poniedziałek, 21 stycznia 2019

Stopień zagrożenia życia lokatora w mieszkaniu spółdzielczym. Ocena subiektywna.

Do tradycji należy już fakt, że zima zawsze zaskakuje drogowców. Przynajmniej w Polsce, bo tu o dziwo dają radę chłopaki. Ale żeby nie było za słodko, to zima zaskakuje u nas co roku naszą miejską spółdzielnię mieszkaniową, w której lokalu i nam przyszło żyć. 
W nocy z czwartku na piątek przyszedł mróz i - pozwólcie że podkreślę jeszcze raz: JAK CO ROKU - momentalnie zabrakło ciepłej wody w kranach i kaloryferach. A ja akurat przeziębiłam sobie pęcherz, więc tylko tego było mi w tym momencie trzeba. The most perfect timing ever. 

W piątek przed południem przyszedł co prawda jakiś pan, pomajstrowal coś tam w piwnicy przy rurkach i kaloryfery ożyły, ale tylko na 2 godziny.
Wezwany ponownie, przylazł coś koło wpół do szóstej wieczorem, pogmerał, postukał. Kaloryfery ożyły ponownie, ale tylko na godziny pół tym razem. 
Jeszcze raz wezwać go nie można było, gdyż było po godzinach urzędowania spółdzielni (wiedział dobrze skubany kiedy przyjść) a wtedy takie telefony są dozwolone tylko w razie gdy istnieje zagrożenie życia lokatorów lub konstrukcji budynku. 
(Nie, nie, wiem co myślicie, niestety -6°C bez ogrzewania i ciepłej wody nie jest uznawane oficjalnie za zagrożenie życia. Skandal, wiem!)

Chcąc nie chcąc zaczęliśmy się przygotowywać psychicznie na weekend w zimnie i mrozie. Szło nam niesporo. To znaczy mi i Dziecku Zpiekłarodem, bo Borsuk to wiadomo że jest kosmitą, i nie czuje zimna jak zwykła ludzka istota. 
No więc ubrałyśmy po trzy swetry, czapkę, szalik, grube skarpety z owcy. Na to koc jak namiot. Ja zabunkrowałam się z tym wszystkim na kanapie i odpaliłam netflixa, dziecko na fotelu przed swoim komputerem zaczęło skakać po dachach budynków i czaić się w szuwarach z prawdziwym krokodylem przy boku, którym szczuło wroga. 
Borsuk w t-shircie, cienkich dresowych spodniach i na boso (!!!) wlazł do czołgu. (no w grze też oczywiście) 
Jak na złość w domu nie było akurat żadnych świeczek - może to złudzenie, ale jak się palą świeczki to jest jakoś tak cieplej. Ale na stanie mieliśmy tylko trzy małe tee lighty, więc raczej bez szału był to spektakl. 

W sobotę było jeszcze jako-tako. Chociaż cały tydzień cieszyłam się na ciepłą wannę pełną piany w weekend, to jeszcze usiłowałam trzymać wkurw na wodzy, pić litr herbaty na godzinę (Borsuk: woda z kranu i zimny napój mate) i myśleć pozytywnie. Że na przykład ogólnie to ludziska kupę kasy płacą za takie marznięcie w zimnym domu - bo po pierwsze kupują dom, po drugie centralny piec do niego, czyli 2x wielka kasa, no i wszystkim się potem te piece psują i siedzą w zimnie dokładnie tak samo jak ja. Tylko że ja to mam bez kredytu na 30 lat, po prostu gratis od spółdzielni! Powinnam się czuć wyróżniona?

Ale w niedzielę już nie strzymałam. Byłam zmarznięta, wściekła i ciągle głodna. I trochę smuteczek jednak - że spółdzielnia tak ostentacyjnie olewa tą sprawę co roku - ale mocno przytłumiony przez wściekłość. Moooocno.
Z tej złości to nawet umyłam łazienkę i kuchnię, pościerałam kurze w najbardziej widocznych miejscach, a potem zaczęłam odkurzać i ten ogrom zmasowanych prac domowych chyba przeraził Borsuka strasznie, bo czegoś takiego to raczej jeszcze nie przeżył przez te dwadzieścia parę lat ze mną, i aż wylazł z czołgu, wyrwał mi odkurzacz z ręki (nie oponowałam) i poodkurzał sam. Ja tymczasem przetarłam na mokro zakurzone listwy, czy jak to się tam nazywa, to na dole ściany, no, między ścianami a podłogą. 
Taaak... Musiałam mieć naprawdę bardzo, bardzo dużo złej energii do wyrzucenia.

Chociaż ja uwielbiam jak jest tak czysto w domu! Serio. Tylko nie lubię sprzątać, a wolny czas poświęcam na malowanie gópich kotków* albo seriale, więc ta czystość jest bardzo ulotnym stanem. Niektórzy co miesiąc myją okna, albo odsuwają kanapy i pod nimi odkurzają, pewnie też ścierają kurze z półek częściej niż raz w roku. Filifionka z doliny Muminków tak miała. I nasza sąsiadka z drugiej strony podwórka, na której balkon mamy widok vis-à-vis. 
Ale ja uważam, że to niezdrowo. Filifionka co prawda wyszła z tej obsesji bez szwanku, no ale to jest postać fikcyjna z bajki dla (nie tylko) dzieci, więc happy end jest oczywisty. 
Za to już sąsiadka jest jak najbardziej realna, z krwi i kości, i co? I w lecie najpierw miała cała nogę w gipsie, a niedługo po jego zdjęciu całą rękę. To nie przeszkodziło jej w cgłym skakaniu ze szmatą po całym domu, włażeniu na balustradę balkonu żeby powiesić dekoracyjne lampki i chorągiewki pod balkonowym "sufitem", i pucowaniu wnętrz kuchennych szafek, najpierw opróżnianych cierpliwie jedną ręką z całej zawartości - ale jak dla mnie to jest wyraźny i jednoznaczny sygnał przeciwko ciągłemu sprzątaniu. 
Choć nie powiem, sąsiadka stanowi naprawdę fascynujący obiekt do obserwacji. Obstawialiśmy z Borsukiem czy się zrąbie z drabiny w tym gipsie przy myciu balkonowych lampek, bo po miesiącu od ich powieszenia musiała je oczywiście umyć - nie zrąbała się. Profeska. No i ma ciągle czysto, nie jak ja raz na ruski rok. Oprócz tych okien, bo one wystarczają do pierwszego deszczu, a tu przecież ciągle pada to zaniechałam mycia ich już na samym początku, bo co się będę kopać z koniem.

