W pierwszym odruchu od razu poleciałam do szafy i wyciągnęłam kurtkę godną Czomolungmy i dodatkową podkoszulkę, bo jak pamiętamy z lekcji biologii, jednym z podstawowych warunków przetrwania organizmu żywego w ciężkich warunkach środowiskowych jest odpowiednia, ochronna powłoka zewnętrzna.
Zadbawszy zatem o moje zewnętrze, zajęłam się wnętrzem, to znaczy zestawem ćwiczeń, do których zmuszam się 2 razy w tygodniu, ażeby to moje wnętrze całkiem nie zardzewiało od siedzenia po 8-9 godzin przy biurku. No i tak sobie machałam tym i owym, wyginałam i wykręcałam, rozciągałam i napinałam, a śnieżek prószył, i prószył, i prószył. A ja coraz bardziej przerażona, i coraz bardziej, i coraz bardziej, że muszę na ten śnieżek wyjść...
I z tego przerażenia chyba, to zapomniałam parasola. A jak już dojadę do pracy, to muszę jeszcze z buta tak 6-8 minut, no i ten śnieżek mi ciął w poliki, walił w oczy, i coraz bardziej trzepał tą moją i tak już sponiewieraną harmonią, dziury w niej porobił, przez które smętnie gwizdał i świstał wicher, i to były jedyne dźwięki już, jakie się z niej wydobywały. I w takich właśnie chwilach jak ta, człowiek sobie boleśnie uświadamia ten ogrom niesprawiedliwości dziejowej, który jednym pozwala urodzić się w pięknych, ciepłych krainach nad turkusowym morzem, pełnych kolorowych motyli, słodkich melonów, i takich na przykład jeszcze słodszych dziobaków albo kapibar, co każdego ranka jedzą ci z ręki, i gdzie wewnętrzna harmonia wydaje z siebie tylko i wyłącznie trele anielskie i boskie pienia - a innym tutaj. Wiem, wiem, są gorsze miejscówki, ale są też na przykład Hawaje.
I jest zadupie na północnych ziemiach germańskich, tnące śniegiem w ryj i wichrem w harmonię.
A ja bez parasola.
A mam nowy nawet, wreszcie. Gdyż stary (taki składany), wredna druciana menda, dysponował samozapłonem i nie wahał się go użyć. Czyli otwierał się sam z siebie i znienacka. Pół biedy jeszcze, jak był w stanie suchym i leżał w torbie, zapięty na ten taki paseczek z rzepem - wtedy mógł odpalić tylko teleskopowe, stalowe ramię zagłady i co najwyżej jakiś współpasażer autobusu otrzymywał nieoczekiwany cios w bok (lub cokolwiek innego) od tego podstępnego Transformera-padalca.
Gorzej, jak padalec był mokry i jeszcze nie zdąrzyłam zapiąć rzepa, albo zapięłam go za słabo, i akurat wchodziłam do autobusu. Od razu wykorzystywał moment, bazyliszek jeden. Wtedy nie tylko wybrany Pechowiec Dnia dostawał cios w zadek lub przeponę, ale jeszcze całe towarzystwo obrywało lodowatą deszczówką wystrzeloną pod ciśnieniem. A to niekoniecznie wyzwalało dobre i szlachetne emocje, no wiecie jak to jest - sporo ludzi na niewielkim metrażu, stres, z trudem tłumiona agresja, no problematyka znana z większości zakładów karnych... Nikt wtedy raczej nie uśmiecha się do ciebie słodko, biorąc pod rękę, i nie proponuje wspólnego dziergania puchatych skarpet z różowym jednorożcem przy szklance gorącej herbatki z sokiem malinowym, tylko wali w łeb swoją własną, podziurawioną parasolowymi drutami harmonią.
Chyba że wchodziłam z przodu autobusu, od strony kierowcy - wtedy było jeszcze ciekawiej, bo akcja z samopałem mogła być traktowana właściwie jako zamach na służbę mundurową. Ot, włazi taka, niepozorna niby, w szarym płaszczyku, i znienacka wbija kierowcy parasol w oko rycząc do tego dziko (ale to z przestrachu!)
