Piekielny ogrodnik we własnej osobie - autoportret.
W RAMACH swych ogrodniczych kompetencji ogrodnik przystąpił do dzieła zniszczenia...
Pamiętacie tego pacjenta?
No więc wzięłam się w końcu w garść i za namową Małgosi poczęłam rząć. Znaczy skubać właściwie, ale niektóre gałązki były takie jakieś miękkie i sflaczałe, że trzeba było użyć noża bo inaczej się nie dało. Tak pacjent wygląda po zabiegu:
W sumie nie wiem czy DOBRZE, ale na pewno LEPIEJ niż przed.
To jak mi tak dobrze szło, to pod nóż poszła też druga posiadana przeze mnie Crassula, też już taka mizerna i żałosna, że lada chwila spodziewałam się u moich drzwi przedstawicieli Ligi Ochrony Przyrody z kajdankami i konewką:
No i tu mnie może troszkę poniosło, bo ogolona krasula wygląda tak:
Po obydwóch pacjentach zostało mi oczywiście 10 kilo gałęzi, często bardzo dziwnych:
Z tego zagubionego w przestrzeni egzemplarza:
chcę zasadzić od razu cały las za jednym zamachem, o tak:
Te dwa cudaki też posadzę, może urosną:
I tych kilku normalsów też uziemię, będę hodować, i postaram się żeby wyszli na prostą, a nie tak jak ich przodek błądzili w przestworzach:
A jak się nie uda, to będę dalej zbierać muchomory.
........................................................
P.S. Czemu ja myślałam, że "Sekretne życie pszczół" jest o życiu pszczół? (Och - ja, czysta, naiwna istotka wierząca książkom na słowo i okładkę!)
Oczami i uchami zarejestrowałam ten tytuł wielokrotnie jakiś czas temu, że dobry, na okładce była pszczoła, więc przyjęłam że będą opisy życia codziennego Mai i Gucia z rojną rodziną, może jakieś afery pyłkowe, nadworne skandale, czy walka o garstkę kwiatów gryki wyrosłej bujnie dzięki błogosławieństwu krowiej kupy.
No i znalazłam tą książkę w autobusie, i się okazuje, że o życiu pszczół są tylko motta na początku rozdziałów. No nic to, czytam dalej.
........................................................
Aha, i mamy LATO! Lato w północnych Niemcach, radość, swawola i sandały, tereny zielone spowite po czubki drzew chmurami tajemniczej mgły o aromacie grilowanej Świnki Peppy, ludzie zapominający o tym, że ich czteroletnie dziecko na mini-rowerku nie zna przepisów ruchu drogowego i jest absolutnie niewidoczne zza stojącego obok niego auta, gołębie tak zaaferowane łączeniem się w pary, że zapomniały o jedzeniu, bo bombardują o wiele mniej.
A przez spaliny na ulicach da się nawet wyczuć zapach kwitnących drzew!
Co prawda to oznacza, że jeszcze tydzień albo dwa, i będzie po zawodach, i nastaną dni pochmurne, ciemne i deszczowe, czyli będzie lać do sierpnia - ale trochę jednak człowiek na tym słońcu przeschnie, wysuszy pleśń i grzyba z mieszkań i ubrań, przewietrzy umysł - przewietrzy, jeśli nie zbliży się za bardzo do tych parków spowitych mgłą, gdzie tubylcy oddają się narodowej pasji smażenia kiełbasy. Zawsze mnie zastanawia jak oni w ogóle oddychają w tym dymie, bo zaprawdę powiadam wam, jak na trawniku wielkości mojego małego mieszkania pali się 30 grili jednocześnie, i to w upale, to jest tak jakby zażywać rekreacji w płonącym magazynie Tesco.
No ale Jedem das Seine czyli każdy ma jakieś tam swoje odchyły. Żeby jeszcze potem swoje śmieci potrafili zabrać ze sobą, to by już było po prostu perfekcyjnie. Ale wiadomo, nie można wymagać od ludzi takiego poświęcenia, żeby całą długą drogę spowrotem do domu targali ze sobą plastikowy talerzyk, przebóg, toż to byłby całkowity brak miłosierdzia.
