[Ostrzeżenie o apopleksji dla maniaków poprawnej pisowni! Tekst zawiera dużą dawkę słów, które przez Ministerstwo Edukacji nie zostały dopuszczone do użytku w publicznych placówkach oświatowych. Uciekły więc, aby plenić się na dziko po swojemu, łączyć w kolorowe pary i na nowo wyrażać siebie. W swojej hippisowskiej beztrosce nigdy nie patrzą pod nogi, nałapałam ich więc we wkopane w ziemię słoiki i nie zawahałam się tu użyć.]
Pod oceanów powierzchnią słonowełnistą, w miejscach zacisznogłębnych, daleko od straszliwych burz czarnoramiennych, wirów żelaznoszczękich i szlaków okrętowych najeżonych stalą zimnoostrą, są takie ciepłe łąki podmorskie i laguny miękkopiaszczyste, na których gromadzi się i kondensuje w wodzie słoneczny blask.
Strumienie fotonów tańczącorozedrganych wpadają od góry jak rozżarzone druciki i rozpuszczają się w chmury opalizującozłote, wsiąkają w piasek na dnie, i nasycają wszystko dookoła topazowym światłem skrzącomigotliwym.
Woda jest tam jasnopachnąca - gruszkami i melonem słodkim.
Prądy morskie, gdy przepływają przez te akweny miodowe, lśnią tęczowozłociście jak bajeczne wężosmoki i zostawiają po sobie elektryzujący zapach letniej burzy. Plankton rozbłyska chmurami pomarańczowych iskierek, a przezroczyste meduzy wyglądają jak gwiazdy bursztynowoogniste, dryfujące wolno przez morelowe przestworza.
Rośliny w takich miejscach rosną bujnodziko, nasiąkają tym blaskiem złotopłynnym, żywoświetlistym, przybyłym z nieznanego im świata ponad powierzchnią wody i miraże zadziwiające ze sobą niosącym.
I szumią rośliny rybom kołysanki aksamitnomiękkie o słońcu i wietrze ciepłym, o zapachu słodkopysznym jabłek dojrzałych i koszonej trawy, o soczystej zieleni akacji i kwiatów morfofantazji nieskończonej.
Szumią o lipcowych truskawek smaku wibrującym, o niebie kryształowoniebieskim, które rozleglejsze jest od oceanu największego. O obłokach, płynacych przez to niebo jak ławice srebrnołuskie, o nasionkach dmuchawców maleńkich, podróżujących w dal bezkresnobłękitną, o horyzoncie upalnorozedrganym i barwnym tęczy wachlarzu, którym słońce żegna deszcz.
A ryby, zwabione tymi kołysankami i ciepłem miękkosennym, kładą się na dnie i zapadają w miód-drzemkę rozkosznosłodką, zagrzebując brzuchy w nagrzanym piasku. Leżą tak z oczami zamkniętymi, powidoków cudnych pełnymi, a w lśniącozłotych lusterkach ich łusek tańczą cytrynowe drobinki światła.
I wydaje się rybom, że unoszą się na wietrze razem z motylami zwiewnolekkimi i pierwszy raz widzą świat z góry, morze w słońcu błyszczące, łąki zieleniejące, i jeziora mrugające oczkiem szklistoturkusowym.
I tylko bardzo, niezmiernie rzadko naprawdę zdarzy się, że jakaś podwodna łódź zbytciekawska zapuści się aż tak głęboko, że przeszkodzi rybom w ich słonecznej drzemce, pełnej snów powolnogęstych i marzeń klonowosłodkich.
Chociaż, może i to jest tylko jedną z kropli ich podwodnego snu...
..............................................................................
..............................................................................
..............................................................................
Łikęd był słoneczny, prawdziwie SŁONECZNY! Nawet zjadłam loda na dworzu - odkrywszy nową wegańską cukiernio-kawiarnio-lodziarnię. Pyszności, i nie dlatego, że wegańskie, tylko głównie dlatego, że dawka cukru była o połowę mniejsza, niż jest to ogólnie przyjęte, a co znacząco pozytywnie wpływa na smak.
