Dawno, dawno temu, w odległych czasach, kiedy łono Matki Ziemi pokrywały gęste, dzikie haszcze (tylko bez gópich skojarzeń mi tu), bory i lasy szumiące, oraz zwierzyny mnogość - tu ptaszek wesoły, tamój bóbr futrzaty - kiedy trawka zieleniła się beztrosko pod błękitnym niebem rozświetlanym przez słoneczko uśmiechnięte jak na przedszkolnym rysunku, Diabeł chodził do kotłowni takoż jak to słoneczko uśmiechnięty.
Bo co by do roboty nie było, choćby nie wiadomo jakich grzeszników okrutnych dostało się do obróbki, choćby się przy nich nasapać i namęczyć i namachać trzeba było iście piekielnie, a robota marnie płatna, to jednak koledzy uwijający się przy sąsiednich kotłach zawsze czynili szychtę lżejszą i bardziej znośną. Bo i gadać się dużo gadało. I porechotało się zdrowo. Ba, nawet po robocie się niekiedy wychyliło co nieco ognistego, albo w sobotę, rechocząc dalej na wyścigi.
No i byli jeszcze znajomi spoza kotłowni - i to ilu! Z nimi włóczyło się zarówno po lasach, jak i po knajpach, paliło ogniska i paliło głupa, myśli i schematy szatkowało beztrosko na małe kawałki i komponowało z nich sałatkę dnia. Przemykało się, chichocząc, między kroplami deszczu i krzyczało na burzę, prosto w jej czarną, rozdartą i najeżoną ostrymi piorunami paszczę. Właziło na drzewa i mosty, żeby poskrobać paznokciem wielki, złoty księżyc wiszący nad miastem.
Choć dookoła piekielnie było dosyć - to jednak jakoś ludzko też.
Teraz Diabeł od kilku lat cieszy się jako-taką finansową stabilizacją, nie musi przez dwa tygodnie przed wypłatą udawać, że tak bardzo smakują mu chińskie zupki ze złotego kurczaka, a jeden plaster pomidora dziennie wydzielany starannie do kanapki na drugie śniadanie całkowicie zaspokaja jego potrzeby na świeże warzywa.
Nie dostaje migotania przedsionków kiedy trzeba kupić nowe buty. Nawet na urlop se wyskoczy czasem, ogon w morzu ciepłym pomoczy i wyszlifuje racice na bruku uroczych, klimatycznych miasteczek. Tylko koledzy w kotłowni jacyś tacy inni. Ułożeni. Układni. Grzeczni. Uczesani i przystrzyżeni- grzywki i myśli pod grzywką wedle poprawnych, ustalonych odgórnie wzorców i mód. Małomówni. Najczęściej w ciągu całej szychty nie padnie więcej niż kilka zdań. A poza kotłownią to już w ogóle żadnych kolegów nie ma. Niente, nada. Po szychcie Diabeł wraca do domu, w którym też się za wiele nie rozmawia, bo kto ma siłę jeszcze wieczorami nawijać, Borsuk też wraca umęczony. No, chyba że Dziecko Zpiekłarodem, w tym wieku się nawija, ale jednak raczej ze znajomymi przez skype, siedząc w swoim
Potem jest sobota, dla Borsuka nawet niekiedy wolna, dla mnie na szczęście zawsze.
Pospać dłużej - śniadanie - zakupy - sprawy, na które nie było czasu w tygodniu - późny obiad - film+kieliszek wina - spać.
Potem niedziela.
Pospać dłużej - śniadanie - pranie - sprzątanie - 2-3 godziny na rysowanie (czy tam leniuchowanie / spacer / rower, jeśli pogoda) - późny obiad - film+kieliszek wina - spać.
W tą niedzielę pod wieczór już nawet siły w miarę zregenerowane są po tygodniu roboczym, człowiek nabiera trochę energii i woli czynu - ale co, jak jutro znowu poniedziałek, więc trzeba iść spać.
W wyniku powyższego rozwoju wypadków, Diabeł doszedł był do wniosku, który można przedstawić jednym, jedynym, krótkim słówkiem:
I chyba tak już zostanie. Nie mam siły ani czasu, żeby oddziknąć.