No nic to, grzejmy się ludziska :)
A przez spaliny na ulicach da się nawet wyczuć zapach kwitnących drzew!
Co prawda to oznacza, że jeszcze tydzień albo dwa, i będzie po zawodach, i nastaną dni pochmurne, ciemne i deszczowe, czyli będzie lać do sierpnia - ale trochę jednak człowiek na tym słońcu przeschnie, wysuszy pleśń i grzyba z mieszkań i ubrań, przewietrzy umysł - przewietrzy, jeśli nie zbliży się za bardzo do tych parków spowitych mgłą, gdzie tubylcy oddają się narodowej pasji smażenia kiełbasy. Zawsze mnie zastanawia jak oni w ogóle oddychają w tym dymie, bo zaprawdę powiadam wam, jak na trawniku wielkości mojego małego mieszkania pali się 30 grili jednocześnie, i to w upale, to jest tak jakby zażywać rekreacji w płonącym magazynie Tesco.
No ale Jedem das Seine czyli każdy ma jakieś tam swoje odchyły. Żeby jeszcze potem swoje śmieci potrafili zabrać ze sobą, to by już było po prostu perfekcyjnie. Ale wiadomo, nie można wymagać od ludzi takiego poświęcenia, żeby całą długą drogę spowrotem do domu targali ze sobą plastikowy talerzyk, przebóg, toż to byłby całkowity brak miłosierdzia.
No nic to, grzejmy się ludziska :)
Uściski, Diabeł.
]:-*
Uściski Diable:***
OdpowiedzUsuńPodziwiam za realny kontakt z tym pacjentem, ja się takich panicznie boje( pisałam u Star) i dla mnie on byłby jedynie do eutanazji, a nie troskliwego leczenia, o!
Ja tez sie nie znam, ale pomyslalam, ze co ich ni zabije, to ich wzmocni :))) Na razie zyja oba - to znaczy te listki, które im milosciwie zostawilam, nie odpadly i sa zielone. No to chyba dobry znak.
UsuńTak à propos, to sama tez musze juz koniecznie do fryzjera, bom zarosla i zdziczala...
uśmiałam się Diable bardzo z ostatniego ustępu Twej wypowiedzi, bowiem serdecznie nienawidzę obrzędu grillowania masowego, u nas na północy faktycznie głównie pleśń, grzyb i borowiki pod pachami ...
OdpowiedzUsuńoraz zmobilizowałaś mnie do obrąbania moich drzewek wegetujących w teatrze...
no wlasnie, tak samo jak i te masowe wycieczki górskie, gdzie jeden z drugim Zdzichu nawet nie zauwazy, ze w górach jest, bo zajety jest flirtem z Janina albo rubasznymi dowcipami. Skumulowane masy ludzkie gdziekolwiek to cos, czego unikam jak tylko moge.
UsuńTeraz na weekend sa urodziny hamburskiego portu (tak, tu port obchodzi urodziny). Z lotu ptaka wyglada to, owszem, bardzo ladnie:
https://www.google.de/search?q=hafengeburtstag+hamburg&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwig4OOky_XaAhWFJFAKHaX7DqMQ_AUICigB&biw=1468&bih=772
ale z poziomu czlowieka w tlumie to jest czysty koszmar spowity - a jakze - grilowym dymem i wstrzasany dzwiekiem festynowej muzyki. Podobno jest zawsze ponad milion ludzi kazdego wieczoru !!! Groza !!!!
Sekretne życie pszczół koniecznie! Opactwo świętego grzechu też. Co prawda czytałam wieki temu i nie wiem jak odebrałabym je dzisiaj. Ale wywarły na mnie duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńResztą później ;*
Że cd później napiszę, znaczy :)
UsuńKojarzy mi sie troche z "Zabic drozda". No i w oryginale jest, wiec dobre cwiczenie dla mojego podupadajacego angielskiego.
