poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Dom pod szczęśliwą gwiazdą chyba.

Jak tak siedziałam w domu przez ten ogon - gdzie słowo "siedzieć" występuje tu tylko w sensie umownym, bo siedzieć nie mogłam - to musiałam sobie wymyślić jakieś kreatywne zajęcia na stojąco, no bo przecież nie będę tak tylko stać na środku kuchni (mój kreatywny kącik jest w kuchni) i patrzeć na blok i kredki.

No to narobiłam domków drewnianych. Różnych. Kilka malutkich, jeden średni, i jeden całkiem spory.

I wszystkie pod szczęśliwa gwiazdą, a co.



 
Dziś pokażę wam te małe, proszę bardzo:
 
Gwiazda nad każdym, jak się patrzy.
 
 
 
 
 
 
 

 
 

 
 
 
............................................................................
 
 
 
Tu promienie gwiezdnego blasku są przezornie i roztropnie wbite w dach na fest ;)
 
 
 
 

 
 

 

A domki zaopatrzone w skrzydła poniosą szczęście tam, gdzie właściciel zapragnie.

(Uwielbiam te drzwiczki z kawałków kafelkowych)


 



 

 
 
............................................................................
 
 

 

 

 
 
 
............................................................................
 
 
 
Może powinnam nakleić taką gwiazdę też na drzwi naszego mieszkania, albo sobie na czoło, na szczęście. Bo niby mam drzewko szczęścia na parapecie, ale ono jest jakieś takie dziwne, i chyba nie działa.
 
 
 
 
Kompletnie nie wiem, o co mu chodzi. Ono też się najwidoczniej srodze pogubiło i nie wie, którędy spowrotem do pionu.
 

 
 
............................................................................


Weekend miał być piękny i słoneczny - był mokry, duszny i deszczowy. Więc nici z długich spacerów, które miałam w planie.

Następny weekend niby piękny ma być, więc może w końcu uda się pojechać gdzieś w dzicz, daleko od ludzi i betonu. Wiecie że ja mam ochotę zabijać, jak siedzę w pociągu i dookoła kilka osób słucha muzyki na tanich słuchawkach, które wypuszczają prawie tyle samo na zewnątrz, co do wewnątrz ucha, a ja chcę tylko spokojnie poczytać książkę, jednak nie mogę się nijak skoncentrować bo siedzę jak w roju pszczół? W sumie nawet jedna taka "pszczoła" wystarczy i już mam ochotę wyrwać jej żądełko i ukręcić łeb.

Coś ze mną nie tak?
 

Albo jak ostatnio jedna pani obok mnie opowiadała przez telefon, jak to ona nie ma czasu. Dwadzieścia minut tak opowiadała, dosyć głośno. I to nie jednej osobie - jak kończyła z jedną i się żegnała, to wszyscy wkoło oddychali z ulgą, ale ona wybierała następny numer i znowu opowiadała, i przy czwartej osobie zauważyłam, że wszyscy dookoła dostali już nerwowych tików na twarzy.

Naprawdę niektórzy się nie nadają do życia w społeczeństwie (pytanie tylko ja czy oni, hy, hy).
 
 
 
 

74 komentarze:

  1. Pozdrawiam ogon i całą resztę Twojego organizmu!
    Ów domek z serduszkiem jest mój- ktokolwiek go kupi, musi się pogodzić, że gdzieś tam daleko jestem ja, a w szufladzie lewej komory mojego serca leży akt własności tego domku.
    Zielonej rozbuchanej dziczy Ci życzę i żeby pachniało kwitnącymi drzewami tak,żebyś wróciła do domu oczadzona i szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Organizm dziekuje, klania sie nisko i zamiata ogonem, oraz pozdrawia wzajemnie!
      Rozbuchanej dziczy, jeeeeeejj, tak, wlasnie!!! Tak jak na Twoich obrazkach poprosze :D

      (Jesli ktos kupi kiedys ten domek, to sie musi pogodzic z sublokatorem w takim razie)

      Usuń
  2. Taki domek z gwozdziami, co by mi pieniądze nie uciekaly, to bym chciała. I żeby gwoździe odstraszaly potencjalnych konkurentów, zawsze alkoholików.
    I nie, nie nadajesz się absolutnie, jest miasto to musi być miejsko- czyli głośno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tych konkurentów to musimy kilka gwozdzi na odwrót przybic, znaczy szpicem do przodu :))) Da sie zrobic.