Chrum, chrum, kłłłiiiiiiiiii
A do tego zimno, słońca nie ma, wiatr jak prosto z Syberii (naprawdę lodowaty).
Śpię pod trzema kocami - ale jeszcze nie wyciągnęłam zimowej kołdry, tak łatwo się nie poddam, nie! Wygląda to co prawda jak barłóg króla żuli - jeden kocyk pomarańczowy z frędzlami, drugi zielony polarowy a trzeci biały pikowany, w beżowo-niebieskie kwiatki. Ale w końcu nikt na mnie nie patrzy, jak śpię. (Prawda? PRAWDA?)No.
To na koniec jeszcze Ribu, Ribu, Wielkie Ribu.
(JURIUSZU!!! Bezczelnie ukradłam to sformułowanie, wiem, ale trafiłeś nim prosto w me porośnięte złota łuska serduszko!)
I idę dalej walczyć z:
- niekorzystną aura (aktualnie +12 stopni i leje)
- roszczeniowym klientem (ten zielony kolor proszę zrobić bardziej normalny, taka barwa podstawowa, a czerwony intensywny ale jasny i przejrzysty)
- figlarną drukarnią (podsuwa nieaktualne wykrojniki)
- oraz z czymkolwiek tam mi się przyjdzie jeszcze zmierzyć.
No to czołem, i burakiem.
]:-*
Diable kochany, na pociechę Ci napiszę, że wszystkie my zdzikli. Takie czasy, pani kochana, takie czasy...
OdpowiedzUsuńU nas +14 i nie leje. Daję radę nucąc i wdrażając: do serca przytul psa, weź na kolana kota...
No tak... ja na kolana moge wziasc najwyzej mojego Borsuka, ale on wazy pewnie z 75 kilo!!!! ;))) A do tego pracuje w tym tygodniu na druga zmiane, wiec jak przychodzi do domu, to ja juz spie w Barlogu Króla Zuli.
UsuńZ braku psa/kota dobry Borsuk.
UsuńAle obie wiemy, że to nie to samo... Myślę, że Jupi + koleżanka dla Jupi bardzo mogłyby poprawić tę nieciekawą pogodowo sytuację ;)
No pewnie. W Japonii sa te takie specjalne kawiarnie, gdzie mozna glaskac koty, króliki i inny zwierzyniec futerkowy. Jakby tu byly takie kawiarnie, zarobilyby na mnie krocie!
UsuńPrzyjeżdżaj do mnie i głaszcz do woli! Ze free! :D
UsuńUwazaj, bo jeszcze to zrobie!!!
UsuńBożena sobie obiecała, ze oddziknie od września. TROCHĘ. Całe szczęście finansowo nadal balansuje na granicy ubogiego studenta, to ma łatwiej. ;)
OdpowiedzUsuńBarłóg Króla Żuli <3 <3 <3 Bożena może użyczyć Ci jeszcze kocyka szarego w kotki, bo taką ohydkę posiada, a powodu ciepłości wielkiej nie jest w stanie się pozbyć.
Co mi przypomina, ze posiadam tez taki jeden ohydny, brazowy (z plamami z farby), którego tez z powodu wielkiej cieplosci szkoda wyrzcic :D
UsuńLezy gdzies kolo kanapy i czeka na jesien.
Ale, ale: w jaki sposób Bozena sie wezmie za to oddziczanie? Jakies konkretne plany juz sa?
Usuńooo taak! same plany. Metodą małych kroków, ale uparcie i do celu. Work less, live more. Ot tak w skrócie. Jak to powiedział niejaki ś.p. prof. Bartoszewski, na łożu śmierci nigdy nie będziesz żałować, że za mało pracowałaś. ;) (albo jakoś tak).
UsuńTak, tak, ze nie zostales po godzinach, czy cos tedy :-)
UsuńSwieta racja. Tylko nie zawsze do wykonania. Ale powodzenia zycze z calego serca!
Właśnie Bożena ma zamiar udowadniać, że to musi być do wykonania. Toteż trzymaj te kciuki z zapałem :D
UsuńNie omieszkam. I do raportu za pare miesiecy Bozene wezwe!
