Żołądki potrafią mówić, to chyba wiemy wszyscy. I nie, nie to że burczą. Mówić, przemawiać nam prosto do podświadomości, omamiać centrum decyzyjne, podkopywać silną wolę. Wiecie już, o co chodzi, nie? Stosują szeroki wachlarz technik manipulacyjnych, w zależności od danego produktu spożywczego, którego nie możemy jeść. U mnie jest wiele takich produktów, toteż gwarzymy sobie dość często, ale ja dalej daję się nabrać na te jego niecne chwyty, pułapki i fortele. Dobry jest, skurczybyk.
Oto jeden z naszych ostatnich dialogów. Zaczyna - oczywiście - tytułowa bestia, żołądek:
- Chodź, zjemy kawałek arbuza.
- Nie, wiesz że nie wolno nam arbuza.- Oj tam, oj tam. Kawałeczek.
- Nie, już i tak dość wycierpiałam po tych truskawkach, do których zjedzenia skłoniłeś mnie w zeszłym tygodniu, używając zapewne hipnozy, impulsów podprogowych lub innego równie podstępnego sposobu.
- Bzdura, nie znam sie na tym. Moją specjalnością są enzymy.
- Jasssne. A te 4 ciastka, które zupełnie nieświadomie zjadłam wczoraj do kawy?
- Pfff! Chciałaś, to zjadłaś. I teraz zwalasz winę na mniejszego, tak?
- Bo to ty mnie ciągle wrabiasz! Ja wcale nie chcę tego wszystkiego jeść!
- Buahaha. Dawaj, kawałeczek zjemy tylko.
- Nie!
- Powąchaj, jak pięknie pachnie arbuzik, jak swieżo.
- Nie!!
- I ten kolor. I jaki soczysty jest, palce lizać.
- Nie!!!
- Spróbujemy tylko. Schłodzony, słodki arbuzik.
- NIE!!! POWIEDZIALAM!!!
- No dobra, dobra, to nie.
- NO!
- Ale może jednak? Popatrz, jak mruga do nas tymi czarnymi pesteczkami
- NIE!!!! GŁUCHY JESTEŚ?!!!
- Nie, tylko ten arbuzik tak ładnie... dobra, dobra, już nic nie mówię.- No najwyższy czas!
- Ale ale, ohoho, a co to! A gdzie to taki kawał arbuzika nagle się podział?
- Co? ..... ??? !!!! Osz kurrrrr...! Ty zdrajco!!!!
- He he he.
- Bazyliszku jeden! Manipulatorze!!! I co teraz? Znowu ból i odtruwanie!
- Ale smakowało, co? He he.
- Lisie farbowany! Jesteś w końcu ze mną czy przeciwko mnie?!
- Dobry był, przyznaj.
- Krętacz! Adwersarz i niecny podkopywacz!
- No przyznaj że był naprawde znakomity.
- Dwulicowiec! Kota-ogonem-odwracacz!
- Przyznaj!
- ... no... pyszny, pyszny...
- He he he.
Jak widzimy, tym razem byłam twarda jak diament, ale żołądek brawurowo posłużył się sprawdzoną przez liczne pokolenia iluzjonistów techniką odwracania uwagi i tak wygrał.
A obrazka dziś nie będzie, jeszcze tego brakowało, żebym tej kanalii portrety rysowała, co to, to nie.
Ale w sumie to szkoda, chciałabym zobaczyć ten uśmieszek satysfakcji na jego.. eee... twarzy? ;)
OdpowiedzUsuńMi starczy, ze slysze jego zjadliwy chichot...
UsuńAligator to zna - ma problemy żołądkowe po ostrej papryce, winie i nadmiernej ilości jabłek. Ale jak tu nie jeść ostrego w Chinach, kiedy tak dobrze smakuje? Jak nie pić wina, kiedy takie cudowne? Jak nie jeść jabłek, kiedy jest się na wakacjach w Polsce? Quod me nutrit, me destruit...
OdpowiedzUsuńNo wlasnie. Gdy rozum spi, budza sie (niestrawnosci) upiory!
UsuńNa rany buraka! Odtruwanie - po arbuzie? To może być AŻ TAK źle?? Mój żołądek jest weteranem wojen z wrzodami, a sąsiadka z dołu, pani Dwunastnica, też nie raz oberwała. Rykoszetem. I ja zawsze myślałam, że te głosy w głowie, co mówią: "zjedz, bo pyszne", to zwykła schizofrenia. A Ty suponujesz, iżby żołądek zamachowcem-samobójcą był... Paranoidalnym, trawiennym separatystą, gotowym wysadzić cały układ w powietrze, dla własnej, mściwej satysfakcji. No, muszę przemyśleć luźną uwagę chirurga na temat częściowej resekcji. Ogniska rewolucji najlepiej gasić, zanim przejdą w pełnowymiarowy pożar (łabym coś natychmiast).
OdpowiedzUsuńNo oczywiscie ze to ON. Przeciez nie ja, ja jestem rozsądna, ekhem, ekhem. No.
UsuńI w tym momencie uścisnę odźwiernik mojemu wiernemu żołądkowi, który buntuje się jedynie po cebuli. I po antybiotykach. Kochany! W nagrodę go napycham!
OdpowiedzUsuńDobry, wierny i kochany skorpioni żołądeczek!
UsuńJeden z nielicznych organów, który przynosi jeszcze perwersyjną przyjemność...
UsuńO tak, odźwiernik trzeba szanować, bo one potrafią spakować liberię do walizki i odejść bez słowa. Ja na przykład nie wiedziałam, że już nie mam odźwiernika, do czasu ostatniej kontroli u gastro. "O, ale mi w panią przyrząd wpadł, jak w studnię!" zachwycił się gastrolog. I wyjaśnił, że mam przepuklinę rozworu przełykowego.
OdpowiedzUsuńDla pewności cofnął jeszcze rurę z kamerą i wpuścił ponownie. "Tak, tu się niestety zepsuło" skonstatował.
I kolejny Puchar Złomowiska Narządów w moje ręce. No nic, Wasze zdrowie! :)
Diable, obłudny jesteś jak licho i do tego łżesz w żywe oczy, odwracasz kota (role!) ogonem! To Twój żołądek i inne organa (w tym intuicja) są rozsądne i wiedzą czego im (NIE) trzeba. Jeśli buntują się, nie znoszą arbuza, o czym przekonałeś się z autopsji - to prawda jest taka, iż to tylko Twoje świadome łakomstwo, beztroskie, wyszczekane ego, potrafiące wszystko i każdego przegadać, omamić, wprząc wspomagające kończyny, by z prędkością błyskawicy zostawić głos rozsądku i organów daleko w tyle. Kiedy ich nienachalne głosiki w końcu do Ciebie dotrą - akurat zawsze jest już po ptakach, wszystko zeżarte. A Ty, syty już i zadowolony mówisz wtedy - "Trzeba było wcześniej mówić, spóźniliście się, ha, HA! A teraz róbta co chceta" i oni, bidule się męczą. Ponieważ jednak nie da się cały czas udawać, że to nie Twój żołądek, w końcu i Tobie dostaje się szufla czystego piekła. Zasłużonego, czyż nie?
OdpowiedzUsuń