No i tak to. Mam nadzieję, że dzisiaj naprawią to ciepło, ja naprawdę muszę do ciepłej piany, bo inaczej będzie bardzo źle. 

_________________

* żeby nie było jednak, że tylko kotki, to tu macie rybkę:















A na koniec się pochwalę, ha. 
Kubek i sól-pieprz to nówki ze sklepów norweskich, diabła to wiadomo sama sobie zmalowałam i wstawiłam do zdjęcia bo pasuje kolorem, ale resztę wytargałam za grosze ze sklepu ze starociami niedaleko mojej pracy. Naprawdę piękne rzeczy tam można czasem znaleźć! Oczywiście łut szczęścia do tego potrzebny, bo na 100 wejść może ze dwa kończą się jakimś łupem (i to najczęściej w postaci ramki na obrazki) ale jednak sporo się tego już zgromadziło. Już kiedyś pokazywałam wcześniejsze łupy w innym poście, jak ktoś chce to >> tutaj <<









Fajne co? :)))


To czołem, rogiem i burakiem moi mili, z tym że ten ostatni niech was nie pokona. Niech ducha w was nie złamie. Trzeba wyjść z tego silniejszym, nie ma innej opcji. Skoro sam Diabeł osobiście przed przeszło ćwierćwieczem trzymał w rękach jedną z całkiem naj-najpierwszych puszek WOŚP, zapraszając opolan do datków metodą przyjaznej i łagodnej perswazji, to gwarantuję wam, tak szybko się ta impreza nie skończy! 




72 komentarze:

  1. Ducha nie tracę!
    Na dodatek ciepło mi zawsze jak Borsukowi( nie, nie, przed okresem klimakteryjnum też tak mialam)ale myje okna raz do roku , bo nieprawdaż pies i on nie lubi czystych. Czyli, pomijając nadnormatywny gorąca cielesne, jestem normalna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja to chyba wiadomo, że nie znam pojęcia - marznąć...ja nawet jesienią przytulam swoje nagie ciało do ściany, żeby ten piec, co go w sobie mam, nieco zdusić. A jak ludziom wsiadam do auta, to w sekundę mają zaparowane szyby...w moim domu jest podobno zimno jak w psiarni. Tak twierdzą znajomi, niezahartowane herbatniki jakieś...A co do okien..hmm...Ja osobiście nie myję, ponieważ moja babcia zginęła przy myciu okien, z tego powodu w moim rodzinnym domu okna mył jedynie ojciec, a mój mąż przejął od niego ten zaszczytny obowiązek. Ale ozdabiałam okna w tym roku! Nawet na Fejsbuczku pokazałam jakie sobie kamieniczki strzeliłam w oknie sypialni moim nowym wynalazkiem pt. pisak kredowy! Można sobie nawet czyste okna narysować!

      Usuń
    2. Takie gwiazdki walnąć, że niby takie czyste że się aż błyszczą? :D

      Usuń
  2. a ja mam 3 "farelki" tzn tak na prawde to ani jedna z nich to nie farelka, ale w czasach poprzedniego kwadratu, grzejnik w spalni popsul sie w polowie pierwszej zimy, i przez kolejne 3 zminy eksprymentowalam z roznymi rodzajami i w koncu trafilam na ideal, no dobrze, moze nie ideal ale "the next best thing". zaczelam opowiadac, ale wyszlo mi ze moglabym zrobic z tego ustrojstwa wpis, wiec moze sobie zostawie ten pomysl na podoredziu. W tych samych 3 latach ilosc posiadanych przez mnie kocy wzrosla wykladniczo. Nastepnie przeprowadzilam sie do cieplego i suchego mieszkania i grzejnika dmuchawowego uzywam 2 razy w roku w mokry cieply dzien do suszenia prania bez wlaczania temperatury. To co? pakowac? Nawet ten omc idealny chetnie uzycze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten grzejnik sie popsul i nie zostal naprawiony przez 3 kolejne zimy?!!! Wez mnie nie strasz, ja licze na to ze jednak naprawia jeszcze w tym miesiacu...
      Kocy tez mam spora kolekcje. A "farelke" ide kupic dzis po pracy, serio, nawet jak sie cud stanie i dzisiaj naprawia, to bede zabezpieczona na przyszlosc. Bo to sie na 100% jeszcze powtórzy.

      Usuń
  3. Żurawina, dużo żurawiny. Vitabutin się nazywa. Najlepsza. Na wiosnę buteleczka i na jesieni buteleczka. I pęcherz jak nowy, od lat. Wypróbowane, rada znajomej położnej.
    O sprzątaniu nic nie rzeknę. Jest to wynaturzenie nieznane mi. Ja stres wypieram. Oglądam filmy. Udaję, że nie ma. Potem napad lęku i paniki :-) I spokój. Do następnego :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez jestem dobra w tym udawaniu :D
      Od paru tygodni przy Friends, ale juz zaczelam ostatni sezon. Ale nic to, jest nowy sezon Frankie and Grace!

