Jest sobie korytarz. Po obu jego stronach, naprzeciwko siebie, dwoje drzwi:
- do maleńkiej kuchni, są ciągle otwarte, no bo wiadomo, nie ma po co zamykać- do schowka na szczotki, jeszcze mniejszego niż kuchnia. Nie żaden kantorek dla sił sprzątających, gdzie kawa, herbata i krzesło, tylko po prostu mini-schowek na narzędzia pracy. Te drzwi są ciągle przymknięte, no bo wiadomo, nie ma na co patrzeć.
I teraz taka sytuacja.
Wchodzę do tego korytarza, zza zakrętu. Wchodzę do kuchni, chowam kubek do zmywarki, płukam sitko do herbaty. Wychodzę, i w tym momencie te drugie drzwi się otwierają i ze schowka na szczotki wychodzi mały, bardzo elegancki, srebrnowłosy Japończyk przyodziany w stalowoszary garnitur i dość zakłopotany wyraz twarzy. Zamyka drzwi, uśmiecha się niepewnie, lekko kłania. No to też się uśmiecham. Następuje wymiana uprzejmych "Hello".
Ja wryta w ziemię, z mętlikiem w głowie, kto schował delegata z Japonii do schowka na szczotki?! On też stoi, jakoś tak bokiem trochę i dziwnie przyklejony do klamki, jakby się nie mógł zdecydować czy ma uciec, czy schować się spowrotem.
Za chwilę się wyjaśniło oczywiście - szukał toalety. Ktoś mu pewnie powiedział, że to pierwsze drzwi za zakrętem - tylko nie od której strony zakrętu, a to jednak robi różnicę.
Ale:
Mój pobyt w kuchni co prawda nie był długi, razem z drogą zza winkla niech będzie 30 sekund, no ale te 30 sekund, a w zasadzie nawet dłużej, Japończyk siedział w schowku! A z jedynych tam rzeczy, mogących na zasadzie dalekich konotacji dziejowych kojarzyć się z toaletą, jest spora plastikowa miska niepierwszej świeżości, stojąca na taborecie. Różowa taka. Ze starą ścierą przewieszoną przez krawędź.
I teraz się tak zastanawiam, czy on naprawdę rozważał możliwość?
I konieczność? Oraz zacofanie tych dzikich, europejskich barbarzyńców pod względem higieny i kanalizacji?
To musiało być doprawdy najdłuższe 30 sekund w życiu tego biedaka. Aż nie chcę myśleć, przez co by przeszedł decydując się na "tak".
.....................................................................
Oraz, komuś zasmakowało mleko z mojego kartonika we wspólnej lodówce. Te pół litra, które przynoszę sobie do kawy, starcza mi zawsze na 2 tygodnie albo dłużej - a tu nagle na niecały tydzień. I raz, i drugi, i po małej przerwie trzeci. Już rozważałam zastawienie sideł, na przykład w postaci silnego środka na przeczyszczenie - ale proceder ustał.
Niemniej jednak, może ktoś ma jakieś propozycje na wypadek, gdyby się to miało powtórzyć?
.....................................................................
A teraz pokrzepiające obrazki dla wszystkich, którzy jak ja spragnieni są wiosny.
Przy okazji doskonały przykład na to, jaką różnicę robi papier w malowaniu akwarelami. Popatrzcie jak całkowicie różne efekty dały te dwa papiery, ja nie malowałam inaczej (poza kolorami rzecz jasna) to po prostu inaczej wychodzi - czy to nie jest fascynujące?!
Jest.
:)
Nie martw się wilku, wiosna przyjdzie -
nawet gdyby wszyscy postanowili, że nie.
Detaliki, szczególiki, ogonki, wąsiki:
....................................................................
Wyobrażam sobie jego konsternację jak wszedł do tego schowka... Wilczysko cudne:)
OdpowiedzUsuńOj sie biedaczek musial zimnym potem oblac, naprawde :)
UsuńWilczystko dziekuu-uuuuuuuuuu-je!
I co? Nie sprawdziłaś czy skorzystał?
OdpowiedzUsuń_____________________________________
Na mleko proponuję założyć drut kolczasty pod prądem. Nawet jak nie wyda się kto upija, to nie powtórzy procederu ;-) (byle by się właścicielka mleka nie zapomniała...)
_________________________________________________________________________________
Obrazki cudne. I wiem też jak materiały do tworzenia cudnych rzeczy fascynujące są :-)
NIE! :))) wolalam nie zglebiac tematu...
UsuńDrut kolczasty za bardzo oczywisty, widoczny. To musi byc szczwany plan, podla zasadzka, rozumiesz.
To coś pod prądem , ale żeby widać nie było ;-). ... Albo: kupić sobie nowe mleko, schować za tym używanym, a do używanego dolać jakiegoś świństwa, (np. zawartoś miski z pomieszczenia obok...). No i też się nie zapomnieć ;-).
UsuńAch wiem, wymyślam bzdety... ale działasz na mnie inspirująco ;-).
