"Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu!
Nie mam rączek jedenastu."
I tutaj mnie, jako dziecięciu małemu niewinnemu, przed oczami stawał zawsze obraz jakiegoś zmutowanego dziecka z jedenastoma rękami, które do tego są poodcinane i broczą krwią jak na rasowym azjatyckim horrorze. Wszystko przez to "chlastu chlastu", bo w końcu epoka balii i tary była mi całkowicie obca, nastała era miłościwie panującej Królowej Frani i potem jej postępowych koleżanek z bulajem, i "chlastu chlastu" raczej nie kojarzyło mi się z praniem. I z tego powodu, z całym szacunkiem dla zacnej autorki, ten akurat wierszyk uważałam za niezbyt udany. No i za diabła nie umiałam sobie wyobrazić, jak ten biedny, nieletni podmiot liryczny ma robić pranie, skoro nie dość że ma usiepanie wszystkie jedenaście rączek, to jeszcze sika krwią (na to pranie).
Pora więc przezwyciężyć tą dziecięcą traumę.
A więc, więc, więc:
Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu!
Nie mam rączek jedenastu.
Ale mam ja osiem macek,
i upiekę pyszny placek!
Lecz nie dziś - bardzo roztropnie -
bom zmęczona jest okropnie.
Lepiej prześpię się na rafie,
ja wspaniale to potrafię.
Relaks, sen i wypoczynek -
- życia długiego zaczynek.
Później kawka, może dwie,
jeśli ciało tego chce.
Potem kąpiel w wonnej pianie,
następnie dobre śniadanie,
i poczytać, i posiedzieć,
i pomyśleć, i poleżeć...
I już pora obiadowa,
a ja jeszcze nie gotowa!
Zjem więc zupę, pyszny deser
(dieta niepotrzebnym stresem).
Już o placku tylko myślę,
chociaż w sumie, po namyśle,
może trochę porysować,
żeby później nie żałować,
że mi ten mój cenny czas
bezpowrotnie poszedł w las?
Romansem ołówka z kartką
czas płynie niezwykle wartko,
farby wabią kolorami,
kredki tańczą szeregami.
Proceder to jest przyjemny,
lecz tu nagle - wieczór ciemny!
Ciemny wieczór, ciemna noc,
pora się zawinąć w koc!
Chyba dziś nie będzie placka,
zmęczona już każda macka...
Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu!
Jam leniwiec za piętnastu!
Ale dobrze mi jest z tym
i to już ostatni rym.
No. To już mi lepiej.
A wy? Mieliście jakieś dziecięce koszmarki literackie?
Diable, duszo przebogata, toż to lepsze od oryginału! A ostatnia strofka to jakby o mnie. Wzruszyłam się!
OdpowiedzUsuńSkoros tez leniwiec, to tym bardziej doceniam, ze CHCIALO ci sie to napisac :)
UsuńMuszę czasami mackami poruszać - dla zdrowia - żeby całkiem mchem nie porosnąć...
UsuńWnikliwa lektura wierszyków z "tamtych czasów" rzeczywiście może obudzić demony ;-)
OdpowiedzUsuńno! a wszystko przez najzwyklejsze "chlasu chlastu" koszuliną o kamien u leśnego ruczaju i postęp myśli technologicznej...
UsuńTy wiesz, to powinien być hymn narodowy! Zachwyciłaś mię :)
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo, ale yyy, to znaczy ze ten, no, ze lenistwo nasza flagowa cecha narodowa? ;)
UsuńA nie? Popatrz na to z jasnej strony - tylko PRAWDZIWY, RASOWY leń jest w stanie zmusić się do krótkiej lecz intensywnej aktywności, by stworzyć innowacyjne rozwiązanie ODWALAJĄCE CAŁĄ ROBOTĘ! Erogo: lenistwo napędza rozwój cywilizacji.
UsuńO pracowitych było już w pewnym filmie:
"- Dlaczego Niemcy młockarnię wymyślili?
- Bo siły w ręcach nie mieli!"
aaa, no tak. Co tu zrobic, zeby sie nie narobic, ale zarobic. No rzeczywiscie :)
UsuńBożena odkrywa nowy świat :D Dla niech chlastu w balii pełnej piany z pasty do prania Komfort marki Pollena to była normalka, bo tak babcia pranie robiła :D Na strychu, w suszarni takie cuda i tary blaszane były też :)
OdpowiedzUsuńBożena styczeń w kalendarzu opisze sobie ostatnią strofką Twego wiersza :))))
Oho, nastepna do leniwego kóleczka? Prosze spoczac, tu, na podusi :)
UsuńA dzieki babci ominela cie krwawa zgroza tego wierszyka! Babcie dobre sa!