      Usuń
  4. Nie znam problemu z brakiem ogrzewania, natomiast doskonale znalam kiedys problem z przegrzewaniem, dlatego bardzo sobie chwale posiadanie wlasnego termostatu.
    No ale jak by piec sie ze tak powiem zbiesil to termostat mi nie pomoze wiec lacze sie w bolu.
    Lubie miec czysto, ale sprzatania szczerze nienawidze wobec powyzszego robi to Wspanialy. Nie za czesto bra buk, ale robi.
    Lazenie po drabinach, mycie okien i inne sporty wyczynowe to absolutnie nie dla mnie:) Mycia okien zaniechalam juz ok. 30 lat temu, serio wolalabym sie przeprowadzic:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Borsuk jest o niebo lepszy ode mnie w ignorowaniu kurzu i okruszków, wiec nie mam co na niego liczyc w tym temacie. On to chyba juz poziom mistrzowski osiagnal, prawde mówiac. Do piet mu nie siegam!
      Z tym myciem okien mam tak samo, to juz latwiej zmienic lokal :)

      Usuń
  5. Ojej, chyba bym się pocięła, jestem ciepłolubna. Nie lubię zimna. Mam nadzieję, że szybko Ci wszystko naprawią i zanurzysz się w gorącej pianie.
    Ryba świetna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez jestem cieplolubna! Bardzo!
      Wczoraj zagotowalam wody w trzech najwiekszych garnkach i czajniku, wlalam do wanny - wyszla warstwa wody moze z 15 cm - zebralam cala moja odwage i sie rozebralam i do tej wody weszlam, no bo przeciez musialam sie kiedys umyc !!! o bogowie, to bylo traumatyczne doswiadczenie! A jeszcze gorzej bylo, jak wyszlam i stalam taka mokra w lodowatej lazience.
      Ma-sa-kra. Nienawidze tego.
      :(

      Usuń
    2. Zatem oby nam się BlackUot nie przytrafił.

      Usuń
    3. O nie. Tfu, tfu, wypluc i odpukac!!!!!

      Usuń
  6. no więc, żeby tradycji stało się zadość !!! zima znów zaskoczyła drogowców ale za to spółdzielni w której pracuję NIE. Żeby było sprawiedliwie Diable ;-)
    no nie mogą być te Niemce aż tak perfekcyjneeeee przecież.
    Pamiętam jednak zimy przy mrozie -20 w chałupie, przy ogrzewaniu łazienki kozą!!!
    że przy sikaniu bałam się, że zbiję muszlę soplem...na szczęście mamy to za sobą i teraz aż 4 systemy ogrzewcze skoordynowane, że nam żadna zima nie straszna. Hej.
    będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jestem ja Teatralna

      Usuń
    2. Bedzie dobrze, no mam nadzieje. Moze dzisiaj w koncu? Bo wczoraj jednak nie dali rady naprawic, pan znowu byl i grzebal, ale uzyskal tylko 2,5 godziny letniej wody i letnich kaloryferów. I to nawet nie bylo mnie w domu w tym czasie.
      Ehhh...

      Ale -20 tylko z koza to musial byc hard core! Zaprawiona w bojach jestes!

      Usuń
    3. kochana w domu temperatura maksymalna 13 stopni bywała a w łazience niegrzanej tylko rozpalanej do wieczornych ablucji, sobie wyobraź z rana zabawę...

      Usuń
    4. My mamy 15-16° teraz, wiec luksus! :D
      Wczoraj kupilismy "farelke" zeby sobie wlasnie chociaz w lazience pogrzac.
      Dzis kupie jeszcze jeden termofor, bo wlasnie dzwonilam znów do spóldzielni i oni niestety nie potrafia powiedziec kiedy bedzie wszystko dzialac. Ekipa naprawcza znów jest na miejscu ale nie gwarantuje sukcesu. Grrrr!!!!!

      Usuń
  7. A pisma były? Spółdzielnię trzeba zbombardować pismami, petycjami na ten sam temat od wielu lokatorów (albo załączyć listę podpisów). Tam coś trzeba porządnie naprawić, bo jeszcze rury zamarzną i pękną.
    Trzymam kciuki za sprawne wyeliminowanie zimna :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam kto na wlasna reke robil to nie wiem, wspólnych pism zadnych nie bylo.
      Ja w kazdym razie bede pisac o zwrot czesci czynszu za te dni, bo to juz dzis piaty dzien! Rury w piwnicy sa w sumie cieple - tylko to jakos na góre nie dochodzi. Wiec nie wiem, pompy jakies, czort znajet.

      Usuń
  8. gdyby nie to, że nie popieram robienia igloo w domach to bym się zaśmiewała do rozpuku bo mróz w chacie nie przytępił Ci mózgownicy i jak zawsze jest zabawnie i z jajem. Współczuję Ci tego mrozu bo niedopuszczalne to jest i wręcz głupie takie zaniedbania na które nie masz wpływu ani sama naprawić nie możesz. Ehhhh

    A ja wprawdzie nie walczę ze spółdzielnią ale na pocieszenie powiem Ci, że walczę z dosłownie zalewającym mnie gównem. I to z balkonu. Jakieś kilka miesięcy temu mój zajebiaszczy balkon w połowie wpuszczony w budynek więc pięknie zadaszony upodobała sobie parka spasionych gołębi. Całe dnie ich nie ma ale wieczorem zlatują nie wiedzieć skąd i siadają sobie w kąciku na parapecie i na zmianę gruchają i srają. Jako, że z wiatrówki do ptaków nie strzelam to wykombinowałam, że uwieszę przy tym parapecie szeleszczący potargany worek i odstraszę tych romansowiczów. Niestety na parapet przestały siadać ale za to na kafle na podłodze i owszem. Przeniosły się srać niżej. Zaczęłam więc co wieczór je przeganiać. Guzik ... przylatują i srają. Reklamówka jakiś czas temu odleciała na wietrze więc znów siedzą na parapecie.