      Do miasta sie nie nadaje, to fakt... Z roku na rok coraz bardziej sie nie nadaje. Jak sie robi cieplo to z jednej strony sie ciesze, a z drugiej zoladek mnie zaczyna ze stresu bolec jak pomysle o tych wszystkich samochodach, imprezowiczach itd i o tym, ze przez nich musze spac przy zamknietym oknie i budzic w srodku nocy calkowicie uduszona.

      Usuń
  3. piękne domeczki :) jak pogoda wczoraj u mnie :) choć u mnie to było wczoraj w Zakopanem na krokusach.

    Dobrze, że nie marnowałaś czasu na tym siedzienio-staniu :) a drzewko szczęścia kiedyś mieliśmy ... jakieś 10 minut od czasu wzięcia zasadzonego przez ciotkę z jej domu do samochodu przed domem. Wsiadając do auta wypierdzieliłam orła i szlag trafił szczęśliwe drzewko. Uznalim, że więcej takiego nie bierzemy bo nam jakoś nie służy ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do rozmów tel w komunikacji których najbardziej nie znoszę w czasie PMS-u a poza nim też ale mniej to dziś z kolei przyjechałam z pracy wyhaftowanym autobusem z jakimś pijakiem i wolałabym to zamienić na 100 rozmawiających przez telefon ...

      Usuń
    2. Telefony komorkowe to wynalazek diabla (nie mylic z autorka bloga). Na szczescie juz teraz nie dojezdzam do pracy i nie musze wysluchiwac tych wszystkich historii, ale nie raz i nie dwa mialam ochote wepchnac gadajacej jej wlasny telefon do gardla.

      Usuń
    3. Łomatko, Polly, no wierzę że bys zamieniła, jednak zawsze to lepiej wybrać mniejsze zło.
      Mi też nie przeszkadza jak sobie ludzie cicho i kulturalnie rozmawiają, ale ona mocnym basem dzieliła sie wrażeniami z czterema rozmówcami po kolei i z calym wagonem ludzi, to jednak przesada.

      Usuń
    4. Star, ja też, ale to bardziej przez tą upiorną muzyczkę ze słuchawek w sumie, niż przez rozmowy (no chyba że ktoś przegina jak ta pani właśnie)
      Ale muzyczki ze słuchawek nie znoszę, po prostu nie cierpię!

      Usuń
    5. właściwie bardziej mnie chyba irytuje młodzież która w autobusie puszcza sobie muzę z telefonu na głos i co kawałek siedzi jakiś młodzian i puszcza co innego i to jest chyba gorsze od ględzenia. Kiedyś jedna baba tak głośno pierdzieliła przez telefon o 6.10 rano w busie, że na jednym przystanku kierowca otworzył swoją kabinę i krzyknął do niej, że to nie budka telefoniczna i nie wolno go rozpraszać na się natychmiast rozłączyć bo dalej nie pojedziemy :) prawie biliśmy brawo :D

      Z kolei innym razem wysiadając powiedziałam Pani obok, że szkoda, że już wysiadam bo tak fascynujące rzeczy opowiada, że żałuję, że się nie dowiem co dalej ...

      Usuń
    6. U nas tego puszczania muzyki na glos (jeszcze?) nie ma, no, sporadyczne przypadki tylko. Na szczęście. Bo to bym chyba już napewno popełniła zbrodnię w afekcie...

      Usuń
    7. no właśnie każdy teraz ma słuchawki bo się dostaje w komplecie do telefonu więc nie rozumiem czemu młodzież nie używa.

      Usuń
    8. Sluchajac glosno muzyki zawsze sie pokazywalo ostentacyjnie spoleczenstwu, ze sie je ma gleboko w zadku, za naszych czasów nie bylo inaczej. Tyle ze teraz to jest o wiele latwiejsze, wystarczy telefon - a wtedy nieporeczny magnetofon, baterie ;)) Albo adapter - wyobrazasz sobie, ze ktos wsiada do tramwaju z adapterem? )))) chociaz adapterów na baterie to chyba nigdy nie bylo.
      A druga sprawa, to ze kultura w narodzie zanika. Paruje, wsiaka w glebe, nie wiem, odlatuje do cieplych krajów? Ale coraz jej mniej...

