Dzisiaj z okazji, że nie ma żadnej okazji, ani też nie ma siły ni energii żeby ruszyć tym moim ostatnim dychającym jeszcze neuronem (choć wydaje mi się, że rzęzi i dni jego policzone są), przedstawiam państwu tylko Buraka Mariana.
To jeden z czempionów, no chyba zresztą to widać, co nie. Marian posiada piękny rodowód sięgający prawie-że ogrodów Semiramidy. Dumny ów ród wydał na świat wielu wielkich buraków, w kraju i za granicą.
Przechowywać w ciemnym i chłodnym miejscu, poza zasięgiem kucharzy. Czyścić miękką szczoteczką. Chronić przed wilgocią - nie prać, nie wirować. Nie prasować (chociaż czipsy buraczane ostatnio chciałam kupić, bom ciekawa była, no ale w końcu zwyciężył tradycyjny kartofel).
Szczelili my se razem słitfocie z Marianem. Państwo się przywitają, będzie mu bardzo miło.
I wspomóżcie mnie słowem ciepłym, albowiem ponieważ cierpię. Przy plakatach na walentynki. A ja i walentynki to ojesssu. Ja jestem na jednym końcu kosmosu, a walentynki na drugim. No dalej się nie da. Ale dziś po pięciu godzinach memłania wyplułam pierwszy znośny (czytaj: nie do wyrzygania kiczowaty i słodki) posterek, więc teraz to już będzie chyba z górki.
To czołem i burakiem.
Diable, Twe spojrzenie rozemglone - jakby walentynkowe. Marian tylko trochę nieodgadniony... może jeszcze nieprzekonany?
OdpowiedzUsuńTaki juz jest ten swiat okrutny - buraki nieczesto moga liczyc na to, ze je ktos przytuli i poglaszcze. Wiec nie dziwota, ze na poczatku podchodzi do tego z rezerwa. Bedzie dobrze.
UsuńDiable, co prawda niedlugo to zagladam, ale z orientacji mej wynika, ze Ty sie tarzasz w tym Marianie, boś w buraczkach przecie.
OdpowiedzUsuńNo i czerwoniasto mocno macie, bo jakby nie bylo kolor mocno ajlawiu az do bordo, bo co tam czerwień!
Alez gdzie tam tarzam! Tylko ta miekka szczoteczka i flanelowa szmatka przecieram. Impregnuje przeciw wilgoci, poleruje. I stawiam na regale, zaraz kolo krysztalów ;)
UsuńMyślę sobie, że brać kucharska siedzi na tej stronie i liże ekran....ja chętnie poliżę Mariana:) czipsy z buraka można odpuścić, wierz mi.
OdpowiedzUsuńOdpuscic mówisz? No to dobrze ze tradycyjnie popadlam w aferke z kartoflem. Kartofel Lay's solony - rules.
Usuńp.s. Marian, skonfrontowany z twym wyznaniem, strzelil buraka ;) Siedzi teraz w lazience i czesze korzonki.
oraz przylapalam go na glansowaniu lisci do polysku i niesmialym zerkaniu w lustro.
UsuńAleż jakie memłanie?? To nie wystarczy na plakacie diablo-buraczana love story? Nawet mariania kolorystyka jest idealnie W PUNKT!:-)
OdpowiedzUsuńBrak niestety grupy targetowej, zainteresowanej miloscia do buraka :)
UsuńHmmm... Coś jest na rzeczy. Może hipsterscy weganie w czapkach z jarmużu by się ewentualnie nadali?:-)
UsuńNie placz, nie szlochaj,
Usuńburaka pokochaj!
Noż przecież Diabeł z Marianem i zamglonym spojrzeniem to gotowy posterek na święto tynkarza.
OdpowiedzUsuńNiestety, klient pozada zgola odmiennego designu. Biznes walentynkowy chyba nie jest nastawiony na uczucia miedzy wyslannikami piekiel a przedstawicielami roslin okrytonasiennych o korzeniu spichrzowym... what a pity!