    Ostatecznie wysiłkiem sporych nakładów finansowych (10 złotych polskich) nabyłam ohydnego śmierdzącego chińszczyzną czarnego plastikowego pseudo kruka i wczoraj go przydrutowałam do balustrady balkonu. Siedzę teraz już drugie wieczór w oknie i pilnuję czy gołębie się nabiorą czy nie ... Póki co straszak działa ale jak długo ??? jak zelżeją mrozy będę musiała najpierw odmoczyć te gówna z parapetu i podłogi a potem zeskrobać ohydztwo. A starczyłoby tego jako nawóz na całkiem niezłe pole ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, fuuuj!!!! :( No to wspólczuje, to bedzie mocna przygoda...
      Tutaj tez duzo ludzi "instaluje" te sztuczne kruki, i one chyba jeszcze najlepiej dzialaja. Miasto instaluje kolce, ale kolce nie dzialaja. Niby taki gruby i kulisty ten golab, a potrafi sie przecisnac miedzy gestymi, 10cio centymetrowymi kolcami, i w srodku nich jeszcze uwic gniazdo i wcisnac tam dzieciaki. Wychodzi na to, ze taki golab jest bardziej rozciagliwy i elastyczny niz kot!

      Usuń
  9. Jeżu kolczasty! Zimno mi we wszystko od samego czytania! Niby zimno konserwuje ale bez przesady.
    Też uwielbiam mieć czyściutko i mam - tak raz do roku może... Sprzątać nie cierpię.
    Łupy wymiatają! Nie wiem co bardziej, czy muminko-hatifnacie sól/pieprz, czy niebiesko zdobne naczynka. Wszystko piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Piekne cuda :D

      Dzisiaj tylko -3°, od razu cieplej, serio! (No, "cieplej", ja wiem, moze raczej "mniej zimno") Krem w lazience mi rozmarzl przynajmniej - bo wczoraj przy -7° nie dalo sie go wsmarowac w skóre, taka biala warstwa sie robila jak maseczka.
      Ehh... moze dzis naprawia...

      Usuń
  10. Czytam i myślę - matko, to o mnie! A nieeee, jednak nie. Kredyt się nie zgadza...
    Przesyłam kilowaty, dżule i niutony zawinięte w kocyk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Mam nadzieje ze Twój piec nie powtarza swoich harców w tym roku?
      Kilowaty na szczescie jeszcze w kontaktach sa [odpukac, odpukac!] to chociaz herbaty sobie mozna ugotowac. Ale dziekuje, biore i tak, nigdy nic nie wiadomo, a do tego od marca beda drozsze. Mimo obiecanek, ze nie beda.
      Dzule, niutony, kocyk biore tym bardziej, wszystko sie przyda!

      Usuń
  11. Diable kochany, brrrr, az mnie tu ciary przeszly z zimna, poczulam na wlasnej skorze. Co oni ci zrobili? Dobra to rada, aby pisma zanosic do spoldzielni, bo wszystko co na gebe jest ulotne i oni sie z tego nie musza rozliczac. Pisac codziennie i zanosic idac do pracy! I kazac podstemplowac date – u nich stempel musi byc! I jak najbardziej zadaj zwrotu czynszu – to zaboli bardziej. Zebys sie tylko nie pochorowala z tego zimna – ja juz bym pewnie lezala pokotem sztywna jak sopel ( mimo wewnetrznego pieca, ktory odpala samoistnie)
    Co za wikend jakis dolujacy , u nas co prawda cieplo bylo w domu, ale psa na zbity pysk nie dalo sie wyrzucic.
    Ani kota. Bylo koszmarnie i dolujaco jak na koniec stycznia przystalo i u wszystkich znajomych podobnie .
    Nie znam sie na ustrojstwach grzewczych, ale skoro rury w piwnicy grzeja , a na gore nie dochodzi – to moze zapowietrzone gdzies u was? A moze i pompa….

    Przypomnialo mi sie, jak kiedys w latach 90-tych bylam w Kaliningradzie. Spalismy u jakichs znajomych meza na wielkim blokowisku – a byl srodek zimy. Okazalo sie, ze tam nie ma ogrzewania praktycznie stale , ani cieplej wody i wszyscy byli do tego przyzwyczajeni (oprocz nas). Wlaczne bylo chyba raz na tydzien i wsio. Ale wiadomo, ruskij czelawiek - nie gniotsa, nie lamiotsa. Za to wodke pili szklankami juz na sniadanie – i ja tam sie im wcale nie dziwie.

    P.S. Twoje skarby cudenka – tez takie zbieram !:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisma to najwyzej moge albo mailem albo poczta wysylac, na osobisty kontakt mam szanse jedynie w czwartki, i to jak sie wczesniej urwe z roboty. A nie zamierzam sie tluc przez pól miasta zeby oddac papierek, az taka zdesperowana nie jestem... jeszcze :)))

      Zapowietrzone chyba nie, bo odkrecalismy te wihajstry przy kaloryferach i wszystko niby ok. Poza tym co z kranami, krany chyba sie nie zapowietrzaja? (chyba, bo reki to sobie nie dam uciac) No i to w calym podwórku tak jest, nie tylko u nas.
      Choc i tak lepiej niz w Kaliningradzie ;))) Straszne!!!! No i oni tam maja do tego napewno nie -7° tylko -30°, wiec szklanka wódki do sniadania to ratuje czlowiekowi zycie w takiej sytuacji...

