OSTATNIA SZANSA - 22.06.2015
No było, jednym słowem, pięknie. Tylko daleko. Bo nie wolno zapominać, ze Cherlawiec to jednak stara i mizerna jest chabeta, i przejechanie nią 50 km zostawia do wieczora ślady na ciele (jeźdźca, nie Cherlawca. Choć on też po 20 kilometrach zaczyna żałośnie poskrzypywać i stukotać).
Ale jak zwykle - warto było.
Z fajnych rzeczy należy robic użytek. Na przykład jak się ma frytki, to należy je posolić i zjeść, co daje wiele radości. Najlepiej z miękkim awokado, rozgniecionym z pieprzem i ząbkiem czosnku, czyli takie guacamole z czosnkiem zamiast cytryny. Mega-wypas. Oraz zarazem mega-upas, hy hy.
A ostatnio znalazłam kawałek takiej fajnej tekturki, no to też zużyłam. Nie, nie zjadłam z czosnkiem do frytek. W tym przypadku użytek wygląda tak:
Jest to niezwykłej urody zakładka do książek z konterfektem Lisa Stefana (który też jest niezwykłej urody, ale to oczywiste przecież. To jakby oznajmiać, że woda jest mokra).
Zakładka jest do zgarnięcia!
Napiszcie po prostu w komentarzu pod tym postem, dlaczego pragniecie Stefana. Forma dowolna - wierszem, prozą, zamaszyście i epicko lub słowem prostym acz szczerym.
Dawać upust wyznaniom można do północy 21 czerwca, czyli dwa tygodnie.
Następnie, w poniedziałek rano, Wysoka Do Pół Łydki Pastewna Komisja Buraczana wybierze najbardziej chwytające za serce wyznanie i nagrodzi je tym zakładkowym portrecikiem. Wtedy ilekroć otworzycie książkę, Stefan powita was ujmującym uśmiechem na swym krasnym licu! No? Kto chętny? Do klawiatur zatem!
Jeszcze tak informacyjnie: Stefan jest nieco mniejszy niz stadardowa zakładka, mianowicie 5 x 13 cm. Ale rekompensuje to dwoma chwytnymi hasełkami i urodą swego soczyście pomarańczowego futerka, podkreśloną błyszczącym lakierem ;) Lakieru niestety nie widać na skanie, ale on tam jest, musicie mi uwierzyć na słowo.
.......
A tak poza tym, to mieliśmy piękny łikęd. Ciepły, słoneczny, z wiaterkiem takim nie za mocnym. No więc wyprowadziłam znowu z piwnicznych otchłani mego piekielnego rumaka Cherlawca, odinstalowawszy mu najsampierw tylny koszyczek, bo się strasznie ostatnio rozklekotał.
Wyszedłszy z kazamatów, Cherlawiec zabłysnął w słońcu swoimi nowiutkimi metalowymi pedałami, aż sobie pomyślałam: "Niech tylko znowu jakiś bezczelny słupek odważy się wyrosnąć nam na drodze, to jak mu Cherlawiec sprzeda kopa swym podkutym żelazem kopytem, ohohooo, posypią się iskry!!!" Po czym, niewiele więcej już myśląc, pocwałowaliśmy w dal rozkoszując się słońcem i pięknymi okolicznościami przyrody. A zagalopowaliśmy się całkiem daleko, na rozlewiska rzeczne, gdzie ptactwa wszelkiego obfitość wielka, urocze małe domki całe w kwiatach, a przy domkach i na łąkach tyle najróżniejszej zwierzyny, że cieszyłam sie jak dziecko. Takie sielskie obrazki albowiem wywołują u mnie spokój duszy i ten rodzaj prostej radości, że oto coś takiego ładnego se siedzi pod niebieskim niebem poprzetykanym białymi chmurkami, żre chwasty, a ja mogę na to patrzeć.
Zwykła krowa na ten przykład, leżąca w niekoszonej trawie, obok krowy dzikie gęsi, a na krowie wróbel. Pełnia szczęścia.
Kormoran siedzący na zwalonym drzewie przy wodzie, rozkładający skrzydła do suszenia w tym królewskim geście "to wszystko moje, moje to bajoro całe i ten pień spróchniały, moje te krzaczory!".
Koń pasący się na łące przy wodzie, w środku stada dzikich kaczek.
Para łabędzi z łabędziątkami, trzy płyną grzecznie równym rządkiem między rodzicami, czwarte - mój mały rebeliant! - kilka metrów z tyłu obwąchuje przybrzeżne sitowie.
Niebo i chmury nade mną - te prawdziwe i pode mną - te odbite w wodzie, jak jadę wysokim rzecznym wałem.