UsuńDiable, mam wrażenie, że Marian chce coś powiedzieć. Czy może to być, że go powstrzymujesz od tego? Niech powie, co mu leży na liściach. Ciekawam.
OdpowiedzUsuńPowstrzymuje? Ja? No gdzie tam. Kto jak kto, ale diabel nikogo nie powstrzymuje przed klapaniem dziobem. A nawet wrecz przeciwnie!
UsuńJak na oko Bożeny, to Diabeł albo zaraz przytnie komara w objęciach Mariana, albo ... cwańszy jest i jednak planuje te czipsy buraczane. To by z resztą tłumaczyło minę Mariana - pomieszanie lekkiego przerażenia z ciężkim przerażeniem :P
OdpowiedzUsuńhmmm... no teraz jak tak wspomnialas o tych czipsach... ;) Nie, nie, no gdzie tam. Takiego czempiona na czipsy.
UsuńCzempiońskie czipsy. Pomyśl tylko! :)
UsuńCzempiońskie czipsy z Czempinia! Albo z Czemeszna ;)
UsuńNo i mi rozparcelowały Mariana.
UsuńOn tu biedny na całusa liczył, (korzonki uczesał, listki wyglansował) - a dostał gilotyne...
Wy potwory, z zołądkiem zamiast serca...
Och,Marianie strzeż się burakozercow! Jest ich wielu, wychodząc na miasto zrób staranny makijaż (parę plam zgnilizny,sflaczałe liście) nie daj się zwieść miło brzmiacym zaproszeniom np na obiadek!
OdpowiedzUsuńTak, tak. Swiat jest pelen pulapek i Zlych Ludzi.
UsuńDiable, a na tym plakaciku nie może być Marian w Twych objęciach? Znaczy Ty z Marianem do serca tulonym? Stanowicie taką malowniczą parę... :) Jak dla mnie walentynki w pełnej krasie :)
OdpowiedzUsuńAaaa... byłabym zapomniała - za Twoją sprawą Pies dzisiaj zawisł! Fotnę Ci przy świetle dziennym :)
Pomalu zaczynam wierzyc, ze jednak istnieje grupa klientów, do których by taki plakat trafil :)
UsuńDiable kochany! Oczywiście, że istnieje liczna rzesza pozostająca w związkach partnerskich z warzywami. Tym bardziej, że monogamia w nich nie obowiązuje. Niektórzy zdecydowali się nawet na dyskretny coming out, na światło dzienne wystawiając swe uczucia i wrażliwość na głęboką duchowość jarzyny. Ba! Ubierają to nawet w poetycką formę - nie wiem czy pionierem nie był przypadkiem K.I. Gałczyńki, odkrywając bogate wnętrze ogórka - "Dlaczego ogórek nie śpiewa". Diable, spójrz jeszcze raz głęboko w oczy Mariana... Spojrzyj no tylko!
UsuńOgórka to rozumiem doskonale! Albowiem sama bym chetnie nieraz zaspiewala, tak z glebi duszy. Ale podobnie jak ogórek, nie moge. Znaczy moge, tylko wtedy uciekaja wszystkie okoliczne koty, ptaki mdleja i spadaja z drzew, psy wyja a dzieci placza.
UsuńWiec spiewam tylko do glosnej muzyki, co by sasiadów nie niepokoic.
No ale przynajmniej tym "spiewem" zaspokoje mej duszy pragnienie, a biedny ogórek - nie moze. I popada w coraz glebsza frustracje, z pewnoscia.
Diable szczerozłoty (szczeroburaczkowy?), wyrazy współczucia (na ciepło, a jakże) z powodu komercyjnym świętem zatrucia. Proponuję odwracanie wzroku od kartki podczas rysowania i wspomaganie morale częstym pociąganiem z butelki. Z buraczkową nalewką, oczywiście. Czołem i burakiem!
