poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Piękno przyrody rozjeżdża jednośladem, diabeł z koszyczkiem i bolącym pośladem.


Mieliśmy śliczna, słoneczną niedzielę. Proszę, nawet Stefan wskoczył na rower. A uwierzcie, nie tak łatwo skonstruować rower dla lisa! Ale Stefan jest, jak wiecie, lisem czynu, lisem aktywno-dynamiczno-energicznym, prężno-sprytnie-pomysłowym, pełnym inicjatywy i otwartym na nowe wyzwania. Nie straszne mu kosmiczne otchłanie ani oceaniczne głębie, więc i z rowerem dał sobie radę. Uwieczniłam ten moment kolejną akwarelą:

 
 
 
 
Lis Stefan przypomina: pamiętaj o ruchu na świeżym powietrzu!
 
 
 
 
Ale nie tylko Stefan wsiadł na rower. Diabeł też oderwał się od buraczanych zagonów i dosiadł swego piekielnego rumaka Cherlawca, rozklekotanego gruchota bez przerzutek, za to z dwoma koszyczkami na zakupy. No bo co się będzie marnować taki dar losu jak słoneczna niedziela. Ruszylim tedy na natury łono, spakowawszy kocyk, wodę i precle, oraz klekocząc tylnym koszyczkiem i poskrzypując lewym pedałem.
 
I proszę państwa, przejechałam, uwaga, teraz proszę wstrzymac oddech, 45 kilometrów!!! Ok, można oddychać. I bić brawo, bo biorąc pod uwagę, że raz: to był CHERLAWIEC, i dwa: na Cherlawcu siedziałam JA, ostatnia sierota, cielę i patafian, to to naprawdę był wyczyn, i śmiało mogę sobie tych kilometrów naliczyć nawet 55, prawda?
Małżonek rozważa tablicę pamiątkową, tylko nie może się zdecydować, czy brąz, czy drewno.
 
Po powrocie do domu z Cherlawca nie tyle zsiadłam, co spłynęłam, zawisłam na chwilę na poręczy schodów, po czym zebrałam resztkę sił i wpełzłam na to nasze pierwsze piętro. (Tak, pierwsze, chwała wszystkim bogom w Niebiosach, na Olimpie i w Asgardzie.) U Małża oczywiście nie zaobserwowano oznak zmęczenia, nadal był pełen sił, wigoru i żądzy czynu, jak nowo narodzony źrebaczek. Ale oni już tak mają, on i Jego Siostra (pozdrawiamy siostrę :) Ludzie z żelaza. A, i jeszcze dodatkowy plusik proszę mi wpisać za to, ze potem w domu miałam siłę ugotować krupnik.
 
Ale fajnie było. Rzeka za miastem jest już całkiem dzika i szeroka, błękitna woda pod błękitnym niebem, na brzegach trzciny, sitowie, pękate wierzby, stare, pokrzywione drzewa. Na wodzie kaczki, gęsi i żaglówki. Ukryta w zieloności pierzasta fauna dawała z siebie wszystko, jakby od jutra miał wejść zakaz darcia dziobów. Wiśnie kwitną, jabłonie zaczynają kwitnąć - bo mnóstwo sadów tam jest - w trawie też pełno kwiatów. Na mecie wyciągneliśmy kocyk i rozłożyliśmy się na słoneczku, fale pluskały, ptaszki-patrz wyżej, miejsce było takie, że żadnych ludzi nie było słychać, poleżeliśmy więc sobie rozkosznie, raz po raz słodko przycinając komara.

Uwielbiam ten widok: na górze niebo, na dole woda, między nimi tylko linia horyzontu z chmurami albo drugim brzegiem. I słoneczne refleksy skaczące po wodzie. To mi się chyba nie jest w stanie nigdy znudzić.
 
 
UPDATE!
Te internety to złośliwe są nad wyraz, ale i sprytne bardzo. Patrzajcie, co mi dziś podrzuciły. Tylko uwaga, produkt o niezwykle wysokim faktorze sweet-ności, jak akurat siedzicie w pracy, to nie piszczcie za głośno:
 
 
 
 

Cena co prawda skutecznie chłodzi zapał, ale i tak się zakochałam.
Stefan, wybacz...