Ej no ja caly czas zakladam, ze miska byla pusta jednak!
UsuńI wzruszyl mnie do glebi komplement, ze inspiruje do wymyslania bzdetów :))) serio! :)))
a niecałą godzine po nim weszła Pani sprzatajaca popatrzyła na miskę zdziwiona, ze już wode nalała? i siuuu szmatką na podłogę...
OdpowiedzUsuńu mnie w pracy niektórzy podpisywali mleko ale to chyba nie przyniosło rezultatu, Ty za to mogłabyś zamiast imienia i nazwiska wymyśleć coś innego, czuję ze dałabyś radę:*
i pewnikiem poskutkuje.
napisałabyś cos więcej o tym papierze, na którym zorza jest oprócz wilków? Pięknie Ci to na nim wyszło. Z góry dziekuje
dobrej reszty dnia!
a taki to:
Usuńhttps://www.gerstaecker.de/GERSTAECKER-CENTENAIRE-Buetten-Aquarellbloecke.html
mieciutki, z bawelnianej pulpy, pieknie wchlania farbe. Jak do tej pory mój ulubiony, ale nie próbowalam jeszcze tego Arches, który tak wzsyscy chwala. Ale drogi jest, to sie sepie ;)
Podpisywanie - nie, nie przynosi rezultatów. Przeciez ten kradziej sie nie myli, tylko siega z premedytacja po cudze produkty mleczarskie! Szubrawiec.
Chi, chi. A ja czasem bywam w warszawskiej filii japońskiej firmy.
OdpowiedzUsuńKiedyś spędzałam caaaały , dłuuuugi dzieeeeń z dwojgiem tylko ludzi na ostatnim, oszklonym piętrze firmy. Po raz 1785 przez wyściełany wykładziną korytarz poszłam do ślepej kuchnipo herbatę. A w tej kuchni światło zapala się i gaśnie aktywowane czujnikiem ruchu. Jakieś półtora metra od wejścia. Ja chybko- chybko na pamięć ruszam na azymut w stronę automatycznego czajnika po setną tego dnia herbatkę. I żeby światło zapaliło się szybciej macham rękami jak wiatrak. Światło zapala się i widzę, że na środku kuchni na taboreciku siedzi smutny, niziutki Japończyk z wytrzeszczem i z kęsem kanapki utkwionym w przełyku. Nie wiem komu było bardziej głupio jemu że tak samotnie siedział i przeżuwał swój los w ciemnościach, czy mnie, że wtargnęłam jak skrzyżowanie helikoptera z czołgiem wprost w tę jego nienajweselszą intymność.
I tak- wiem, że w Japonii mieszka kilka milionów ludzi, ale myślisz Buraczku, że to był ten sam?
Krasnoludek na miarę naszych czasów. Skarbek biurowy?
:))))) Mógl byc ten sam! Gnom bytujacy w zaciemnionych pomieszczeniach budynków biurowych, taki wlasnie na miare naszych czasów jak piszesz :D Jeeeee, podoba mi sie to :))))
UsuńBuahaha! Haha! Hihihi! Ratunku, przepona mi trzeszczy! Wizja obu Japończyków mnie wykończyła oddechowo! A jesli to są autorzy przewodników turystycznych i opiszą to jako normę?? 😉
UsuńCudna wizja nowoczesnego krasnoludka, prawda? :D
UsuńAle jesli to autorzy przewodników i tak to potem opisza - to bedzie tak zwany Skandal, dyskusja publiczna, i - uzywajac bardzo pasujacego slowa - gównoburza ;)))
Biedny Japończyk miał zderzenie kulturowe. Ale obśmiałam się setnie!
OdpowiedzUsuńDo mleka tylko środek przeczyszczający dla koni - substancja bezsmakowa i bezzapachowa, bo koniska są strasznie podejrzliwe i wybredne, a stosuje się w ilości łyżki na wiadro. Myślę, że zastosowanie łyżeczki kopiatej na 1/2 litra dałoby nieoczekiwany efekt, a przy zajętej toalecie mogłoby sprowokować tfurcze wykorzystanie miednicy w schowku ;)
Wilczyska piękne! A co to za diabelskie źwierza koło wilków?
To jest prawdziwie szczwany i podly plan! :) Tylko nie za bardzo mam dojscie do jakiegos konia, który móglby mi opchnac cos na lewo. Do weterynarza tez nie. Ewentualnie moge kupic konia najpierw, potem powinno pójsc jak z platka.