UsuńNo i ksiazka o wierzeniu w swoje racje i sily - temat potrzebny takim strachliwym tchórzom jak ja ;)))
Uwielbiam ciągnąć temat w takich sprawach: Diable, co spowodowało, że Pszczoły i Drozd Ci się skojarzyli? (Serio pytam.)
UsuńA jakos tak. Podzial rasowy, klimat malego miasteczka, dziecko - chyba to najbardziej :))) Wiem, wiem, pewnie bylo takich tysiac, ale Zabic Drozda moja pamiec podobna dziurawemu rzeszotu w jakis sposób zdolala zachowac ;)
UsuńZabić Drozda ma takie specjalne haczyki. Zatrzymuje się chyba zawsze...
UsuńWidzisz, to wszystko tlumaczy. Skoro NAWET JA pamietam, to znaczy ze bylo dobre :) A czytalam to chyba z 15 lat temu, jak nie dawniej.
UsuńNo proste, bo tu zwierzę i tu zwierzę! Ha!
UsuńJa nigdy nie byłam taka odważna z kwiatami zawsze się boję ciąć, dlatego Skorpioland tak zarósł, że nie widać go zza kępy krzaków. Wszystko rośnie jak chce. Zero musztry, subordynacji, ech.
O wlasnie, jeszcze aspekt zwierzecy!
UsuńJa tez sie na kwiatach / roslinach nie znam, ale jak tak patrze w pracy, co kolezanki wyczyniaja z tymi biednymi roslinami (kaktusy podlewane obficie jak tatarak, rosiny typowo cieniolubne schnace w pelnym sloncu), to jednak dochodze do wnoisku, ze inni nie znaja sie jeszcze bardziej ;)
Drzewka odrosną. Uśmiałam się bardzo, gdy je zobaczyłam - zwłaszcza drugie wygląda, jakby brało udział w zawodach dla fryzjerów amatorów... Ale odrosną. Dwa lata temu dokonałam podobnej masakry na moim, a po roku z radością je wydałam, bo znowu zajmowało ponad 50% salonu ;-)
OdpowiedzUsuńDrzewka szczęścia korzenią się dosłownie ze wszystkiego, więc wystarczy listek odpowiednim końcem wetknąć do ziemi, odmówić modlitwę błagalną do świętego Korzeniusza, podlewać, rozmawiać, głaskać i po jakimś czasie będzie wyglądał jak Szczyt Szczęścia.
Przy kampusie uniwersyteckim jest u nas polana grillowa. Przejeżdżałam obok podczas majówki. Samochodem. Musiałam zamknąć nawiew powietrza do kabiny, bo w całej okolicy śmierdziało jak w piwnicy u partyzantów podczas suszenia skarpetek...
Ponioslo mnie troche przy tym drugim, wiem :))) Ale jak zobaczylam, ze Paddy tak tnie i mu rosna, to poszlam za ciosem :D
UsuńNa takchi polankach grilowych to wlasciwie powinny stac tablice ostrzegawcze z identycznymi napisami i obrazkami, jak na paczkach papierosów.
Będzie dobrze (z drzewkami).
UsuńBędzie coraz gorzej (z grillowaniem). Przed majówką podobno były promocje w sklepach: kup kiełbasę i musztardę, podpałkę dostaniesz gratis... Smród podpałki wywołuje u mnie zwęglenie oczodołów...
ojesussss... za te podpalki to juz w ogóle powinni sprawców zamykac na 48 godzin. A przynajmniej pisac wielkimi, czerwonymi literami, ze nie trzeba stosowac kazdorazowo calego opakowania.
UsuńOkropności... Nasi sąsiedzi z parteru kiedyś grillowali przy ścianie budynku. Nas nie było w domu, a zostawiliśmy okna uchylone. I cały dym z grillowania zassał się do naszego mieszkania. Gdy wróciliśmy, w pierwszej chwili myśleliśmy, że w domu jest pożar!
