środa, 14 października 2015

W krainie Oz i Czarnych Żmijów.


(Czyli znowu na początku będzie trochu straszno)
 
 
Mrok patrzy na mnie zza okna
srebrnym wzrokiem,
gwiezdnym okiem,

kusi-mami-obiecuje
nieodkryte,
niezdobyte.

Ciemna toń z ławicą oczu,
w nich zobaczysz
to, co chcesz.

Ziszczą wszystkie się marzenia -
- słodko gra
muzyka sfer,

czarny kot o złotych ślepiach,
mrucząc, w oknie
kładzie się.
 
...........................
 
Lecz w samym środku ciemności,
ukryte za światłem gwiazd
jest to, co kpi z wieczności,
pierwotny lęk budząc w nas.

Co żywi się snem i strachem,
duszom ukręca głowy,
życiu skrzydła podcina
sierpem obsydianowym.

Z najgęstszej utkane ciemności,
trawione przez wieczny głód,
żarłoczne serce mroku
wciągnie cię w pustki chłód.

Krzyk w gardle zdławi ciszą,
zamrozi ręce i myśli,
ty zgaśniesz - a o zmierzchu
zimna gwiazda rozbłyśnie.
 
 
 
 

 
 
Jeśli czegoś mnie te ostatnie tygodnie na zakładzie nauczyły, to tego, żeby NIGDY nie mówić "Gorzej już być nie może!" Albowiem ponieważ może. I z całą pewnością natychmiast będzie.
Niby człowiek wie takie rzeczy, ale jednak ciągle się daje podejść...
No więc ja już się więcej nie dam.
Koniec, Dorotko, definitywnie nie jesteśmy już w Kansas. Trza się mieć na baczności. Bo nie każdy Żelazny Drwal dysponuje sercem, ale za to zakutym łbem - każdy.
 
...........................
 
Tymczasem sezon grypowy, ludność w środkach publicznego transportu raz po raz smaruje ręce żelami do dezynfekcji - ah, te zapachy, uuuh, wkręcają się z rana w mózg, przez nozdrza, jak zaostrzone śrubki. Ciekawe jak długo w ogóle działa taki żel.
I czy działa lepiej niż szczur.
W "Czarnej Żmiji" albowiem była taka interesująca recepta średniowiecznego, prostego ludu pracującego (kata i jego żony bodajże) która brzmiała:
"Szczura zjedz gdy coś cię swędzi, to zarazę wnet odpędzi."
Podobno wyśmienity był na wszelkie choroby, taki szczur.
Co mi przypomina jak Boldrick (w okopach, o głodzie i chłodzie) częstował Czarną Żmiję potrawką z duszonego szczura. "A jak go udusiłeś?" spytał Czarna Żmija. "Sznurkiem" odpowiedział niezawodny Boldrick wyjmując zza pazuchy sztywny, potargany i trochę pognieciony kadawerek.
 
A do autobusu wczoraj po południu wsiadł facet z wiklinowym koszykiem na głowie, takim w kształcie wiaderka / doniczki. I tak siedział całą drogę w tym koszyku.
Zaprawdę, powiadam wam, w dużym mieście cudów moc napotkacie, a waryatów jeszcze więcej, i dziwować się będziecie, a kopary do ziemi opadną wam jako te liście jesienne.

p.s. A jakby ktoś nie wiedział, jak najlepiej wykorzystać ostatnie promienie jesiennego słońca - to lis Stefan podpowiada:


 
 
 
 

50 komentarzy:

  1. U nas już dawno temu...
    "Wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie
    Nikt go nie poratuje nikt mu nic nie powie
    Tylko się każdy gapi
    Tylko się każdy gapi i nic"
    więc wiesz, koszyk nie zadziwia ;)

    Twórczość poetycka kwitnie, widzę. I ciągle mroczna. Przypuszczam, że nie wiem "co poeta miał na myśli", ale podoba mi się.
    Czy to niesprzyjający bieg wypadków spowodował zmniejszenie strumienia notek i rysunków w ostatnim czasie? Bądź dobrej myśli. Skoro było gorzej, to kiedyś musi być lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bieg wypadków na Kotlowni nie tylko jest niesprzyjajacy ale po prostu niekontrolowany i zle zaplanowany (albo wcale). Wszystko dalej pod motto "more or less - one big mess".
      Sily nie ma, ani natchnienia, zeby po szychcie kredke wziasc do reki...

