Kupiłam sobie akwarelki, aczkolwiek jeszcze niewiele z nich rozumiem. Ostatnie ich użycie datuje się bowiem u mnie na odległe czasy ery przedszkolnej (to było jakoś zaraz po eksplozji kambryjskiej, zdaje się). Wtedy to należałam do grupy zapalonych i gorących wyznawców techniki amalgamatyzmu, zwanego też techniką plamy łączonej - wszystkie możliwe kolory zapaćkane na papierze w jedno bure coś, co dopasowywując się do potrzeby chwili raz było kotkiem, raz rakietą, a raz sercem gorejącem, kwiatów pełnem. Teraz, z perspektywy lat, wiem że ta technika wywołuje u odbiorcy uczucie lekkiego niepokoju oraz spłoszenia, gdyż za wszelką cenę należy uniknąć stawiania twórcy pytania "A co to jest?" a jednocześnie wyrazic się treściwie, wyraźnie i konstruktywnie na przedstawiony temat. (Czyli działa na odbiorcę stymulująco i twórczo - czego więcej może chcieć artysta?)
Jednak mimo tak wspaniałej uniwersalności owej techniki, chciałam teraz spróbować czegoś nowego. Wyszło - jak wyszło, tak sobie. No ale początki często bywają niezręczne, nieprawdaż:
Więc żeby sobie podnieść poziom satysfakcji, przeskoczyłam zpowrotem na utarte akrylowe, czarno-złote szlaki, i już mi się zrobiło lepiej:
I jeszcze zbliżenie na uroczych braci Plankton:
Mają coś w sobie chłopaki, co?
Czyżby to ten słynny zwierzęcy magnetyzm?
Mnie się coś widzi, że te akwarele w Twoich rękach raczej mają przyszłość :)
OdpowiedzUsuńTwoje akwarelowe malunki są takie... miękkie.
W odbiorze ;)
Dzieki, ale jeszcze nic nie kumam z tych typowych akwarelowych rozmyc i przezroczystosci, niestety. Trza potrenowac troszku...
UsuńSyrenki superaśne w każdym wydaniu (jak zawsze), ale Bracia Plankton no po prostu WYMIATAJĄ! Mój faworyt - ten, który się najsampierw syreniego ogona uchwycił, a na koniec się w syrenich puklach wiezie. On ma coś takiego... w oczach.... Przerażenie odmętem czy zrozumienie sensu istnienia? :)
OdpowiedzUsuńMnie się zdaje, ze to raczej przerazenie tym pędem w odmętach. Choc niewykluczone, ze narodzi się z tego prawdziwa pasja!
UsuńMyślisz, że mu adrenalina z ocząt wyziera? No niech tam. I tak zapałałam do tego stwora uczuciem - zarówno w wersji żółtej, jak i różowej :)
UsuńNajpierw zżółkł z przerażenia a potem sie zaróżowił z emocji, bo mu sie spodobało.
UsuńNic tak mnie nie wkurza jak zdolni ludzie!
OdpowiedzUsuńA więc po pierwsze, wyczytuję zpomiędzy literek zawoalowany kąplemęt, żem zdolna. Do czego - to się, byc może, jeszcze okaże!
UsuńA po drugie, to biorąc pod uwagę blogi, po których się wlóczysz, moja panno, to ty baaardzo się lubisz wkurzac! :)
Tak! Śmiem twierdzić, że masochistycznie obracam się w kółeczku najlepszych!
UsuńNiskie uczucia pandeMonia, niskie! Siądź na zadku i daj dojść do głosu własnemu talentowi (i nam daj go wreszcie posłuchać, bo masz niepokojący przestój!), to Ci emocje opadną ;)
UsuńMilczę, bo mam zryw weny twórczej!
UsuńOho! Cisza przed burza?
UsuńDaj Boże, Amen! Diabeł, trzymajmy się krzesełek, bo jak ta nawałnica ruszy będziemy wyglądać, jak mój ukochany Planktonik z rozwianym - no właśnie czym? :) Nie mogę się doczekać! (tak, jak nie mogłam się doczekać Twych Syrenek - bo ja bym mogła Was codziennie czytywać) :)))
UsuńZ rozwianymi witkami, wypustkami, nibynózkami i nnymi wyrostkami cytoplazmatycznymi.