Później było jeszcze gorzej, i dochodziło do takich sytuacji, że stoję sobie spokojnie w sklepie, w jednej ręce trzymam kalafior, drugą wybieram pomidorka, myśli moje i wszystkich wokół dryfują już spokojnie wśród niebiańskich smaków i aromatów rychłej obiadokolacji i wokoło miękkiej sofy - a tu nagle SRRRRRU-KLICK-ŁUP!!! ni z tego ni z owego wyrasta mi spod pachy przenośna, rozkładana szpiegowska antena satelitarna. Ładna taka, czerwona, aczkolwiek mało dyskretna i siejąca popłoch wsród gawiedzi. (Hallo, hallo, słyszy mnie ktoś? Tu al_de_baran75, po ile dziś kartofle w Lidlu bo nie wiem czy warto wychodzić z nadświetlnej, jedna turbina mi trochę lata, odbiór)
No więc zrozumiałym jest, że w końcu nieobliczalny Megatron poszedł na złom. Optimus Prime tym razem nawalił i zupełnie nic nie pomógł ludzkości, więc ja uratowałam świat, ja sama. No co było robić. A potem kupiłam po prostu parasol, chociaż też czerwony. I nie obchodzą mnie żadne zepsute turbiny, niech sobie ceny ziemskich kartofli w internecie sprawdzą.
No i tak to. A tymczasem śnieżek dalej prószy. Staram się, naprawdę bardzo się staram nie zapomnieć, jak wygląda słońce, ale łatwe to nie jest. Ostatnio dwa tygodnie temu w niedzielę na cztery godziny otworzyło sie okienko w niebiesiach, to poszlim trochę na dwór przypomnieć sobie co to są kolory i zrobiłam na balkonie zdjęcia nowemu aniołowi, bo ma złote włosy, ze prawdziwnej złotej farbki, i na zdjęciach widać to tylko, jeśli są zrobione w prawdziwym słońcu.
Tak sobie przysnął w ogródku leciutko, w słoneczku. Dłuższą chwilkę chyba nawet,
bo już się różyczki po nim pną, i widać że fryzjera też dawno nie odwiedzał.
A tu jego miejsce w domu, jak sobie poszedł spać z rybami.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
A na koniec zagadka: czemu kociątko-czajątko tak się czai?
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńKotek leży, a Ty mu przewróciłaś perspektywę o 90st. w prawo i postawiłaś na sztorc! Ładnie to tak komuś drzemkę zakłócać?
Łomatko! Ale horrory. Śnieżyce i parasolowe niewybuchy, a w zasadzie wybuchy!
Ty uprzedzaj w tytule, żeby niewinni ludzie sobie czegoś takiego przed snem nie zapodali!
Nie każdy ma tyle szczęścia, co ja, że czytając ten thriller mogą se wyjrzeć przez okno na zalaną słońcem (chwilowo rzecz jasna) rzeczywistość :)
P.S.
UsuńA kiedy będzie Licho w bamboszkach?
Bo zapomniałam się zachwycić anielskością Janioła! Cudny!
Kotek jest z Korsyki, i moja przegladarka w laptoku ukazala mi owego kotka wlasnie w tej pozycji, co szczerze mówiac wprowadzilo mnie na dobre pare sekund w potezny impas, bo nie umialam zrozumiec, o co temu kotku chodzi.
UsuńAz zajarzylam, ze o nic, bo on nie chodzi, ino lezy, jako rzeczesz wlasnie.
Nie bój sie, Megatron juz pokonany, naprawde. Juz nic nam nie grozi. No, z jego strony przynajmniej...
Bamboszków natomiast to calkiem napewno nie bedzie nigdy, bo ja nie potrafie dziergac. Ani jednego oka. Choc nie ukrywam, bardzo bym chciala. Moze jak wynajde sposób na rozciagniecie doby o kilka godzin, to znajde czas na takie zajecia dodatkowe.
Aż i ja odwróciłam kotecka razem z laptokiem i się okazało, że z tej perspektywy patrząc moja teoria o płaskorzeźbie posypała się w gruzy ;D
Usuń:)
UsuńJak ja zajarzylam, o co kaman, to przypomnial mi sie zaraz ten moment, w którym robilam to zdjecie, i kotek z miejsca zostal moim duchowym bratem-luzakiem, bo calym soba prezentuje postawe "Jestem taki leniwy, ze nawet jak chodze, to leze". No wiec jak tu sie duchowo nie jednoczyc z takim.