OdpowiedzUsuńPS. Pozdrowienia dla pana Mariana od Ziemowita Chrzana - ponoć się dobrze znają, bardzo lubią i świetnie razem wypadają w towarzystwie. Przynajmniej Konstanty Schabowy takie plotki rozprzestrzenia.
Morale me wspomagalam mysla, ze te walentynki sa tylko raz w roku, na szczescie. Pociagania z butelki aktualny pracodawca niestety nie toleruje :) a o ile przyjemniej by sie wtedy siedzialo w biurze!
UsuńChoc mialam takiego szefa tez, co jak najbardziej - w kazda srode bylismy zamknieci dla klientów, zadnych telefonów nawet, i kazda ta sroda zaczynala sie od wspólnego sniadania, po którym najstarsza pracownica, Margaret, wiek przedemerytalny, odkorkowywala 2 butelki Prosecco i z babelkami w zoladkach i bananami na twarzach powoli zaczynalismy dzien biurowy.
No chyba nie musze mówic, ze bardzo lubilam ta prace. Oprócz szefa i Hausmajstra byly same kobiety, w wieku bardzo róznym, ale wszystkie do rany przylóz. Nawet z przyjemnoscia bralam udzial w "zajeciach pozalekcyjnych" jak wspólne lepienie pralinek na przyklad, albo kurs mieszania drinków. (W tej pracy sobie nie wyobrazam. Absolutnie. Umarla bym z nudów.)
Niestety byla ta praca tylko na rok. Ale i tak potem szef sie zmienil (na szefowa-smoczyce), Margaret poszla na emeryture, i to byl koniec tych szampanskich sniadan...
Miło poznać w końcu sympatycznego buraka :)
OdpowiedzUsuńA co do plakatów walętynkowych, to ja tez wolałabym z Marianem, żeby były.. ale co my tam mamy do gadania... tja.
jakby to ode mnie zalezalo, to tez by byly z Marianem! Jednak klięt walętynkowy pozadal czego innego...
UsuńA gdzie będzie można te Twoje poważne plakaty zobaczyć? Bo ciekawa jestem ciemnej strony Diabła ;)
UsuńU fotografów kilkudziesieciu germanskich, którzy maja u siebie dla klienteli postawione te takie (ja nie wiem jak na to sie mówi po polsku, ah wstyd...) foto-kioski, co to zdjecia tam drukujesz, i kartki okolicznosciowe ze zdjeciem, i kolaze i albumy takie male zdjeciowe. Takie jak czesto tez w drogeriach stoja.
UsuńJak usune logo, to po walentynkach chyba moge pokazac, mysle ze nikt mnie za to nie zje.
O, fajnie :)
UsuńNie ma mego komentarza. Niesłychane.
OdpowiedzUsuńjak to, jest! ten o czipsach. Czy mial byc tez inny? (patrzylam w spamie, tez nic nie ma).
UsuńZostaje ci sie powtórzyc :}
Aaaa, jest. Wydało mi się bowiem nieprawdopodobne, że przeoczyłam jakikolwiek diabli post. Ale jest, jest, wybacz chorej! Mięsza mnie się w głowie.
UsuńTeraz zobaczyłam godzinę mojego komcia: 13.13. To wiele tłumaczy.
UsuńA masz w ogóle spamy? Miałam dziesiątki, ale od 3 miesięcy - ANI JEDNEGO! Czary!
Tak samo - teraz nic, ale na poczatku bylo bardzo duzo. Nawet jeden sobie zostawilam na pamiatke, bo taki fajny:
UsuńMoc przestrzeni bądz takze o kuwecie bezlik ciekawych natomiast nowoczesnych koloru farb jest bawic się powinnismy zadbac o owo, tak aby farby, akcesoriów. Feromony.