UsuńA te male zwierza - a czort ich znajet ;))
Tez mi szkoda Japonczyka, u nich kibelki na najwyzszym swiatowym poziomie a tu miska ze szmata. I to zeby chociaz ta miska podgrzewana byla, pewnie sie bidok zastanawial czy ta szmata to ma sluzyc za brak bidetu:)))
OdpowiedzUsuńDo mleka moze diabel dosypac troche proszku do prania;) a potem tylko obserwowac kto lata do sraczyka, albo do tego schowka;))
Proszku do prania, aha! Zapamietam! Sprytna z Ciebie bestia Star :D
UsuńNo, to musialo byc ciezkie pól minuty, bardzo. I bylo widac, ze jak mnie zobaczyl, to bylo mu gópio, i dlatego tak jakby chcial sie tam spowrotem schowac - co tez wydalo mu sie pewnie gópie, no i tak biedaczyna tkwil przyklejony do klamki, w takim dziwnym podrygu...
Bo ja ten proszek do prania przerobilam w dziecinstwie:)))
UsuńTak sie zlozylo, ze mama byla w szpitalu a zajmowal sie nami (mna i bratem) ojciec, ktory ambitnie codzinnie przed szkola serwowal nam zupy mleczne. No i mielismy dosc, wiec do mleka dosypalismy proszku do prania, jak sie ojcu zupa spienila to sie poddal:)))
Oboszszszeeee, zupy mleczne... mialam w przedszkolu codziennie, wiec calkowicie rozumiem Ciebie i brata. Kazdy sąd by was uniewinnil. I jeszcze dal kilo cukierków.
UsuńAle fortel wymysliliscie wspanialy :)))
Widzisz jak to jest z zupami mlecznymi:)) Ale tak serio z perspektywy czasu to mysle, ze to bylo dla niego najlatwiejsze, a obowiazkow mial sporo i calkiem niezle sobie radzil poza tymi pieprzonymi zupami:)))
UsuńOj wiem, wiem. A jeszcze gorszy byl grysik na mleku. W dodatku zawsze dostawalismy zimny, wystygniety. Zupy mlecznej jeszcze bylam w stanie cos tam siorbnac, wlasciwie to makaron wyjadalam - ale grysiku nie tknelam NIGDY. Po prostu nie dawalam rady jak widzialam tego zastyglego gluta.
UsuńA skąd wiesz, że on ta,m wchodził?
OdpowiedzUsuńJeśli to jest schowek na miotły, to oczywiste być musi, że on tam przyleciał(!), oparł swój środek transportu o ścianę, zamoczył w misce gąbkę do odkurzenia kija, przetarł buty ściereczką do kurzu i wyszedł drzwiami z napisem "wejście do budynku". Gdybyś tam po chwili weszła z całą pewnością zobaczyłabyś wiszącą na gwoździu pelerynę, jeszcze pachnącą dymem z komina tych sąsiadów, którzy bezustannie palą lakierowanymi regałami w kominku!
Ale tam nie ma okna! Ani nawet kratki wentylacyjnej, nic!
UsuńNo chyba ze ta peleryna to ta z "Arabelli" :))) Co Rumburak z Blekota w niej podrózowali. To by wiele wyjasnialo.
Arabela! Pamiętam! Jak się nazywa japońska wersja Arabeli?
UsuńI mam!!! Mam! Doszło! Wisi! Cudne! Dziękuję
Internet nie podaje nic o Arabeli po japonsku :( A juz sie cieszylam.
UsuńDoszlo wiec! Uff...to super. Zawsze czuje niepokój zawierzajac obrazek poczcie ;)
Posikałam sie niemal na wspomnienie Arabeli Rumburaka i Blekoty. 🤣
UsuńOwoc, a pamietasz jak w hotelu w naszym swiecie próbowali wyczarowywac sobe rózne ubrania, zeby sie wtopic w tlum? Ogladali jakis magazyn kobiecy i próbowali po koleji wszystkiego. I w pewnym momencie Blekota wystapil w bikini :))))
UsuńHistoria mnie rozbawiła przednio.
OdpowiedzUsuńTeż się spotkałam z tym jak różnie się maluje na różnych papierach. Zakochana jestem w 100% bawełna drobnoziarnisty. Ale każdy ma inne oczekiwania i inne wymagania. Pozdrawiam i ciesze się,że tu zajrzałam.
Ten tez jest bawelniany drobnoziarnisty wlasnie! Centenaire. Bardzo go lubie.
UsuńTez sie ciesze, ze zajrzalas :) Nigdy za wiele nas tutaj, na tej karuzeli absurdu. Pomiescimy sie wszyscy, im wiecej tym lepiej!
Jak fajnie, że jest ktoś taki jak "diabeł- w - buraczkach". Niedawno Cię odkryłam i niezmiernie się bawię czytającą Twoje teksty i podziwiając rysunki. Sama jestem nieutalentowana ale potrafię docenić to, co robi ktoś inny . Twoje teksty dają mi wiele radości ...
OdpowiedzUsuńDziekuje :))) Bardzo lubie byc, ogólnie. (przewaznie) A szczególnie tutaj. Wiec zapraszam do wspólnego bycia i slownego wspólzycia, nie zalujmy sobie tej radosci! :P
UsuńWot, ciekawostka z tym papierem! Śliczne obedwa, ale że taka różnica w efektach? Ha.