UsuńU mnie całkiem podobnie, normalnie równoległe życie w świecie. Dibale, u nas ocean dmie, że hej, i zmieniłam stringi na pełne gacie, bo zima jakby i nie jest ciepło. Palę w kozie, bo zamarzłabym na serio. Zdzikłam i mam to właśnie, jak te konie z Connemary.
OdpowiedzUsuńDzis rano to juz ubralam ocieplana, jesienna kurtke. (+10 i zimny wiatr)
UsuńA w S-Bahnie ludzie niektóre dalej twardo w sandalkach i lekkich sweterkach...
no ja też w zimowym tonie chodzę... a u nas w japonkach, to zimą spotkasz.
UsuńTo sa ludzie obdarzeni jakas nadnaturalna moca, potrafia ignorowac otoczenie calkowicie, na 100% !
UsuńPierwszy raz przyleciałam do Irlandii dziesięć lat temu na święta Bożego Narodzenia. Wysiadłam z samolotu i przeszłam przez te wszystkie branki, odebrałam bagaż, wyszłam z lotniska i wiatr lodowaty walnął mnie twarz, a w oczy panie w japonkach i w krótkich gaciach, myślałam, że wróciły z urlopu. Teraz wiem, że cześć ludzi przez cały rok celebruje lato. Taki mamy klimat.
Usuńbramki* w twarz* - przepraszam :P
UsuńTez bym tak chciala umiec nie zauwazac zimna - albo przynajmniej zauwazac je troche mniej niz teraz. Bo teraz to bardzo dobra w tym jestem, prawdziwy czempion.
UsuńCórka właśnie przysłała mi fotkę, że siedzi w wełnianych skarpetach z irlandzkich owieczek, które kupiłam jej na zimę, więc co bedzie zimną?!
UsuńPardon za wtreta, ale tak mi sie wspomnialosie na powyzsze, jak przed laty (18tu) (podczas mojej pierwszej tury Wyspowej, zakupilam dla Rodzicielki Osobistej spodnie, ktore na oko sprawialy wrazenie zimowych, a tak na prawde (oraz na tylek) byly po prostu spodniami wielosezonowymi, i RO nosila je takze latem. Na pierwsza taka okazje wyrwalo mi sie "Ale one mialy byc na zime...", na co RO odparla "O? A ja myslalam, ze na mnie." ;)
UsuńCo do pogody na wyspach w UK i Irlandii, jest inna, dwie zupełnie inne wyspy, kulturowo również. :)
UsuńA czy ja mowie, ze nie? :) Bylam i na Szmaragdowej Wyspie i roznice znam tak klimatyczne jak i kulturowe :) Do dzis wspominam z zachwytem moja wizyte w lutym, kiedy to musialam klimaytzacje wlaczyc jezdzac w okolicy Donegal, czy inna okolicznosc w koncu marca gdy trzeba bylo krotkie rekawki przywdziac bo tak pieknie bylo.
UsuńOczywiście! Celtycka wiosna rozpoczyna się 1 lutego.
UsuńHa. Tak sie zaczelam zastanawiac, kiedy zaczyna sie hamburska wiosna. I wyszlo mi na to, ze w maju. Konczy sie tez w maju. Potem sa ze 2-3 tgodnie lata, a potem to, co teraz. A potem przyjdzie pani zima i nas wszystkich zje.
UsuńNas zima zaleje i zawieje :) przybywaj :* będzie nam raźniej
UsuńHy hy. Bedziemy jak pingwiny :)
Usuńale z kozą i stadem owiec za oknem
UsuńTez grzeja. Taka owce na ten przyklad to sobie wizualizuje jako dosc cieply piecyk. To jakby co, wlaczymy do stada.