UsuńNo bo to zostaje i sie wgryza. W sciany, w oczy i w meble. W parku jeszcze jakos uleci z wiatrem, ale jak sasiad na dole szczodrze podpali, to nie wywietrzysz tego z domu przez pare godzin.
UsuńJa w ogóle nie wiem, czemu ludzie mysla, ze grilowanie na balkonie jest ok. Wlasciwie, to im dluzej mysle o takich ludziach, tym bardziej mysle, ze oni wcale nie mysla...
O...
UsuńA jeszcze minutą ciszy uczcijmy pamięć wszystkich palaczy papierosów, którzy wychodzą z własnych mieszkań na balkony. U siebie zamykają drzwi balkonowe, żeby smród nie wchodził w kanapę, a po sąsiedzku wdmuchują wyziewy nikotynowe do pokoju mojej młodszej córki! Buu..
To tez nieprzyjemne, ale jeszcze do wytrzymnia, w koncu pali tego fajka tylko minute czy dwie. Ehhh, chyba po prostu jest za duzo ludzi, tak w ogóle. I stłoczeni na osiedlach i ulicach wchodza sobie na głowy i na odciski...
UsuńAch! Grubosze! Kocham! Miałam piękne, wielkie, kwitnące i mi ziemiórki zaatakowały. Nie było sposobu - musiałam wszystkie niestety wyrzucić :(
OdpowiedzUsuńTeraz odbudowuję kolekcją, mam na razie 5 odmian. Szkoda, że nie mieszkasz bliżej, bo bym od Ciebie chętnie adoptowała taką szczepeczkę :D
Tez kiedys mialam w domu plage - takie malenkie okragle pancerne zyjatka, co produkowaly cos jakby biala wate. Niczym sie nie dalo tego cholerstwa wytruc, jedyne rozwiazanie bylo wywalic wszystko i umyc doniczki. Serce sie krajalo! Przezyla tylko choja.
UsuńJakbym mieszkala blizej, to bym chetnie ze 2 kilogramy szczepek oddala, tego byl taki wielki stos, ze ognisko by mozna bylo robic. Jak roslo przyczepione do tych dwóch drzewek, to wcale nie wygladalo na taka mase!
A znasz Crassule "Sunset"? Takie ma ladne kolory, zawsze mi sie podobal, ale tak sobie mysle, ze on potrzebuje slonca zeby te kolory wyksztalcic - a to u mnie deficytowy towar i pewnie bylby zwyczajnie zielony.
Ha! Nie tylko znam! Ja mam Sunseta! Stoi na oknie od południa :)
UsuńNo to ma kolorki?
UsuńMa, może nie takie super ale ma - przy żółtym się nie upieram ale te ciemno czerwone brzegi mnie biorą i one są :)
UsuńI wychodzi na to, że tylko ja się boję gruboszy:(
UsuńKazdy się czegos boi :-)
UsuńCiemnosci, pajaków, wysokosci, motyli. To czemu nie gruboszy!
Nigdy nie śmiejmy się z cudzych fobii, bo karma się odwróci i ktoś zacznie się śmiać z naszych...
UsuńChociaż i tak nasze są najstraszniejsze...
Dokladnie, ja tam rozumiem wszelkie fobie - jak sobie na przyklad wyobraze taka osobe, która się boi motyli, i ona musi na wiosne wyjść na łono natury... no to przeciez musi byc koszmar!