A to słońce tak mnie naładowało, że jak w niedzielę o północy szłam spać, to zrobiłam to na siłę, bo wcale spać mi się nie chciało. Mózg jechał radośnie na endorfinowym rodeo, przy każdym podskoku wynajdując nowy wątek do rozkminy, koniecznie tu i teraz:
[Nie idźmy jeszcze spać, no co ty, noc taka młoda, przed nami aż 5 godzin nudnego snu, a teraz obczajmy jakie kolory pelargonii kupimy w tym roku na balkon i czy do zapiekanki jutro dodać cebuli czy jednak nie. I czy ten kolega z liceum to miał na imię Światowid czy Światosław? Takie "światowe" imię miał. Fajnie było by pojechać w góry, ale przecież mam zepsutą nogę, no ale nad morzem to wszystko jedno, przydałby się nowy ręcznik plażowy, taki duży ale cienki, na Sycylii to dopiero były pyszne lody, i te wielgachne fikusy, a figi w Chorwacji, ah, takie miodne, żółte, i kozice górskie, ciekawe czy w tym roku w końcu pojedziemy w Alpy na Zugspitze, ołówek muszę kupić.... znowu zapomniałam tabletek do zmywarki... fajny był ten notesik z jamnikami.... rano muszę sobie nakleić... plastry na pięty bo te nowe trampki.... jak zwykle mnie..... obciera......ją...... chrrrrrr......]
eee, Bożena nie wie wcale czy łódź może być naprawdę zbytciekawska, ale jak się patrzy na te ryby to powolnogęstość spływa na człowieka i okleja melasą rozleniwienia.
OdpowiedzUsuńP.S. te łuski tak misternie wycyzelowane co do sztuki ... ach! och też. (!)
Poza tem to ciekawe, że prawdziwy smak różnych rzeczy maskuje się zwykle na dwa sposoby: jeśli jest to zapiekanka to keczupem, a jak lody to cukrem. To daje pewność, że się klient nie kapnie, iż spożywa jakieś paskudztwo. Taki fenomen znał wyśmienicie niejaki GSP Dibbler, tylko u niego szło głównie o kiełbaski, chociaż tak naprawdę to o zasadę.
Bożena poza tem złamała się w pół w sobotę i poszła na szybkie ładowanie baterii w .. solarium. Drugi raz w życiu w ogóle, pierwszy był tak z pitnaście lat temu (i do soboty ostatni). Niestety ale się okazuje, iz chandra potrafi złamać najsroższe przysięgi świata. Została więc Bożena solarkową frytką (jeszcze in progress).
Tutaj stosuje sie jeszcze ostry sos curry, polewa sie nim kielbasy skladajace sie w 90% z trocin. Dziala równie dobrze, co keczup, sadzac po ilosciach klientów oczekujacych przed kazdym stoiskiem z Curry-Wurst.
UsuńSolarium, Bozena powiada. Ale to takie ladowanie dziesieciominutowe cos tym bateriom da? Toz to chwilka zaledwie? No a dluzej sie nie da, z wiadomych wzgledów. Juz widzialam na ulicach wczoraj pierwsze Miss Wiosennej Marchwi 2016...
(Czy Bozena uwierzy - ja wczoraj normalnie tak bez kurtki, bez swetra!!! :))
Czyli zasada jest wszędzie ta sama, kwestia składników. ;)
UsuńBożena na 10 minut się nie odważyła, wzięła na razie cztery. Na następne cztery rzeczywiście skutkowało. ale Stefan ma prikaz, że jak Bożenie odbije i dojdzie do etapu Miss, to ma strzelać i nie w kolano.
u Bożeny we wtorek był dzień bez kurtki. 21 stopni tak z nagła. Dało się to to polizać po wierzchu i zwiało, toteż zwyczajowe zimno is back.