OdpowiedzUsuńA gdyby tak w kuchni nalepić gdzieś karteczkę z jakąś zagadką, że na przykład "ciekawe, jak szybko dobiegniesz stąd do wychodka" albo "mleko wzmacnianie silnym prebiotykiem na zaparcia nawykowe", albo postawić kartonik na ulotce od laxoberalu ... jednak sraczka to dobra motywacja, ja bym szła w tą stronę. Może wystarczy pogrozić paluszkiem, a jak nie to wtedy możesz czegoś dosypać, oczywiście karteczkę też nakleić. Ostrzegałaś? Ostrzegałaś.
No cóż.
Toma Holta znaju? tam były takie akcje, że człowiek wlazł w jedne drzwi, a wylazł gdzie indziej niż zmierzał i może ten Japończyk akurat szedł do domu po długiej wachcie w biurze, a go rzuciło do waszego schowka na miednice. To naprawdę krępujące, wejść w Japonii, a wyjść w Niemczech.
Tom Holt.. hmmmm... ja do takich rzeczy ogólnie podchodze jak pies do jeza, a jak kogos porównuja z Pratchettem, to juz w ogóle kijem nie tykam. (Pamieta Bozena mój szczery coming out o nielubieniu Pratchetta? No nic nie poradze, nie smieszy mnie i juz...) No wiec i Toma Holta jedynie z nazwiska znam. Choc takie drzwi, to nie powiem, calkiem calkiem. Jak równiez czarodziejski plaszcz z "Arabelli", w sumie nawet praktyczniejszy nieco niz drzwi.
UsuńJesli Japonczyk tak rzeczywiscie, to naprawde musialo byc dosc krepujace. Cos mu sie w tych drzwiach rozregulowalo moze? Kompas sie zepsul, czy tam czarozyroskop?
Ciekawe czy wrócil, czy biedaczyna bląka sie teraz gdzies po stepach Anatolii na przyklad...
Kurcze, dobrze ze moja najlepsze przyjaciolka tez wyznala, ze nie trafia do niej Pratchett i okazalo sie ze nadal sie przyjaznimy lol, bo bym miala ciezka zagwozdke teraz lol. Aczkowliek wiele zalezy od tlumaczenia oraz ksiazki od której sie próbuja zapoznac z TP.
UsuńPrawde mówiac to ten kto porównyl TH do TP to troche sie z targetem rozminal lol. tzn moim skromnym zdaniem.
Ale chyba Tom Holt predzej do Ciebie przemówi niz Pratchett bo przeczytalam pare produkcji TH i do mnie srednio - za duzo got troche, znaczy za duzo cukru w cukrze troche jak na moje mozliwosci, podobnie jak prawie za duzo groteski w mlynie do mumi na przyklad bylo. Musialam robic przerwy w czytaniu, zeby sobie rozcienczyc temat ;).
Oj, to nie pamietam, czytalam dwie ksiazki ze swiata dysku, ale tytulów ci ja józci nie pomne... Pamietam tylko ze Smierc byl calkiem fajnym gosciem, chyba to jedyne co mi sie podobalo.
UsuńChoc w sumie chodzacy kuferek to bym chciala, tylko dobrze wytresowany by musial byc, zeby nie poszedl w szkode ani nie zwial ;)
kuferek zawsze podazal za wlascicielem co by nie bylo. tez bym chciala, nawet jesli by pozeral namolnych sprzedawców ubezpieczen i pozyczkodawców. Smierc to bardzo fajny gosciu. Ale dla mnie na pierwszym miejscy jest Mistress Weatherwax i Nanny Ogg ;) i wciaz nei wiem która bardziej. Ale dopuszczam, ze nie kazdemu podchodzi. Sama zostalam zlapana w sidla stosunkowo pózno i z falstartem, bo pierwsza ksiazka byla dla mnei niestrawna.
UsuńW mojej rzeczywistosci musialby zjadac ankieterów i inne tego typu sepy krazace po placyku, przez który codziennie przechodze. Jesli tylko jest w miare cieplo i nie leje, ZAWSZE jest jakas oblawa. Wiec musialby byc to spory kuferek...
Usuńteż bym szła w stronę sraczki ))) Diable
OdpowiedzUsuńoraz diablęta są cudne obok wilka )
Wąsy mają po mnie ;) Oraz to wejrzenie ócz niewinnych.
UsuńTak, trzeba bedzie pójsc w tym kierunku jak proceder sie powtórzy. Star dala dobry pomysl z proszkiem do prania.
a ktoś sprawdzał czy on przez te 30 sekund jednak z tej miski nie skorzystał ??? no bo wiesz ... jak miał już spory kryzys jak tam dotarł i nie miał czasu szukać dalej tego WC to może ... ehmmm no wiesz ...
OdpowiedzUsuńPiękny wyjec Ci wyszedł ... choć mnie zdecydowanie bardziej podchodzi ten pierwszy z zorzą polarną :D
Ja nie sprawdzalam. Licze, ze zdecydowal sie jednak na "nie"...