Barany!!! Uwielbiam barany. Owce znaczy, ale zawsze mówię barany, bo mają taki zbaraniały wyraz twarzy. Uwielbiam jak drą ryje w tym swoim "beee!" i te ich krągłe, chmurkopodobne kształty, dryfujące po morzu mleczy i rumianków.
Mały, wyszczotkowany do połysku, jasnoszary osiołek w czerwonej obroży, pięknie wkomponowany w soczystozieloną trawę.
Był nawet element egzotyczny - lamy, choć w sumie bardziej podobne do strusi, bo z sierścią krótko obcietą na lato, przez co zrobiły im się strasznie długie i cieniutkie szyje i nogi. Jadły se siano w ogrodzeniu z siatki, a za ogrodzeniem na środku ścieżki stała nieruchomo na sztywnych nogach koza o żółtych oczach i patrzyła na nie wzrokiem straszliwie nieufnym.
No było, jednym słowem, pięknie. Tylko daleko. Bo nie wolno zapominać, ze Cherlawiec to jednak stara i mizerna jest chabeta, i przejechanie nią 50 km zostawia do wieczora ślady na ciele (jeźdźca, nie Cherlawca. Choć on też po 20 kilometrach zaczyna żałośnie poskrzypywać i stukotać).
Ale jak zwykle - warto było.
Całe to opisane pogłowie mogłoby być inspiracją. Na ten przykład koza. Lubo wróbel na krowie, osiełek...
OdpowiedzUsuńCzarna łąka a na niej złota koza, hm?
Ale to musialaby byc ląka w nocy, bo inaczej troche by trącila pogorzeliskiem :)
UsuńAczkolwiek ogólnie mi sie podoba - barany spiace na lące pod nocnym niebem na przyklad.
Oczywiście, że w nocy. Tak samo jak ryby. Przecież gwiazdy muszą być :)
UsuńYesss! Musza byc.
UsuńŚpiące barany, z których część unosi się na niebo w charakterze obłoczków...
UsuńSpiace barany, a wsród nich nie-spiace barany, które licza te spiace barany.
UsuńNoo, mię ujął ten kormoran!
OdpowiedzUsuńOczywiście, biorę udział, lojalnie uprzedzam! Ale dopiero po dwudziestym.
Po 20? Znaczy tak na ostatnia chwile?
UsuńTak! Gdyż nie myślisz, chyba, Diable, że wygram jednym zdaniem? A po 20 mogę zacząć myśleć :)
UsuńSledze cie Skorpionie! Bede walczyc z toba o Stefana w kisielu. Jeno mi przypomnijcie, bo mam skleroze!
Usuńok, dla przypomnienia piknę Cię widelkami w boczek.
UsuńO rety! Przegapilabym Stefana! Ide podrapac sie grzebieniem po neuronach liczac, ze Skorpion nie pamieta!
Usuńwidocznie jeszcze nie zaczela myslec ;)
Usuńja tam nigdy nie myślę!
Usuńja tam nigdy nie myślę!
Usuńuuuu, no to niezłe masz osiągi przy tym niemysleniu. Co to dopiero bedzie, jak zaczniesz!
UsuńChyle czoła!
Biorę udział już teraz, gdyż albowiem uważam, że Lis Stefan jest w rzeczywistością Lisą Stefano, północnoamerykańską autorką powieści, z pochodzenia puertorykanką, która chcąc uniknąć dyskryminacji płciowej pisze pod pseudonimem.
OdpowiedzUsuńLisa Stefano? No, no. Pod futerko nie zaglądalam, to fakt :)
UsuńWizja małego rebelianta obwąchującego szuwary zmiotła mnie z siedziska. Też mnie niezmiennie cieszą podobne widoki, choć moje okolice rowerowe są zdecydowanie mniej urokliwe. Dopiero co w niedzielę się z Pierogiem roztkliwialiśmy nad jaskółką na drucie. Pieróg zaś został tak całkowicie pozbawiony wszelkich elementow klekoczących, że jest już prawie jak ostre koło. A w razie niepogody mam całe plecy mokre, bo błotniki też klekotały.
OdpowiedzUsuńJednak nie moge pozbawic Cherlawca klekoczacych pedalów, chyba troche bym stracila na szybkosci muszac odpychac sie nogami od podloza :)
UsuńA widoczki - o tak, ciesza niezmiernie. Ile tam ptactwa, drogi Nielocie! I to w licznych stadach!Pierwszy raz bylismy akurat w tym miejscu i jeszcze pewnie nie raz pojedziemy, bo nie zobaczylismy jeszcze wszystkiego. Bo zawsze nade mna wisi jak gradowa chmura ta mysl, ze fajnie, fajnie, ale jeszcze potem trzeba miec sile wrócic! A 50 km to wlasnie szczyt moich i Cherlawca osiagów...