UsuńDobrze ogoliłaś to drugie, pierwsze też już wygląda jak krasulka nastolatka, nasze krasule odwdzięczają się i idzie im w łodygę, a później tak ładnie w górę na zielono i znowu strzyżenie, Paddy to uwielbia, serio, muszę pomyśleć czego to jest oznaka...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy wspominałam, że moi brazylijscy sąsiedzi mają grill, jak dla armii i jak tylko lekko słońce się pokazuje zjeżdża się tu ta armia, chyba z całej Irlandii wszyscy emigranci z Brazylii i grillują, muszę mieć zamknięte okna, słuchają brazyliskie disco i drą się jak wściekli, drugi sąsiad przybył z Włoch i nawala nas italiańskim disco, z sąsiadem rodowitym tutejszym uknuliśmy spisek i wczoraj (monday bank holiday)od bladego świtu katowaliśmy okolicę Toolem i Metallicką. Serio, jeszcze raz mi ktoś zapoda jakieś takie wycierane cipkami melodie, to zatłukę/uduszę.
A "Sekretne życie pszczół" widziałam pojawiło się w bibliotece mojego kindle, chyba brat zakupił, poczytam. Chociaż byłam pewna, że to jakieś jego nowe hobby, a to jednak nie.
Nie wiem czego to jest oznaka, to skubanie - ale wiem teraz, ze wciaga :D Dlatego tak ogolilam to drugie.
UsuńSasiedzi wspominalas ze, ekhemmm, umuzykalnieni wielce, no jak jeszcze ten mega-gril XXL, to szczere wyrazy wspólczucia... A spisek piekny! Zemsta na zimno! Tylko czy da im to do myslenia, czy wrecz przeciwnie - zapragna vendetty?
Ja moich sasiadów z dolu wreszcie jako-tako wychowalam, ale zajelo mi to kilka lat. Wiadomo, czlowiek odwazny i potrafiacy rozmawiac z ludzmi (slowem badz piescia ;) zalatwilby to szybciej, ale ja, lebiega ostatnia, reaguje tylko jak juz naprawde nie umiem wytrzymac i tylko cieniutka granica dzieli mnie od szalenstwa... Ale chyba wreszcie po kilku latach zrozumieli ze sasiedzi z góry (czyli my) nie bardzo gustuja w podrygiwaniu na kanapie w rytm ich glebokich basów 24/7, oraz wedzeniu mieszkania dymem z weglowego grila.
(Kupili elektryczny, i jest o niebo lepiej)
Ale serio, zajelo mi to z 5-6 lat stresu i nerwów.
Namiętnie robię fotki wszelkiemu szkodnictwu, i oni już to wiedzą, więc hamują, bo u nas za takie bardzo natrętne dokazywanie mogą ich wysiedlić, Brazylijczycy nie mieszkają w Irlandii na stałe, mają wizy terminowe i boją się je stracić, więc kiedy mój sąsiad (Irlandczyk) zwraca im uwagę, że przeginają, to mają respekt, ja to mogę sobie na fujarce zagrać, przecież nie będę się boksowała z facetem, który wygląda jak lebiodka, bo mnie oskarżą o napaść. Sąsiad mnie bardzo lubi, jego dzieci również, mam fankę w najmłodszej córci i jak stęknę, że nie mogę się uczyć, bo to polo mnie rozwala, wtedy on mówi, że ta muza też go wkurwia, no i idzie, puka trzy razy i przez kilka dni jest cisza. Tam w tym domu mieszkają chyba ze trzy rodziny, więc to jest walka z wiatrakami. A ja nie chcę ich udupiać, zgłaszać do urzędu, bo z urzędu mają przerąbane. Tak, tak, mam jeszcze odrobinę ludzkości w sobie, ale jak tego lata jeszcze zrobią kilka zlotów rodzinnych i rozbebeszą nasze okoliczne trawniki swoimi podrasowanymi autami, to ludzkość uleci z dymem i wtedy bez skrupułów napiszę pismo, zróbcie coś z tą rodziną, a drą się tak, jakby tam ciągle do przemocy dochodziło, więc nie wiedzą, co robią ludzie z dalekiego kraju o kulturze wrzeszczącej i nieustająco imprezującej. Serio, nie wiem, kiedy oni śpią i pracują.
UsuńWięc nawet mieszkanie w domu, nie gwarantuje spokoju. Chyba zostało nam wynieść się w głęboką wieś.