UsuńWyjec sympatyczny, tez go lubie, przyznam. Raz jednego bardziej, raz drugiego, zeby bylo sprawiedliwie ;)
W Japonii toalety są straszliwue zautomatyzowane. Sądzę że on wszystkie ściany obmacał w poszukiwaniu przycisku który wysuwa sedes...
UsuńTo mam nadzieje, ze najpierw natrafil przynajmniej na wlacznik swiatla. Bo jak nie, to tam stoi taka wieeeelka wieza z paczek papieru toaletowego i reczników papierowych... ;)
Usuńpowiem Wam, że w zasadzie to lepiej, że on u nas trafił do schowka niż my w Japonii do WC. Obawiam się, że ja to bym się zsikała z osiem razy zanim bym wykombinowała jak się z ichniejszego kibelka korzysta ...
UsuńCzęsto za granicą mam problem ze spuszczeniem wody albo umyciem rąk. Nie wspominając o tym, że kiedyś całkiem niedawno wyrywałam na lotnisku w Rzymie ręcznik do rąk w toalecie na lotnisku który nie był papierowy tylko z materiału ... ehmmm
"Człowiek demolka", to Ty Polly. Od razu mnie się przypomniał problem Sylwka w toalecie przyszłości, te nieszczęsne trzy muszelki.
UsuńJa czesto z umyciem rak. Co sie czasem czlowiek namacha rekami, jak wiatrak, zeby w koncu ta woda poleciala!
UsuńAle najbardziej to mnie zaskoczyl kibel na jakiejs stacji benzynowej (chyba w Danii) - siadam se, a ten mnie uprzejmie wita i zaczyna zachwalac kawe, rogaliki i ciekawostki regionu. Znaczy chyba - powitanie zrozumialam, kawe tez, ale reszte juz tylko fragmentarycznie. Po pierwszym szoku czekalam az mi film pusci moze jakis do tego, ale nie puscil.
No ale jakby nie bylo, byl to pierwszy gadajacy kibel w moim zyciu.
o w mordę to na gadający jeszcze nie trafiłam ale za to zawsze się zastanawiam czy gorsze są te nowoczesne łazienki gdzie się właśnie macha rękami przed mydłem i kranem czy te starego typu gdzie trzeba obczaić gdzie jest jakiś dinks do przyciśnięcia i spuszczenia wody ...
UsuńAle powiem Wam, że USA z kolei przodują w sposobach puszczania wody w łazienkach motelowych. Raz to nawet mąż wzywał obsługę bośmy nie potrafili wody puścić a trzeba było kran pociągnąć do siebie wtedy leciała. A w jeszcze innym odkręcało się lekko taką jakby uszczelkę pod wylewką ... no cuda na kiju. Bądź to człowieku mądry ...
No ogólnie to wlasnie nie wiesz - czy machac, czy szukac przycisku / pokretla, czy moze na jakies haslo jest, wiec bywa dziwnie. W kabinie przynajmniej nikt nie widzi - ale przy umywalce to juz nieraz jest Taniec Zurawia. Szczególnie jak dookola wszystkie inne uzytkowniczki myja rece, bo im leci ta woda, i patrza na ciebie jak na ostatniego osla. I ZADNA sie nie zlituje oczywiscie i nie podzieli sekretem.
UsuńTe wasze krany motelowe to projektuja jakies wyjatkowo zlosliwe typy! Toz to sie wsciec mozna! Pod prysznicem tez takie rebusy daja?
ano chocążby człowiek nie wiadomo jak był światowy i tak gdzieś go zagną prędzej czy później ...
UsuńA motele w USA to żeśmy w ubiegłym roku na wakacjach przerabiali :) i w zasadzie głównie te pod prysznicem właśnie były zagadkowe. Albo jak zrobić żeby woda zamiast z kranu do wanny leciała przez prysznic ... zagadka poliszynela :D
Wężykiem gumowym :)))
Usuńno właśnie nie ! tam jest słuchawka na stałe przyczepiona do ściany. Nie ma wężyków :D
Usuńkurcze. szach-mat!
UsuńNi wiem czy ktos juz rzucil najprostszy sposób na znikajace mleko, acz obarczony nieco ryzykiem - napisac na nim po otwarciu "naplulam". Ryzyko jest, ze ktos moze dopisac "ja tez" i wtedy nie wiadomo czy nalul czy tylko sie wyglupia.
OdpowiedzUsuńDrugi sposób to przyniesc zamiast w kartoniku to w jakiejs flaszeczce i napisac na niej, ze to mleko matki karmiacej. tez niezle dziala.