A bamboszki nie mogą być cud-miód malowane? Bo ja wcale, a wcale Cię nie chciałam do dziergania zaganiać :)
Usuńwcale nie musisz zaganiac - moze Ty wynajdziesz sposób na rozciaganie doby, to ja wtedy w podskokach pobiegne na kurs dziergania!
UsuńA ja myslalam, ze zaatakowalas go parasolka! Kotka parasolka.
UsuńKaczko, no gdziezbym! Kotecki atakuje tylko glaskaniem i smyraniem za uszkiem, albo po podgardlu. Albo po grzbieciku. Albo gdziekolwiek ksieciunio zechce :}
UsuńTy zamachowcu Ty! Toś sobie narzędzie wybrała.
OdpowiedzUsuńWizja wyłupiania oka autobusowej służbie mundurowej sprawiła, że i ja dziko ryczałam - ze śmiechu. Potem już było tylko gorzej...
Anioł, jak na Anioła przystało, boski!!!
A kot żywy? Bo mnie się płaskorzeźba na myśl nasuwa, gdy patrzę ;D
P.S. U mnie dziś, jak na zawołanie różowy jednorożec, włala! Jakbyś chciała razem podziergać - przybywaj z tej dzikiej, zaśnieżonej, germańskiej północy ;)
To ono wybralo mnie, to narzedzie! Ja bylam przekonana, ze kupuje zwykly parasol, bez funkcji "Transform into steel arm of destruction"...
UsuńDoskonałe to zdjęcie z kotem. Złudzenie pełne. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że on stoi, skoro jego środek ciężkości ewidentnie wychodzi poza podstawę z łapek. Już podejrzewałem, że ściana wiruje i siła odśrodkowa go do niej dociska :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny anioł, yhm, ale... skoro już masz złotą farbkę do malowania blondynek, to może czasem zrobiłabyś z drewienka jakąś laskę? ;)
Sama sie nabralam, jak mi laptop tak to zdjecie pokazal - chociaz sama je robilam!
UsuńHa! Zlotowlosej anielicy w mini i szpilkach sie zachciewa, tak? ;)
podejrzewam, ze skrzydla sa opcjonalne? ;)
Usuńo znaczeniu drugorzednym.
UsuńNo, mogłaby być jakaś taka, prawda... bardziej cielesna, o :)
UsuńJasna sprawa, drewnianej klody nikt nie lubi.
UsuńJa calkiem jak Apaczowa usilowalam zaryczec, ale przypomnialam sobie natychmiast gdzie jestem i ze poploch to bron straszna, wiec zatkalam sobie gebe, ale ten narastajacy ryk (smiechu nie dal sie pokonac i wytrysnal mi w formie skroplonej oczami - mowiac krotko i dosadnie poszczalam sie oczami ze smiechu... dobrze, ze:
OdpowiedzUsuńa) nic nie mialam w pysku
b) nie poszcxalam sie ze smeichu bardziej klasycznie ;)
To zeby nie bylo ze nie widze dobrych stron bo moglo byc gorzej...
tez mialam parasolie kiedys z lekka samowolka, ale jej samowola polegala w zamianie w nietoperza przy najlzejszym nawet powiewie.
A inna z kolei nie miala samozaplonu, ale uruchomiona lubila wystrzelic ten teleskopowy kalaek raczki z sila wodospadu wiec przy odrobinie szczescia mialam taka mechaniczna przeciwdeszczowa bazooke.... ;)
Skladam poklon warsztatowi slownemu oraz anielskiemu :)
O kotku Copperfieldzie to nie pisze bo juz wszyscy ropracowali :) Z zdjecie-bombka!
Usuńej nie, no zawsze sa JAKIES dobre strony, racja. Na ten przyklad, skoro juz omawiamy Megatrona: czasami jak sie transformowal - a czynil to zawsze niespodziewanie - to ludzi tak sie wystraszali, ze podskakiwali, robili "Aaa!" i oczki im sie robily okragle, no bo to nie dosc ze nagle w niespodziewanym miejscu wykwita satelita, to jeszcze jest ten efekt dzwiekowy, wiesz, jak sie parasol napina. A nikt sie tego nie spodziewa w autobusie czy w sklepie.
UsuńNo i ludzie tak podskakiwali, i krzyczeli (ja czesto tez) i mysleli pewnie rózne straszne rzeczy - a potem widzieli, ze to TYLKO parasol.