UsuńNauka pokambryjska w las nie poszła :-) Syrena nabrała eteryczności. Poćwicz jeszcze trochę, a dorównasz Kossakowi :-).
OdpowiedzUsuńObrazki, jak zwykle, cudne i, jak zawsze, w rozmiarze mikrym, eh
No z pewnoscia jest ta syrena bardziej eteryczna niz amalgamatowy kotek-rakieta :) Ale zadowolona (jeszcze) nie jestem.
UsuńZupełnie nieprawdaż. Nie prawda, że niezręczne. Zręczne (syreny) i wieloręczne (plankton). Syreny w wydaniach pastelowych i wyrazistych z okiem ciekawie rozanielonym. Plankton wybitny z okiem szelmowskim. Miło popatrzeć:)
OdpowiedzUsuńPlanktony mi tez bardzo do serca przypadły, lubie jak trzymają sie za rączki (wici, nibynózki, macki, wypuski czy tam inne kończyny) i łypią tymi swoimi oczkami :)
UsuńBracia Plankton - to brzmi jak nazwa jakiejś sekty podmorskiej... Bracia Plankton od Syren 69...
OdpowiedzUsuńAleż Kalino... Bracia Plankton, to brzmi jak bracia Dalton z filmu o dzielnym Lucky Luke'u :)
UsuńSyreny 69. No proszę... a taka ułożona blogerka ;)
Planktony to gang. Stanowczo blizej im wiec do braci Dalton. Niech was nie zmyli ich wygląd rózowiutkich pączusi.
UsuńI tak głosuję za uznaniem Braci Plankton za sektę.
UsuńMimo tego, że wiem, że jesteś Diable ojcą i matkiem wyżej wymienionych.
Ove, ja ułożenia to nie mam nawet na półce z rajtuzami, a co dopiero we własnej głowie...
O, to tak jak ja :) Z ta glowa znaczy. Bo na pólkach to nawet ogarniam. (Po namysle musze przyznac, ze to chyba jedyne, co ogarniam...)
UsuńKalino, to rajtuzy można układać? Boszsze, człowiek całe życie się uczy...
UsuńBila, ukladanie rajtuz to pryszcz. Toz sa tacy, co prasuja skarpety! To jest dla mnie kompletny kosmos, bo ja nic nie prasuje. Ba, nawet nie mam zelazka.
Usuńmam żelazko.
UsuńTo tyle, jeśli chodzi o deklaracje w kwestiach wagi państwowej... :-)
Doceniamy podzielenie sie tą tak istotną informacją :)
UsuńMasz rękę do wszystkiego, co maluje. Przypuszczam, że pędzlem ławkowcem i emulsyjną też dałabyś radę namalować zwiewną syrenkę, tylko potrzebna by była duża ściana. Nie myślałaś, żeby namalować coś w skali artysty Christo? Planktonowie sympatyczni :)
OdpowiedzUsuńTakie duze nie zmiesciloby mi sie do mojego segregatora A4 ;)
UsuńTe obrazki są rozmiaru A4?
UsuńTak. Bo to sa glównie tylne strony opakowan po papierze z pracy. Taki twórczy recycling. Szkoda mi bylo ich wyrzucac, bo takie fajne kartoniki, i zaczelam po nich malowac.
UsuńTe kolorowe syreny sa oczywiscie na papierze do farb akrylowych (ale tez A4). A poza tym to glównie kartony.
Diable, a czy zdarza Ci się podarować komuś rysunek?
UsuńPytam, zupełnie nie mając na myśli tego, że spróbuję jakiś wyłudzić... Zupełnie... :-)
Tak, historia zna takie przypadki. Aczkolwiek wlasciwie to Wielki Plan ogólnie zaklada, ze jako kura-z-biura bede tym dorabiac do mej skromnej pensji. Moze kiedys mi sie uda.
UsuńAmen, Diable, Amen!
UsuńAmen, Diable, Amen!
UsuńCóz za niezwykly dobór slów, hyhy.
UsuńCala pandeMonia :)
Zeżarło mi komentarz...:( buuu
OdpowiedzUsuńNo dobra, jeszcze raz. Syrenki są prześliczne zwłaszcza w wersji akwarelowej, bo są otoczone tłem w kolorze, który ostatnio baaardzo mnie konweniuje.