UsuńNo, zdziklim, nie ma co kryć. Jadnakowoż ostatnio porządkuję książki i układam na półce tematycznie i rozdaję te, bez których się mogę obejść. A te kochane, kochaniutkie układam autorami, seriami i tematycznie. Ach, jak ja to lubię!!! Czytam je przy okazji po raz n-ty i to mnie oddzicza. I idę sobie do pracy a klienci nie mają pojęcia, że duchem nadal jestem w Świecie Czarownic albo tam gdzie Jeźdźcy Smoków. lalalala!!! czego i Tobie, Diable życzę :)
OdpowiedzUsuńTez akurat sie wzielam za ksiazki :))) Poobkladalam w pakowy papier niektóre co to mialy okladki tak brzydkie, ze az sie mózg wywraca, i przeczytalam przy okazjii kilka po raz drugi / trzeci.
UsuńI po raz kolejny doszlam do wniosku, ze ksiazek dla doroslych nie powinno sie ilustrowac, bo w 99% przypadków sa to prawdziwe koszmary. Mam taka stara serie o Wiedzminie, i okladki i ilustracje powoduja odruchy wymiotne. To samo "Dozywocie" Marty Kisiel. Albo te o Janie Wedrowyczu. Philipy Dicki tez mam takie stare okropne.
A tym jednym, ostatnim, pozytywnym procentem to jest "Stara Slaboniowa i Spekladuchy" Lancuckiej, gdzie autorka sama ilustrowala i zrobila to idealnie.
na początek uczepię się chińskich zupek ze złotego kurczaka )))) bożesz ale to kawał mojej historii...następnie przejdę do tematu, do wczoraj chodziłam w japonkach !!!alem tak zmarzła z wieczora , iż miałam ochotę se nóżki do kieszeni wsadzić i przerzucam się na trampki...do wczoraj krótki rękawek jeszcze a było 18 w porywach do 12 stopni, więc dziś kaszelek, ekhm i jednak długi rękawek i nawet może dwa rękawki... zimno...kołder zimowych nie mogę zlokalizować, zapewne w teatrze są... nie mogę przyoblec, bo najpierw wyprać chciałam, a tu suszyć nie ma gdzie, bo cięgiem leje ... ja zdzikłam pod wpływem i jeszcze zwariuje na koniec...
OdpowiedzUsuńNo, Zlozy Kurczak tez wypelnil swym aromatem spory kawal mojego zycia :))) Witam w klubie.
UsuńA sandalki to kochana moja ja mialam ubrane w tym roku cale 4 razy. A nowe kupilam, i nawet sie rozchodzic nie zdarzyly a juz zpowrotem siup do szafy na caly rok.
Koldre zimowa chyba jednak dzis wyciagne, choc sie tak zapieralam sama, ale dzis w nocy tak zmarzlam przy zasypianiu, ze az nie mialam odwagi wyjsc z lózka (zeby nie zmarznac jeszcze bardziej) i tej koldry poszukac. I tak lezalam w Barlogu zwinieta w klebek i sie trzeslam chyba z godzine.
Wiec dzis sie chyba poddam jednak...
no jeśli wiesz, gdzie masz kołdrę to JANIEWIEM NA CO CZEKASZ?????
Usuńtymczasem ja od 3 dni chodzę w dwóch różnych klapkach, bo nie mogę odnaleźć drugich połówek, nawet jednej... także ten...
czekam z nadzieja na to, ze nagle bedzie lato, jak stoi w kalendarzu.
UsuńBo nadzieja umiera ostatnia.
W klapakch chodzisz? Tak cieplo nagle u was czy innych butów tez znalezc nie mozesz?
A ja od wiosny w sukienkach i klapkach. Nawet dzisiaj. A jak chodzę na hydroterapię to wołam- zimnej lejcie więcej, zimnej!
UsuńGorąca krew, wieeeem :) Żadna zimna, pahdą, ryba.
Zapraszam do mnie, w mig z tej kiecki wyskoczysz!
UsuńProponujesz mi coś?
Usuńhmmm... chyba wynikla z tego propozycja wysoce niemoralna ;)))
UsuńDiable - no zgadłaś)))))i brawo Ty, nie mam innych tylko klapki i trampki ale znalazłam gumiaki, ufffff to jest nadzieja, że mi stopy nie odpadną.
UsuńNie ma ma nadziei, lata już nie będzie (((
PandeMonia - w Afryce to ja tez bym w klapkach i sukienkach od wiosny hasała )))))
W przyszlym tygodniu MUSI byc troche lepiej, albowiem mam wolne i wyruszac bede na lono matki natury. I to wielokrotnie. Musze sobie powaznie porozmawiac z Tymi Tam Na Górze...