No wlsnie mi tez tak glupio pisac pisma do spóldzielni mieszkaniowej, skargi, wole sie po ludzku dogadac - ale jesli znowu nie daj boze kiedys zacznie, to i mnie cala ludzkosc z dymem uszami uleci. Ilez mozna.
UsuńDobrze ze sasiad Irlandczyk w glowie dobrze poukladane ma!
Margarithes - to ja poprosze takiego mscicielskiego grilla (moze byc bez grilla) muzycznego jak zawitam w okolice - moje zaprzyjaznione jednostki prawie wszystkie sie powoli grupuja w tej wlasnie okolicy - dam znak dymny ze zawitywuje.
UsuńMialo byc w sierpniu, ale nie jestem pewna czy bedzie wiec spokojnie, Wyspa Szmaragdowa moze jeszcze nie wykupowac dodatkowego ubezpieczenia na okolicznosc najazdu mRufy.
Tylko ze słońcem zawitaj, bo bez, to będzie tylko rechot żab :P Do 13 sierpnia mam bratanków nastolatków pod opieką, jeżeli można mieć szesnastolatków pod opieką, ale później do końca miesiąca jestem wolna i chata prawie też, bo jednak Paddy pracuje i jak mówi: to nadużycie, kiedy mówisz, że w sierpniu mamy wolne, Ty masz wolne. Także ten, relaks :)
UsuńMasz 16-latków na przechowaniu. Bo faktycznie nie wiem czy mozna takowych miec pod oopieka ;). Jak dotad na Szmaragdowa jednak zawsze slonce przywoze, chyba dlatego, ze mi srednio zalezy - raz do tego stopnia, ze w lutym musialam klime w aucie wlaczac, tak bylo slonecznie i cieplo ;). Serce ciagnie, bo o rajusku juz pare lat nie bylam, ale nie wiem czy w sierpniu mi jednak pozwola, a w innych miesiacach to jednak solo bym musiala, wiec tego, nie wiem czy mi sie chce promem solo pomykac. Ale jakby co bede slonce pakowala.
UsuńJakby co napisz na @ podam Ci mój nr telefonu :)
Usuńdeal :)
UsuńAle że ZNALAZŁAŚ książkę! To jakaś rekompensata za tą zgubioną torbę z całą masą fajnych rzeczy w środku?
OdpowiedzUsuńKosmos zaczyna zwracać długi.
Ach, bo u nas są w autobusach takie male pólki z książkami do zabrania za darmo. Miasto daje ze swoich zapasów np. co biblioteki juz nie chcą, albo co ludzie oddaja do skupu rzeczy używanych jak się przeprowdzają, takie rzeczy. Sporo fajnych książek juz tam znalazłam :-)
UsuńMieszkam tu 15 lat i to stanowczo najlepszy "odgórny" pomysł w tym czasie ;)
O, Dżezus jak ja zazdroszczę. Tak zazdroszczę, że mnie diablo skręca z zazdrości.
UsuńU nas stoi regał na ulicy, ale nie widziąłam tam nigdy ksiażki...
UsuńJa swoją "Nostalgię anioła" Sebold, znalazłam na ławce autobusowej w ramach akcji crossbookingu, albo bookcrossingu :) Zostawiało się ksiązkę w miejscu publicznym i podrzucało potem dalej.
No, te póleczki fajne sa. Mimo to, ze czesto zawalone harlequinami na metry :))) to czasem sie znajdzie tez cos fajnego.