      Usuń
    2. Całe szczęście: jest jesień i można niechęć do wykonywania prac wszelkich usprawiedliwić niżem/wyżem, frontem/brakiem frontu atmosferycznego, śniegiem/deszczem, zmianą czasu/brakiem zmiany czasu...

      Usuń
    3. I dodatkowa porcje lodow czekoladowych tez doskonale sie usprawiedliwia w ten sposob!!!

      Usuń
    4. Lody czekoladowe!!! Że też zapomniałam! A ja bezsensownie żłopię hektolitry herbaty, żeby pion moralny złapać! Dzięki diable!

      Usuń
    5. Tylko ze teraz to je trzeba jesc owinietym w koc, i miec pod reka przygotowana goraca herbate, zeby w czasie tej radosnej konsumpcji nie zamienic sie w sopel - ale dla chcacego nic trudnego. Da sie zrobic :D

      Usuń
  2. Lis Stefan jest moim idolem!
    Ide wypruc jakis ostatni sloneczny promien z tej ponurej, zwisajacej z nieba, szarej jak biale gacie wyprane z czarnymi skarpetkami (w 60C) podszewki!

    Sikaj na Zelaznego! Rdza go unieruchomi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stefan zawsze wie, jak sie najlepiej urzadzic!
      U mnie podszewka tez zwisa, szaro i smetnie, i jeszcze z niej kapie - chyba sie nie wywirowala do konca w tych póznoletnich/wczesnojesiennych cyklonach...

      Sikac, powiadasz - no tak, grunt to znalezc odpowiednia bron na kazdego wroga ;) I ja naprawde sama sobie (no i trochu malzonkowi) przysieglam uroczyscie, ze bede na nich czesciej sikac. Dla spokoju ducha, zachowania miru domowego i resztek rozsadku !!!

      Usuń
    2. Ooooo tak! sikać, sikać...Lis Stefan zaprasza do książeczki, co cóż wychodzić z domu?
      Dziś rano weszłam po sweter (!) do sypialni, a tam... moje kochane łóżko prosi: ,,-Zostań w domu, kocham cię..." i co zrobiłam? Wyszłam i zamknęłam drzwi! Czuję się podle...

      Usuń
    3. Jestes bezlitosna!!! Nieczula i zimna!!! Chociaz, no dobra, wyrzuty sumienia to okolicznosc lagodzaca. Tylko zeby mi sie to juz wiecej nie powtórzylo!

      Usuń
    4. Moje łóżko wie, że ja zawsze do niego wrócę...Sponiewierana przez rzeczywistość, z kłębiącymi się w głowie myślami...wracam. I znów jesteśmy razem :)
      A teraz w pracy...Pamiętam... tęsknię...
      Dżdży...

      Usuń
    5. Ah...... :} az mi serce szybciej zapikalo!!! Ile w tym uczucia! Gdzies tam, samotna kolderka czeka, zeby ktos wypelnl jej plaskosc swym ksztaltem...

      Usuń
  3. Zima,zapyziałe miasteczko, które brutalnie przeciete jest przelotówką. Wąski chodnik sprawia, że siłą rzeczy zezujesz do okien na parterze. Między szybami, na brudnej wacie leżą jakże sztuczne kwiaty. No to niebo nad Krakowem dzisiaj udząco przypomina TĘ WATĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuu... to widze, ze dzisiaj wszedzie tak samo! Nic tylko zapasc w sen zimowy...

      Usuń
  4. Oj! Ależ się rozmarzyłam w temacie Stefana! Jak ja bym się teraz tak zwinęła pod puszystym, ciepłym ogonem. A jak zamknę oczy, to słyszę jak ostatnie promienie słońca właśnie walą zaciekle o szyby i blaszany parapet ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mnie tez cos wali w parapet, ale to niestety nie slonce, tylko deszcz.
      A taki ogon sie przydaje, oj tak! Ja mam za oknem duze drzewo wloskiego orzecha, i ciagle jakies wiewióry na szabry przychodza, i czasem utnie se jedna z druga komara na galezi, wtulona w taki wlasnie puchaty ogon. Slodziaki! :}

      Usuń
    2. No właśnie, też chciałam w tej sprawie: jakie słońce? jakie promienie?!
      U mnie jest teraz skrzyżowanie listopada z marcem i nawet lisy mają depresję. Z zimna, głodu i ciemności.

      Usuń
    3. PwS, a to Ty moze otwórz okno i je zlap, do sloika czy cós, zawekuj, zamarynuj - bo to wiesz, kiedy sie znowu pojawia?!!!