No, to to jest wlasnie ta dobra strona. Tak mysle.
(kiedys jednej pani nawet wypadlo japko z reki. ale to bylo w sklepie, to sobie inne wziela. ja natomias spieklam klasycznego buraka :/ )
A pani sie cieszyla, ze to nie byla np kopa jajec, a tylko japko... ;)
UsuńMegatron pelna ... hm... pelna... o! Pelna jednostka centralna!! ;)
No prosze jak sie te dobre strony mnoza, jak grzyby po deszczu! Az zaczynam zalowac ze go zezlomowalam :)
UsuńBożenka jak zwykle spóźniona ... chciała pisać, że jak masz kłopot z parasolką, to takie bardzo chętnie utylizuje Agatka, ale już nie masz kłopotu.
UsuńTo następnym razem. Jakby coś z teleskopem było nie tak, to nawet się nie zastanawiaj - Agatka zaradzi raz-dwa. Odteleskopuje zanim się objerzysz i to pewnie nawet na odległość. ;)
A te złote włosy - achchchchch! :)
Mam nadzieje, ze nastepnego razu jednak nie bedzie, ale jakby co, to bede pamietac!
UsuńZlota farbka rzadzi, co nie? :D
Taka utalentowana ta "nasza" Agatka? ;) No tak w sumie skoro i szklanki ozywia ;) i to od razy do formy lotnej... to jednak musi byc jakas zbieznosc genotypu z nie-ciocia w prawdzie ale mRufa bez zmian ;)
UsuńPiękne kocie polegiwanie, znam te numery Diable :P i Sobel! Sobie przypomniałam, że miałam odszukać, jak ja Ci dziękuję i wspaniałe aniele na drewnie. Co do śniegu, powinnaś jak Michel Houellebecq zimą mieszkać w słonecznej Portugalii :) i tyle tego.
OdpowiedzUsuńNie mam nic-a-nic przeciwko zamieszkaniu w slonecznej Portugalii! Tylko musze zgromadzic fundusze...
UsuńOlśnił mnie znajomy Irlandczyk, który zachęcił mnie do kupienia domu w Portugalii, bo taniej niż w Ie :)
UsuńI kupilas? Przebóg, to co w takim razie jeszcze robisz w Irlandii?! Czy czekasz az nadejdzie najwieksze zimno i wtedy uciekasz?
UsuńTak, czekam na zimę stulecia, wciąż synoptycy przewidują, a tu tylko deszcz...
UsuńZ taka perspektywa to mozna czekac na zime :)
UsuńJa na razie czekam, az mi sie w biurze zrobi cieplo, dalej nie patrze w przyslosc (bo mi oczy zamarzly). Wiesz, metoda malch kroczków...
Znam to znam, i jednak wolę deszczową zimę w zerowej temperaturze, niż śniegową i minusy :)
UsuńSnieg to ZLO.
UsuńZawsze było tak, że zima nadchodziła ze wschodu. To się porobiło - u Ciebie śnieg, a u mnie całkiem całkiem (nawet pogodnie), przynajmniej dzisiaj. No i to, że diabeł anioły (i to jakie piękne!) majstruje...
OdpowiedzUsuńPrzeciwienstwa sie podobno przyciagaja... ;)
UsuńA pogoda coraz bardziej wariuje, kto wie, moze nie daj boze zima kiedys zacznie przychodzic z poludnia?
Śnieg?! A ja liczyłam, że w tym roku Unia zrezygnowała z naśnieżania... ;-)
OdpowiedzUsuńMoze im zostaly jakies resztki z zeszlego roku i utylizuja?
UsuńW Warszawie utylizują od rana... Próbują nawet nieco rozwodnić dla zmyłki... I to za nasze pieniądze!? ;-)
UsuńNo pacz pani. Akurat tego to nikt nie chce ukrasc!
Usuńno współczuje serdecznie pogodowego armagedonu ... u nas podobnie niestety leje, wieje, zimno...glątwa... a ja bez parasolki nagminnie z powodów wyżej opisanych choć autobusami nie pomykam, to i tak sytuację wyżej opisane znam ...ze sklepów a do tego dochodzi torba.
OdpowiedzUsuńheeej! tez mialas takiego Transformera? No, to juz pachnie jakas wieksza zmowa Umbrellobotów...