Łożeszku! I co teraz?
OdpowiedzUsuńBożena utknęła na zakładce. Teraz będzie musiała uknuć, jakby tu zagarnąć Stefana dla siebie. Co prawda jednego już ma w domu, ale jest nierudy.
Zaraz doczyta resztę notatki, tylko jej oczy przestaną łzawić.
No dobra, już.
UsuńTen Twój Cherlawiec to i tak kawał zucha, skoro piisiąt km wydoli. Może też się karmi widoczkami? Może przez osmozę wchłania oponami powietrze pchnięte skrzydłem kormorana? Bożena jest prawie pewna, że to jednak transakcją wiązana.
(Albo sobie wspomina jak to był młodym Cherlawcem-to-be, jeszcze z mlekiem pod kierownicą i brykał radośnie niczym ten kucyk? )
He he, moze i sobie wspomina, kto wie, zwlaszcza ze mlodosc mial dosc krótka, wiec pewnie teskni. Zostal mianowicie nabyty przed laty przez zone kolegi malzonka (znaczy malzonek ma kolege z pracy, a ten ma zone), wyprowadzony na brykanie cale 2 razy, po czym zamkniety w garazu, gdzie biedaczek zardzewial na czesciach metalowych i zagrzybial na gumowych. No i jak pewnego razu kolega spytal malzonka (mojego, kolega, jak pamietamy, nie ma malzonka, tylko zone) czy nie chce wziasc grata, bo zawadza w garazu, to malzonek wzial, przytulil, wyczyscil i oddal mi do dyspozycji.
UsuńTakze w sumie to Cherlawiec dopiero teraz zaczyna zyc!
I to świetna.
OdpowiedzUsuńI otrzymał na nową drogę życia przepiękne lśniące pedały! Masz Diable serce miętkie jak anielskie piórka, Cherlawiec rozkwitnie jak te kaczeńce pod kormoranem i powiezie twój ogoniasty odwłok. WSZĘDZIE absolutnie
OdpowiedzUsuńNo mam nadzieje, ze mnie troche jeszcze powozi, zanim uzbieram na prawdziwy rower. Taki z przerzutkami i nieprzezarty rdza...
UsuńOoo, Stefan do wydania! Jak miło!
OdpowiedzUsuńJako szczęśliwa posiadaczka Renaty mogę tylko życzyć innym szczęścia w konkur(s)ach oraz zapewnić (o ile to już nie jest oczywiste), że Diablane wyroby dodają każdemu domostwu dziesięć do dizajnu i dwananście do lansu ;)
Na plus oczywiście ;)
Bożena chciała poczynić wyznanie.
OdpowiedzUsuńTrochę się kryguje, ale ponieważ jeszcze jest czas, żeby się zgłosić po Stefana, to Bożena musi coś rzec.
Mianowicie... nie będzie peanów wielkich, ani wierszydeł, od których oczy chorują i umysł dostaje drgawek.
Bożena musi w prostych, żołnierskich słowach powiedzieć, że ten Stefan to powinien koniecznie, on musi do Bożeny trafić, bo ... Bożena zwyczajnie go kocha.
The end.
*_* to lzy wzruszenia w oczach!!! :)
UsuńStefan bardzo by mi się przydał!
OdpowiedzUsuńMam tryliard zakładek, w tym niektóre cudownie hendmejdowe.Przeważnie i tak książki zakładam wydrukiem z kasy/ druczkiem listu poleconego/ chusteczką higieniczną/gumką do włosów, bo akurat żadnej z tryliarda nie mam pod ręką. Ale na początku używam, z pietyzmem wkładam, odkładam, wsuwam uważnie, czule gładzę rożki, wpatruję się, wreszcie co nieuniknione- ZAPODZIEWAM. Po czym, szukając czegoś zupełnie innego, albo wracając po latach do lubianej lektury ZNAJDUJĘ. I cieszę się jak w momencie kiedy tę zakładkę dostawałam, albo kupowałam w jakimś Wyjątkowo Zagranicznym Muzeum.
Tak więc uczucie radości nie słabnie u mnie z czasem, jest powiedziałabym odnawialne, recyklingowe. Jak wiemy pozyskiwanie surowców wtórnych jest ratunkiem dla naszej planety. Powinnam więc dostać Stefana z powodów EKOLOGICZNYCH!
No i tu zlapalas mnie za gardlo. Bo wlasnie z powodów poniekad ekologicznych nie potrafie wyrzucac takich fajnych tekturek... nie miesci mi sie w glowie, ze takie ladne i na smietnik. Mimo, ze segreguje.