      Usuń
    4. A jak się pojawi, to wszyscy będą marudzić, że za gorąco ;-)

      Usuń
    5. Ja nie! NIGDY!!! Lato to jedyna pora roku kiedy moge odetchnac - przez reszte czasu kule sie z zimna i siedze pod kocem.

      Usuń
    6. Ekhm... no własnie pisałam, że jak zamknę oczy to promienie walą, bo jak otworzę to ściekają po szybie... A jak otworzę okno, to je sobie będę mogła co najwyżej ścierą z podłogi do wiadra zebrać psia-mać!

      Usuń
    7. Aaaaha. Czyli naprawde szaro i ponuro na calym swiecie, ehh. Oblóz sie psami i lez :)

      Usuń
  5. O, niedane jest mi delektowanie się złotą jesienią i promykami słoneczka - już drugi tydzień choruję, lecząc się samodzielnie (samopas), lecz kaszel nie odstępuje - chyba czas zażyć świeżego powietrza w drodze do przychodni.
    A wierz mi, pierwsza brałabym przykład z lisa Stefana!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi tydzien? Zmiataj do przychodni kobieto, sio! Jeszcze Ci sie to rozwinie w jakies nieprzyjemne plucne sprawy! Zdrowiej mi tu i ruszaj w plener robic ostatnie w tym roku kolorowe zdjecia ( no bo potem to tylko szaro- biale)

      Usuń
  6. Straszliwie nie lubię kiedy mrok na mnie patrzy. A w krainie grzyba i pleśni firanki lub zasłony to jakieś fanaberie. Mrok gapi się na mnie od 19.00 :/
    Lis Stefan przesadza - jesień ma jeszcze całe pokłady słońca, a chwilowy chłodek jest jedynie przelotny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam dziś ochotę zrobić to, co Stefan, ale kurczę, wieje! :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale swieci u was? Znaczy, slonce swieci??? Ludziska, u Jareckich slonce! Ostatni przyczólek i nadzieja!
      Co tam, ze wieje, caly swiat pograzony w szarosci a u was SWIECI!

      Usuń
  8. Bożena tak duma i duma i się zastanawia, co z tym osobnikiem od koszyczka. Bo skoro to miało kształt wiaderka, to musiało go gnieść w głowę. A moze ten ktoś miał niezdiagnozowane zaburzenia integracji sensorycznej i taka stymulacja poprawiała mu działanie różnych przewodów?
    Bożena poza tym też ma taki odkażacz do dłoni. Ciekawe, kiedy się przeterminuje.
    Bardzo się Bożenie podoba grafika z gwiazdkami, acz budzi melancholije szeroko pojęte.
    Lisek Stefan zaś, u Bożenki na zakładce jest tak zapracowany, że nie ma czasu w ogóle leżeć i kimać. Obecnie zakłada Kucharkę Himmlera, a zaraz już znowu przeprowadzka. Nie zazna chłop spokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej to go musialo gniesc w nos, nie? A moze on nie mial nosa? I dlatego ten koszyk? Kto wie, co sie pod nim krylo... Ale wygladalo dziwnie, choc z drugiej strony jakos tak dostojnie. Jak czlowiek-lampa.
      Kiedys tez widzialam, i to juz dwa razy, takiego pasazera autobusu w - jakby to opisac - kombinezonie z cienkiej bawelny, okrywajacym CALE cialo. Cale. Wystawal ten kombinezon z butów, lecial przez nogi, korpus, rece (dlonie tez, jak rekawiczki) szyje oraz glowe. Zapinany byl na zamek blyskawiczny od pepka do czubka glowy, z przodu. Za pierwszym razem pasazer byl w kolorze rózowym, a za drugim we wzór pantery.
      Co Bozena powie na to?

      A Stefan widze robi swoje :) W koncu do tego zostal powolany! Zadnej taryfy ulgowej!

      Usuń
    2. Z tym kombinezonem, to kiedyś autobusem z Bożeną jeździł taki człowiek, na którego roboczo mawiała Majkel (od ś.p. Jacksona, który wyglądał na koniec jak ofiara trądu i kiły w jednym). Temu człeku nie było widać nosa co prawda, ale TEN KOMBINEZON przypominał takie ubranko, jak noszą w filmach spece od broni biologicznej podczas przenoszenia wyjątkowo wrednej i wrażliwej fiolki z nano-turbo-hydro-wydro-wirusem.
      Szkoda, że nie był w panterkę. Zawsze to jakieś urozmaicenie.