      Jak sobie robie w domu herbate czy kawe, to wybór odpowiedniego kubka na dzis jest sprawa swieta! Taki obrzadek i przyjemnosc w jednym, i kawa od tego lepiej smakuje :D

      Usuń
    2. Wreszcie pokrewna dusza!
      Wybor kubka to dla mnie sprawa swieta. Slicznosci !
      Kubek musi byc dobrany do pory dnia, rano kawka w takim, potem herbatka w innym, pozniej kawka w jeszcze innym, a na wieczor jeszcze inny. Bo to zalezy od nastroju , pory dnia, napoju. Z kazdego smakuje inaczej. Nie wyobrazam sobie picia codziennie z tego samego naczynia, dzien w dzien i tak przez 352 dni w roku?
      W pracy patrza na mnie jak na lekko stuknieta, bo u mnie na szafce pod biurkiem stoi rzedem osiem roznych kubkow! Dostaje pouczenia, ze 5S im zanizam, ale mam to gdzies. Jeszcze sie taki nie urodzil, ktory by wygral z moimi kubkami – haha, wyobraz sobie szafki w mojej kuchni…
      No, to zes mi smaku na kawke narobila, i teraz bedzie w bialym w malenkie pszczolki…

      A te spoldzielnie to zamejlowalam bym na smierc … ciekawe, czy u nich w biurze jest cieplo??

      Usuń
    3. Aha, a wiesz skad sie wzial "wihajster" ? :))

      Usuń
    4. wiem, toz mówie w tym narzeczu :)

      Usuń
    5. Tak, wybór kubka zalezy od nastroju! Z miejscem na nie w domu powoli juz mam problem niestety, a w sobote przywloklam jeszcze dwa! No i mam taki jeden sklepik na Etsy upatrzony, dziewczyna piekne rzeczy robi z gliny, no i niedlugo ma byc nowy towar. Wiec nie ma sily, przybeda znowu najmarniej dwie sztuki.
      Nie wiem juz gdzie je postawie.

      Dzwonilam do spóldzielni przed godzina - dzis o 7 rano cos tam wymienili w tym systemie rur i rurek, i w koncu niby ma dzialac. W sensie ze dluzej niz 2 godziny :) Zobaczymy.

      Usuń
    6. Odpowiedni kubek odpowiedniego dnia to sprawa swieta!!! Nikt nie ma prawa nawet dotykac moich kubkow. Jest zestaw kubkow kawowych i sa herbaciane, ktore ja rzadko uzywam, bo herbate pije kilka razy w roku.
      Jak juz nie bylo miejsca na kubki to wydalam czesc synowej, ona przygarnela, ale madra dziewczynka na moje wredne "wybierz, ktore chcesz" powiedziala "wezme te ktore mi dasz":))) co swiadczy o tym, ze juz zostala przeszkolona przez Juniora :P
      A sam Junior? wpadl kiedys znienacka i w czasie tej znienackowej wizyty zapragnal zorobic sobie herbate. Ja siedze przy moim kompie ale slysze jak Wspanialy mowi "tylko uwazaj, zebys niechcacy nie wzial jednego z matki kubkow" na co Junior "a czy ja wygladam na samobojce?"
      Zmije wredne tak sie smiali, ze az sie szyby w oknach trzesly:))

      Usuń
    7. Aż taka zaborcza ta Twoja miłość do kubków? :) U nas każdy bierze jaki chce, bo ja coś tam zawsze dla siebie znajdę, no problem, w końcu tyle ich jest :)
      Ale synowa mądra i roztropna, uniknela konfliktu, hy hy. Bo co innego się napić a co innego zabrać delikwenta do domu.

      Usuń
    8. Generalnie jak jest nas wiecej to laskawie pozwalam na uzywanie moich kubkow;) ale Junior ma to zakodowane jeszcze z dziecinstwa, Wspanialy za to szybko sie nauczyl:)

      Usuń
    9. No tak, jak sie chce przezyc w stadzie, trzeba opanowac reguly gry. Nie ma innej opcji. Znaczy chlopaki udane sa!

      Usuń
    10. Qrcze, a ja po rękach gryzę za używanie Mojego kubka, albo Mojego kocyka, albo Mojego fotela. Resztę można brać!

      Usuń
    11. Przypuszczam że małżonek z synem wiedzą o tym nawet jak się ich wyrwie z najgłębsze snu :)

      Usuń
  12. Trzymam goraco kciuki!
    Mam juz zakaz kupowania kubkow pod grozba rozpadu – wiec bardzo uwazam. Moge przyniesc nowy pod warunkiem, ze jakikolwiek inny sie stlucze , albo wyrzuce, albo oddam itp. Jak zamarze o nowym, to faktycznie taki co mi sie juz strasznie znudzil , oddaje do charity shopu – innego wyjscia nie ma. Szafki sa juz nabite na maksa, a kubki stoja w kubkach – nie wiem czy mnie pobijesz, ale jestes na dobrej drodze :)

    Przestalismy jezdzic na pchle targi, bo tu mozna oszalec i skonczyc w psychiatryku od nadmiaru – jaka porcelana wala sie po polach! Nie mam juz sil i miejsca ratowac to ich dziedzictwo od zaglady. Tubylcy walaja tym jak ziemniakami , luzem przywoza w pudlach kartonowych i sprzedaja za grosze…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hy hy, u mnie tez stoja kubki w kubkach. A jak przynosze nowy to Borsuk pyta "To który ci mam stluc zeby ten nowy wszedl do szafki?" :)
      Tez sie ograniczam. Te dwa w sobote byly spowodowane zyciem w stresie od miesiecy, kiedy do tego dolozyli mi te zimne kaloryfery i wode. No to zrozumiale chyba, nie?

      A ten sklepik na Etsy to tak mi wpadl w oko jak lodowy odlamek w serce Kaja, (a to mi sie czesto nie zdarza) no wiec nie ma sily zebym czegos tam nie kupila, czekam tylko na ten nowy towar:
      https://www.etsy.com/de/shop/PALAVARA

      Usuń
    2. Ha, u mnie kubki stoja w szafce na takiej okraglej karuzeli i tylko ja moge, bo potrafie ustawic tam kubki tak zeby sie zmiescily. Wspanialemu zawsze zostaje trzy kubki nawet jak juz ustawil je pietrowo. Ja potrafie upchnac wszystkie, najpierw stawia sie rzad kubkow o mniejszej srednicy wokol tego kija co karuzele podtrzymuje, wszystkie musza stac uchwytami w strone preta, lekko na skos zeby sie zmiescily. Potem ustawia sie drugi rzad zewnetrzny i tu nalezy ustwiac zmieniajac pozycje uchwytow tak aby wykorzystac kazdy milimetr miejsca wiec niektore uchwyty wchodza na wcisk miedzy kubki, a inne po zewnetrznej ale plasko zeby nie stukaly o sciany szafki. Te dwa rzedy kubkow musza miec te sama wysokosc, bo na nich ustawia sie wielkie pollitrowe kubasy Wspanialego i wszelkie inne mniej wymiarowe.
      OK wiem jestem pojebana:))))))))) ale to dziala.