UsuńEla, brawo Ela! ♥
UsuńStefanie! Futerkowy Adonisie,
OdpowiedzUsuńLisie!
Gdyby działała mi faza REM,
Pewnie w technikolorze śniłbyś mi się!
W tym śnie prulibyśmy razem,
Gazem!
W tyrolskich kapelusikach,
Pochylając się nad co drugim flory okazem!
Popylalibyśmy tak w stronę tęczy,
(wizja dręczy!)
Hycnie i podskocznie,
Na przekór objętości mych bioder obręczy!
Nasz związek wszak nie tylko śliczny!
Ekonomiczny!
Znaczek naklejasz krajowy,
I międzynarodowe, za pobraniem masz z głowy!
To fakt, Stefek móglby wygodnie puscic sie w podróz linia krajowa ;)
UsuńJednak jest pewna obawa, ze gdzies utknie. Strajki, strajki...
UsuńOj tak, nie maja litosci panowie Zug-Führerzy ;) Dzieki nim mozna wielokrotnie doswiadczyc na wlasnym ciele, jak czuja sie sardynki w puszcze badz tez ogóry w sloiku. Jak juz puszcza ten jeden S-Bahn na 20 minut w godzinach szczytu...
UsuńChoc ostatnio u nas niby doszli do jakiegos porozumienia, i od paru tygodni wrócilismy do utartej rutyny. I w dodatku teraz juz nikt nie narzeka na rozklad jazdy. Juz nikt nie wazy sie powiedziec, ze malo pociagów.
Herr Listonosze z tureckim wasem tez zamkneli sie na poczcie od wewnatrz! Mowia, ze listy za ciezkie, a portfele zbyt lekkie!
UsuńKaczko, oddaję Ci liść bobkowy pierwszeństwa!
OdpowiedzUsuńNie, jednak nie, przepraszam, oddawaj bobek!
UsuńLis Stefan pewnego razu
w swej norze bezdennej siedział,
przyłożył ucho do włazu
i nagle wszystko już wiedział:
oto za rzeką głęboką,
co ludzie zwali ją Odrą
męczy się starą wywłoką
co to ją wszyscy tu drą.
Wywłoka- zakładka Moni
wygląda jak stara szmata,
w snach ją z siekierką goni
i straszy więzienna krata.
Gnije ma celuloza!
Odłazi już skórka kacza!
Choć ze mnie taka mimoza
jestem już bliżej sracza!
Dowiedział się Lis
i w dziurę gdzieś wlizł
co w Moni pokoju ma wylot.
I palce swe gryzł,
bo w norze świst-
do Moni dzisiaj ma przylot!
z KACZEJ skórki ???? !!!! :)
Usuńnooooo, taka taśma klejąca z wypustkami. - ta zwrotka to myśli zakładki (zakładki czasem myślą)...
UsuńMASZ ZAKLADKE Z KACZKI?!?
UsuńPoza tym, kto daje i odbiera... ty... ty... pandeBOBKU!
UsuńNiektórzy mają zakładkę z lisa w końcu. JESZCZE mają. No z tą duck tape to kto wymyślił?!
UsuńJak stajesz w szranki, to wiedz, że ja jak Zorro z liściem kapusty na oku - za Tobą! Czy Ty za mną?
O z buraczków Ty Lisie Stefanie!
OdpowiedzUsuńMam ochotę co dzień na czytanie!
Nie chcę książki zaginać,
czy spinacza przypinać,
Więc czy mi się Twój portret dostanie?
Mieszkam w małym miasteczku,
na podwórku w słoneczku
na leżaczku do lektur zaglądam.
Lecz, panowie i panie,
Czy Lis mi się dostanie,
Choć tak mocno ja Go (ach!) pożądam?
Może bywać schowany
W książkach miedzy kartkami,
Poradnikach lub nawet i w ,,Grey'u"
Ale- Diabeł rozsądzi,
czy Stefanek tu zbłądzi,
Rozkoszować ze mną lekturami.
Pozdrawiam i liczę na pozytywne rozpatrzenie mego wierszydła...
Stefan juz smarka w trzecia paczke chusteczek ze wzruszenia :*
UsuńJest w narodzie potencjal literacki! Tylko trzeba wyjac ten kamyk z samego dolu i patrzajcie! Lawina!
OdpowiedzUsuńTo ja się usprawiedliwię, że z racji realiów geopolitycznych czytam głównie z Kindla i bym zmarnował tego pięknego lisa. Poza tym u mnie już jest 23, więc byłoby nieuczciwe wykorzystanie różnic stref czasowych, by walczyć o pięknego lisa.
OdpowiedzUsuń