      Usuń
    9. faktycznie adapteru na baterie nie kojarzę ale może Mac Gyver mógłby zrobić taki na dynamo ??? :DDD Kultura się zmienia tak jak i jej definicja. Ja zakupiłam słuchawki i teraz się kulturalnie będę odcinać od tych hałasów.

      Usuń
    10. Bardzo dobrze, spokoju życzę zatem. Ja już też myślałam o słuchawkach, problem jednak w tym, że ja w podróży zawsze czytam, bo w domu nie mam czasu. A przy muzyce nie umiem czytać. Może takie budowlane, dźwiękoszczelne słuchawki sobie sprawię? :))

      Usuń
    11. albo ... zawsze jeszcze mozna jechać busem ze stoperami w uszach :D

      Usuń
    12. Z takimi fanzatyjnymi, z wiszacym fredzelkiem, jak miala Audrey Hepburn w Sniadaniu u Tiffany'ego :)))

      Usuń
    13. o widzisz choćby nawet z takimi :D

      Usuń
  4. Wspolczuje serdecznie z powodu problemow z siedzeniem na ogonie. Ale z drugiej strony tak produktywnie wykorzystalas ten czas, ze moze los wie co robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE. Nie wie :)))
      Przestań, bo jeszcze usłyszy!!!!

      Usuń
    2. Juz zatrzasnelam pysk i zawiesilam klodke:)

      Usuń
  5. Jakim cudem przegapilam takei cudnie pokoslawione drzewko szczescia?? Ty wez czego Ty chcesz od niego, no bez urazy ale jakie mialo wyrosnac w Twoim domu? no jakie?? ;) Orze jak moze, dostaje strzaly ze skaly i sie uchyla.
    Szerokopojetej zdrowotnosci, jak zawsze kochany Diable :D
    A te gwiazdki metalowe na domka cudniste, to gwozdziki art-deco czy cos innego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strzał w 10, mRufa :-)
      No tak, jakie by niby miało ono być... :-)
      A przegapiłaś bo ono stoi w tłumie, na kuchennym parapecie, a tam jest bardzo gęsto.

      Natomiast gwiazdki uzyskuję z czego popadnie, te akurat to stare elementy strej bransoletki, jakieś znalezione na ulicy kółka, i jeden stary kolczyk. Recycling, reinkarnacja, reutylizacja!

      Usuń
    2. ;)
      A tak miedzy nami to te zwisy maja zaczatki korzonków wiec moze sie ja na odnózki da przeszwancowac - spróbuj po urabaniu wetknac w kielonek z woda i jesli sie korzanki wydluza to do nowego domku z ziemia i voile - wiecej szczescia ;)
      Oraz mam wrazenie ze domek drzewku by sie nieco wiekszy/glebszy przydal.
      Aczkolwiek nie upieram sie bo nie jestem ekspertem :)
      Ze recykling itp to ja wiem i mam w pamieci :) nastepna okazja jakas troche smiecia, znaczy chcialam powiedziec artykulow dekoracyjnych z odzysku dostarcze :D

      Usuń
    3. Nie do wody, do ziemi. W wodzie zgniją, to sukulenty są ❤️

      Usuń
    4. mRufa, smiecie metalowe zawsze chetnie, biore w ciemno :)
      Domeków duzych one podobno nie potrzebuja - moja mama je hoduje w malenkich doniczkach i ma takie piekne wielkie drzewa! A moje takie pokurcze. No ale ona ma tez wecej slonca w pokoju na parapecie niz ja.

      Margo, a ja zawsze wkladam do wody, do kieliszka do wódki (to jedyny sposób uzywania kieliszków do wódki w naszym domu zreszta ;)))
      bo jak wkladam do ziemi, to zdychaja - moze to tez brak slonca? Nawet te co z Sardynii przywiozlam dalam najpierw do wody. Ale ja czesto zmieniam, zeby nie staly w "zupie" organicznej tylko w czystej wodzie.