Dla Bożenki to ani chybi materac. Wymiar dwa-na-dwa. Podusia jest dla amatorów. ;)
Usuńomójbobrze, Bozena wybaczy ten brak profesjonalizmu... zatem materac, a przy nim taca ze smakolykami :}
UsuńMając lat 8 chodziłem do podstawówki, pani powiedziała nam takie coś do ćwiczenia wymowy i pisania:
OdpowiedzUsuń'Może pojadę nad morze'
więc odpowiedziałem, innym, wydawało mi się podobnym:
'Pyta się Jerzy, czy jeży się pyta'.
Pochwały nie było...
Moze pani odgórnie zalozyla, ze osmiolatek nie umie wymyslic takich zdan. Wiec ominela je bokiem i poszla dalej :)
Usuń:D
OdpowiedzUsuńAj, bo to powinno "chlustu, chlustu" być, jak już.. Mnie się też "chlastu" jakoś w stronę siekierki kojarzy.
A co do koszmarków, to nie będę zbyt oryginalna, ale bracia Grimm są naprawdę straszni. Nie ma zmiłuj, ognie na żywym ciele, gorąca smoła, a dla mniejszych posturą beczka nabijana gwoździami, w której się delikwenta kulgało z górki. Ja rozumiem, że oni byli niegrzeczni, ale aż tak?!
No, oni to musieli chyba miec strasznie surową i lubiącą kary cielesne nianię, albo co.
UsuńZ tym ze w tym wierszyku, to wlasnie jeszcze taki element brutalnej zagadki mi dochodzil - no bo rączki uchlastali niby, a pranie robic kazali. No nie moglam sobie tego za diably przedstawic, ani wytlumaczyc...
Aaa, to już podchodzi pod paragraf o psychicznym znęcaniu się ;)
UsuńPrzed wojną, 2-ga światową, były takie wierszyki gdzie np jakiś pan obcinal niegrzecznym dzieciom paluszki nozycami! Znam z literatury, na szczęście, skojarzenie z uchlastanymi konczynami. Diable, czy w jakimś ci znanym piekle są takowe tortury?
OdpowiedzUsuńBrrr, dla dzieciów tortur nie przewiduje sie.
UsuńA to byly takie wierszyki, domyslam sie, mające nauczyc moresu... jak na przyklad dzieciątko nie wytrzymalo czekania i siegnelo po deser przed PaniąMatką i PanemOjcem?
Mo, mo, momencik, coś mi gdzieś świta...
Usuń"...teraz Zosia z marnym skutkiem
próbuje dłubać kikutkiem."
- to o Zosi, która nagminnie dłubała w nosi, i jej opiekunowie troskliwi łapki UCHLASTALI..
Czy to aby te wierszyki? Skądś je znam....
no wlasnie, wlasnie. Takie teksty "edukacyjne" !!!
UsuńMamutek, to była taka książeczka Hoffmanna,,Złota Różczka", nabyłam swego czasu kolejne wydanie. Ha, tam było o chłopcu, który ssał palec: ,,płacze malec w wielkiej trwodze, a paluszki na podłodze..." lub ,,kto nie je zupy, ten umrzeć musi..." a także ,,i zgorzała Kasia mała, garśc popiołu pozostała...". Straszeczne, co nie? Pozdrawiam Diable i Ciebie i Twój Talent :-)
UsuńZLOTA RÓZDZKA?? no tytul nieco nieadekwatny do zawartosci.... :) Kto nie je zupy, ten umrzec musi... omójbobrze...
UsuńSztywna nieco z przerazenia - pozdrawiam równiez :]
"Kosi kosi łapci" nabiera innego znaczenia :)
OdpowiedzUsuńoooojojoj, auć !!!! :)
UsuńBył sobie zbiorek takich opowiadań pt."Wesoła gromadka" Z ilustracjami Bohdana Butenko. Tam nie było Kasi tylko Kazia,paluszki obcinanie Julkowi.Poza tym jest jeszcze analogiczny zbiór powiastek po niemiecku pt."Struwwelpeter". Tam np.Julek nazywał się Konrad...A reszta wierszyka taka sama.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z PL,
Liese