      Usuń
    3. Ach nie ustawiam kubkow w kubkach, bo wtedy sie moga przewrocic przy wstrzasie;) to drugie pietro stoi na kubkach ale nie W kubkach, mam nadzieje, ze czaicie o co mi chodzi:)))

      Usuń
    4. O, sprytne to ustrojstwo co się kręci!
      Ja stawiam do góry dnem, i potem na te z bardziej wąskim dnem przychodzą te z szerszym. Działa! Aczkolwiek na obrotowej półce to faktycznie nie ma co ryzykować.
      No i dużych u nas niewiele, bo ja takich 150-200 ml używam. Kawa i herbata muszą być u mnie małe i gorące. Borsuk pije duże i letnie, ale jemu wsio rawno, stare szklanki do latte, ogromne takie, bierze najczęściej.
      Ja letniej kawy ani herbaty nie znoszę, po prostu nie jestem w stanie tego przełknąć, brrr.

      Usuń
    5. To ja moge sie umowic na kawe z Borsukiem;) moze byc nie tylko letnia ale nawet zimna. A to dlatego, ze ja musze miec kawe obok bez wzgledu na to co robie. I tak doszlo do tego, ze tych goracych kaw wypijalam po 8 kubkow dziennie i mi serce zaczelo tancowac, doktor mnie objechal i musialam cos z tym zrobic. Teraz pije trzy kubki dziennie, ale wypicie jednego moze trwac i trzy godziny;) wiec wiadomo, ze to juz dawno wystyglo.
      Byl to jedyny sposob na zmniejszenie.
      Z to ciekawostka, jak bylam chora to zupelnie nie moglam pic kawy, owszem zamawialam i mi przynosili do kazdego posilku, bo jak to tak "bez kawy":)) ale jeden lyk i mnie odrzucalo.
      Powoli jednak jak wszystko i spozycie kawy wrocilo do normy.
      Wspanialy pije wrzatek i w ogromnym pollitrowym kubku. Jak by mu nie daj buk kawa wystygla to ja podgrzewa w mikrofali:))

      Usuń
    6. Dalej nie mam tego cholernego ogrzewania i cieplej wody, wiec nawet nie uzywaj przy mnie slowa "zimne" !!! Bardzo prosze! Juz nie fozycznie boli ta lodowatosc ogniska domowego...

      8 kubków, no to sporo. Ja wypijam jedna w pracy rano na rozruch, a po poludniu w domu druga malutka dla smaku i na rozgrzanie. A w ciagu dnia jade na herbacie zielonej. Ale nie do jedzenia, bo ja nie potrafie jesc i pic jednoczesnie, nie pasuje mi jedno do drugiego bo sie smaki kluca. Najwyzej ciasteczko do kawy, ale male. I nie teraz, bo moje flaczki niestety zmusily mnie znów do diety bulkowo-ziemniaczanej. No, paluszki moge jeszcze przekasic ewentualnie. Ale nic co zawiera fruktoze, nawet plasterka pomidora, o ciastku nawet nie wspominajac... :(

      Usuń
    7. OMG!!! to ja juz nic wiecej nie napisze, bo slow brak na ten brak ciepla.

      Usuń
    8. Od wczorajszego wieczoru jest !!! Jest cieplo w kaloryferach i w kranach! Mam nadzieje ze juz na dluzej tym razem...

      Usuń
  13. Jasne , ze zrozumiale i to jak!

    Ten sklepik cudenko, ale ceny mnie rozlozyly, 30 euro za sztuke?!? - o matulu droga, ja wydaje nie wiecej niz funta za sztuke , a czasem to nawet i az 50 pensow :)) Na tych marketach tutaj ceny sa kosmicznie.... niskie :)! Mozna kupowac i tluc ile wlezie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za 2 sztuki. Choć to i tak dużo. Strasznie w tym kraju droga taka ceramika jest, dlatego rzadko kupuje. Ale te są tak piękne, że chyba nie wytrzymam...
      Na pchlich targach i w sklepach że starociami to nigdy nie widziałam fajnych kubków, za to talerze, talerzyki, miseczki - oooooch, ile dusza zapragnie! (a pragnie, pragnie ;)

      Usuń
  14. Dobrze, ze u nas temperatury zima sa jednak znosne, podobaloby Ci sie. Piekne te moominkowe sprawy i diablowy obraz z ryba. Wyglada, jak uratowany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ratuje was ten Golfstrom.
      Muminków fanką jestem od dziecka :)

      Usuń
    2. Nas wszystko tu ratuje i trzyma przy życiu, pogoda, widoki, ludzie... dobre życie. Ja też jestem, ot!

      Usuń
    3. Mnie aktualnie przy zyciu trzyma chyba tylko termofor, herbata i swetry omotane kocem. Serio, jakbym je sciagnela, to bym sie rozpadla. Dalej nie ma tego ogrzewania, ani cieplej wody. Dzisiaj rano pociag byl tez lodowaty. Straszliwie nie mam juz sily na to.

