Dziś kolejne piekielnie czarowne posiadłości nadmorskie, w liczbie dwóch zaledwie - ale jak zawsze twierdzę, nie stawiajmy na ilość, tylko na jakość. To jedziemy:
(Kliknij-że w foto, a zostanie Ci powiększone)
NUMER 1
Oto iście rajska posiadłość wolnostojąca, w modnym, zmurszałym standardzie "shabby-flądra". Obiekt posiada własną linię brzegową, pukającą wesoło w okienko i wlewającą się do talerza z zupą (jaka oszczędność na soli!)
Wykończony do cna słonymi wichrami, scyzorykiem i papierem ściernym.
Kuszącym atutem nieruchomości jest lokalizacja na zapomnianym przez Posejdona i ludzkość kawałku skały, zwanym dumnie wyspą. Tu możesz zapomnieć o cywilizacji - cisza i spokój gwarantowane! (Z wyjątkiem nawałnic, sztormów, burz, cyklonów, tsunami, krwiożerczych alg, Cthulhu oraz innych inwazji z kosmosu)
Jeśli jednak zapragniesz otworzyć do kogoś usta - wyrzucone na brzeg falą przyboju nieliczne zbłądzone dorsze i pomylone makrele z pewnością bez słowa sprzeciwu wysłuchają wszystkiego, co masz do powiedzenia.
..............................................
NUMER 2
Sklep rybny w rustykalnym stylu francuskim (tak się jakoś deweloperowi kojarzy, więc wykorzystuje to jako ponętny haczyk marketingowy).
Atrakcyjnie usytuowany w morskim ustroniu tak odległym, cichym, sennym, odrętwiałym, zapadłym, pustym, odludnym i dalekim, że nawet wiatr tam nie dociera. A nawet jeżeli jakimś cudem się tam zapuści to od razu czuje, że niekiepsko pobłądził.
Oczywistym jest przeto, że gorszego miejsca na sklep znaleźć się nie da i absolutnie nikt nigdy nie przypłynie tu, żeby coś kupić. Niemniej jednak nazwa zobowiązuje - przynajmniej do wywieszenia szyldu i wbicia trofeum na dzidę wetkniętą w dach.
Umknij od zgiełku miasta do tej morskiej oazy utrzymanej w przyciągającym wzrok, luźnym i niedbałym stylu Le Kurnik Catastrophique. Sur la plage, dans les nuages, la vie tranquille, sur la petite île - że se tak zrymuję banalnie w tym szlachetnym języku dawnych elit towarzyskich.
I to jeszcze nie były ostatnie słowa biura The Burak Real Estate, nie!
Dalsze obiekty czekają na sesję foto. Kolejna atrakcyjna oferta już niebawem.
...........................................................................................................
p.s. Pozostając w klimatach wiejskich: czytam "Chłopów". A raczej podczytuję okazjonalnie, bo przez całość to chyba raczej nie przebrnę. W każdym razie wzruszają mnie niezwykle wdzięczne i subtelne opisy kobiecej urody najwyższej klasy, czyli oczywiście Jagny:
"Wypasiona kiej jałowica, biała na gębie, a ślepie to ma rychtyk jak te lnowe kwiatki. A mocna, że i niejeden chłop jej nie uradzi!"
"Sielna dziewucha, a rosła, że bez płot nie przejdze, bo żerdki pod nią pękają… a piękna, biała na gębie, a urodna kiej jałowica."
:)))
Tak, trochę się zmieniło od tamtych czasów. Zawsze mnie w takich chwilach zastanawia, co by powiedzieli ci ludzie skonfrontowani z dzisiejszymi ofiarami chirurgii plastycznej o kaczych dziobach i kuprach, i cerze świadczącej o przejściu z życiem (jakimś cudem) rozalkowej terapii "Trzy Zdrowaśki"...
..........................................................
Pozdrawia was Diabeł ze ślepiami rychtyk jak te... eeeee, nooo... kałuże chyba w sumie. Kałuże z lekką zawiesiną glonową.
]:-)
mnie przekonuje bardzo nr 2, jest piękny Diable, piękny!! oba som))
OdpowiedzUsuńno a chłopów uwielbiałam swego czasu,
a widziałaś Ty Diable musical gdyński?
no to jest miód-cud-orzeszki,
polecam.POLECAM mogę oglądać na okrągło, śpiewy białe, scenografia, choreografia, sceny grupowe...ech
Nie, nie widzialam. Pędzę na jutuby.
UsuńJa wiem, ze to musical, wiem, ale - mogli by mniej spiewac :))) Zdecydowanie wole mniej spiewne formy. Ale Jagna fajna, taka "z krwi i kosci".