57 komentarzy:

  1. Intryguje mię gdzie Małż zamierza tę tablicę pamiątkową zamontować. Gdyby zbliżał się do Ciebie cicho i powoli z młotem i rzędem gwoździków w uściech- UCIEKAJ! Choćby na Cherlawcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byleby nie dzisiaj! Po wczorajszych wyczynach, dzisiaj nie bylabym w stanie porwac Cherlawca nie tyle do galopu, co nawet nawet do stępa...
      Ale licze na to, ze malzonek nie bedzie tak okrutny!

      Usuń
  2. Stefan ma trójślad i krocze pod brodą, a mimo to się uśmiecha. Jego pojazd ma pedały, lecz nie posiada łańcucha, a mimo to Stefan się uśmiecha. Konstrukcja kierownicy stefanowego rowerka wskazuje, że kierownicą nie można kierować, a mimo to Stefan się uśmiecha. Hm... on chyba wie, że bardzo ładny jest. To dlatego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ove, irytująco mnożysz problemy.... ;)
      Oczywizda, że Stefan jest najśliczniejszym Lisem na świecie i we Wszechświecie! To aksjomat!

      Usuń
    2. Ove, ale Stefan mimo to JEDZIE! Moze wlasnie dlatego sie usmiecha? Nie kazdy potrafi skonstruowac rower, który mimo tych trzech (optycznych) pulapek, jezdzi!

      PwS: mezczyzni chyba juz tak maja, wszystko rozpatruja pod wzgledem technicznym... Ani krzty romantyzmu! ;)

      Usuń
    3. Pff! Stefan nie musi mieć łańcucha bo rower napedzany jest jego osobistą zaje..ością.
      Stefan nie musi skrecać, to droga przed nim sie prostuje.

      Usuń
    4. :))))

      Ove, jesli miales wiecej pytan lub watpliwosci - to chyba teraz juz ich nie masz.
      CSZ, jak juz bede slawna, to zostaniesz moim specjalista od public affairs?

      Usuń
    5. Ale ofensywa, ale odpór mi dano :) Nie mam pytań, ani wątpliwości. Specjalistą? Jasssne. Gdyby mi Picasso (w swoim czasie) zaproponował, też bym nie odmówił :)

      Usuń
    6. Ove, ty wszak na biezaco jestes z wiaomosciami z kraju i ze swiata, wiec powinienes wiedziec, do czego posuwaja sie fanki w obronie idola ;) Ciesz sie, ze nie polala sie krew!

      Usuń
    7. Nie chciałam być wredna, ale natury nie oszukam... Zdaje się Diable, że o ten rozlew krwi chodzi ;) i pal licho konstrukcję rowerka. Myślę, że Ove przefiltrował rowerek Stefana wraz z wyżej wymienionym przez męski pryzmat i kluczowe tu są pierwsze słowa "Stefan ma [...] krocze pod brodą,a mimo to się uśmiecha". Żadna samica nie pojmie głębi tego dramatu ;D

      Usuń
    8. Prawdziwy z Ciebie pies, Psie. Przenikliwy :D

      Usuń
    9. Staram się Ove, staram się! :D

      Usuń
  3. JESTEŚ WIELKA! I zapewne szczuplejsza :) Po takiej eskapadzie ja bym była martFa! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIEKI !!! :) Uwierz mi, ja tez wczoraj raczej nie nalezalam do swiata zywych...

      Usuń
  4. kilometry na cherlawcu imponują, ale bez przesady (sama jeżdżę na nieśmiertelnym Jubilacie :) ), ale ten krupnik!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W momencie, kiedy na Cherlawcu siedze ja, to wszystko ponad 15-20 kilosów jest wielkim osiagnieciem, bo jestem strasznie niesportowa. No wiec dumna jestem, prawda.

      A krupnik - ah! Ten krupnik! Uwielbiam. Na przysmazanym porze, duzo pieprzu i duzo koperku i pietruszki zielonej. W ogóle uwielbiam zupy i nawet, przyznam szczerze aczkolwiek malo skromnie, dobrze mi wychodza. (no chociaz to jedno, hyhy)

      Usuń
  5. No dobra. Ale co Ci obiecali w nagrodę za te kilometry? Dwa kilo pozłoty do rysunków? Akwarele na litry? Sex do białego rana?