      Usuń
  15. Łączę się z Tobą w cierpieniu. Co prawda u mnie w domu jest ciepło, ale na samą myśl o zimnie - mam dreszcze.
    Akcja z grzaniem wody do wanny zmroziła mnie kompletnie, bo wiem, że taka ilość wody zaledwie ogrzeje wannę, a woda natychmiast robi się ohydnie chłodna i nieprzyjemna ciału ludzkiemu! I na samą myśl o wyjściu z zimnej wody w wannie człowiek dostaje dreszczy. A woda stygnie i stygnie...

    Naczynia cudne. Muminkowe dobra kupione w sklepie muminkowym?
    I pamiętam z dawnych epok Twoją pannę z półgłową. Cudna jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to bylo straszne przyzycie, ale kiedys w koncu trzeba sie umyc... I chyba dzis albo jutro czeka mnie to samo, bo dalej zimno!!!

      Muminkowy sól-pieprz dostalam w prezencie od mojej kochanej szwagierki zamieszkujacej Norwegie, tam Muminki w kazdym sklepie z artykulami kuchennymi sa. Kiedys jeszcze dala mi dwa kubki, jeden z Buka a drugi z Mala Mi :)
      A panna z pólglowa dalej stoi na póleczce nad lózkiem, patrzymy sobie codziennie wieczorem w oczy i mamy taki sam wyraz twarzy. "I jak minal dzien?" "Yyyy..." :P

      Usuń
  16. Diable, no teraz to ja sie zagotowalam!
    Jak to nadal zimno? Skandal!! Zagryzlabym te spoldzielnie chyba,
    oni ewidentnie NIC nie robia – przysylaja tylko magika dla picu, zeby pogrzebal , zeby sie nazywalo, ze oni cos robia - a awaria jest widac powazniejsza i moze wymaga duzych nakladow, albo czesc trzeba sprowadzic…z Chin.
    I nikt sie nie kwapi.
    A co inni lokatorzy na to? Nie zawiazujecie koalicji?
    Zamarzniesz tam w tym swoim kaciku nad tym kubkiem herbaty , ktory pewnie stygnie w okamgnieniu...
    Jeden, dwa dni to mozna wytrzymac, ale co dalej?

    A propos Muminkow – to tuz przed matura mialam sen, ktory po prostu wycisnal na mnie siodme pietno i siodme poty.
    Snilo mi sie, ze siadamy do matury z polskiego, rece mi drza, na tablicy podaja temat ( byl tylko jeden! ) – i mam napisac rozprawke
    pt. Zycie wedlug Muminkow !! Jak babcie kocham. A ja widzialam raptem pare odcinkow i wszystko zapomnialam! I siedze i poce sie,
    i trzese ze zdenerwowania i wiem ,ze ja tej cholernej matury nie zdam i znikad pomocy !
    Matko moja, ten sen wracal do mnie jeszcze pare lat po maturze – horror.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) No widzisz, to ja bym na takiej maturze wypadla lepiej niz na tej prawdziwej, bo jestem fanka Muminków od dziecka :)

      Naprawic nie umieja, przyjezdzaja po 2 razy dziennie, cos tam wymieniaja po kawalku, krea, pukaja, a potem dziala godzine-dwie i przestaje. A ze to sie dzieje w normalnych godzinach pracy, to ja sie nawet na te 2 godziny nie zalapie - jak przychodze o 17 to juz wszystko zimne.

      Koalicji sasiedzkiej nie ma, nigdy nie bylo i nie bedzie, tu sie nikt z nikim nie zna, chyba tylko tureckie rodziny sie trzymaja razem (kilka ich jest). No i tutejsi ludzie sa totalnie niekonfliktowi - owszem, ponarzekaja, ale niewiele wiecej. najwyzej podanie pózniej napisza o czesciowy zwrot czynszu i juz. Jakos nikt tu awantur o takie rzeczy nie robi, po prostu sie czeka. Taki naród :) A to nie tylko my jestesmy bez kaloryferów, to jest bardzo, baaardzo powszechny problem tutaj. Nie wiem czemu tak sie dzieje. Ale sadzac po wpisach w necie, to polowa Deutschlandu siedzi w zimnie odkad sie zaczely mrozy.

      Wlasciwie to co roku w pierwszy mróz sie wszystko wywala, tylko nigdy jeszcze nie trwalo to tak dlugo, góra 2 dni. A teraz juz mamy szósty.

      Usuń
    2. No prosze, taki uprzemyslowiony kraj a z ogrzewaniem nie daja rady.
      Jak oni wytrzymuja, bo przeciez zimy u nich rowniez sniezaste i mroziaste.
      W PL przeszlam zimy po minus 25 st i nasza spoldzielnia dawala i daje rade bez problemu. Maja jakis inny system grzewczy czy co?

      Zawsze mi sie smiac chce z Anglikow , jak slysza o temperaturach -10, -15 ,-20 stopni. Dla nich to koniec swiata – niewyobrazalne zimno.
      Nie moga zrozumiec , jak mowie, ze ja pojade i bede sie grzac i pocic , bo zima w blokach jest po 25 stopni na plus! U moich rodzicow musze zakrecac grzejniki , bo zdechnac mozna z goraca. Taki paradoks, ale oni w to nie wierza…

      Wspolczuje ci – bo ani z goracem ani z takim zimnem wytrzymac sie nie da.
      Macie chociaz farelki , zeby sie wspomagac? Albo grzejniki elektryczne ?
      Mam nadzieje, ze chociaz w pracy masz cieplo !

      Usuń
    3. U moich rodziców tez mi zazwyczaj za goraco, szczególnie w nocy jak przyjdzie spac w tym cieple - chociaz sie zakreci kaloryfery i wywietrzy, to mimo to cieplo. Chyba przywyklam troche do tego zimna tutaj jednak i mi weszlo w krew :)

      Wczoraj wieczorem kaloryfery niesmialo zaczely grzac, woda tez byla ciepla !!!! Dzis rano tez, wiec jestem dobrej mysli! Choc farelke wlasnie przedwczoraj kupilismy, ale nie szkodzi, dobrze ja miec na przyszly raz. Bo na pewno bedzie przyszly raz, jak nie tej zimy to nastepnej.