UsuńDiable, od razu tam niemoralna...
UsuńTeatralna, sugerujesz, że mnie zawinęli w dywan i wywieźli, a ja się nie zorientowałam, że te goryle wokół mnie to naprawdę goryle?
No jakbys juz wyskoczyla z tej kiecki, to nie po to, zeby tak juz zostac, albo wyskakiwac z reszty calkiem do rosolu, co nie.
UsuńChociaz czekaj, toz Ty juz w rosole przeca ;)))
No właśnie, ze mną jak z dzieckiem. Ja tam lubię na golasa!
UsuńJak rosól cieply, to tez moge.
UsuńDzień Dobry Diable
OdpowiedzUsuńAch ta "dzikość". Dopada po części wszystkich po trochu, takie oto czasy, pędzimy i pędzimy.
Jak się temu przyjrzeć z bliska to siłą rzeczy postęp rodzi pewnego rodzaju "zdziczenie", bo raz, że człowiek po całodniowym biegu zmęczony i najmilsza wydaje mu się miękka sofa, a dwa zmieniły się formy kontaktów międzyludzkich, zanim się spotkasz z kimś znajomym musisz zadzwonić i się umówić. Często jeszcze to potwierdzić, czy aby napewno u niego, czy u Ciebie nie wypadło coś, co zmieniło Wasze plany:) A to całkiem normalne, że i coś komu wypadło. Przekładacie spotkanie na kolejny termin, itd..
Kiedyś, jeśli chciało się z kimś porozmawiać, szło się do tego kogoś i się z nim rozmawiało:) teraz droga się wydłużyła, a przez tę drogę można zapomnieć o czym chciało się rozmawiać. Hehe. To nie jest oczywiście regułą, ale i nie wyjątkiem w obecnych czasach. Gubimy gdzieś spontaniczność i otwartość. Taka refleksja.
Z innej beczki: też jestem zmarzluchem i nawet złapałam katar przez ostatnie dni, ale nie poddaję się:)
Tak całkiem, to nie dajmy się tej "dzikości":):):):) Posyłam trochę promieni słońca.
Dawaj, dawaj te promienie, biere!
UsuńOj tak, te obyczaje zmienily sie bardzo. Masz racje we wszystkim, o czym piszesz, dokladnie tak samo to widze. Spontanicznosc i otwartosc jest w zaniku.
A koldre zimowa to chyba jednak dzis wyciagne... Bo tak zmarzlam dzis w nocy w Barlogu, ze cos niemozliwego...
Ty nie marznij więcej, tylko wyciągaj tę kołdrę, co z tego, że zimowa? Jak lato jeszcze zawita( bo póki co, np u nas, to nie może się zdecydować, czy wyjść czy wejść) i Ci będzie za gorąco, to będziesz spała na kołdrze. No:)
UsuńNo ale to tak jakby oficjalnie i na glos przyznac, ze juz nie ma lata, chociaz nawet sie jeszcze nie zaczelo tak na dobre !!! To tak boli!
UsuńAle chyba nie mam wyjscia ;)
No wiem, że boli, wiem, ale przeziębione gardło też boli...
UsuńNie ma wyjścia, wyobraziłam sobie zmarzniętego diabła, z przeziębionym gardłem, który na pytanie Czy u Was w tych Waszych buraczkach, to jest jeszcze lato? kiwa tylko głową przytakując na tak, bo już prawie ochrypł, trzęsie się, ale za nic oficjalnie nie przyzna, że lato już sobie poszło.
No coś Ty, nie da się:):)
No wlasnie, to juz cos jak ci Irlanczycy u Margarity, co chodza w klapeczkach i twardo nie przyjmuja do wiadomosci, ze jest zimno ;)
Usuńaaah, no takie czasy sie robia, sierpien to chyba bedzie coraz bardziej nalezal do jesieni, niz do lata. No nic, trzeba dzielnie przyjac na klate ten fakt!
Irlandczycy to mają tę odporność na zimno chyba we krwi, od najmłodszych lat hartują swoje dzieci.