UsuńMoze sobie ten stary serial wciagne?
a wyciągnij se, co tam dobry był bardzo ))))
Usuńjak to mnie śpiewać???piękne te ich śpiewy, no Pani aleś se teraz nagrabiła, normalnie.
Z temi Chłopami to Ty tak serio?
UsuńP.S. A masz takie w większym metrażu? tak z 80 metrów, lokalizację można omówić później. Chałupki się bardzo Bożenie podobają, a że akurat ma kryzys lokalowy to weźmnie jakąś miłą apartamentę w posiadanie, najlepiej wolnostojącą. ;)
=> t. Nie bardzo znosze musicale ogólnie. Wlasciwie BARDZO ciezko znosze :)) Jakos mi to nie wspólgra - dla mnie musi byc rozdzielnie: albo spektakl, albo film, albo koncert. Ale jak mi najpierw gadajo a potem ni z gruszki ni z pietruszki zaczynajo spiewac - to mi sie cos w srodku marszczy :)
UsuńTaka prosta kobieta jestem, hyhy.
=> Bozena, no serio :D Tak mnie czasem bierze na takie klimaty. Nic nie poradze. Jak zaczne kiedys "Nad Niemnem" to dam znac, zebyscie miejsce jakies w przytulnej klinice zaburzen nerwowych szukali ;)
Usuń("Nad Niemnem" wspominam jako niekonczaca sie droge przez ciernie)
Z wiekszym metrazem wlasnie niestety klopot! Bo tez bym chetnie taka wille z linia brzegowa przygarnela, oj tak...
"Umknij od zgiełku miasta do tej morskiej oazy utrzymanej w przyciągającym wzrok, luźnym i niedbałym stylu Le Kurnik Catastrophique."
OdpowiedzUsuńLOWAM!!!!!
Ła!!! Chatki cudne! Cud-miódne!
OdpowiedzUsuńWpadlam w ciag, przyznam sie...
UsuńNawet nie myśl o odwyku! Ciąg jest słuszny i idź tą drogą. Nadmorską, znaczy się... Nadmorską... :-)
UsuńNo! Jodu powdycham troche :)))
UsuńJeżuuuuu! Ależ to pikne!
OdpowiedzUsuńJuż siedzę na walizkach! Co tam na walizkach - na kartonach siedzę, co by sie przenieść w te nadmorskie krainy! Mam tylko dylemat ichtiologiczny. Szyld mianowicie, a trofeum w szczególności - czy to śledź? Ostatnio, jako zajawka był śledź, ale teraz podszywa sie pod tłuściutkiego dorsza. No to co to za ryba?
Ja może specjalnie rosła nie jestem jako ta Jagna, jednak na żerdki w płocie to ja bym sie tez nie pchała, coby one oszczędzić ;) Mogłyby nie szczymać mej masy. Krytycznej.
A slepia masz jako te lnowe kwiatki moze? Choc teraz mamy czasy soczewek koloryzujacych ;)
UsuńCo to za ryba, pytasz... Wiesz, ja sie w ogóle nie znam na rybach. Uzywam zawsze tych nazw, które mi sie po prostu podobaja :D
O, tak. Sledz Marian, dorsz Roman. Jeszcze jak wyglada sledz, to wiem ze sloików / puszek w sklepach. Ale dorsz, przyznam, nie mam pojecia.
O, jeszcze byl Szprot Zbigniew.
Usuńhttp://diabel-w-buraczkach.blogspot.de/2014/06/filizanka-bulgoczacego-jadu-i-kanapka-z.html
:)
Z pewną nieśmiałością spytam: a czy nie mogłaby to być makrela? Makrela tak cudnie brzmi. I imię dla makreli też już mam: Makrela Wędzona. Prawda, że cudne i oryginalne?
UsuńNo jesli chodzi o ta oryginalnosc, to mozna dyskutowac ;)
UsuńAle makrela jest calkiem w porzo, to prawda.
Też jestem za makrelą! Nie można tak ichtiologicznie dyskryminować kobiet - śledź, dorsz, szprot (żeby chociaż szprotka, ale nie! SZPROT!). Jakieś parytety należałoby Diable wprowadzić :)
UsuńA makrela, ach jak to ładnie, miękko brzmi!
Parytety powiadasz... Byla juz Meduza Jolanta! :-)
UsuńCzymże jest jedna Meduza w tym męskim oceanie...?
UsuńPierwsza emancypntka? Nieustraszona sufrazystka?
UsuńMakrella Mirella..
UsuńAle Wędzona - 🕔👌
UsuńDiable Ty mój, domy są obłędne, a ten z rybim szcześciem powiewającym na dachu, bardzo mi się podoba, jakby co, to wszystko jest wspaniałe, co tworzą Twoje palce :*
OdpowiedzUsuńa Chłopi - no dajesz miła :)
Oj dana, oj dana, juuuu hu!