W Lochach Kolchozu natomiast wystarczalo jak kupowalam mleko odtluszczone - nigdzy mi nie wyszlo samo, co jak niedawno opisywalam w moim politycznie nieporpawnym wpisie o kompromitacji jezykowej jest cudem bo cokolwiek w lodówkach komunalnych nalezy do nikogo czyli do wszystkich i dostaje nóg szybciej niz zuzyty szczurek od herbaty pozostawiony w wilgotnym i cieplym miejscu ;)
Tutaj 95% kartoników w lodówce to odtluszczone. Moje tez, bardziej mi takie smakuje jednak. Próbowala pic pelne, bo niby jakies tam minimalne ilosci witaminy D posiada - ale nie daje rady, smakuje krowa i olejem i psuje mi kawe.
Usuńmleko matki karmiacej - no to powinno zadzialac. Nie ma u nas co prawda zadnej matki karmiacej, ale mysle ze mimo wszystko taki naspis odstrasza.
Choc mnie bardziej ciagnie do podlej zemsty, wiesz, czynnik psychologiczny ;))) srodek na przeczyszczenie wlasnie, proszek do prania, albo cos podobnego.
Podla jestem, wiem. Bezlitosna.
Szczury z herbaty tez kradli???!!!!
(moze ktos wyrzucal, jakis milosnik porzadku?)
Nie, to bylo porównanie zeby pokazac jak szybko dostawalo nóg - bo szczurz od herbaty pozostawiony sobie rozwiaj cale cywilizacje, a nie tylko nogi ;)
UsuńZa milosnika porzadku to robie akurat ja, bo ktos u nas ma tendencje do skladowania ich w kubeczku chociaz smietnik mamy tuz przy wejsciu do akwarium, wiem troche piany na pysku dostaje jak widze no szklanke pelna szczurów.
Mam konkurencje prawde mówiac, bo jedna taka, tez sporadycznie porzadnicka wyrzucila raz nawet moj pojemniczek, w którym przynioslam ciasto dla mas, jak zostalo pozarte do konca po moim wyjsciu. od tamtej pory ciasto serwuje im na papierowym reczniku! ;)
A Japonczyk to przezyl chyab szok zycia, bo jak oni maja nawet na dworcach wychodki ze sztuczna inteligencja, która prowadzi z uzytkownikiem dyskursy kulturalne, masujac przy okazji poslady, to widok tej miednicy mógl go wprowadzic w stupor, z którego dlugo musial sie wydobywac. dobrze ze mu "Sphinkter" nie puscil z wrazenia ;)
UsuńA! No to ok, juz myslalam, ze ktos byl w takiej desperacji, ze kradl szczury. I to w kraju herbaty!
UsuńPracownicza kuchnia to jest w ogóle taka dziwna sprawa, nie? Niby wspólna, ale i niczyja. Zalezy co jest do zrobienia: poczestowanie sie ciastem czy ogarniecie zmywarki. Ja przychodze rano jako jedna z pierwszych, wiec mnie systematycznie strzela ch.. przepraszam, piorun, jak wchodze do kuchni po wode na kawe.
Pracownicza kuchnia przeczy grawitacji! Niemożebnie dużo brudnych naczyń można upakować w stertę do zlewu, prawda? Nawet kranu nie widać 😉
UsuńU nas jest preferowane ustawianie wiezyczek na blacie. Z tym ze nalezy pamietac, zeby np. w glebokim talerzu na spodniej warstwie ukryc resztki arbuza, szczelnie nakryc innymi talerzami plaskimi, zostawic na noc gdy upalny sierpien wlewa w mury 45 Celciuszy - i zbiec z miejsca zbrodni.
Usuń(Real story. I oczywiscie ja na to rano trafilam. Nie wyobrazasz sobie tego smrodu...)
Piękna ta zorza na pierwszym obrazku, ale posępność drugiego bardziej pasuje do wilczego wycia. Te obrazki to jak podróż w czasie. Niebo z rozbłyskami a tu wilk wyje i wszystko posępnieje. Albo w drugą stronę wilk nostalgicznie przerywa ciszę burej nocy i dostaje rozbłyski światła na pocieszenie.
OdpowiedzUsuńA co do mleka to znam taki przypadek, że ktoś w biurze się wkurzył na turkucia podjadka i wyczaił kamerę patrzącą prosto na drzwi lodówki. Ochrona była uprzejma, monitoring nie skasowany a podjadek zidentyfikowany. Ale wstyd, za łososia w paczce i serek wiejski.
A idz, wstyd totalny. Nie wiem, mi sie to we lbie nie miesci, jak mozna komus zezrec sniadanie. Chamówa bezgraniczna.
UsuńWlasnie, ten drugi obrazek dzieki skromnej palecie i ciemnym zaciekom taki mroczny troche wyszedl, nie? Lubie obydwa w sumie, kazdy za co innego.
Obydwa są piękne. Ta nostalgia i ten szlachetny profil na tle księżyca. No i lekkie zdziwienie w oczach wąsatych widzów. Zachwyciłam się.
UsuńTen złodziejaszek, o którym pisałam to był jednak perfidny. Nie tykał otwartych produktów, polował na oryginalnie zamknięte. Zamiast do sklepu to szedł do pracowej lodówki. Taki cwaniak.
szlachetny profil :)))
UsuńAle to zabieral po prostu cale opakowania czy sie czestowal i "litosciwie" dzielil z wlascicielem?