I żarcik:
Mówi Brat Plankton do drugiego Brata Planktona:
-Cicho bądź, bo cię kopnę!
-A niby czym?
-A nibynóżką!
No. Czemu zeżarło, to nie wiem. Że suchar pewnie...
:))
UsuńNo wlasnie mnie tez tak ostatnio wzielo na kolory - to musi byc wiosna chyba!
A na zzeranie komentarzy mam taki sposób, ze zanim nacisne "opublikuj" to sobie szybko calosc kopiuje. I jak zezre, to potem wystarczy tylko wkleic. Diebelnie sprytne, co nie ;)
Kocham Braci Plankton! Zwłaszcza tego ze wzrokiem rozbieganym. Syreny cudowne (zarówno w wersji akwarelowej jak i akrylowej), ale takie niedostępne w swej rozmarzoności...
OdpowiedzUsuń(Braciom P. pucolowate poliki płoną jak pochodnie od takich wyznan, bardziej rózowym juz byc nie mozna!)
UsuńCiociasamozlo jak zwykle sposzczegawcza jak jaszcząb! Są rozmarzone syreny, tak, i zamyslone a tu mozesz przeczytac dlaczego:
http://diabel-w-buraczkach.blogspot.de/2014/10/wcale-nie-taka-maa-syrenka.html
A mnie urzeka, jakie zrelaksowane i wyczillowane są Syreny - o kurczę! Też tak chcę!
OdpowiedzUsuń(czy to jakieś morskie zioła? czy tylko szum fal? :) )
One nie musza rano wstawac do pracy i wychodzic z domu w ten zimny mrok... (no dobra, teraz jest juz jasno rano, ale wiesz o co chodzi). Dolóz do tego ten szum fal - i juz masz umysl w ksztalcie kwiatu lotosu.
UsuńJak dla Bożeny to jednak jakieś zioła.
UsuńMówi sie, ze zainteresowanie zielarstwem zanika - a tu prosze, ilu milosników!
UsuńPiękne!!!! Co mi przypomniało, że nie zakończyłyśmy naszej transakcji, Wybatoż mnie Diable, bom na to zasłużyła...
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam. Obowiazku nie ma przeciez. Ale z tym numerem, to bylo dobrze, wiesz? Widzialas, wyslalam ci linka w mailu.
UsuńPewnym wsparciem dla Twej twórczości akwarelowej może być metoda stosowana przez wielu, np. Witkacego. Wówczas zjawiska, które wydają Ci się chaotyczne mają szanse nabrać nowego sensu, głębi i wymiaru. Przypominam, że należy zapisywać co też było spożywane/palone/wstrzykiwane w trakcie procesu twórczego. Jest jeszcze szkoła van Gogha, ale terpentyna chyba nie jest przesadnie zdrowa.
OdpowiedzUsuńP.S. Prasuję skarpetki!
Tak, jest wiele metod wspomagajacych :) Jednak obawiam sie, ze tylko nieliczne z efektów koncowych nadaja sie do czegos. Reszta, po dojsciu do zmyslów, wywoluje reakcje "o kurwa, co to jest!" (u autora i u odbiorcy). Poza tym konieczna jest dobra baza, znaczy, prawdziwy talent, wtedy mozna eksperymentowac. Bez tego geniuszu to ani rusz...
UsuńP.S. DEWIANT!
Pewną opcją jest rzadkie dochodzenie do zmysłów, wówczas nigdy się nie połapiemy, co stworzyliśmy. Jeżeli będziemy przy tym przekonujący, to może ludność, przynajmniej lokalna i rodzina, dadzą się nabrać.
OdpowiedzUsuńP.S. Już mnie tak parę razy nazywano, ale jednak nigdy za prasowanie skarpetek.
A, to chyba ze tak. Okres twórczosci moze byc wtedy co prawda krótki, ale za to intensywny i owocny.
UsuńP.S. A bardzo jestem ciekawa, za co!
P.S. Szczęśliwie zazwyczaj za darmo, chociaż bywało, że wcześniej musiałem wykosztować się na jakiś trunek i taksówkę.
OdpowiedzUsuń