Pod stołem w kuchni, i na stole w kuchni, leżą wszystkie moje zabawki (co ogranicza trochę powierznię jadalną i komfort spożywania posiłków, no ale co zrobić). No i jest tam też taki jeden wór, a w nim, bezduszne jeszcze i ślepe, kawałki drewna. Takie zarodki, larwy, bez skrzydeł, płetw i innych atrybutów, ale z uśpionym wewnątrz potencjalem ;)
Sięgnęłam więc ci ja do wora...
.........
Na początku było drewno, wyplute na plażę przez morski żywioł skłębiony. Nasiąknięte demiurgiczną kombinacją elementów: słońca, wody i rozpuszczonych w niej soli ziemi. Leżało sobie to drewno spokojnie na piachu, wspominało zimne poszturchiwania rybich nosów i śliskie objęcia ramion wodorostów. Słońce je suszyło, księżyc chłodził, dzieci kopały bosymi nogami. Dojrzewało. Aż w końcu dość miało drewno tej biernej poddańczosci, tego leżenia bezproduktywnego, tej nijakości i nieszczególności. Życiotwórcze elementy zakipiały, wzburzyły się soki. Powierzchnia zafalowala, zakwitając plamami kolorów. Wykluło się serce. I otworzyło drewno oczy i na świat spojrzało. I się zaciekawiło, i więcej zobaczyć zachciało, więc skrzydła wypuściło i poleciało. O, tak:
Kolejny aniołek do kolekcji.
(Na kuchennej półeczce już tłok, pióra sie plączą, aureole zgrzytają o siebie krzesząc iskry
i trzeszcząc niczym miecze świetlne Jedi.)
A tu Duch Nowiu razem ze swoim młodym uczniem Przednówkiem, któremu jak widać trochu się przysnęło, niewprawiony jest jeszcze chłopak we włóczegach po ciemnych drogach kosmicznych przestworzy.
I na tle zachodu słońca nad morzem, wszak to taki modny motyw:
Kiedyś wierzono, ze gdy po nowiu księżyc miał rogi zagięte w górę oznaczało to słoneczną pogodę w najbliższe dni (a jeśli do dołu - deszcz). No więc u mnie są tak do góry, że już bardziej się nie da. Jak to nie zadziała, to już NIC nie zadziała.
Podobno też przy nowiu należy liczyć pieniądze i, uwaga, potrząsać kiełbasą, bo spowoduje to pomnożenie zasobów i szczęścia (czyli pieniądze = zasoby, kiełbasa = szczęście. Wbrew pozorom, dla niektórych całkiem logiczne ;)Tudzież jest nów odpowiednim czasem na sporządzanie maści przeciw liszajom. A więc do dzieła. Taki liszaj to nikczemna swołocz i bezduszna łahudra jest, może zaatakować całkiem znienacka jakimś nietwarzowym wykwitem, dobrze być przygotowanym.
Także w czasie nowiu guślarze leczyli kołtun, czyli skrzatowy kłak (♥ co za cudna nazwa! ♥), warkocz czarownicy, skręcon, reumatyzm, gościec, gwoździec, ruski kołtun. Splątany włos na głowie był bowiem oznaką poplątania wewnętrznego - i tu prosty lud wrzucał wszystko do jednego wora: czy ktoś był pokręcony umysłowo czy fizycznie (dlatego ta wspólna nazwa z reumatyzmem), wszystko jedno. Takie poplątanie wywoływane było oczywiście czarami rzuconymi przez czarownicę - a nie życiem w brudzie i na głodowej diecie z rzepy i brzozowej kory - więc objaw zewnętrzny, czyli kołtun, należało przy nowiu księżyca ściąć i zakopać. Jak i samą czarownicę zapewne, ale to już nie taka prosta sprawa - szczególnie właśnie przy nowiu, albowiem w tym czasie ma taka wiedźma większą moc. Nabiera jej, zdaje się, przez skórę, gdyż jak głoszą przekazy ludowe, o północy chodzi na rozstajne drogi, zrzuca szaty (aby zwiekszyć powierzchnię absorbcyjną?) i oddaje się ekscentryczno-lunarnej, diabelsko-bałamutnej osmozie.
No tak w każdym razie wierzono kiedyś, dzisiaj jest wolność wyznania i każdy wierzy, w co chce, na przykład w scjentologię. A tu skrzatowy kłak (strzeżcie się. I strzyżcie się tyż.)
Bardzo ciekawa teoria kreacjonistyczna. Szczególnie te poszturchiwania rybich nosów :)
OdpowiedzUsuńA co bedziemy rybom nosów zalowac, no nie? :)
UsuńHahaha, no kłak skrzatowy wymiata :D
OdpowiedzUsuńA rogacz zaiste przecudny. (tutaj powinien paść cały wywód na temat cierpliwości w użyciu farbek i lakierów, ale zdaje się gdzieś już miał miejsce). (Bożena by bardzo sobie życzyła mieć takie w sobie coś, co by sprawiało co najmniej zadowolenie z wytworów farbowanych własnych. Niestety w tym zakresie czuje duże deficyty).
Wierzmy w te rogi skierowane do góry, Bozeno, wierzmy. Cóz innego nam wszak pozostaje...
UsuńTak tak, tam między rogami jest szczęście!
UsuńNo i Diabeł znowu Janioły wyczarowuje ;)
OdpowiedzUsuńA ponoć kołtuna nie wolno było ścinać. W ogóle żelastwem dotykać, bo się mógł zezłościć! Tylko lekko pomału oddzielać, aż sam od łba wszawego odejdzie, w płótno zawinąć i przy nowiu zakopać. Ale tak się kołtuny na Podkarpaciu obłaskawiało. W inszych stronach musi inaczej ludziska wierzyli :D
Takie regionalne wariacje. Jak z leczeniem bóleu gardla - jedni owijaja szalem i trzymaja w cieple, inni jedza lody.