      Usuń
    3. A to tez ciekawe! Ale to byl strój roboczy jakis czy taka czysta fantazja jak u "mojego" pasazera?

      Usuń
    4. Ciekawe szalenie, z naciskiem na drugi człon. Biorąc pod uwagę zachowanie ogólnie pojęte, to w jednym czy drugim szpitalu zniknął pacjent oddziału zamkniętego. Albo narkotyki potaniały. ;)

      Usuń
    5. Bardzo fajny temat nam sie tu widze rozwija :)
      Kiedys byl tez taki pasazer (w metrze tym razem), ubrany niezwykle barwnie i powiewajacy jakimis szalikami, sznurkami, pomponami, lancuszkami, no i chcial (naprawde BARDZO chcial) otworzyc drzwi pociagu nie naciskajac na guziczek, tylko strzelajac do guziczka z pistoleciku robiacego banki. Ale cisnal, mówie Ci. Az cud, ze to to mu sie w rekach nie rozlecialo, widac Chiny postawily ostatnio na lepsza jakosc. Caly wagon fruwal w bankach, az w koncu jakis inny czlowiek nacisnal guziczek tradycyjnie i czar prysl. Kolorowy pasazer wygladal na strasznie zawiedzionego.

      Usuń
    6. Niniejszym wygrywasz konkurs na najlepszego pasażera :D Bożena musi Stefanowi sprzedać patent z bańkami :D
      Stefan z resztą miał onegdaj współpasażera, który aparycją przypominał żywo niejakiego Leto Jareda w Dallas Buyers Club. Ów zaś był niezwykle skory do prowadzenia wywodów filozoficznych w twarz każdego, kto śmiał nań spojrzeć. Ale bańkami drzwi nie otwierał.

      Usuń
    7. Bozenp droga, to jeszcze nie koniec konkursu. W szranki staje jeszcze jeden, tego widzialam juz 4-5 razy. Starszy pan, tak po60-tce, siwe, zmierzwione wlosy, okulary w starej, metalowej oprawce, dzinsowa kurtka, t-shirt, czasem sweter, z twarzy powazny choc nieco nieobecny - taki typ "profesora". Ale tylko od góry do pasa. Albowiem od pasa w dól zmienia sie diametralnie: spódniczka mini (czarna skórzana albo plisowana w szkocka krate) i buty na obcasie. Widzialam juz szpilki czerwone i czarne (+rajstopy) oraz moje ulubione - kozaki na koturnie, z bialej lakierowanej skóry, siegajace do polowy ud. W tych kozakach i dzinsowej katance stal tez raz w kolejce w piekarni. I nikt sie nie dziwil, nie smial, nie pokazywal palcem. Ludzie tutaj naprawde daja czlowiekowi byc, kim chce, i to mi sie tu bardzo podoba.

      Usuń
  9. Ja za Polly Anną powtarzam, że przecież zawsze mogło być gorzej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie chyba tak trzeba sobie mówic :)
      A nie "gorzej byc nie moze".

      Usuń
  10. Ja w tym wcieleniu mam tak przerąbane, że w nagrodę w następnym może mi się trafi zwierzę z takim ogonem jak Twój lis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle by nie wiewiórka ;) Bo to troche jednak mikry kaliber, mimo tego ogona.

      Usuń
  11. Zdenerwowałaś mnie, Diable, bo nie jestem w stanie policzyć tych wszystkich srebrnych ciapek dorabiających na Twoim rysunku za gwiazdy. A jak nie mogę czegoś policzyć, to czuję się niepełna i niespełniona, i Ty dobrze o tym wiesz.
    No ale później się zrehabilitowałaś wzmianką o "Czarnej Żmii", gdyż od lat przynajmniej dwudziestu wielką fanką jestem, i to całej, caluśkiej serii (mamy na płytach i owszem, często odtwarzamy). Boldrick miał, zdaje się, jeszcze jedną, szczurzą specjalność zakładu - "szczur saute", czyli po prostu szczur, świeżo wyciągnięty z kałuży. No w każdym razie, mimo tych gwaizd niezliczonych, moje najszczersze kontrfibulatoria dla Ciebie, za poemat oczywiście jak i również :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, szczur wystepowal w kilku kulinarnych odslonach!!
      "kontrfibulatoria" matkoboskoniebiesko, zkad Ty wytrzasnelas takie slowo? :)

      Usuń
    2. No jak to - skąd? Z Czarnej Żmii przecież!