Zabierał do domu i chyba karmił rodzinę. Fajne, nie. Ludzie są pomysłowi, żeby choć drobny datek zostawił. To nie, tak bez rekompensaty.
UsuńProsze, jaki oszczedny! Zona (jesli mial) sie pewnie cieszyla, ze kupuje smakolyki na kolacje.
UsuńDiable ty Szatanie!!!
UsuńTo żona była. Ten złodziej znaczy. Uświadomiłaś mi, że cały czas pisałam o złodzieju a nie złodziejce. To mąż był zadowolony, że ma taką oszczędną sroczkę-złodziejkę. :DDD
:))) Pulapka gramatyczna :)
UsuńDzień dobry, dzień dobry! Jam wiosny nie spragniona, bom z lata wróciła i po 35 stopniach na plusie z rozkoszą przyjmuję na klatę minus 10. A co do mleczka...był onegdaj Laxigen w kropelkach i idealnie nadawał się do ukrócenia kradzieży...krwawe biegunki zmuszały do diety. Obecnie zdecydowałabym się na sproszkowany w moździerzyku Bisacodyl. Darz bór!
OdpowiedzUsuńRepo!!!!! :))))) Wrócilas! Kiedy opowiesz cos? Bom ciekawa piekielnie!
UsuńOgarniam pracę i rozbity przez Syna samochód,) pewnie bliżej weekendu skromne wspomnieniowego posta.
Usuńuh, no tak, welcome back home. Ale tylko samochód rozbity, syn w calosci mam nadzieje?!
UsuńSyn tak, nie grzeszy rozumem, a głupi...wiadomo:)Samochód bardziej mi obecnie potrzebny, bo syn na plecach nosić mnie nie chce.
UsuńGeneralnie tez preferowalabym samochodem, niz synem. O wiele szybciej i wygodniej. I smochód ogrzewanie ma.
UsuńRaju, miednica na pipi, też można, ale... papiery fajne, ostatnio testuję najróżniejsze i kupiłam pół ryzy A2, ale kolor daje po oczach, zimna biel, a ja jednak wolę w krem, w krem Pani.
OdpowiedzUsuńCo do mleka... kiedyś miałam podobny problem, ale przestałam pić mleko i relaks. :P
ach wilk, kocham go :P
UsuńA ja wlasnie bardziej bielsze. Niekoniecznie satynowane, ale jasne. Bo na kremowym mi sie za bardzo nieraz kolory zmieniaja.
UsuńI grube. Te grube akwarelowe papiery, takie prawie kartony, to sa piekne nie? Takie 600 gram, ahhhh.... Tylko cholernie to droga przyjemnosc.
A mleka musze miec do kawy lyczek, odrobinke doslownie - ale musi byc. A próbowalam sie oduczyc, bo to jednak wygodniejsze - ale sie nie da ;)
(wilk sie rumieni i dyga w uklonie)
Zrezygnowałam z mleka, ale nie z miodu, ale każdy pije jak lubi, szkoda tylko, że ktoś lubi wypijać Twoje mleko, co innego gdy w jednym miesiącu kupujesz Ty, w drugim ta druga mlekolubna postać. Zawsze możesz zostawić kartkę, następny karton kupujesz Ty. I przykleić, a co! Co do tego papieru grubego, właśnie będę na nim odbijała moje grafiki w technice drypoint, https://www.raimapapers.cat/en/wet-techniques/2704-raima-paper-meirat-35x50-600g-3000000021149.html Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo to będzie mój pierwszy raz.
UsuńO rany, bosko!!!!! Alez jestem ciekawa!!!
UsuńGdybys pokazala rezultaty, to przyznam bylabym w siódmym niebie. Znaczy do niczego nie zmuszam ani nie naklaniam, ale cóz moge poradzic na ta piekielna ciekawosc... ;) W kazdym razie zycze powodzenia, satysfakcji i najzwyklejszej, poczciwej radochy!
Hehe, kochana, ja się uczę tego w szkole możliwe nawet, że przez następne trzy lata i jak się nauczę, to możliwe, że pokażę, póki co, śmieję się z tego :) Dziękuję za dobre myśli, bo chyba bez tego, to nie dam rady z tymi zajęciami :P
UsuńDasz radę. Koniec, kropka.
Usuń:-)
I jak tu żyć bez kawy z mlekiem :P
UsuńCiekawy tekst, ale te obrazki to już prawdziwe dzieła sztuki. Ileż w nich magii, oryginalności. Wspaniałe kolory. Patrzyłam i wyobraźnia zaczęła pięknie pracować. Niesamowity talent. Podziwiam. <3
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. :)
Dziękuję :) Zawsze się cieszę, jak ktoś ma z tego mojego mazania trochę radości!
UsuńHistoria z Japończykiem przednia, chociaż miałam wielką nadzieję, że skorzystał. Może chociaz zdjęć smartfonem narobił:-) (narobił...to słowo szczególnie mi w tym kontekście pasuje).
