Miłość do akwareli to jak związek z niestabilną gwiazdą. Ekscytujące, frustrujące, przerażające, fascynujące - karuzela szaleństwa, uczuciowy roller-coaster, każda najmniejsza pomyłka jest nieodwracalna i fatalna w skutkach. A nawet jak czasami (czasami, bo to się zdarza baaardzo rzadko) pomyślisz, że wychodzisz na prostą to zaraz następuje taki spektakularny i niszczycielski wybuch, że dech zapiera, dostajesz cios prosto w splot słoneczny, i wściekły wsiadasz do rakiety, ulatujesz w dal, i postanawiasz nigdy nie wracać.
Ale wracasz, oczywiście że wracasz, zwabiony nieodpartym urokiem barwnych mgławic rozlewających się po papierze jak polarne zorze.
Natomiast miłość do akrylowych farb jest jak leniwy lot rakietą obok tych wszystkich eksplodujących wydarzeń. Sunie się powoli przez uspokajającą czerń kosmosu, podziwia migające wokół złote gwiazdy, kolorowe rozbłyski w oddali. Nawet jak zmyli się drogę, to można zawrócić, nanieść poprawki na mapę i lecieć dalej. Można oprzeć się wygodnie, zrelaksować i bez gryzienia pazurów żeglować przez bezkresne, aksamitne przestworza. Nurkować w ciemne, senne otchłanie, mijając czasem ogromne cielska Wielkich Ryb.
Ale o tym kiedy indziej.
Na razie faceci w czerni - czyli akrylowe Ryby w czarnej nocy. Rozgwieżdżone niebo wlewa się do morza, idealnie skrojone garnitury ze złotych łusek błyszczą w świetle spadających Perseid, no stylówa że mucha nie siada.
(mucha nie siada, czyli ryba świeża)
Król Ryb śpiewa do księżyca, dworzanie zasłuchani, truchleją w podziwie - albo ze wstydu, to by nawet tłumaczyło intensywną różowość lic...
I jeszcze kilka szczególików:
W przygotowaniu drugi akrylowo-rybny obrazek, ale kiedy skończe, to nie wiem. Co ja tam wiem, z resztą.
Jedno co wiem, to że nie mogę zmieniać sobie dzwonka w telefonie, bo potem przez pierwsze dwa-trzy tygodnie nie reaguję jak dzwoni no bo PRZECIEŻ TO NIE MÓJ.
CUDNE! Nic więcej nie napiszę, bo mi mowę odebrało z wrażenia.
OdpowiedzUsuńTo calkiem jak Bracia Plankton! Oni tez robia wielkie oczy, dziwne miny, dziubki jakies, a nic powiedziec nie chca.
Usuń(moze na Wigilie przemówia??)
Tez zaniemowilam z wrazenia. Ty musisz miec anielska cierpliwosc, bo ze talent masz to wszyscy juz wiemy.
OdpowiedzUsuńPrzyznaje bez bicia, ze nie zdawalam sobie sprawy z tych wszystkich etapow pracy i misternosci szczegolow, oraz ze trzeba tu i owdzie powtarzac te same czynnosci, zeby osiagnac zamierzony cel.
Kazdy ma cierpliwosc do innych rzeczy - jedni do ksiegowosci, inni do szydelkowania albo haftu, albo do gotownia potraw, na króre potrzeba trzech dni roboty, a jeszcze inni do rybek :-) Ot, kwestia gustu.
UsuńMnie te łuski uspokajają, i ta czerń, akrylowa czerń działa jak balsam na moja dusze!
Wszystko mnie wkurza z tej listy niemożebnie, z wyjątkiem rybek.
UsuńWczoraj bylam w biurze kole, która na suficie miala chyba z 15 trójwymiarowych gwiazd origmi, wieeeeeeeloramiennych, a każde ramię wymgało poskładania chyba z siedmiu arkusików... Jak dla mnie, to jest absolutny i nieosiągalny rekord w sporcie pt. "cierpliwość".
UsuńPo trzecim arkusiku pierwszego ramienia wyskoczylabym przez okno. Najdalej po trzecim.
Diable, czym innym jest anielska cierpliwość, którą Diabeł posiada niewątpliwie, a czym innym jest anielski talent, który Diabeł posiada niewątpliwie!
UsuńTwoje obrazki to cudowny miks talentu i cierpliwości!
Wychodzi z tego, żem anioł na wskroś! :D
UsuńAjacie! Noż piękne to jest! Podziwiam nieustająco Twój talent, cierpliwość i pewną rękę!