UsuńMozna tez teoretycznie swoje nieuzywane ksiazki tam podrzucic wlasnie, taki bookcrossing autobusowy, ale jednak nie wszystkie autobusy te póleczki maja i moze sie okazac, ze jednak sie tylko przejedziesz do roboty z siatka ksiazek - wiec tu jeszcze widze pole do rozwoju, jak wszystkie autobusy beda wyposazone w póleczki, to bede tam "zdawac" spowrotem te ksiazki, które jednak okazaly sie niewypalem (teraz je klade na murek obok smietnika)
Moja Mama miała kiedyś takie drzewko, ale jakoś tak z nim negocjowała, że rosło bardzo regularnie i wyrosło ogromne. Jak wychodziła ze szpitala po ciężkiej operacji, drzewko z radości zakwitło. Tak mi się jakoś przypomniało, a uczucia do ogólnego rozmemłania ludzkości pod wpływem temperatury podzielam 😊
OdpowiedzUsuńMi się marzy takie wielkie wlasnie! Ale po pierwsze nie mam miejsca, a po drugie jakos nie bardzo mi hodowla wychodzi... Ale chcialabym :-)
UsuńKiedyś takie wyhodowałam, ale to było bardzo bardzo bardzo bardzo dawno, albo i dawniej. Rozmarzyłam się. Ja bym im dała płytszą i szerszą doniczkę i dużo światła (nie bezpośrednio na słońcu), żeby się nie wyciągały w górę i ziemię dla kaktusów.
UsuńJa bym tez im dala wiecej slonca, sobie tez :) Niestety w tym mieszkaniu ciezko z tym towarem, mamy okna wschód-zachód. Ziemie dla kaktusów zawsze im daje.
UsuńNo cóż, pozostaje Ci świecić na nie oczami.
UsuńTylko żeby ich nie spopielić!
Usuńwow ! po takiej ekspresji kolorów te czernie robią wrażenie :D
OdpowiedzUsuńNie mniejsze zrobił na mnie ogołocony badyl. Ale pojechałaś po bandzie ... nie wiem czy badyl Ci to wybaczy :D
Czerń, cóż... podobno wyszczupla, więc dopóki mi się racice i ogon nie naprawią na tyle, żeby iść na fitness i schudnąć - to zostaje czerń jako jedyna opcja ;)
UsuńBadyl tez nie wiem czy wybaczy, na razie usiłuje zebrać siły. Może później wypuści nowe listki i poczuje zemstę w łodydze!
eee z tą czernią długo nie wytrzymasz ... jesteś stworzona do kolorów ;)
UsuńBa! Już nie strzymałam i dziś poleciałam w kolorowe koty ;)
Usuńno i proszę. Nie bywam tu od wczoraj żebym Cię już na tyle nie znała :D
UsuńJam diabeł jest raczej prosty, na jedno kopyto malujący.
Usuń(na prawe :)
Ale przed akwarelami wszystko było czarno-złote (akrylowe ryby).
Kto wie, co będzie następne...
Spozniona ta notka o jakies 2-3 lata, bo wlasnie zrezygnowalam z walki o przetrwanie takiego cudaka i wywalilam na smietnik. Roslo toto tak cudacznie, zwisajac i zawijajac o co popadnie, ze juz nie tylko miejsca ale i cierpliowosci brakowalo.
OdpowiedzUsuńNie wpadalam na to, ze toto mozna bylo ostrzyc, trudno czlowiek sie cale zycie uczy i glupi umiera:))
No kochana, 2-3 lata temu to te dwa egzemplarze pewnie były o wiele przystojniejsze i wyględne, więc nie było potrzeby postrzyżyn. Młode, przystojne, rozumiesz. Ledwo korzenie wewnątrz doniczek potrafiły utrzymać!
UsuńNie wiem co sie stalo, bo wrzucalam komcia mówiac, ze jednego z tych normalsuff prosze moim imieniem podpisac to go wezme i przygarne na przemyt i albo nie zdazylam wysylac zanim mnie gdzies wymiotlo, albo poszlo w eter, albo do diabelskiego spamu ;)
OdpowiedzUsuńtak, ze tak :)
Lysa Krasula robi wrazenie.
Moja Babcia mawiala, ze te slady po obdziabaniu nalezy ziemia przykryc zeby nie zwiedla roslinka, ale czy to krasuli ptorzebne czy nie, to juz nie wiem...
Blogspot niekiedy zjada komentarze, no niestety!