Feromony. pamiętajmy ją druk gladzią gipsową. Ta nie będzie problemu sposród tym, by scian. Izby farby. Feromony. Nie ma się mniejszym krokiem w tym za sprawą pare lat,
potraktujmy wszelako zadecydowac malych pędzelków. Feromony. Musimy natomiast o tym, izby skreslic sposród niej schną natomiast potrafią na przyczepnosc farby, przeciez
dodatkowo prawidlowo przyleganie farbę, jednakowoz i przyzwoicie przystawanie farb jest szybszy zas wygodniejsze porcje farb jest nadzwyczaj ozdobny i dziesiątki firm
posiadają w swojej ofercie bezmiar ciekawych zas nowoczesnych kolorów, których jeszcze parę lat, potrafią na przestrzeni azali takze zapewnia lepszą przyczepnosc farb jest,
powierzchnią sciany, ale podobnie pokusic sie albo na malowac malych pędzlem, ewentualnie na malowaniu. pamiętajmy iz nawet gdyby taka nie wręcz.
Ranyboskie!! :))
UsuńPrzecież to piękne jest. Takie... nawet gdyby takie nie wręcz :)
Mi by szkoda było, że już takie kwiatki się nie pokazują...
Tak, u mnie tego rodzaju spamy były i też sobie zachowałam! Ale potem coś mi się stało, paluszek mi się omsknął i straciłam te cuda! Coś jest na rzeczy, że nie mam spamów, tylko co?! Tracimy wysoki poziom czytelnictwa?! Spadamy w rankingach! Nie jesteśmy już celem spamerów! ;)
UsuńAlbo zanik jakichs internetowych feromonów? Przynajmniej w tym pieknym tekscie dosc uparcie na to autor wskazuje, wtrącając co chwile bez ladu i skladu. Taki przekaz podprogowy.
UsuńJak już doszłaś do ściany i nie da się gorzej: malujemy dwóch/dwójkę/dwoje/parę z młotami jak rąbią mur. Podpisujemy:
OdpowiedzUsuńWalę-tynki
Idziemy się zapić, zapłakać, zaćpać, zagłosować w wyborach, i nigdy nie wrócić.
Spoko spoko, juz po bólu, plakaty zrobione. A ciekawam czy twoi studenci obchodza walętynki? czy to dozwolone / popularne?
UsuńTak, Chiny adoptują każde święto, które im zrobi tłok w sklepach, najlepiej internetowych, można nawet powiedzieć, że i z Bożym Narodzeniem kombinują - niby religijne, ale choinki i Mikołaje są. Popularne to trudno powiedzieć, oznaki w sklepach są, ale żeby ludzie dziko świętowali, to nie widziałem. Jednak bardziej od Walentynek celebrują 11.11, czyli dzień singla. W tym roku zanotowali rekordowe obroty na necie. Wykładnia jest chyba taka: kup sobie coś, to zrobi Ci się lepiej, ewentualnie: kup coś komuś, to może się z tobą zwiąże.
Usuńdzien singla? nawet nie wiedzialam, ze takie cos jest... Czyli ze ci samotni moga np. zebrac sie razem i swietowac, ze sa samotni. Hmm. Co to ludzie nie wymysla!
UsuńPrzytulam mocno, a Marianowi ściskam... eeee? Chciałam mu ścisnąć prawicę, ale chyba mogę mu ścisnąć tylko... botwinkę?
OdpowiedzUsuńalbo bulwe, albo korzonka :]
UsuńA tak na marginesie, to kiedy, przechero jedna, zdążyłaś zmienić blogo, czyli logo bloga, że ja tego nie zauważyłam?
OdpowiedzUsuńwczoraj po poludniu. wiec wszystko dobrze z twoja spostrzegawczoscia ;)
UsuńOch, jest jeszcze lepsze niż poprzednie! :)
UsuńNo ba! Cala puszke wosku na te buraki zuzylam, wiec powino bys iscie olsniewajace ;)
Usuń