      Usuń
    5. U nas to Paddy hoduje kwiaty, chociaż trochę tam wiem, bo czasami robi mi wykłady... soooo, on oberwane gałązki wkłada do ziemi i one się przyjmują, tyle że on suchego badyla wsadzi i ten zakwita, więc może Diabły mają inaczej. Ale wiem, że sukulenty nie wkłada się do wody... http://cloroesdemialma.blogspot.ie/2016/08/sukulenty-rozmnazanie-diy.html

      Usuń
    6. Diabły mają zdecydowanie inaczej. Kiedys próbowałam tak wsadzać prosto do ziemi, i konczyło się zgonem pacjentów niestety :-) Działało tylko z ukorzeniaczem, kiedys można było takie coś kupić w naszej osiedlowej kwiaciarni.

      Usuń
    7. Ojezusicku, teraz dopiero przeczytalam na tym blogu co podlinkowalas, ze to trwalo 4 miesiace!!!!! To anielskiej cierpliwosci do tego trzeba - diably chyba nie maja szans...

      Usuń
  6. Ogonka wciąż współczuję, oka cieszę domkami :) takie swojskie :) a ludzie, no proszę Cię, nie pytaj :) Co do drzewka szczęścia, my je solidnie przycinamy, żeby się nie rozbujało zbyt mocno, może o to chodzi, by przycinać, kształtować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa, ludzie ;)
      Z tym przycinaniem to pewnie masz racje, to zawsze dobrze wygląda - ale ja nie bardzo wiem co odciąć, a co nie. Żeby jednak nie zabić nieboraka, i tak nie ma lekko :))) Ale moze zaeksperymentuję, poodcinam te najdluższe i najdziwaczniejsze. Teraz chyba dobra na to pora.

      Usuń
    2. Wyślę Ci fotki, jak Paddy je ogolił, te nasze drzewka. Kilka minut i masz via @

      Usuń
    3. Super!!! Dzięki! Zaraz luknę, tylko obiad ugotuję i pożrę.

      Usuń
    4. pomyślałam, że rzeź pokażę na blogu :P

      Usuń
    5. OK, lece na rzez niewiniatek!

      Usuń
  7. Domki cudniste :-), wypisz wymaluj mój "domek marzeñ", który ma się składać z licznych, niezaleznych pomieszczeń :-).
    Ogon dochodzi do siebie długo, niestety - wiem z doświadczenia... ale jak dojdzie to poczujesz się jak młody... diabeł (diablądko).
    A drzewko warte hodowcy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To całą wioskę marzeń planujesz? :-)
      Drzewko... no tak, jaki pan taki kram, ekhemmm... ;)

      Usuń
  8. Wspolczuje chorego ogona... a domki smaczne, takie przytulne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, takie przytulne właśnie, dokładnie. Też je tak odbieram :)

      Usuń
  9. Diabolu poleć ogonkowi, żeby już dał spokój i ozdrowiał. Bądź stanowcza:)
    Obawiam się, że wszystko z Tobą w porządku, bo mam tak samo - wkurzają mnie ludziska w komunikacji, z której na szczęście rzadko korzystam, którzy naparzają do telefonów, albo do siebie, aczkolwiek przyznać muszę, że to pikuś w porównaniu z odorem, jaki niektórzy wokół siebie roztaczają. Miałem kilka dni temu nieprzyjemność poruszać się tramwajem, pustym prawie, bo wypełnionym jedynie przez trzy osoby, ale... Cóż. Powiem tylko tyle, że jedna starsza pani przegoniła mnie i mojego współtowarzysza podróży na sam koniec pojazdu. To było jak atak chemiczny. Brrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ci aromatyczni zule to maja moc! Mi sie na szczescie czesto nie trafiaja, bo tacy sa bardzo szybko i sprawnie wypraszani z pociagu przez S-Bahn Wache - cos w rodzaju wewnetrznej strazy miejskiej przedsiebiorstwa komunikacyjnego.
      A do autobusu raczej nawet nie mieliby szansy wejsc nawet. Wiec z tym nie jest tak zle.