      "- Oto moje dzieło, znajdują się tu wszystkie słowa naszego ukochanego języka.
      - Wszystkie, Panie ?
      - Wszystkie.
      - W takim razie proszę przyjąć Panie doktorze moje najszczersze kontrafibulatoria.
      - Co?
      - Kontrafibulatoria, Panie. To u nas dość częste słowo.
      - Cholera [notuje w słowniku]
      - Jestem introsperowany, frazbolały, a nawet żałościwy, że spowodowałem Panu taką deschaotynikę.
      - Że co?
      - Proszę wybaczyć, ale chciałem pogratulować Panu doktorowi, że nie opuścił ani jednego słowa. Idę rozpalić w kominku. Wracam postinterwalistycznie."

      Rozmowa Czarnej Żmii z doktorem Johnsonem bodajże, w trzecim "sezonie", odcinku drugim ("Inc and Incapability"). Chodziło o słownik języka angielskiego, który miał rzekomo zawierać wszystkie słowa tegoż języka, w co szczerze wątpił Czarna Żmija :)
      Oglądałaś w oryginale, czy tłumaczone? Wg mnie najlepsze tłumaczenie na j. polski zrobił mistrz nad mistrzami (i tu nie mogę sobie przypomnieć nazwiska tego genialnego człowieka), dla telewizji Gdańsk bodajże, i nie wiem, czy można gdzieś kupić tę wersję. Mamy całą serię na DVD, ale już z innym tłumaczeniem. Podejrzewam, że wersję dla telewizji mógł zrobić Tomasz Beksiński (tłumaczył też Monty Pythona), ale głowy nie dam, a w necie znaleźć nie mogę, i teraz będzie mnie to prześladować! Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie...

      Usuń
    3. No tak!!! :-) rzeczywiscie, i potem spalili to w kominku!
      A tlumaczrnie z tv faktycznie moglo byc Beksinskiego, bylo bardzo w jego stylu.

      Usuń
  12. Taka jesień się zrobiła, że aż przez dni parę bałam się przeczytać Diabelską notkę, zahaczywszy okiem kaprawem o jej początek.. a szkoda :)

    Podobnie jak Bożenie, podoba mi się bardzo grafika z gwiazdkami, taką jesienną melancholią zawiewa..
    Prawie tak samo ujął mnie konkurs na współpasażera roku - szkoda, że się skończył. Moim osobistym wygranym pozostaje jednak pan od bąbelków mydlanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietaj Zeroerha, ze u mnie zawsze nawet jak dól, to zaraz potem górka :)
      Tak sie staram, bo inaczej bym w tym dolku utknela na dobre.

      A dziwnych wspólpasazerów to Ci powiem jeszcze o takim jednym. Przez jakies 20 minut siedzial i rysowal cos olówkiem w bloku rysunkowym, z takim zapamietaniem i uczuciem, ze juz nie moglam wytrzymac z ciekawosci CO TO JEST co on tam rysuje, no bo zawsze jestem strasznie ciekawa takich rzeczy. Ale tak trzymal skubaniec ten blok, ze nie moglam nic zobacyc. Az w koncu wlasnie po tych 20 czy 25 minutach zaczal zbierac sie do wysiadania i odslonil na chwile ta olówkowa tajemnice. Wyostrzylam wzrok co by blyskawicznie móc ogarnac wszystkie szczególy kompozycji, Maly ludzik w srodku mnie skakal z radosci, ostrzyl zabki i pazurki. Koncentruje sie wiec calkowicie na powierzchni bloku A4 i widze... szkielet szescianu z grubo, po sto razy pociagnietych linii.
      Koniec, kurtyna. :)
      Moral z tej opowiesci mozna jednak wysnuc taki, ze nie wazne co robisz, wazne ze z pasja!

      Usuń
    2. Łaaaaaaaaa...... :)
      (odnośnie pana współpasażera)
      (dzięki :))

      PS. Dobrze, że górka. Jeno nie złap mdłości od tego bujania ;)

      Usuń
  13. Już wiem, co pomaga na depresję! Bursztyny! Mąż kupił mi naszyjnik z tymiż i dół ciemny i głęboki- jak ręką odjął! Patrzę ja sobie w necie- pomaga na depresję!
    Musze dokupić bransoletę. Nigdy nic nie wiadomo. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Właściwie w nalewce- też bursztyny mogą być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli stosujesz zewnetrznie i wewnetrznie - bardzo roztropnie. Madra z Ciebie kobieta :-)

      Usuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...