Ah, to nawet 10 na poczatek grozi marchewczanka?! A 4 to rzeczywiscie, ledwo czlowiekowi palce rozmarzna... Ja sie nie znam w ogóle, próbowalam raz w zyciu, 100 lat temu i niewiele pamietam poza lezeniem w jakiejs dziwnej skrzynce, swiecacej na niebiesko.
UsuńZimno do nas powraca jutro. Z tradycyjnym deszczykiem w szarym tle.
Prosze Diabla, a moze to byl sarkofag u kosmitow... Tez tak sie to podobno pamietam, ze niewiele i dziwna skrzynka swiecaca a to na zolto a to na niebiesko a czasem na zielono... zlaezy od koncpecji rezysera...
UsuńOraz przepraszam bardzo, nie wiem co za Wrst kryja w Curry, ale jestem swiecie, SWIECIE!, przekonana ze jest w nim wiecej mies ktore same brykaly po pastwisku lub chlewiku niz w Wyspowych kielbaskach, niczym z wierzchu nie maskowanych... Bozenka powinna wiedziec, bo nawet jak zywila sie wegetarianska wersja owych w Londku to i tak wie bo to ten sam smak i prawie te sama zawartosc miesna posiada co wersja nie-wege... ;)
Kiedys na proszone grilla tubylczego zanioslam kilka kawalkow slaskiej, ktora jak wiadomo jest jaka jest, a bywa rozna, t owzbudzilam furrore, tzn nie ja tylko ta slaska, do tego stopnia ze nawet niejadkowate dzieci pozeraly zachlannie "hot-doga" zmotnowanego z calej slaskiej... ;). Ja zajadalam sie halloumi oraz burgerami Lindy McCartney (ktore podp...lam jej z lodowki rzecz jasna... )
Diable - Bożenie na początek za 10 to grozi szpital i leczenie poparzeń :D Skóra z papieru w kolorze śnieżna biel (poza twarzą, tam milion przebarwień i piegi.)
UsuńmRufa- w Londku to Bożena była wege przypadkiem. to, co się sprzedaje jako mięso ... sory. Z czego to robią? Bo jak dewolaj rósł na patelni dwukrotnie, a mielone smakowało moczoną tekturą, to to chyba nie z normalnych źródeł ;)
mRufa, nie przecze, fakty kielbasiane sa mi wszak obce, moge tylko oceniac "optycznie". Ale wiem, ze polska kielbasa zawsze tu robi furore. Slaska power!
UsuńBozeno, to proste - dewolaj byl z suchej tektury, i podczas smazenia nasiakal tluszczem. Taki trick.
Heh, Diabel pewnie ma racje z ta tektura. Ja nie wiem co to z tym miesem bo jak juz kupuje to zwykle trybowan udka lub kurze biusta z farmy, gdzie mieso smakuje jak kurczak. mozliwe ze kazde smakuje jak kurczak, ale to juz drobiazg... Tzn kupowalam jak dukalam. obecnie nie dukam, ale mozliwe ze zaczne bo mozliwe ze mam diete za bogata w wegle mimo byc bezslodyczowa, co moze byc powodem problemow z Grzywa oraz skalpem.
UsuńPolska kielbasa zwykle wywoluje szok bo tyle miesa w tak skupionej postaci w kielbasce w tym kraju nigdy nie widziano. Pewnie dlatego polska sekcja w lodowkach supermarketow jest odwiedzana rownie czesto przez tubylcow jak naszych bo chca sprawdzic czy nie miali za pierwszym razem omamow. I z drugim. I za pietnastym... ;)
No to tylko przepuszczenia, z ta tektura, bazujace na moim obcowaniu z produktami wege. 90% z nich tez jest robiona z tektury. Trzeba sie przegryzc (doslownie) przez tony zarcia, zanim sie znajdzie produkty zjadliwe. I o dziwo, sa one nawet tansze od wiekszosci tekturowych!