OdpowiedzUsuńCo do mleka, to zostawiłabym na kwaśne. Krzywdy trwałej nie zrobi, a kawę zepsuje. Mnie na samą myśl o piciu mleka ciarki po kręgosłupie przebiegają, a jestem teraz w kraju, gdzie herbata zawsze znaczy herbata z mlekiem. Też muszę się mieć na baczności.
No, a wilk, proszę Ciebie, piękny! Aż by się chciało zawyć!
Ty Pieprzu lubisz zime, ale uwierz - wielu z nas juz wlasnie wyje z tesknoty za cieplem. Ty bedziesz wyc w lecie ;)
UsuńCo do mleka: srodek przeczyszczajacy tez nie zrobi trwalej krzywdy, a o ilez bardziej satysfakcjonujaca jest taka zemsta! :D
Natomiast pan Japonczyk nie wiem czy narobil (cokolwiek). Wygladal biedaczek naprawde na tak zszokowanego, ze byc moze z wrazenia zaponmial nawet, ze mu sie chce...
namalowane jest wszystko przecieknie :D
OdpowiedzUsuńmacham znad iMaca
macham Mardze znad laptoka marki podlej i posledniej :)))
Usuńzabawne. i to wszystko u Pani w domu się działo?
OdpowiedzUsuńŁooooo, no aż takich korytarzy to w domu nie mam, ani też o delegatach japońskich nic nie wiem :-)
UsuńToż to raport z frontu, z pola walki, z pracy. Dom to wszak nie front krwią i potem splamion, jeno przystań spokojna! No, przynajmniej przeważnie.
rozumiem... szczerze mówiąc, domyśliłem się. jestem bowiem piekielnie przenikliwy. ale wersja z nagłym Japończykiem w domowym schowku na szczotki wydała mi się jeszcze śmieszniejsza, dlatego ją zasugerowałem.
Usuńdziękuję i przepraszam.
O tak, byloby o wiele smieszniej!
UsuńTak sobie mysle, ze jakby on wyszedl u mnie w domu z tego schowka, to moglibysmy sie zaprzyjaznic. Milo wygladal w sumie. No i uprzejmy bardzo sie wydawal, kulturalny. Moze by mnie nauczyl robic takie tam róznosci z papieru, albo wyjawilby mi tajniki ikebany.
ikebany ze ścierek...
UsuńJakby Japończyk wyszedł ze schowka na szczotki w Twoim domu to by znaczyło, że masz tam portal do kto wie skąd-dokąd. A może ten pracowy schowek to właśnie portal przenoszący w przestrzeni a może i w czasie. I ten Japończyk wcale nie zabłądził w poszukiwaniu toalety tylko właśnie odbył daleką podróż.
UsuńEr: to by dopiero bylo! Taki art trafilby z miejsca do najznamienitszych galerii swiata!
UsuńKapelusznik: Jesli, to w takim razie na mnie nie dziala - wchodze tam czesto po nowa paczke papieru, reczników czy mydla - I NIC!!! Moze haslo trzeba znac?
Diable, to może być japońska technologia albo prototyp i ten Japończyk tak na próbę się teleportował.A może on ma teleport przenośny, jak zegarek. A swoja drogą sprawdź czy ten delegat jest w Twoim biurze. Może już jest w innym miejscu i czasie. Tylko jak rozpoznać Japończyka. Oznaczyłaś go jakoś?
UsuńNie ma. Nie zagladalam jeszcze do jednej szafy co prawda, ale poza nia teren czysty. Z rozpoznaniem mysle nie bedzie problemu, malo kto tu jest taki elegancki, wyprasowany i jak spod igielki. Jak nieprawdziwy. Kurde!!! To moze to robot byl! Android!!!
UsuńWystroił się na te podróże. To taki Wasz osobisty dr Who.
UsuńAle nie bardzo wiem czy to wlasciwie wrózy dobrze, czy zle?
UsuńAle, że taki wyprasowany, czy że nie znalazłaś gada?
UsuńZe dr Who.
UsuńBo nie wiem czy to byl bohater z mrocznej czy jasnej strony, nie znam pana. Wiem tylko o budce telefonicznej...
Sam dr Who to chyba nie taki zły, ale plątała się za nim cała masa tałatajstwa.
UsuńAha. Znaczy trzeba byc czujnym, jak sie znowu pojawi, ok.
UsuńBede miec oczy i uszy otwarte!
Chyba, że już się rozlazło po kątach albo zakaziło współpracowników. Obserwuj nagłe zmiany osobowości.
UsuńAle może Japończyk własnie oddaje mocz w takich "schowkach"do buteleczki,którą ma przy sobie 🤔...
OdpowiedzUsuńAle co jezeli chodzi o to drugie,do butelki sie nie zmiesci🤔
Spokojnie, spokojnie. Bylam tam wczoraj, po reczniki. Teren czysty.
Usuń