Słońce się skończyło, a ja w jakiś sposób razem z nim.
Czuję się jak cień samej siebie, czarne chmurzyska przygniatają mnie do ziemi swoimi wielorybimi cielskami, we łbie zalegają tony szarego betonu. Odżywam dopiero pod wieczór, jak trzeba iść spać.
W pracy ludzie coś do mnie mówią, ale nie wiedzieć czemu robią to zza jakiejś szklanej szyby grubej - widzę tyko jak ruszają ustami ale nic nie słyszę. Właściwie to mogłabym im coś powiedzieć, ale mi się jakoś tak nie chce.
Od poprzedniego wtorku wydawało mi się że jest piątek - ale nieeee, nie. Dopiero był wtorek, potem środa, czwartek który trwał chyba ze trzy tygodnie, i dopiero potem piątek.
A potem nagle i niespodziewanie od razu poniedziałek - SRRRU!
Kto zeżarł weekend?! Przyznać się mi tu. Pewnie jakiś jamnik.
Ja też żarłam - poznałam albowiem urok domowych lodów i sorbetów. Jeeeeeezu słodki, już chyba nigdy nie zjem tych z pudełka! Sorbet z truskawek 100%, i lody mega-czekoladowe - I'M IN LOVE !!! Takie z pudełka zawsze mi zostawiają dziwny posmak, coś jak po lizaniu tych blaszek od płaskich baterii za dziecka. A domowe są kremowe, niesłodkie, no i czekoladowe, bo to co można dostać w sklepach to jest jakiś żart przecież, trzeba sobie że 2 łyżeczki czarnego kakao dosypywać do miseczki. I nutelli można domieszać pod koniec kręcenia w maszynce, i ona się tak lekko rozprowadzi po masie lodowej, ale nie całkiem. NIEBO. Tak musi smakować niebo.
No dobra, jeszcze naleśniki w nim są, muszą być. I średnio ostre curry.
Eh, no i cukinia w sumie też, przecież ja nie umiem bez cukini...
I kartofelki.
Dobra pizza też by się przydała.
I chiński makaron z tofu i grzybami.
No, i koniecznie coś do głaskania - beczułkowate, nierasowe piesy z krótkimi krzywymi nóżkami, kotki, morskie świniaki. W sumie wszystko jedno, byle by się dało miętosić.
W sobotę był coroczny wielki festyn uliczny na dzielni, w tym jedna uliczka ze stoiskami ze sztuką, a druga z designem.
I nie wiem co mnie bardziej przeraża - czy ilość badziewia odwalonego na szybko i bez głębszego namysłu, czy ilość ludzi, którzy na ten badziew lecą, gdy obok wystawione są rzeczy PRAWDZIWE. Prawdziwe w emocjach, talencie, spojrzeniu, wykonaniu - osobno albo i na raz.
Ja wiem, że niby to ładne co się komu podoba, ale w tej wielkiej skondensowanej masie w jakiś sposób działa to na mnie deprymująco. Ale mimo wszystko warto iść i wyłowić te kilka pereł z morza tandety.
No i pchli targ był. Kupiłam stare, drewniane klamerki do prania - zawsze chciałam takie mieć, nie wiem czemu właściwie - no to mam :) Fajne są! O takie:
Zdjęcie znalezione w internetach, ale te moje są identyczne w kolorze właśnie, stare i wytarte, niewalące nowością w oczy i drzazgami w palce.
Aaaahhhhh... spać, spać mi się chce...
Aaaa, kotki dwa, szaro-bure obydwa...
OdpowiedzUsuńTak, dokladaj do pieca jeszcze, jaaasne. Ehhh.....
UsuńWszystko i wszyscy przeciwko mnie !
(-_-)
(dobrze ze przynajmniej zwierzchnnik nasz na urlopie, hy hy)
Mam takie klamerki, mam!!!!! W sumie nie do końca takie, bo mają sprężynę, ale to jest sprężyna sprzed zamachu w Sarajewie, własność prababci.
OdpowiedzUsuńTe moje byly wlasnoscia miles starszej pani od stóp do glów ubranej w samodzielnie dziergane fatalaszki - jakies falbanki, kamizelki, szaliczki, bluzka - chyba tylko buty nie byly robione na drutach czy tam szydelku (ja nie rozrózniam efektów tych narzedzi)
UsuńWiec pani byla eksponatem sama w sobie :)
Chociaz sadzac po Twoich rodzinnych opowiesciach, szanowna prababcia pewnie tez byla niestandardowym egzemplarzem ;)))
Na ostatnim rysunku ktoś użarł donata!!!