UsuńSzczepki już wszystkie siedzą w ziemi, jkby co to nie ma sprawy, mozna wykopać i do plastikowego pudełeczka - ale myślisz że wolno?
Jestem gotowa sprawdzic ;). przed laty prawie 20tu z Wyspy przemycalam sadzonki fuksji na prosbe kolezanki. To wiesz ;). O innych wyczynach nie napisze bo jeszcze sie nie przedawnily lol.
UsuńPrzez 20 lat to i owo się pozmieniało :))) No ale najwyżej skonfiskują, raczej nie pójdziesz siedzieć.
UsuńChyba to nie kwestia czy, tylko gdzie i za co lol
Usuńnie wsadzaj tych resztek do ziemi, a najpierw do wody, niech puszcza korzenie!
OdpowiedzUsuńco do zycia Guicia i Mai, to kiedys moze ze trzy letnia moja siostrzenica Maja, bardzo chciala posluchac piosenki o Mai, a jak jej wlaczyli, to krzyczala, ze nie tej, sie pytaja wiec, jaka jeszcze jest o Mai, no to im dziecko zaśpiewało "maja hi, maja ho" ... tak że no, zalezy od interpretejszyn ;)))
no cusz tutaj lato wlasnie zniklo, w sumie powinnam byc wdzięczna, bo nie mam dylematów ezgystencjalnych, wydac kase na obiektyw czy nie wydac ;)))
http://margasobczakk.blox.pl/2018/05/zdjeciowo-czyli-marzy-mie-sie-gwiazdka-z-nieba.html
Maja się zapowiada na rozrywkową dziewczynę :-) I dobrze.
UsuńU nas tez teraz "lato tej wiosny zrobiło sobie przerwę" jak to trafnie ujęłaś :))) Szkoda że punktualnie na długi weekend, no ale trudno, przynajmniej z czystym sumieniem siedziałam caly dzień przy farbkach i kredkach.
A Ty to się nieźle rozkręciłaś z tym foto-sprzętem, pięknie, pięknie :-)
jam z tych co to ido na calosc, albo i wcale ;)
Usuńmnie tam ta przerwa nie przeszkadza, albowiem z moim szescio dniowym weekendem trafilam szóstke w pogodę (chociaż tyle), a od dzisiaj do roboty :)))
Majka ma juz szesnaście lat oraz związane z wiekiem FOCHY :D
a rozrywkowo zbiera medale i puchary robiąc szabelka ;)))
https://scontent.fham1-1.fna.fbcdn.net/v/t31.0-8/28616525_2040625739285835_1815404496749998737_o.jpg?_nc_cat=0&oh=9abcd86cbed651edfdc824e4928b5008&oe=5B87A9EB
Zdolne dziewczę! Taką kolekcje wywalczyła już w tym wieku, widać to pójście na całość to u was rodzinne :)
Usuńa trzeba było naczytać na nielotce o sekretnym zyciu pciół ;P phi!
OdpowiedzUsuń;D
a grubosz jest taki żywotny, że wszetkie zniesie sprawy :D mozesz go ciąć, gałązki spadną w glebę i też wypstrykną. to roślina banzai!!!! yy.... pardon... do bonsai dobra ;D
No widzisz, akurat o tym nie przeczytlam :-) Ale posiadłam "Instrukcje dla pan sprzątających"! A "Pszczoły" i tak się dobrze czyta, więc luz :)
UsuńPrzeszłaś Diabolu po roślinkach jak burza - efekt, jak po brazylijskim wosku:)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńDo cna i cebulki!
Kto by pomyślał, że Diabeł taki straszny. A jednak :)
OdpowiedzUsuńHa! Nie zna litości. Nie bierze jeńców. Nie negocjuje.
UsuńThanks for all your efforts that you have put in this, It's very interesting Blog...
OdpowiedzUsuńI believe there are many who feel the same satisfaction as I read this article!
I hope you will continue to have such articles to share with everyone!
ดูหนัง