    I pikietuję! Małż jest tylko jeden! MÓJ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie nic mi nie obiecali. Czy to nie dowodzi, ze rozum trace???!!! Ale resztki sie jeszcze ostaly, z lenistwa nawet mi sie nie chcialo pisac do konca slowa "malzonek"... Malza tego jedynego absolutnie nie zagrabiam, jeden mi w zuplnosci wystarczy ;)

      Usuń
    2. Łe, za taki mozół nic nie obiecali? Ja bym Ci, Diable trzydaniowy obiadek podsunęła i pośladki pomasowała.
      Mój Małż nie chce być zagrabiony, psia krętka. Do końca naszych dni będziemy razem. Czyż to nie przerażające?!

      Usuń
    3. Podobno rekord nalezy do jakiejs pary Norwegów. Co prawda wyzioneli juz ducha, ale oboje mieli ponad 100 lat. A pobrali sie, jak to drzewiej bywalo, mlodziutko. Wiec ponad 8 krzyzyków razem. Co Ty na to?

      Obiadek! Masaz! Skorpionie, mocny z Ciebe konkurent na diabelski monopol na kuszenie! (A deserek dostane? Cos z ciemnej czekolady + truskawki, wisnie albo migdaly, i masz mnie w sidlach)

      Usuń
    4. Ty mnie nie strasz takimi rekordami!

      Ooo truskawki z sosem czekoladowym, które trzymasz za ogonek i pchasz sobie w otwór, wiśnie w czekoladzie (uwiellllbiammm) i piętrowe, puszyste jak kłaki nad Twoimi kopytkami, tiramisu ♥

      Usuń
    5. To zdradze Ci jedna z najwiekszych mych slabosci: lody czekoladowe, doprawione gorzkim kakao (bo zawsze sa mi za malo czekoladowe), na to siekane, uprazone lekko migdaly, i maliny albo pokrojone truskawki. Sos czekoladowy na sam wierzch tez chetnie.
      Tym sposobem diabel ma dostep do nieba.

      Usuń
    6. Ja też lubię lody czekoladowe, z tym, że bez lodów. Czekolada musi być twarda i gorzka.

      Usuń
    7. Tak! Moje osobiste preferencje to 75% czekolady w czekoladzie.

      Usuń
  6. Buaaa :)
    A ja właśnie wczoraj opchnęłam rower za cenę symboliczną jednego euro, bo stwierdziłam, że jak będę dalej z taką samą intensywnością pedałować, jak do tej pory, to się on mi rozpuści, ten rower (bo na zewnątrz stał biedaczyna, w chłodzie, wilgoci i zapomnieniu).
    No i czy teraz pora na wyrzuty sumienia?
    Eeeeetam ;)

    Niech żyje lis Stefan, mój rudy ukochaniec! Niech mu pedały furczą z radości a futro wiatr rozwiewa!
    A ja tymczasem poczytam o tym, jak inni jeżdżą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to ja Ci opowiem, jak jezdza inni, a konkretnie jeden taki Ksiaze na Bialym Rumaku, którego w piatek widzialam na miescie. Wlasciwie to nie jechal, tylko stal, dlatego moglam podziwiac Rumaka i Ksiecia do woli. A przedstawiali sie tak: Ksiaze z bujna grzywa zaczesana w tyl a la Król Lew, sweterek marki "Nigdy cie nie bedzie na to stac, biedoto" , na sweterek lekki szaliczek zarzucony od niechcenia.
      Oparty nonszalancko o Rumaka, który byl, uwaga, calutki BIALY, LSNIACY i calkowicie, idealnie i oslepiajaco wrecz CZYSTY. Od szprych, przez przerzutki i pedaly, po siodlo i hamulce. Wyobraz sobie. Wszystko, wszysciutko, najmniejsza zebatka i drucik, byly biale.
      Az mi dech zaparlo :)

      Usuń
    2. To był gej. Nie wiem, czy książę, ale jego rower na pewno!