      Gorzej jak to nie zul, tylko zwykly z pozoru czlowiek, ze na oko wszystko git. A w blizszym kontakcie wypala oczy i pluca. Tacy sie z latwoscia przeslizguja przez sito S-Bahn Wache ;)

      Usuń
    2. Tak, ci zwykli z pozoru to największą siłę rażenia mają, bo od aromatycznego żula człowiek się spodziewa, a od zwykłego z pozoru nie, no i obrywa po nosie tym dotkliwiej, że z absolutnego, podstępnego zaskoczenia.

      Usuń
    3. że się tak wtrącę trochę do tych żuli. Mnie wnerwia nie tyle, że śmierdzą co fakt, że po pierwsze jeżdżą na gapę bez biletów a po drugie nikt ich nie wyprasza. Motorniczy czy kierowca busa winien podejść i zapytać o bilet jak nie ma (a raczej 99,9% nie ma) wysiadka. Zresztą takie pozostawione "niespodzianki" przez pijaków muszą sprzątać sami kierowcy więc dziwi mnie, że nie wywalają ich nim niespodziankę zostawią

      Usuń
    4. Adam - raz wsiadlam do zatloczonego dosyc pociagu, wszystkie siedzenia zajete, duzo ludzi stoi, a na jednej czwórce siedzie tylko jeden pan, calkiem normalnie ubrany i wygladajacy. Zdziwilo mnie to, ale zmeczona po robocie nie zrozumialam przekazu - no i sie przysiadlam. Wytrzymalam 5 sekund :)

      Polly - no, to fakt, tez mnie to dziwi. Powinni ich od razu wywalac, dla dobra wlasnego i ogólnego.

      Usuń
  10. A domki śliczne. A jaka księżniczka nadobna. No, no, no...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Z tych najcudniejszych, zeby zdobyc jej reke to trzeba smoka pokonac, czarownice wykurzyc z królestwa, i zza siódmej góry i rzeki przyniesc wianek z kwiecia wyroslego spod kopytek zlotego jednorozca.

      Usuń
    2. Mnie już się udało w robocie pokonać smoka (Kaśka-straszny-babol), wkurzyć czarownicę (lubię czasem podkurzyć czarownicę z sąsiedniego działu, bo poprawia mi humor obserwowanie, jak się ciska i rzuca), zostało mi zatem tylko wyskubanie zielska spod kopytka jednorożca i będę miał komplet:)

      Usuń
    3. Och, och! O, nasz dzielny książę! (tu następuje omdlenie damskiej części królewskiego dworu. Bach, bach-bach, padają pokotem jedna za drugą. A może i jeden z drugim dworzanin również ;)))

      Usuń
    4. Ha! [I tu napuszył się jak indor]. Jednak podskubywał jednorożca nie będę, no bo co mi z księżniczki choćby nawet tak urodnej. Gdyby to był nadobny książę to... Ho ho...

      Usuń
    5. Dla prestizu ;)))
      Ale Ty sie tak latwo nie poddawaj, moze ma brata!

      Usuń
  11. Tak bardzo mi żal Twojego ogonka...
    Jest lepiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, juz lepiej, jakos daje rade siedziec w pracy - boli, ale sie da.
      Tylko czy odrosnie??!!! Caly, ze szpikulcem na koncu?! ;)

      Usuń
    2. A takie stare, dobre rozwiązanie, jak dmuchane koło do pływania włożone w poszewkę od poduszki i umieszczone w okolicach ogonka nie sprawi, że uda Ci się zjeść bez łez obiadek?

      Usuń
    3. Dostałam takie, tylko trochę mniejsze niż standardowe koło - rozmiar powiedzmy na wyrośniętą morską świnkę. Ale nie umiem na tym siedzieć, boli. Lepiej na normalnej poduszce, tylko takiej podłużnej. Siadam na niej jak na trzepaku :-)

      Usuń
  12. domki domeczki rozczulające.
    Diable to oni są okropni i rozumiem w całej rozciągłości Twoją chęć ucieczki w dzicz. Zdrowiej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nic, tylko zamieszkać w tych domkach! Wybuduj osiedle i sprzedawaj. Jak developer :-). Może nawet ja się przeprowadzę ;-).