OdpowiedzUsuńJak nie upilnujesz to Ci zeżrą WSZYSTKO co dobre! Weekend, lody, pączusia, wcale sie nie zdziwie jak mi ktos te klamerki zeżre...
Usuńo mamo nic nie zapowiadało tak kulinarnej notki ... nutella ? lody ?? no nie ! i od razu zgłodniałam.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuńotóż mylisz się mówiąc, że koty można miętosić he he poznaj moją Lucynkę i Mańka...
OdpowiedzUsuńklamerki cudowne, mielismy takie w domu już nie pamiętam w ktorym, czy u babki Zofii czy antoniny ale pamiętam. Cudowne i zazdroszczę.
Nie wszystkie koty mozna, jasne. Ale to ja poprosze w tym niebie takie, co mozna :)
UsuńKlamerki takie widzialam tez kiedys tam na niedostepnym mi allegro, ale dla Ciebie nic nie stoi na przeszkodzie! (mi noge czesto podstawia sposób platnosci i kraj do wysylki)
mam koszulkę z takim napisem :" Monday,Tuesday,Wednesday,Thursday *blink* Monday ",który to napis -niestety zbyt często -okazuje się boleśnie prawdziwy ...
OdpowiedzUsuńsąsiadka z kl c
Oj tak... A juz najgorzej, ze tak sie CZEKA! Sie czeka, i czeka, ten wtorek sie wlecze, sroda pelna smoly, neverending-czwartek, w koncu piatek rozjasniony juz troszke niklym swiatelkiem nadzieji - i tu nagle SRRRU! I po sprawie :/
UsuńDomowe lody z maszynki - eh, nigdy nie jadłam. Ale robiłam sorbety z truskawek i lody z proszku (były bardzo smaczne), ale już nie sprzedają (tych proszków).
OdpowiedzUsuńDrewniane klamerki w Twoich rękach... Chyba masz już na nie pomysł? Spodziewam się! :-)
Śpiący diaboł, mniam!
Trudno, choć późna pora, przypomniałam sobie o czekoladzie na gorąco. Teraz nie odpuszczę ;-)
Haaa! Skusilam do zlego ;D (choc wlasciwie czy czekolada, o jakiejkolwiek porze, moze byc zla? Nie sadze)
UsuńKlamerkami to chcialam w sumie pranie przypinac :))) Ale kto wie, kto wie, moze ewoluuja z czasem do bytów wyzszych ;)
O, ja też od dwóch lat na własnych lodach. Głównie mangoniutkowych, bo jednak z mango są najbardziej aksamitne na świecie. A do tych wszystkich rzeczy jeszcze dorzucę makaron, długaśny, długaśny, żeby można żuć i żuć...a na koniec papierosek z kawką, i już pełny relaks. Ty mówisz o dniach, ja nie mogę znaleźć ostatnich trzech lat! Ktoś mi jawnie zakosił i pchnął nagle w objęcia półwiecza. Tymczasem wyczekuję, obserwuję...jeszcze jakieś trzy tygodnie i obawiam się, że zaczną mi umykać dekady. Olaboga!
OdpowiedzUsuńA dajesz samo mango czy troche smietany tez? Ja sie naczytalam przepisów i wyszlo na to, ze wszyscy dodaja mleka kokosowego - tez spróbowalam, ale wyszlo niedobre. Nastepnym razem myslalam wlasnie samo mango dac (ewentualnie + cytryna i cukier jakby bylo niedojrzale)
UsuńTak, z tym czasem to tak jakos jest, ze on coraz szybciej leci mimo to, ze czasem sroda trwa dwa miesiace... Ja jak tylko spróbuje myslec wstecz, znaczy w sensie np. ile czasu mieszkam w dojczlandzie albo ile czasu pracuje w tej firmie - to popadam w niepokój i nie potrafie uwierzyc sama sobie, ze to juz tyle lat. Dobrze ze nie mam pamieci do liczb, bo by mnie to w depresje wpedzilo ;)
p.s. pólwiecze brzmi dumnie! ;)
Tez spac... wczoraj z Planety Ojczystej zjechala na pielesze i rano znowu obudzil mnie ból glowy, to co, cos jest na rzeczy c'nie?