UsuńGdy byłam kiedyś w Irlandii z moim dzieckiem, któregoś razu zaobserwowałam, że moje dziecię jest najcieplej ubranym dzieckiem na placu zabaw:) Zimno, wiało a dzieciaki w krótkich spodenkach biegały. Ja przez pierwszych kilka dni pobytu też się trzęsłam i chodziłam w swetrze. Po tygodniu było mi trochę cieplej, więc pewnie i można ten próg wrażliwości na zimno trochę podwyższyć:)
A jak Twoje zmagania z kołdrą? Hehe, zdołałaś ją wyjąć a raczej się przekonać?:)
Wczoraj po pracy wlazlam do wanny z goraca woda i siedzialam do wieczora, dolewajac co jakis czas. Jak juz mi sie prawie cytoplazma we wszystkich komórkach sciela, to jeszcze zrobilam sobie masaz ostra gabka i wylazlam - i bylo mi.... CIEPLO!!! :D
UsuńWiec noc spedzilam znowu w Barlogu. I nie zmarzlam!
UsuńZnalazłaś sposób, hahaha, po pracy do wanny :D
i tak wieczora :):):) licząc na to, że cytoplazma wykazuje się jednak pewną elastycznością:D Fajnie!
No juz bylam tak przemarznieta, ze to byla JEDYNA opcja na spedzenie wieczoru!
UsuńTeż tak czasem robię, lubię wrzątek w wannie:)
UsuńPrzez pierwsze 15 minut siedzenia w tym ukropie to i tak mialam gesia skóre, az sama uwierzyc nie moglam.
UsuńDlugo potrwalo zanim sie jako tako zagrzalam.
I zawsze robie duzo piany - dluzej sie cieplo trzyma ;)
A mnie ten zielony, taka barwa podstawowa powalila na cztery lopatki i tak leze... ;)
OdpowiedzUsuńU nas nadal bez zmian, czyli lato w pelni - okolice +20, ale jesli z obu stron jest o polowe mniej to tego, to podejrzewam ze w koncu dolaczymy do grona.
Pod kocem spalam caly poprzedni rok, bo dla odmiany mam cieple mieszkanie, ale jak przyjechali goscie z Polszy, z samego srodka upalow bo akurat w Stolycy szalaly, a ja mam tylko jedna koldra goscinna na scianie (moja stara podczas zeszlorocznej przeprowadzki poszla na dog shelter zdaje sie, to moj CO plci meskiej spal metoda Diabla - pod zlozona na pol narzuta quiltowa (bo jest gigantyczna, acz cienka) w kwiatowy wzor i futrem z fioletowego niedziwedzia (tzw sherpa blanket), wiec prawie dorownywal Krolowi Zuli ;) tylko ja na to mowilam gawra, bo dodatkowo bokami wystawal tez zielonkawy kocy ktory zaplanowalam jako pdklad po poduszke ale dolaczyl on do wysciolki gawry wraz z paroma poduszkami dekoracyjnymi ktorymi zamaskowalam gniazdko scianne umiejscowiona dokladnie na wysokosci czola spiacego ;)
Oraz te klapki w lutym to nie wiem, ale wiem o co biega z wygogolonymi imprezowiczkami w lutym. fajnei isc w ciepelku, jasne, ale kto by pozniej pod wplywem pamietal o zapraniu kubraczka, ze juz nie wspomneo czapce/szalu/rekawicach!! Lepiej zatem nie brac.
UsuńA z letnim odzieniem w miesiacach letnich mimo chlodu to proste - narody anglosaskie wierza w slowo pisane ;) kalendarz glosi, ze jest lato to trzeba sie ubierac jak w lato. Taka moja obserwacja :)
Aczkolwiek jak raz na Planecie Ojczystej, w Stolycy, zoczylam panne odziana w lipcu w co nastepuje: (od dolu) japonki, bose stopy, mini, top typu bolerko - wszystko w normie na goracy lipiec, nie ma sprawy - ale do tego na glowie puchaty moherowy beret, to musialam sie przytrzymac barierki, tak mnie to zaskoczylo ;).