OdpowiedzUsuńSama sobie zaimponowalam tym, ze dalam rade zrobic te wszystkie zdjecia i je opisac ;) Bo to wymagalo nie lada uwagi - zeby sie nie zapedzic zbyt daleko i przerwac w odpowiednim momencie.
UsuńCala reszta to sama radosc!
Zawżdy zawciąg? Zaiste ambaras...
OdpowiedzUsuńZawciąg stoi w przeciągu w pociągu i przeciąga się przeciągle, zaciąga zasłony,
wciąga ciągiem zaczyn drożdżowy, ściąga wzrok powłóczysty Planktonów, wracając do żony.
Ciągnij ten zaprzęg, Zaciągu
ach, konno nie jedziesz, bo siedzisz w pociągu.
Pociąg z Zawciągiem ciągnie mozolnie
Zawciąg zaciąga się mimowolnie
Nam tu zaczyna być bardzo swawolnie
Zaciągnij ręczny, wołam przeciągle!
Uf, zatrzymałam tę karuzelę w przeciągu! Teraz popatrzę z lubością na rybie łuski. Och!
Zaciąga sie nam tu na poezję, na romantyzm mimo woli, mimo nazwy kwiatu drętwej i nudą ciągnącej! Botanik, tą nazwę z zanadrza wyciągnąwszy, nie zwykł raczej zaciągać się liryką. Pociągnął z grubej rury, z drewnianego chodaka bez życia, z zupy bez soli i pieprzu.
UsuńAle cóż pordzić. Wciągnijmy z rozkoszą różowo-morski produkt botaników z Wysp!
Czy te Ryby widzisz ze swego okna nocą? Na niebie, czy w snach? Czy ozdabiasz nimi jakiś pałac norweskiego króla połowów?
OdpowiedzUsuńGłupio pytam, ale piękność tych rybich postaci zaćmiła mi umysł...
Jedynie w tych snach na jawie, jak ciemnymi wieczormi wspominam morskie wybrzeża :-) w tym konkretnym przypadku przecudne norweskie fiordy!
UsuńCzyli jednak Norwegia! 😀
UsuńYessssss :-) Trafiłaś!
UsuńNooo bardzo mnie ta kompozycja podchodzi... pięknie, piękne i w ogóle :*
OdpowiedzUsuńZdałam śpiewająo? :D
Usuńśpiewająco :P
UsuńOch, Diable... To najtłustsza najwspaniałość najrybiejszego geniuszu. Ja bym te Twoje ryby pęczkami, w workach i na paletach, do łóżka brała. Ja bym się nimi obłożyła, w pyszczki cmokała i po seledynowej łusce głaskała. A musi mi wystarczyć jeno paczanie. Ale i tak czuję się dorszkonale zarybiona, jak staw hodowlany Polskiego Związku Wędkarskiego. I ta czerń, i te gwiazdy... Że nie wspomnę o różowych Planktonikach, co to każden ma jedno oczko od drugiego, całkiem jak ja wczoraj (migrena z gwoździem w oku tak robi), tylko ja akurat byłam koloru zielonkawego. Ale i tak czuję z nimi więź!
OdpowiedzUsuńNo i brawa za instruktaż "krok po kroku", choć mnie się nogi poplątały już gdzieś przy kroku trzecim (ja bym pewnie zaczęła od zamalowania kartki na czarno) :-/
(Aha, i wysłałam Ci maila z PILNYM zapytaniem!)
Kazimierz Malewicz tez zamalowal cala kwadratowa kartke na czarno, i teraz ona kosztuje grube piniondze, wiec wiesz. Nigdy nie wiadomo z takimi rzeczami ;)
UsuńA tak w ogóle to nawet nie wiecie, jak mnie cieszy wasza milosc do ryb! I do Braci Plankton. Ja tu takie durnoty na tym kartonie sadze - prosto z serca i z duszy wprawdzie, no ale jednak gópoty - a tu sie maly Klubik Milosników w miedzyczasie juz zawiazal. To mi niezwykle wspaniale robi na mózg :)))
ech Diable ECH powiem tylko całkiem zatkana i pełna podziwu.
OdpowiedzUsuńże tak można.
że też ci nie fstyd, no.
Tak naprawde to dosyc mi fstyd jednak. Troche. Bardzo nawet. Trema mnie zzera za kazdym razem tak samo, przy kazdym nowym tutaj poscie. Serio serio.
