczarkowymi, kapuscianymi, gryczanymi, cieciorkowymi itd itp - ja spróbowalam gryza, przelknelam, i wrócilam do ruskich...
      Jestem niereformowalna pod tym wzgledem. Moze to dlatego, ze kartofel to moja wielka milosc. Kartofel we szelkich wcieleniach.

      Usuń
    6. A w Rosji jest takie danie z kartofla, kiedy się bierze wielką sztukę, piecze i nadziewa potem przekrojone różnościami. To by się Diabłowi spodobało na bank :) Bożenie też, bowiem kartofle, ziemniaki i pyry to są jej wielkie miuości.

      Usuń
    7. Tutaj u Turka mozna zjesc takie mega-pyry! Nazywa sie to kumpir i jest wsród Germanów bardzo popularne, gdyz kartofel to flagowe warzywo Republiki (a zaraz za nim - szparag).
      Tak, pieczone ziemniaki SOM DOBRE! :) Ale w domu to jednak je kroje w cwiartki i namaszczam oliwa przed pieczeniem, wtedy dostaja takiej ladnej skórki. Mniam.

      Usuń
    8. I gotowane też są dobre, i z masełkiem i w mundurkach i puree i omatkojedynakażdeinne.

      Usuń
    9. Matko, znowu o żarciu!

      Poznań - tu też rządzi pyra i szparag! Potentaci patatosów. Patataj.

      Usuń
    10. Monika, no czlowiek zyje, zeby jesc, nie? Czy na odwyrtke to bylo?

      Usuń
  4. No nie wiem, nie wiem, czy ludzie na mrozie tak nie wyglądają. Nosem to ja osobiście bardzo przypominam, a konkretniej - nosa odcieniem. Formą może i też, ale to inny temat ;) I to wcale nie musi spadać poniżej zera, o nie. Podejrzewam, że istnieje prosta zależność między stopniem zaczerwienienia/niebieszczenia kichawy a temperaturą, wprost proporcjonalna zależność. I te niebieskie rumieńce, nooo, taaaaak...

    Mam nadzieję, że REWE się rozbryka i puści trochę towaru i na inne marchie... kto wie? Nie to, żebym jakoś szczególnie się za czymś stęskniła, ale fajnie jest mieć wybór :)
    Ale chińska zupka buraczana to już delikatny harcore....

    Brwi gratuluję, ale nie ciesz się za głośno. Przyjdzie mróz, to się i tak zaszronią... brrrrrrrrrrrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na mrozie placze. Jak rano z przystanku ide do pracy, to dochodze tak zaryczana, ze nic nie widze. Ale tyle lat tedy chodze, ze moge i na slepo. A jak jest zimny wiatr, to juz w ogóle masakra, wygladam jak jeden wielki glut.

      Usuń
    2. No właśnie, ja na mrozie też się rozszczelniam. Dlaczego, pytam?
      Yeti fantastyczne, ach? A one się tak rozmnożyły w realu, czy pikselowo tylko?

      Usuń
    3. Dlaczego? Podobno przez zatoki... Nieszczelne takie i wszystko wycieka, czy co?
      Yeti mnozyly sie jak najbardziej w realu, taka mialam zabawe z tej seryjnej produkcji, ze nie moglam przestac. Tak sie dzieje, jak czlowiek na urlopie jest wypoczety i ma duzo czasu. Piekne to byly 2 tygodnie, piekne!

      Usuń
    4. O, matko, coś mnie ominęło! Opowiadaj!

      Usuń
    5. Ja też płaczę na mrozie, nawet jak go przez okno z chałupy widzę ;)
      Uważaj, Diable po ślepej drodze na znienackie roboty drogowe - może być niezły bigos...

      Usuń
    6. Zeroerha, staram sie, staram! Jak dotad na trasie przystanek - kotlownia byl tylko jeden nieprzyjemny incydent - jakis cham w furgonetce ochlapal mnie wielgasna, gleboka kaluza. Byla wielka jak jezioro, a on sobie w nia wjechal beztrosko z szybkoscia z 50 kmh. Bylam mokra od góry do dolu (po lewej stronie). A on sie ani nie zatrzymal, zeby sie ukajac. I OCZYWISCIE byla to pora, kiedy kaloryfery jeszcze nie dzialaly, takze siedzialam sobie taka pól-topielica ladnych pare godzin.

      PandeMonia, nie ma co opowiadac - siedzialam na kwadracie i rysowalam yetich oraz inne ryby :) Spalam do poludnia, ogladalam filmy, glupie i nieglupie, i robilam ogólnie tylko to, na co mialam ochote. I chociaz wlasciwie to ja nie jestem typem czlowieka, który na urlopie chetnie siedzi w domu, raczej pakuje gacie na zmiane i zmieniam tapete - ale tym razem chyba potrzebowalam takiego lenistwa. Dobrze mi to zrobilo.

      Usuń
  5. Niesmialo zauwazam, ze TEN asortyment byl w moim REWE od lat dwoch! Zapewne na moja czesc Bundesrepublika przygotowala regal powitalny z bigosem, kasztankami, golabkami, ogorkami, prazonym slonecznikiem i wisniowka z Polmosa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, Kaczko! To tyle czasu potrzebowalo Rewe zeby przewiezc tych pare sloików z poludnia na pólnoc?!!! No ale lepiej pózno niz wcale.
      Ale ale, piszesz BYL. A czy jest nadal? Czy moge miec nadzieje, ze mi zródlo nie wyschnie?