    Ja do dziczy mam rzut beretem i korzystam ile się da. Co do słuchawek. Ja niedawno zapragnęłam być nowoczesna i idąc pobiegać (jak to brzmi... iść biegać...) wzięłam phona i słuchawki. Żadnych plików z muzyką na nim nie mam, więc odpaliłam swoje hity na YouTubie. I szczerze powiem - po dwóch piosenkach zdjęłam te słuchawki, bo normalnie traciłam równowagę i orientację! I nie wiem, normalnie nie wiem jak ludzie mogą jechać np rowerem i słuchać jednocześnie muzy! Ja od razu spowodowałabym wypadek nawet na pustej drodze między zbożem... A ta pani, o której piszesz faktycznie może nie mieć czasu, bo ciągle gada! Ja to chyba nie miałabym odwagi tak gadać w pociągu, czy busie o prywatnych sprawach. Zawsze jak już muszę wtedy gadać, to bardzo krotko i rzeczowo - tak, nie, potem i już.

    Dobrej pogody na tę weekendową dzicz życzę Diabłu :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz ta odpowiednia buteleczke z karteczka "wypij mnie"? Bo inaczej moze byc problem z komfortem na danym metrazu :)

      Powiem Ci, ze mam tak samo. Próbowalam (kiedys, kieeedys) po prostu chodzic po miescie z muzyka - nie da rady, wpadam w panike bo NIC NIE SLYSZE! Nie slysze aut, rowerów, dzieci wbiegajacych pod nogi.

      A i rozmowy na terenie publicznym ugraniczam do niezbednego minimum. Nie potrafilabym tak w pociagu czy autobusie rozmawiac o badaniach u lekarza, problemach bardzo prywatnych, ani "buziaczkowac" i "koteczkowac" temu "kochanemu serduszku" po drugiej stronie. No nie, i juz.

      Usuń
  14. Jako mieszkanka centrum 700 tysięcznego miasta kożystająca z komunikacji miejskiej słysz rozmowy przeróżne. Od przygłóchych babć narzekających na lekarza od którego wracają, poprzez kobiety w wieku średnim: Basiu, ja krótko bo w tramwaju jestem, wiesz!. A od Zosi jadę, bo ty wiesz, że ten jej..." i tak przez 12 przystanków. Aż po gimbazę i LO drące się do telefonów i hihrające jak durne. Bo durne to one chyba są. Ech. Uciekam do dziczy kiedy mogę i nawet jak pada to się dźwiękiem deszczu cieszę.
    Nie nadaję się do życia w mieście chociaż doceniam garmażerkę na każdym rogu bo ja z tym niegotujących.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóz moge dodac - zgadzam sie z kazdym slowem tej wypowiedzi :) Tylko ze u mnie ludzi jeszcze wiecej nawet niz 700 tysiecy. Niestety. Chociaz w sumie to chyba bez znaczenia, miasto to miasto.

      Nie wyobrazam sobie rozmawiac gromkim glosem w zbiorkomie o prywatnych problemach, no po prostu mi sie to we lbie rogatym nie miesci. O takich prawdziwych problemach, nie malowanie mieszkania czy zrobienie zakupów na obiad, ale wlasnie lekarze, choroby, sprawy sercowe itp. Nie nie nie.

      Usuń
    2. Krępują mnie takie rozmowy w kawiarniach i restauracjach... Wchodzę na kawę, a wysłuchuję o tym, co powiedział ginekolog o jajeczkowaniu pewnej pani (historia prawdziwa! brrr!).

      Usuń
    3. Wiele osób nie ma chyba zadnych hamulców pod tym wzgledem. Nawet nie rozmawiaja cicho, zeby tylko rozmówca slyszal. Moze to tak jest dzisiaj po prostu? Tak nas duzo (w sensie ludnosci) ze moze zaczynamy sie zcalac w jeden wieki organizm ze wspólna jaznia i swiadomoscia, wiec zadne sekrety nie maja sensu ;)))