Ze wstydem przyznaje, ze moj Barlog w porownniu z fioletowym niedzwiedziem w kwiaty jest niczym... Klaniam sie w pas :)
UsuńA dziewczeta w letnie upaly zadziwiaja mnie co roku futrzatymi kozakami.Ewentualnie moga nie byc futrzate, tylko z gladkiej skory - ale za to do pol uda. Pojecia nie mam jak one potrafia w tym wytrzymac w +30 stopniach.
Aha, a ta zielona barwa podstawowa to miala byc bez zóltego, taki tylko zielony.
UsuńOstatkiem sil slabym glosem odparlam, ze moge wiele - ale zielonego koloru bez zóltego w srodku to nawet ja nie potrafie zrobic...
Na szczescie uwierzyl :)
O rany cudo... zielony bez zoltego w srodku... no po prostu mistrz :), ale dobrze, ze uwierzyl... bo by bylo jak w tym filmiku ow ymaganiach w ktorym klient poprosil po pierwszej prezentacji zeby te gruba czerowna kreska zrobic mu w zieleni ;) musze odnalez ten filmik bo poziomem abstrakcji przewyzszal prawie wszelkie pomysly moich "klientow" ;)
Usuńz innej beczki:
http://pl.dawanda.com/product/90778643-lisiczka-krysia
Czyzby lady-friend dla Lisa Stefana? ;)
ooo... jaka sliczna!
UsuńOooo prosze:
Usuńhttps://youtu.be/lXNu0VBVCUc
roszczeniowi klienci poziom Jedai!
Ja piernicze, mRufka, umarlam... To jak zywcem ode mnie z pracy jest. Jedyna roznica to ze nie mamy business trips. Niby sie usmialam, ale w sumie to tragiczne jest, ze tyle czasu sie wlsnie w ten sposob marnuje na pierdoly. A na koncu i tak mowie dokladnie co ten gosciu - of course, I can do it. I can do anything.
UsuńNormalnie nie moge uwierzyc w tem film, ze to nie sa ludzie ode mnie z zakladu, a mowia ientyko ich slowami. A ja to ten biedny Azjata. Alisson, czy jak tam.
Z innych ciekawostek, to kolega ostatnio mial przedstawic projekt podstrony internetowej, ale bez tekstow i bez zdjec, bo ich jeszcze nie dostal. Ale mial przedstwic projekt.
Rece opadaja.
:-)
No to swietne mial zadanie z tym projektem... Nie zazdroszcze, bo ja mialam zadeklarowac niedawno termin zamkniecia konfiguracji procesu manipulujacego dane wejsciowe w wyjsciowe, nie majac danych wejsciowych wogole i majac nieaktualna specyfikacje danych wyjsciowych. Bardzo podobne uczucie jak przy tych czerwonych linuach przezroczystych oraz w zieleni.;)
UsuńDiabłu się to podoba ;P, a jeśli nie, to zapraszam do się, ciągle nie mogę dojść do siebie po poprzednim, czymkolwiek by był poprzedni, gdyż przychodzi następczy. i wszystkie kocham jak swe! : }|
OdpowiedzUsuńWuszka Sprawiedliwa ;)
UsuńCzy aby ten komentarz to nie jest do poprzedniego posta?
zdziknięcie się spodoba
UsuńGłębinowe ribu chyba w tej edycji. Tu też upadek obyczajów, wakacje, a ludzie oglądają włoską klasykę, czytają książki związane z wykonywaniem zawodu, w sumie to im brakuje roboty. Straszny świat.
OdpowiedzUsuńOjojoj! Wpadles w srodowisko pracocholikow?!
UsuńBardziej w wakacje, tak średnio zaplanowane. W efekcie mam wyrzuty sumienia, że wiele nie robię, a przecież jeszcze jest tyle osób, które nie znają warunków mieszanych!
UsuńTen zielony z lampionem to na pewno głębinowy ( trochę mechaniczny, ale niech tam).
UsuńTu mi bardzo przypomina taką formę symbiozy, świeci w paszczu i zaraz zacznie czyścić czy - nie daj Panie - borować!
A może to tylko oświata, a nie stomatologia?