Usuń:}
hehe, kisses
UsuńMetraż, proszę o metraż! Czy ja się tam zmieszczę przez okno czy przez dziurkę od klucza?
OdpowiedzUsuńHmmmm... No wiec z tym metrazem to wlasnie jeszcze mam maly (dobre slowo "maly") problem...
UsuńAle jak go rozwiaze, to niezwlocznie dam znac!
A jużem myślał, że to coś na chatce nr 2 to rychtyk moja ulubiona różowa łódź podwodna z propellerem ino przyblakła, ale nie. Ryba to przecie.
OdpowiedzUsuńOj, wzięło Cię na temat "Dom nad morzem" i trzymie, jak to mówią potomkowie Borynów w mojej okolicy. Doceniam walory, aliści tęsknię do rzeczonej łodzi podwodnej, śpiących ryb atomowych i wesołych braci Plankton.
Ove, ja teraz wyszlam z wody na brzeg - to sie podobno ewolucja nazywa :)))
UsuńRozwijasz się, diabełku... Nonoooo... Domeczki cudnej urody. I te detale! Zawsze miałam słabość do detali. Parfaitement!!!!
OdpowiedzUsuńMerci beaucoup, Madame Bila :D
UsuńAch, jakże żałuję, że ponad rok temu odwiedziliśmy przybytek zwany skupem metali kolorowych... Było tego ze dwie przyczepki, poprzedni właściciel chałupy miał manię wbijania haków, wszędzie! Z jednej ściany w piwnicy wyciągnęlim duże wiadro budowlane haków wszelkiej maści i rozmiarów. I gwoździ było dużo różnych, i w ogóle, a wszystko ładnie podrdzewiałe i krzywe. No i poszło do przetopienia na czołgi, czy co się tam teraz produkuje. Fakt, że pare ojro z tego interesu było, ale gdybym ja wiedziała, że się to może przydać w Burak Real Estate...
OdpowiedzUsuńMiejsce zajmowało i rdzewiało pod pokrzywami. Sama parłam na małżonka, żeby wywieźć, "bo straszy". No i teraz żałuję, że choć wiaderka odpadów nie zostawiłam ;)
A musicali też nie rozumiem. Jakoś się tak głupio czuję, gdy zaczynają śpiewać i tańczyć w filmie.
No widzisz! Stracilysmy szanse na zbudowanie Imperium!!! :-)
UsuńWlasnie, dla mnie to spiewanie to jakby taka przerwa w akcji, i sie gubie...
Myślałam, że będzie coś o burakach.
OdpowiedzUsuńChoćby ekologiczne barwienie estejtów na karminowo ;)
A nie, jest bardzo ładny i dramatyczny rybikarmin!
Krwawy akcent wodnego drapieżnika podnosi eko poprzeczkę, ha.
Estejta pociagnac sokiem z buraka, mowisz? Idea godna wprowadzenia w czyn!
Usuńjestem burak i zatwierdzam te buraczki :D
OdpowiedzUsuńWitaj, bracie Buraku! :D
UsuńMusicale ogladala w zyciu 2 cale i jeden pokochalam nad rzycie - tak Golibrada z Johnnym Deppem, no sory, ten typ tak ma, a drugi obejrzalam i przezylam to byly Great Expectations, te sprzed paru lat bo obsluga, tfu obsada byla zacna, to im te spiewy troche moglam wybaczyc, ale poza tym to o musicalach mam podobna opinie osobista jak Diabel. Tel zube zeby mi sie gatunki nie mieszaly. Ani smaki. Ale wyczynem stulecia bylo pojscie na Grka Zorbe, i straszne czekanie przez pol godziny, kirdy oni do cholery zaczna spiewac, bo ubzduralam sobie ze to operetka. A oni uparcie nic tylko nogami dobili to tu to tam. Reszte baletowych wystepow spedzilam na maskowaniu glupawego chichotu swojego i przyajciolki, bo rzecz jsana ona wiedziala ze to balet i nie poskapilam jej uciechy z mojego roztargnienia...
OdpowiedzUsuńO, balet to kiedys bardzo lubilam. Ale teraz troche mi przeszlo.
UsuńO, zamieszkałabym w którymś z Twoich domków bez wahania. Ale nie! Nie bądź, Monia, zachłanna! Przecież masz swój Diablęcy Złoty Zakątek! (Ostatnio ciągle w nim siedzę i patrzę na tarło wielorybów).
OdpowiedzUsuńJa tez tam lubie siedziec, to uspokaja :)
Usuń