OdpowiedzUsuńA te lody to kurna blizniactwo prawie bo ja zameirzalam nabyc maszynerie do lodów wlasnie na Planete, ale nie zdecydowalam sie bo kosztownym miesiac sie szykowal i mialam racje ze sie.
Ale nic to byle do przodu. Usciskuje! (ziewajac straszliwie)
Ja nabylam nie ta wielka machine co sama chlodzi (kosztuje 250-300 euro i zajmuje pól kuchni) tylko taka mala, co sie ten pojemnik najpierw chlodzi w zamrazarce, potem wklada do maszyny i miesza 20-30 minut. Daje rade. Na razie wygrywa wlasnie sorbet truskawkowy i lody bardzo czekoladowe: smietana + mleka troche + rozpuszczona gorzka czekolada.
UsuńNo, to do przodu mRufko, do przodu, juz sroda jakby nie bylo ;)
Czasem mam wrażenie, że poniedziałek przechodzi płynnie w kolejny poniedziałek. No co się na moment zatrzymam, to właśnie jest wieczór przed poniedziałkiem...
OdpowiedzUsuńI dlatego weekendy powinny mieć 3 dni, a nie 2. Sobota na pozalatwianie tego miliona spraw na które nie było czasu w tygodniu, niedziela żeby się wyspać i ochlonąć, przypomnieć sobie swoje własne imię, zainteresowania, wiek swoich dzieci sprawdzić, a trzeci dzien na relaks. Poważnie tak twierdzę.
UsuńPrzeczytałam jeszcze raz Twój komentarz, żeby się upewnić, czy nie napisałaś, że należy sprawdzać również swój wiek. Ale nie. Dostrzegam wielką rozwagę i mądrość wypowiedzi. ;-)
UsuńI jeszcze jedno: Dlaczego te klamerki miały wywiercony otworek? Nawlekało się je na jakiś sznurek, czy coś? Bo nie wierzę, że nasi przodkowie wiercili te dziury bez powodu... No przynajmniej moi z całą pewnością nie zmusiliby się do wiercenia bez konieczności. Mam w końcu ich geny i wiem, co i jak nas zmusza do działania ;-)
UsuńNie, swojego wieku lepiej nie sprawdzać :) Mi się ciągle myli, ciągle jestem plus-minus 2 lata, i wcale mi to nie przeszkadza. Bo co za różnica właściwie :)
UsuńKlamerki na drucik wygięty w (mniej więcej) kółko - wtedy łatwiej "nawlec" niż na sznurek.
Jakby co, to zupełnie niezłe lody wychodzą z zamrożonego banana z dodatkami, tylko trzeba mieć dobry blender. Pewno to znacie, ale to się robi tak, że banana w plasterkach na kilka godzin do zamrażarki, mango też. Potem lekko rozmrozić i zblendować na gładko. Albo banana samego i dodać kakao. Naturalnie słodkie, gładkie - mnie bardzo smakują...:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - sunsette
Oooomniom mniommm, mrozony banan z kakao, taaaaak, znam, znam! :D
UsuńA to mango musze tez spróbowac, wlasnie samo, bez zadnego kokosa, kokos to zepsul.
Takie klamerki są bardzo fajne. Moja babcia takie miała. Rozgrzewałem pogrzebacz w ogniu i wypalałem w nich wzorki.
OdpowiedzUsuńDzisiaj to by sie nazywalo klamerki spersonalizowane, hy hy.
UsuńAle fajne sa, to fakt. Lubie stare, wygladzone drewno, z historia. Moze sie nimi kiedys bawil jakis maly Ove? :) Dziewczynki ponoc robily z nich laleczki (bo maja dwie nózki. Owijasz "sukienka" z jakiejs szmatki, na górze rysujesz twarz - i laleczka gotowa)
Klamerki marzenie, świetne. :) lody własnej roboty, narobiłaś mi smaku :P
OdpowiedzUsuńNa razie testuję różne rodzaje - śmietanowe, weganskie, sorbety - i wygrywa właśnie sorbety truskawkowy i gęste czekoladowe na baziesmietany. Nie da się przestać jeść ;))
UsuńTruskawkowe i porzeczkowe, pyszne.
UsuńPorzeczkowe, oooo, wyobrażam je sobie jako dodatek do bardzo ciemnoczekoladowego ciasta!
UsuńAch śpij, Kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz, dostaniesz... albo spinacz :D
OdpowiedzUsuńTo ja poproszę spinacz :D
Usuń