UsuńA z ciekawostek: sa tu takie kielbaski z tofu, na opakowaniu stoi "Nach polnischer Art" czyli "na sposób polski". Zawsze jak je widze to sie zastanawiam, co autor tak wlasciwie mial na mysli...
Oj no! Szalenczo intrygujace... biorac pod uwage, ze wiekszosc kielbasek vege w Polsce byla swego czasu... z Niemiec... ;) No nie , nie wzystkie rzecz jasna, ale byl taki okres ze tylko te z importu byly jadalne.
UsuńNo wlasnie - ta dluga, polska tradycja kiszek wypychanych tofu, przekazywana z ojca na syna od pra- pra- pra- pra- pra- pradziada...
UsuńKontynuujac nasz historycznie histeryczne watek czytania i pisanie alternatywnego dzis popelnilam nastepujace:
Usuńchciac napisac ze kolega ma zwolnienie do wtorku napisalam:
"He has been SINGED off till Tuesday"
(dla niewtajemniczonych fakt otrzymania zwolnienia lekarskiego okresla sie slowy To be Signed off).
Wynalam to koledze Samurajowi z naprzeciwka czym rozbawilam go prawei tak jak siebie - ja sie posmarkalam on tylko parsknal. Nastepnie uznal ze mu sie podoba i on tez by chcial zostac "odspiewany" ;)
Co oczywiscie wcale nie bije mojego pierwszego wyczynu ze zwolnieniami, sprzed 9 lat, kiedy to nie do konca pamietajac jak to sie mowi powiedzialam, ze ktos zostal "written off", co mniej wiecej mozna uznac za "odpisanie/spisanie na straty" ;)
UsuńMi sie "singed off" podoba bardziej - przywodzi na mysl komitet pozegnalny, który zgodnym chórem, pod kolorowym transparentem i z kwiatami w rekach, zegna "odspiewanego" :) Calkiem milo!
UsuńSłowozlepy jak w niemieckim. Ciekawe, skąd te wpływy? ;-)
OdpowiedzUsuńA co do myślenia podczas niespania - zawsze mnie zastanawiało, co wtedy robią ludzie bezmyślni... ;-)
No tak - jak sie wlezie miedzy wrony, to sie zaczyna krakac ;)
UsuńA ludzie bezmyslni - nie wiem co wtedy robia, ale chyba sa juz na starcie (czyli w momencie polozenia sie do lózka) o jedno okrazenie blizej celu!
Jest takie niezmiernie irytujące słowo, którego nienawidzę w momencie siedemdziesiątego obracania się na drugi bok gdzieś około 3.17. Brzmi to słowo: beztroska. ;-)
Usuńoooh, ja wtedy nienawidze wszystkich slów, mówie sama do siebie w myslach "Cicho! Cicho juz badz, przestan! Oddychaj, skup sie tylko na oddychaniu!"
UsuńCzasem to nawet pomaga :) Ale rzeczywiscie absolutnie nie kojarzy sie z beztroska, nie, nie, nie. To cos jakby przeciwlegly biegun.
O matkości! Jakież piękne te słowa złocistobbrązowe! Bardzo smaczne. Leśmianem pachną i malinami. No i moje ryby i u-booty nadobne są znowu. Bardzo, bardzo przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńNa obrazku srodkowym - nowy model ryby. Taka, której mamusia w młodosci nie wysłała w odpowiednim czasie do ortodonty... Ale za to teraz ma +10 punktów jesli chodzi o wzbudzanie respektu na dzielni.
UsuńCo do słów natomiast, to długi czas nie umiałam sie zdecydowac, czy jestem za czy przeciw. W koncu zdecydowałam sie je poprzec.