UsuńAle ciekawe bardzo, jak taki zezloszczony koltun sie msci?
Wydaje mi się, że kołtun jest podobny do mojego sąsiada... Muszę mu się lepiej przyjrzeć w określonych fazach. Księżyca, naturalnie.
OdpowiedzUsuńJa to mysle, ze tak:
Usuń- jesli sasiad jest podobny do tego obrazka poprzez czerwona czapeczke, to smialo mozesz wchodzic w kontakty. W dowolnej fazie ksiezyca, jak i za dnia.
- jesli jednak podobienstwo dotyczy zmierzwionych klaków i spiczastych zebisk, tudziez wzroku dzikiego, to lepiej bym sie trzymala z daleka, zwlaszcza w czasie pelni!
Miałam na myśli rodzaj specyficznej inteligencji, wyzierającej spod kosmatych powiek ;-)
UsuńZakochałam się w Twoich Aniołach :) zostaję chociaż popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńA prosze bardzo, serdecznie zapraszam!
UsuńDo patrzenia, wyrazania opinii, skojarzen i faktów bez zwiazku :)
Duch Nowiu przecudowny, z tym zamglonym wzrokiem... Jak ja wieczorami, po tych upałach :)
OdpowiedzUsuńO kołtunach wiem sporo, ale głównie o psich. Moja Karmelcia jest spanielem i w zeszłym tygodniu wycinałam jej kołtuny, a następnie rozczesywałam i strzygłam psinkę. Za uszami zwłaszcza, kołtuny udawały kolejną parę uszu. Wybrałam taktykę- najpierw z dużego kołtuna robiłam kilka mniejszych drogą nacinania, a potem te mniejsze wyskubywałam i wycinałam. Gniew małego kołtuna, to chyba jest dużo mniejszy, no nie?
A Karmel jest teraz prześliczna.
Myślicie, że te burze, to przez kołtuny?Taka kołtunowa zemsta?
Piękny opis budzącego się do życia drewna. Tak się zaczynają horrory...
I ona sobie tak da te zauszne koltuny po prostu wycinac???? co za grzeczny piesek!
UsuńAle skoro zemsta koltuna, to tu w mojej okolicy ktos tez mu sie musial srogo narazic - bo ja nie! A deszczów i burzów to mamy w nadmiarze.
Niezmiennie podziwiam Twoją wyobraźnię i umiejętność tchnięcia (wskrzeszania?) nowego życia w, zdawałoby się, zwykłe, kawałki drewna. Super!
OdpowiedzUsuńDziekuje :)
UsuńW przypadku Ducha Nowiu jest w nim jeszcze nawet nieco jakiegos starego, poprzedniego zycia - albowiem wonieje troche morska woda i sledziem, co go (chyba zbyt czesto i zanadto poufale) nosem tracal...
A ja pochwaliłam się moim/Twoim aniołem i kartką z misiem u siebie:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
To taki aniol z zamilowaniem do turystyki - ledwo wyfrunal a juz trzeci kraj zwiedza! :)
Usuń(gratuluje pomidorów!)
Ja sobie myślę, że każdy sobie marzył o tej czarownicy nudystce tańczącej osmotycznie w świetle księżyca... a teraz już nie trzeba, bo są internety ;)
OdpowiedzUsuńJakie piękne te anioły Twoje! Chciałabym takie mieć :)
Internety i kluby z tancami na rurze spelnily marzenia wielu, na pewno :)
UsuńA na anioly zbieraj drewno! Dobrze dobrane, pasujace do siebie kawalki to podstawa, potem tylko przypudrowac twarz na bialo akrylem albo plakatówka, cienkopisem nadac rysy twarzy i gotowe. W sam raz zajecie na dlugie jesienne i zimowe wieczory, które niestety nadejda...
Jest tak: Nów pojutrze. Pieniadza jeszcze chyba starczy mi zeby miec co policzyc, tylko czy ma byc brzeczacy czy moga byc voucher'y Jej Krolewskiej Mosci? Mam tez pol kabanosa i go oszczedzam z nadzieja ze jak nim potrzasne pojutrze to wystarczy. Opcja jest mini krakowska z drobiu. Wystarczy czy rozmiar szczescia jest wprost proporcjonalny do rozmiaru potrzachanej kielbasy?
OdpowiedzUsuńDuch nowiu jest uroczy. Szczegolnie urzeka mnie ten trzydniowy was (ktory moze byc piegami ale ja wole zeby was :) )
A skrzaci klak wyglada jak moja koafiura w goracy i parny dzien lub tez nad morzem w dowolny dzien. Tylko czapek nie naszam i klaki sa nieco bardziej niesfornie podkrecone.
Oraz slysze, ze Wisla wysycha wiec moze te rogi zadzialaly az za dobrze, tylko troche za daleko na wschod?
mRufa, potrzasaj wszystkim na raz - kabanosem i krakowska, od dobrobytu wszak glowa nie rozboli. Rodzaj waluty tez raczej powinien byc bez znaczenia. Zycze spektakularnych sukcesów w potrzachaniu!
UsuńRogi rzeczywiscie dzialaja cos tak nierównomiernie, moze je trzeba, jak stara telewizyjny antene, odpowiednio nakierowac?
Człowiek (kot?) widzi coś takiego i od razu wie, że twórca kieruje się czystą pasją. Nie poczuciem obowiązku czy szukaniem atencji, ale zwyczajną chęcią zrobienia czegoś z niczego. Piękne to po prostu, no co tu dużo mówić :)
OdpowiedzUsuń