      Usuń
    3. Co do Ksiecia, to napewno mozna powiedziec ze byl silnie narcystyczny. I bardzo hipsterski.
      Ale wyobraz sobie tylko ten rower, z tych bajeranckich, robionych na miare i na zamówienie, z fancy-kierownica i siodelkiem, i jeszcze ta oslepiajaca biel! Ciekawa jestem bardzo jak Ksiaze ma urzadzony swój palac. Z pewnoscia bardzo designersko. I czy jest tam Ksiezniczka? Z rózowymi tipsami do ziemi?
      Ah, gatunek ludzki jest naprawde fascynujacy.

      Usuń
    4. Wyobraziłam sobie. I natychmiast zabolały mnie oczy :)
      Ach, ja bym tego Księcia do mojego lasu na romantyczną przejażdżkę wzięła - nikt jeszcze nie wymyślił białego błota, więc obrazek nabrałby trochę ludzkiego rysu... może ;)

      Diable, a czy to na pewno nie była rzeźba marmurowa? Albo manekin jakiś? Reklama proszku, albo co?

      Usuń
    5. Wiesz, ja nie jestem pewna czy ten rower byl do jezdzenia, czy tylko do glamouru. Takze nie nakrecaj sie za bardzo na ta przejazdzke moze ;)
      Manekin? Chyba nie... Ksiaze przeczesywal wlos swa wypielegnowana dlonia w kazdym razie, tudziez raczyl okolice pelnym wynioslosci spojrzeniem.
      Ale w sumie fajne sa takie dziwaki, bez nich byloby nudno :)

      Usuń
  7. Gratuluję wyczynu! Ja też miałam fajną niedzielę - włóczyłam się po Moim Lesie (zrobiłam kilka kilometrów)
    Małżonkowi podrzuć pomysł na materiał (na tablicę) - PLATYNA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! O!!! I to jest material godny takiej chwili!. Tu i ówdzie tez chetnie maly diamencik.
      Fajnie Ty masz, z tymi lasami i lakami blisko domu. Ja musze uzyc kólek, czy to Cherlawca, czy jego mechanicznego odpowiednika, zeby sie do lasu dostac.

      Usuń
  8. Diable, DIABLEEE!
    Zobacz koniecznie łódź podwodną pedałową na dzisiejszej stronie Google. Tam sa przekładnie łańcuchowe, zębate i wszystko idealnie się zgadza. Nawet skok skręt łopatek śruby napędowej pasuje do kierunków jej obrotu. Cymesik! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzialam, widzialam, i zachwycilam sie bardzo! Co do skretów, lopatek i srub - wierze Ci na slowo :)

      Usuń
  9. Ogon zapewne służy do sygnalizacji skrętów.
    Skoro już zostały wspomniane kaczki, to chciałbym zwrócić na rażącą nieobecność tych zwierząt w Twej twórczości.
    Naucz mnie jak mieć taki fancy podpis jak Ty!!! Ja zawsze jak stawiam kukułkę, to wygląda jakby się dziecko wywróciło i coś krzywo nabazgrało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A obrazy Pollocka wygladaja jakby sie dziecko wywrócilo i farbki rozlalo - a kosztuja miliony! Za "Nr. 5, 1948" ktos zaplacil 140 milionów dolców.
      Wiec wiesz. Nigdy nie wiesz co bedzie w modzie.

      A kaczki rzeczywiscie jeszcze nie bylo. Czyzby krokodyl Ryszard z wyglodniala rodzina maczal w tym swe pazurzaste palce?

      Usuń
    2. Za moje podpisy stawki na razie zdecydowanie niższe, obawiam się, że nie będą aż tak zwyżkować, by przebić ceny Pollocka. Chociaż mam szansę na jakiś koniec w jego stylu.

      Uważam, że nazwa 'kaczka-krzyżówka' ma wielki, niezbadany przez artystów, potencjał.

      Usuń
    3. omg :} kaczka-krzyzówka brzmi rzeczywiscie apetycznie!

      Usuń
    4. kaczka krzyżówka to pikuś. Kaczor-krzyżówek to Pikuś!

      Usuń
    5. Kaczor-krzyzówek brzmi tak jakos dostojnie. Jak jakas wazna persona na waznym stanowisku.

      Usuń
    6. Ciekawe czy termin 'kapłon' może odnosić się również do Kaczora-krzyżówka.