(skoro juz nałapałam w te słoiki)
Mmm...gięciosłów liretyczny, mój najlubszy, umilany. Dłonioklaszczę! Uchyloskłaniam czapelusz w zachpodziwie!
OdpowiedzUsuńGrzeczniodygam w podziękukłonie!
Usuń"Uciekły więc, aby plenić się na dziko po swojemu, łączyć w kolorowe pary i na nowo wyrażać siebie."
OdpowiedzUsuńSlowa jak slowa, nie sa mi obce bo jestem mistrzynia poziom ninja w skrotach myslowych, czyli pokrewna dziedzina. Umowmy sie ze moje sa duuuzo mniej piekne, ale rownie beztroskie.
Apropos bestroski - to slow jest adekwatne mniej wiece jdo 5 roku zycia i wystepuje w parze z drugim rownie ulotnym - dziecinstwo. Pozniej pozostaje moim zdanie juz tylk ow sferze wspomnien.
Takze slowa jak slowa, ale to zdanie wbilo mnie w ziemie z uwielbienia bo widze te slowa jka sobie brykaja kolorowo i lacza w te pary i mnoza i dziela i gdziela :D
Usuwanie bylo albowiem zaczelam pisac, stracilam watek i opublikowalam bez puenty!
Co do brykania: mam taka konkretna tego wizje, w stylu tej animowanej starej bajki o Jacku i Placku, pamietasz? Marchewkowe pole itd. Takie smiszne kolorowe stworki, zmieniajace ksztalty i kolory, a nawet konsystencje.
Usuń(Twój zkillowany watek zamiotlam pod dywan, nie ma trupa - nie ma zbrodni ;)
O! ro mozna pod dywan zamiesc? az musze popatrzec u siebie bo takie skilowane truchelka moich wlasnyc hsie tam paletaja no... ;)
UsuńPamietam, oczywiscie ze pamietam Marchewkowe Pole... i te stworki :D. moja wizja troche blizsza Szalonemu Kapelusznikowi i jego gromadce tylko w dynamicznej konfiguracji :D
Z tej gromadki najblizszy byl mi zawsze susel. Spac sobie miedzy tortem czekoladowym a filizanka herbaty, na swiezym powietrzu w milych okolicznosciach przyrody - prawie jak urlop.
UsuńNibyZolw i Susel plasajacy betrosko w kolko graniasta z Kapelusznikiem na polu marchewkowym :D
UsuńNo a potem we śnie: Światowid, cały obklejony plastrami na pięty, pyta się czy dodać cebuli do kozicy, a jamnik odpowiada "dziekuję już jadłem"
OdpowiedzUsuńLub tez jamnik w trampkach, sadzący pelargonie na alpejskiej łące z widokiem na jodłującą kozicę...
UsuńTak, sny sa urocze niekiedy :)
Ale tej nocy akurat Dead Pool biegal mi w tych swoich czerwonych rajtkach po jakims czarno-bialym filmie starym. Juz nie takie urocze :(
To Ty jesteś rasowa zaawansowana komiksiara, skoro masz nawet przebitki do snów:D
UsuńNo wlasnie z Dead Poolem akurat to mnie absolutnie zadne cieple uczucie nie łączy, wiec nie wiem skad ten sen.
UsuńAle za to Hellboy, Batman (ale nie te najnowsze) i Woolverine to przeurocza trójka!
No, to jest ciekawe - język polski niby taki bogaty i urozmaicony, a jak potrzeba, to słów brakuje i trzeba je samemu tworzyć. I, o dziwo, owe nowosłowa są zrozumiałe :-)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, ze zrozumiale ;) Akurat wczoraj natknelam sie na taka hybryde angielsko-niemiecka, ze mi w pierwszym momencie mysl zaswitala, ze chyba mi sie sni, takich idiotycznych rzeczy naprawde przeciez nie ma. Tym bardziej, ze hybryda byla absolutnie niczym nie uzasadniona.