UsuńDlatego mi serce rosnie, jak piszecie, ze ryby som fajne :D
Bożenka wpadła na taki oto pomysł właśnie.
OdpowiedzUsuńŻe jak się ktoś zapyta, A DLACZEGO TAK DŁUGO CHCESZ BOŻENKO PRACOWAĆ NAD TYM ALBO OWYM, to Bożenka pokaże ten oto post i powie, że PER ANALOGIAM, PROSZĘ CIEKAWSKIEGO JAJA.
Bo to się tak zdaje, że szast-prast i jest, a jak ktoś w kuchni chwilę posiedzi, to jednak jest to długa posiadówka i wielopetapowa.
Acz jaki EFEKT. Cudności <3
Tak, posiadówka jest kilkudniowa. Bez pracy nie ma wszak rybnych kolaczy :D
UsuńNie wliczajac czasu zuzytego na wskrzeszenie i oszlifowanie samej idei, rzecz jasna. Bo tutaj akurat idea jest z recyclingu - kolaz kilku uzytych juz wczesniej idei rybnych konterfektów. Taki paprykarz nie-szczecinski.
Ale sama przyjemnosc, polecam. Jak sie Bozenka zdenerwuje, to tylko wziasc czarna farbe i mazac po kartonie. To niezwykle uspokaja, serio.
Wiesz co, przy Bożenki dynamice ogólnej to z tego maziania po tekturze to by wyszła Etna co najwyżej. Spływająca z kartonu z powodu nieczekania autorki na wysychanie warstw kolejnych oraz z Bożenki per se, gdyż by ją piorun szczelił jasny. :D Jeżeli chodzi o takie atrakcje, to ona wyłącznie jest zdolna do ochachów i to w bardzo nielicznych lokalizacjach.
UsuńPrędzej już pójdzie szukać po świecie wolno polegujących podkładek blaszanych ;))))))
Powodzenia w czymkolwiek, co zamierzasz ;)))
UsuńAch, uwielbiam podglądać proces tworzenia, zwłaszcza okraszony osobistym, nietuzinkowym komentarzem twórcy! Super!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiac, tez uwielbiam! Znaczy nie ze swój wlasny, no bo to znam raczej dobrze, tylko cudze procesy. Zagladac od kuchni i wsadzac nos w garnek. Tak tak!
UsuńBracia Planktonowie są moimi ulubieńcami, chociaż są niepozorni. Zasmuciło mnie, że tu nie tylko talent potrzebny, ale i cierpliwość. Też bym sobie tak pomalował, albo pograł na fortepianie. Tylko ten talent i cierpliwość...
OdpowiedzUsuńOh, ja bym sobie chetnie byla rekinem biznesu - przez jakis rok na przyklad, zeby zapewnic sobie i rodzinie materialna strone zycia na nastepne 100 lat - i potem heeej! Podróz dookola swiata, czas na malowanie kiedy mi sie zachce, bez etatu, bez zobowiazan! No raj, istny raj by byl.
UsuńTylko kurde ten talent do zrozumienia praw rzadzacych ekonomia i liczbami...
Ostatnia jestem? No ale w wirze kuchennych prac dla dwustu osob powinno być mi.wybaczone, szczególnie, ze cieplutkie, prosto z piasku pustyni wydobyte, pozdrowienia przesyłam. Planktonom takoz.
OdpowiedzUsuńJeee! Zyraf odkopal studnie z internetem na tej pustyni! Znaczy, beda wiesci :D
UsuńPlanktony ślą buziaczki!
Odbuziaczkowuje😘😘😘😘 biorąc pod uwagę chichot historii to czuje sie jak w obozie, naokoło.drut i wojsko, robota ciezka....no ale te widoki 😀
UsuńTak, widoki sa wazne! Nie tylko te na przyszlosc, te za oknem tez jak najbardziej!!!
Usuńo mamo jaka cudna relacja !!! nigdy nie widziałam tak krok po kroku jak powstaje jakieś dzieło. I pewnie dlatego (o naiwności) wydawało mi się, że to buła z masłem. Nic bardziej mylnego toż to skomplikowany proces ! a niby na szkicu tak prosto wyglądał, gładkie linie, zaokrąglenia zero kanciastości a tu proszę ile z kolorowaniem zabawy. Cudo !
OdpowiedzUsuńBardzo milusi obrazek, wyszło czad! Też rozważam myśl nad tym złotem czy czasem nie zastosować, ale zbieram się do tego kolosalnie długi czas..
OdpowiedzUsuń