      Usuń
    7. Kaczki moga wszystko. Kaczki rzadza, tak w ogóle. To jeden z obrazków na moim pulpicie:
      http://sebreg.deviantart.com/art/I-am-a-Baby-Duck-329530178

      Usuń
  10. Iiiiiiiiiiiiiiii! Ale śliczniusie!!!!!!!!!!!!!! Słodziusie!!!!!!!!!!!!!! Iiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!!!! ...ale cena zaporowa, zwłaszcza jak na coś wielkości kieliszka do jajek :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie? Niech no ja tylko kiedys (w koncu) znajde czas na jaki warsztat babrania sie w glinie, wtedy takie liski sobie sama wyprodukuje. Oraz zabe. Strasznie bym chciala miec taka zabe z otwarta paszcza, w której trzewiach mozna przechowywac np. gumki do scierania, albo ogryzki olówków.

      Usuń
    2. Trzymam kciuki, żeby czas Ci się rozciągnął jak gumka w majtasach! Jak sobie pomyślę, że u Diabła na blogu mogłyby się jeszcze pojawić zdjęcia diabelskiej ceramiki, to mnie aż w dołku ściska z radości i niecierpliwości :))) Toż mnie by granatem od monitora nikt nie oderwał! Już widzę tę diabelską menażerię w wersji 3D!

      Usuń
    3. Do ceramiki mnie ciagnie baaaardzo mocno, no. Tylko ten czas wlasnie....
      Ale mialam ci ja w zyciu okres upiekszania misek i talerzy za pomoca farb, zlotej pasty i róznych pisaków takich olejnych. Kupowalam w sklepach ze starociami wraki drewnianych albo plastikowych misek i talerzy i dawalam im drugie zycie. Nawet pare zrobilam od poczatku z modeliny. Tez moze kiedys zaprezentuje, bo to fajny i latwy sposób na super rzeczy za male pieniadze. (no MI sie podobaja w kazdym razie)..

      Usuń
  11. Bożena musi koniecznie pokazać Stefana Stefanowi :D Widzi pewne podobieństwo w zakresie błysku okołoocznego ;)
    Zaraz sobie też wydrukuje dla rodziny, ile to się kilometrów powinno robić w niedzielę, a nie, że dwajścia i koniec. No do jasnej. A herbatę w termosie nawet mieli, no!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Bozena drukuje. Jakby co, to podpisem sokiem z buraka poswiadcze prawdziwosc spisanych tu zeznan. A i odcisk osobistego kopyta postawie.
      Jedyna wymówka, to jesli rodzina jezdzi jeszcze gorszymi chabetami niz Cherlawiec. Wtedy te dwajscia jest usprawiedliwione.

      Usuń
    2. Rodzina to ma lepsze jednoślady niż trzy Bożeny razem, także ta wymówka odpada! Będzie terrror, śmierć, zniszczenie, aż do spalenia dętki. Nie ma litości, jest pedałowanie!
      (żarcik. ale coś trzeba z tym fantem poczynić, bo to żaden lans napisać "a podjechaliśmy 3 kiloski na spacer". no ludzie.)

      Usuń
    3. Cos mi swita o kiju zatknietym za siodlo, skierowanym ku przodowi, z dyndajaca na sznurku (poza zasiegiem paszczy) dorodna marchwia - ale to chyba nie ten rumak... ;)

      Usuń
    4. jeśli zamiast "marchwii" dasz "miętowe lizaki", to nawet działa, ale tylko do dystansu 8.5 km w jedną stronę, ponieważ tyle jest od Bożeny domu do sklepu z miętowymi lizakami. :D

      Usuń
    5. Moze jakas okrezna droga?

      Usuń
  12. aż człowiek ma ochotę pośmigać... ehhh.... tylko chwilowo nie ma czym...:(. Na tej mojej północy słoneczko nieśmiało wychodzi i nawet temperatury powyżej -5 stopni... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może skuter śnieżny zanim lody puszczą? :D

      Usuń
    2. ojojoj... a kiedy sie tam zaczyna takie ludzkie +10 ?

      Usuń
  13. Za każdym razem jak zachodzę, to widzę że diabelska buraczkownia się twórczo rozrasta. Znaczy, że kreatywny zew Cię wzywa:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzywa, wyje jak wilk przy pelni ksiezyca :) Gdyby tylko jeszcze czasu bylo wiecej... ale to pewnie problem polowy ludzkosci.

      Usuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...