      Usuń
  15. zalezy do czego Ci to szczęście potrzebne, dla ułatwienia mapa bagua http://www.fengshui-raumausstattung.de/wp-content/uploads/2013/11/Bagua.jpg
    a drzewko stoji pewnie na jakims rozdrożu i jak ten osieł co mu w dwa złoby dano, nie wie w ktora strone ma rosnac ;)))

    domy przecudne!

    zebys Ty wiedziala, ja mnie wszystko wkurwia, najlepiej w chwili obcnej znosze samotnosc i doczekac sie tego terminu do sanatorium nie moge, bo gdzie sie bede kurowac wie, ze piec tygodni, tez wiem, ale od kiedy, tego mi nie powiedzieli wrrrr
    a w komunikacji słuchaj w słuchawkach muzyki, bo boje sie, ze bede musiala Ci cebule do miejskiego wieznia wysyłać ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojecia nie mam co to Bagua, ale z drzewkiem moze masz racje :) Moze biedaczysko próbuje mi od lat cos przekazac o tym rozdrozu - a ja diabel durnowaty nic nie kumam.

      5 tygodni sanatorium?! Moge spróbowac zmiescic sie do walizki i jechac jako Twój bagaz podreczny?!!!

      W komunikacji miejskiej czytam - bo w domu nie mam czasu - wiec muzyka odpada, bo ja nie potrafie czytac przy muzyce, za bardzo sie wciagam w tony, rytmy i teksty, i kompletnie przestaje rozumiec co czytam. Nawet jak mi sie w domu czasem zdarza poczytac, to musi byc cicho.
      Ergo - bede bardzo wdzieczna za te paczki z cebula :)))

      Usuń
    2. no to teraz na link nakliknij, co podalam, i juz wiesz co to bagua, ja tam w nia swiecie wierze i mam prawo, skoro nawet w Japonii budujo domy wedle bagua ;)

      no wlasnie nie za bardzo, jako bagaż podręczny, bo ja nikogo juz poza mna w pokoju nie zdzierze, no chyba, ze Ciebie w szatni, albo jakiej pakamerze zostawie, ale wtedy tez nie czułabym sie komfortowo, takze lepiej juz niech bedzie ta Portugalia, co? ;)))

      w wysylaniu cebuli do wieznia mam doświadczenie, takze no ;)))

      Usuń
    3. No kliklam, kliklam, wynika z tego, ze obydwa drzewka szczescia które posiadam (w dwóch pokojach) stoja na rozdrozach miedzy slawa a bogactwem! wiec to dlatego biedactwa takie zagubione!

      W pokoju tez bym nikogo innego nie zdzierzyla, absolutnie wykluczone zeby w takim sanatorium, gdzie czlowiek ma wypoczac, byc z obca baba w pokoju. Tez bym doplacala za jedynke, w koncu to nie zaklad karny (wiec z ta cebula tez rozumiem z mojej strony sie wstrzymam ;))

      Usuń
  16. Świetne prace, bardzo unikalne, takie bajkowe. Genialne, można się rozmarzyć. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooh, dziekuje bardzo :)
      Marz o czyms przyjemnym, nie zaluj sobie!
      Pozdrawiam równiez, czolem, rogiem i burakiem!

      Usuń
  17. Hmm, czyli nie ma tego złego ;) skoro rak piękne domki powstają!
    Nie znoszę głośnych rozmów w komunikacji. I zarówno głośne gadanie kilku osób jak i ględzenie przez telefon tak aby cały autobus słyszał wkurza mnie ogromnie. :((( sama nie lubię rozmawiać przez telefon w miejscu publicznym jak ludzie w koło. Staram się tego unikać.
    Pozdrawiam Serdecznie i wysyłam słońce, które u mnie dzisiaj szaleje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczesniej czy pózniej powstalyby tez bez zlamanej doopy :)))

      Slonce u nas tez od wtorku - ale punktualnie na weekend ma sie zepsuc OCZYWISCIE. Ale i tak moze pójde otworzyc sezon na lody w kulkach. Sorbecik jakis milutki moze. Mniom.

      Usuń
  18. Anonimowy12.3.21

    59 years old Research Assistant II Bevon Tolmie, hailing from Port McNicoll enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and Tai chi. Took a trip to Cidade Velha and drives a Ferrari 250 LM. najlepsza strona

    OdpowiedzUsuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...