UsuńW wolnym tlumaczeniu "zglueowany" co mialo oznaczac po prostu sklejony (oryginalna hybryda brzmiala "geglued")
Kolezanki siostrzenica dziecieciem bedac dwujezycznem - pl/de - dokonala mordu na jakims robalu przy pomocy deptania i chciala o tym swiatu oznajmic mowiac, ze ona 'gedept' tego robala. Moze ta hybryda tez przez kogos dwojuezykujacego sie lub uczacego sie popelniona? Owa siostrzenica zreszta, nada dziecieciem bedac, warknela do rodzicielki swej 'ich spie nicht' gdy rodzicielka ja usilowala utrzymac rozbudzona w samochodzie. Gelued brzmi jak cos ja bym mogla spokojnie popelnic jakby mi przyszlo do glowy uczyc sie niemieckiego ;)
UsuńWspaniałozachwycam się.Dziękuję. RozWieLidka
OdpowiedzUsuńDziekuje za zachwyt RozWieLidko! I bardzo mi milo "widziec" kogos nowego :)
UsuńWyjdziesz za mnie za mąż?
OdpowiedzUsuń...szly bysmy po slubnym kobiercu w barwach piekielnej czerni i czerwieni, posrodku przepieknego, szalejacego pandemonium, a wszyscy odwracaliby glowy w zachwycie i szeptali ze lzami w oczach "Jaka piekna para!" :}
UsuńTAK! Obrzucaliby nas kwieciem i rybami, naprzemiennie. Nadziewałoby się to tałatajstwo na Twoje rogi (ryby) i na mój kolec (kwiecie), a my byśmy szły przy wtórze trąb trytonów i cymbałach cymbałów krokiem posuwistym acz tanecznym, wprost w gardziel nocy poślubnej. I tu powstałby EROTYL stulecia, mniemam! Złotoaksamitny, śpiewobrzęk defloracji słychać byłoby za srebrnodźwięczną ścianą lasu...
UsuńErotyl jak trotyl, z sila tysiaca megaton. A potem swiat juz NIGDY nie bylby taki sam... Porzadek moralno-obyczajowy wywrocony do gory korzeniami!
Usuńlubie być rybą w takim słodkciepłym miodowym świecie ...oraz nie mogę teraz lodów buuuuu a tak bym chciała z Lodowej Góry yyyyy
OdpowiedzUsuńSilna badz! Nie pekaj! Dieta to nielatwa sprawa, moze Burak Czeslaw (1post wczesniej) da rade Cie troche wesprzec? On ma taki krzepiacy wyraz twarzy.
UsuńDASZ RADE - dasz rade - dasz rade - dasz rade!!!!!!
"...jasnopachnąca - gruszkami i melonem słodkim..." - się zakochałam w tej kombinacji :))
OdpowiedzUsuńWidzę, że Diabłu wiosna do głowy rogatej wpełzła i już nawet widłami wydłubać się nie da? Dobrze, wiosna w głowie dobra rzecz :)
:-)
UsuńUwielbiam dojrzale gruszki i melony, te miodowe. Za smak i za zapach - jest taki wlasnie jasny, sloneczny.
A wiosna - tak wpelzla, i chociaz dalej sporo chmur i deszczu, to nie dam jej sobie wydlubac, bede sie bronic, zywcem mnie nie wezma :}
Tylko, tylko miodowe! Inny melon dla mnie nie istnieje. Poza Wassermelone oczywiście, ale to już inna para meloszy ;)
Usuńrzeczywiscie, arbuza jakos nigdy nie wkladalam do kategorii "melony" :) moze wlasnie przez to polskie "niemelonowe" slowo, zaszczepione trwale w mózgu.
UsuńSię koleżanka ociera o Leśmiana niemal :) Pysznie :DDDDDDDD
OdpowiedzUsuńPoocierali my sie trochu w tych malinach :) Kolczste cholerstwo straszliwie.
Usuń