      Usuń
  6. Gratuluję powrotu pigmentu (toż to niesłychane i warte zbadania!) i życzę, by rozpełzł się jeszcze po czerepie.
    Yeti super! Nie wiem czemu (może to ten wyraz twarzy?) przypomina mi zziębniętych, sino-blado-czerwonych młodzieniaszków (płci obojga) co to zimą czekają na przystankach autobusowych albo idą przez miasto z gołą głową, bez szalika, kurtka krótka i rozchełstana, a zimno tak przejmujące, że nie pytaj.
    Na prince polo to Ty nie narzekaj - jest w sam raz. Jakiś czas temu kupiłam w Lidlu jedną z babek podłużnych (smaków było z pięć. Myślę sobie - co tydzień lub dwa będę kupować inną babkę żeby się przekonać, która z nich najlepsza).
    Jeszcze nigdy tak długo nie jadłam babki (jaka oszczędność!!), Więcej nie kupię, ale przyznaję, że czwartego dnia już trochę przywykłam do jej chemicznego smaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, te babki z Lidla to sa bardzo zle kobiety ;) Nie tylko z Lidla zreszta, mi one wszystkie smakuja pasta do podlóg. Nie zebym kiedys jadla paste do podlóg, ale jakos tak mi sie kojarzy.
      Powrót pigmenu w owlosieniu glowowym bylby juz cudem na skale swiatowa, co nie? Tylko pewnie potem by mnie (sila lub podstepem) wzieli na eksperymenty medyczne...

      Usuń
  7. Żeby brwi nie siwiały nie trzeba opierać głowy na rękach podczas zadawania mąki do polskich ruskich pierogów. To w kwestii cudu. Tu mi się przypomniał dowcip o facecie, któremu siniały jądra, ale mniejsza o to.
    Dawno Cię nie było. Nieładnie. Rozumiem, że odżyłaś na kapuście i ogórkach. To cieszy :)
    A tego Yeti to malowałaś tyle razy, czy powieliłaś komputerowo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylam 2 tygodnie na urlopie, a na urlopie omijam komputer jak szczura chorego na czarna ospe. Starczy ze poza urlopem siedze przykuta do biurka lancuchem 9-10 godzin dziennie. Rozumiesz, kiedys sie trzeba rozprostowac.
      A wszystkie Yeti sa prawdziwe, solidne niemieckie rekodzielo ;)

      Usuń
    2. No nie. Każdego Yetiego zrobiłaś ręcznie od podstaw? I co z nimi teraz jest?

      Usuń
    3. Dobra decyzja diable. Oraz mam nadzieję, że każdego yetiego robiłaś na stojąco ;)

      Usuń
    4. => Ove, jeden wisi na lodówce (choc moze raczej powinien W lodówce?) reszta, jak zwykle, w segregatorze...
      => Newa, no niestety nie :) tez na siedzaca, ale to jest takie calkiem inne siedzenie jednak ;)

      Usuń
  8. Wczoraj idę ja sobie ulicą, jest jakieś 6-7stopni i wietrzyk, ludziska oszalikowane i oczapczone, psy w modnych wdziankach... Nagle widzę KABRIOLET a w nim faceta w tiszercie rozpartego wygodnie i najwyraźniej zadowolonego z życia!
    Czy ktoś to potrafi zrozumieć
    Przysięgam że byłam absolutnie trzeźwa i nie miewam omamów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie byl czlowiek. Nie. Niemozliwe.
      To chyba swiat juz tak nisko upadl, ze sam szatan sie po ulicach wozi i obczaja swoje wlosci, które to zaraz w posiadanie obejmie...

      Usuń
  9. Ja pół roku spędzam w UK- eju to rozebrane ludziska nawet w lutym mi nie dziwne, podobnie jak ludzie w butach z yeti w środku lipca. A siwe brwie to się pewnie wykruszyły czarną nocą od tej farbki. :-)"
    A yeti cudowne:-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale powiedz jak oni to robia, ze nie czuja zimna?? JAK???

      yeti slicznie dziekuja ;)

      Usuń
  10. Opowieść o niemieckiej kiełbasie przypomniała mi sowiecki klasyk:

    Chruszczow wysłał nowy gatunek kiełbasy do analizy za granicę. Wkrótce nadeszła odpowiedź: Szanowny panie Chruszczow, z przyjemnością zawiadamiamy, że w pańskim kale glist nie wykryliśmy...

    Tu hartują dzieci od lat najmłodszych, dzień taki, że zastanawiam się, czy chce mi się wyjść palić pod szkołę, a tu przychodzi pięciolatek w szortach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuh.... Czyli to prawda, ze tam szkoly zamykaja dopiero jak jest -40 °C?

      Usuń
    2. Póki co jest dodatnio, wiele osób chodzi normalnie ubranych, ale czasem widzi się kogoś składającego hołd legendom o ich umiłowaniu niskich temperatur.

      Usuń
  11. Słyszałem o tych obyczajach i nawet oglądałam na ekranie ale nadal jest to dla mnie niepojęte!
    Tak jak głęboka miłość Japończyków do japonek - cały w futrze a na nogach skarpetki i klapki
    No ale przed wojną ll światową nasi rodacy też ponoć boso tuptali po śniegu, to może my jesteśmy jacyś wybrakowani?

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy14.10.20

    Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...