      W pracy w tamtym roku nie mialam ogrzewania, kaloryfer byl zepsuty. Naprawiali go 3 razy, z tym ze ten trzeci raz byl w sierpniu - wiec w zimie siedzialam w zimnie ale w sierpniu juz moglam sobie pogrzac ;))) No ale w tym roku jest cieplo.
      Serio, to jakies przeklenstwo tego kraju jest?

      Usuń
    4. He he Jakos mialam lepsze mniemanie o niemieckiej robocie - a system grzewczy niedorobiony maja jak nic:) Narzekalam na tutejszy ale musze chyba odwolac - mamy zdecydowanie lepiej - wlaczamy kiedy potrzeba, tyle ze jak idziemy do pracy to sie wylacza, bo koszty by nas zjadly. Mamy tak ustawione ze wlacza sie rano na troche i po poludniu zanim wrocimy - jest juz nagrzane. Na noc sie wylacza -lubimy spac w zimnym . Ciepla woda jest stale na odkrecenie kurka ... Ciesze sie ze oddtajalas! super wiesci 👍😄

      Usuń
    5. To jest przede wszystkim bardzo stary system. Dom stary i ta instalacja pewnie nie wymieniana od wieków, sypie się. I takich budynków tu mnóstwo jest - z grzybem na ścianach i zimnym kaloryferami.
      Kaszanka, panie, totalna kaszanka.

      Usuń
  17. A tam taka zima...
    Taki dowcip holenderski:
    Spotykaja się dwa płatki śniegu. Pyta jeden drugiego:
    - Gdzie lecisz?
    - A do Austrii na imprezkę. A ty?
    - Ja do Niderlandów panikę zasiać...

    No i wczoraj się stało... Napadało z 15cm i nawet ruch samochodowy wcięło...
    Ale spółdzielnia pracuje przyjaźnie dla człowieka. Dzwonisz, pani ogólna zgłasza odpowiedniemu naprawiaczowi, ten oddzwania do ciebie by uzgodnić termin przyjścia i... PRZYCHODZI! I naprawia... Tak tu bowiem jest, że gdyby pozostawili ludzi z awarią (n.p. taką jak wasza), na czas dłuższy, to zwyczajnie nie płacimy częsci czynszu i jesteśmy na prawie. Fajnie mam "conienonie"? Kiedyś przy jakiś robotach ziemnych dokopali się do kanalizacji, uszkadzając ją. Poszła fama, że nie wiadomo jak długo nie będzie wody. Spółdzielnia zorganizowała 10-cio litrowe baniaki z wodą. Po jednym na domostwo. Się nie załapałam, ponieważ ...takich mam sąsiadów....Ale byłam tak zdumiona akcją, że czas likwidowania awarii zleciał mi szybko. W ciagu tych trzech godzin nie zdążyłam uschnąć i zarosnąć ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to fajnie, tutaj to jest tak ze o zwrot czesci czynszu musisz napisac wniosek, podac panujaca w mieszkaniu temperature w tych dniach i czekac na laskawe rozpatrzenie.
      Temperature zmierzylam wczoraj: 12°C w najzimniejszym pokoju, 15°C w najcieplejszym.
      Napisze, zobaczymy jak zareaguja.

      Do tej naszej awarii to tez przyjezdzali fachowcy, firma jakas wynajeta, i to nawet 2 razy dziennie - tyle ze jakos im niebardzo szlo. Kaloryfery grzaly godzinke na pól gwizdka i przestawaly. To samo z ciepla woda.
      No ale moze w koncu teraz bedzie dzialac, bo od wczoraj wieczora cieplo wrócilo! :)

      Usuń
  18. Niech żyje kominek! Niech żyje!

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie przyjmuje mnie tu z telefonu, więc musiałam poczekać na okazję bardziej stacjonarną. Toteż proszę, jeżeli jeszcze jest potrzeba, to dosyłam to, co od tygodnia zaplanowane, czyli oto: https://giphy.com/gifs/blackfirefilms-fire-winter-26Ff3bKXMkEzPjLBm
    Dawno, dawno temu u mnie w kwadratowcu wymieniali piony, co wiązało się z tym, co u Ciebie, acz w wersji kontrolowanej, czyli wyłączali specjalnie. W LISTOPADZIE. Do dzisiaj, na samo wspomnienie, nie mogę dojść, dlaczegóż takiej roboty nie da się zaplanować w tej wyższej temepraturowo porze roku?!?
    Enyłej, łormhags.
    U nas Stefan narzekał i narzekał na pogodę, to proszę bardzo, śniegu starczy teraz dla wszystkich, można rzucać na eksport. W Norwegii nam zazdroszczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jakby nam wbudowali kominek w gratisie do tych kaloryferów, to bym sie wcale nie obrazila :)))
      W listopadzie, no maja poczucie humoru, mhm. U nas sie okazalo, ze tez trzeba wymienic cos tam w lochach piwnicznych - w lutym. Wiec high five :)

      Stefan na co narzekal: na brak sniegu?!!!

      Usuń
    2. NO CO TY! Na pogodę ogólnie, ale śnieg chyba przywołał po prostu, jako karę za marudzenie. Potem był zaś mróz, potem niemróz i w ogóle taki mamy styczeń-plecień, a w sumie to luty już, ale słowa złego nie powiem, bo w Stanach czują podobno na sobie minus piiisiąt pięć, a jak to przywołamy, to już będzie bida.

      Usuń
    3. Podobno w igloo jest ciepło, więc... ;)
      Przy -50°C takie igloo długo postoi.

      Usuń
  20. Igloo i owszem, ale ja muszę co rano włosy układać, a widziałaś w igloo gniazdko w ścianie? z prądem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebóg! Rzeczywiście, czyli szybka kawa rano na rozruch też odpada!

      Usuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...