UsuńStanowczo 4:55 to jeszcze noc. A czasem nawet wieczór ;)
OdpowiedzUsuńJa tę Twoją byłą (parasolkę) to nawet polubiłam podczas czytania. To taki trochę wprawdzie nieporęczny, ale niezawodny sprzęt do nawiązywania kontaktów socjalnych. Głowę daję, że gdyby nie to germańskie zaszczute chmurzyskami niebo nad głowami, to by kupa śmichu i zabawy z tego była, dla całego wagonika pasażerów...
Anioł piękny. Wywołał jakieś skojarzenia, z jakąś chyba bajką z dzieciństwa, ale nic bliższego nie wiem, bo zaraz uciekło. One tak mają..
PS. Też już widziałam świeży śnieg z bliska. Jak zwykle przereklamowany. Stopniał po chwili i chwała mu za to.
Aaaa! No i dzięki za parę nieświadomych literackich wytycznych ;)
UsuńGdybysmy znajdowali sie w upalnym Rio na przyklad, to zimny prysznic bylyb w przegrzanym autobusie napewno mile widziany :) No ale niestety nie jestesmy w Rio :/
UsuńDlaczego?!!!
"Zielone pieklo" stanowczo przereklamowane, to samo Gulasz z Turtula.
Lalki w ogniu daja rade, Hrabal - wiadomo, miszcz.
A Ota Pavel... Ahhhh!!!!! Polecam calym sercem. Jedna wielka bajka z dziecinstwa, zlote wspomnienia z innego swiata, i typowo czeskie takie, na wskros. Humor, smutek, wszystko czeskie. I bardzo dobrze napisane.
aaa, ja durak, zaponmiala ze Ty tez przeciez po niemiecku: "Längengrad" Davy Sobel - super. O historii nawigowania, opisane jak wymyslali te wszystkie chronometry, jak one wygladaly i jak sie zachowywaly, no mnie wciagnelo niesamowicie.
UsuńChociaz wlasnie widze, ze po polsku tez jest, "W poszukiwaniu długości geograficznej". W ogóle to musze sie wziasc za inne jej ksiazki, bo ma kobieta talent do ciekawego przedstawiania faktów historycznych.
Diable jesteś wielka :D
UsuńJuż widzę, jak sobie wyrywamy z małżonkiem "Längegrad" :)
A powiedz, czytałaś Czechów w niemieckim przekładzie? Czy to w ogóle ma sens?
Bo o wiele łatwiej jest nam zaopatrywać się w literaturę niemieckojęzyczną i uprościłoby to znacznie proces nabywania. Ale obawiałam się zawsze, że ta piękna delikatność czeskiej prozy może zniknąć po przekroczeniu granicy grup językowych...
Ojessu... mówiąc "niemieckojęzyczna" miałam na myśli oczywiście, że nie dosłownie, tylko. No wiesz ;)
UsuńPieprzone skróty myślowe.
Wiesz co, czytalam jedna ksiazke Hrabala (choc zabij nie pamietam która) i nie pasowalo NIC.
UsuńAle z drugiej strony ten "czeski klimat" jest podobny do stylu takiego na przyklad Güntera Grassa, no przynajmniej mi sie tak kojarzy, wiec chyba jak zwykle wiele zalezy od tlumacza...
A czytnika ebookowego byscie sobie nie kupili? Wtedy tylko "klik" i polska literatura w kieszeni!
Cholera, kiedy nie mogę się przekonać jakoś do czytnika. Logika mówi "tak" - wszystko przemawia "za", ale za każdym razem, gdy go biorę w sklepie do ręki... nie daję rady.
OdpowiedzUsuńPrzypadek (podejrzewam) nieuleczalny, nic nie zrobisz.
Tez tak mialam. Tylko papier i koniec. Ale 2 tygodnie temu w koncu peklam - glównie dlatego, ze jak u nas przyjdzie odbierac paczke z poczty, a tak jest prawie zawsze no bo pracujemy, to trzeba jechac przez pól swiata. A potem tachac te ksiazki przez pól swiata zpowrotem, razem z zakupami robionymi po pracy.
UsuńA wiec peklam. Kupilam Kindla Paperwhite, jako zalegly prezent urodzinowy. I wiesz co? NIE ODDAM!!! W ZYCIU nie odam!!!
No toś mi ćwieczka zabiła...
UsuńTeż myślałam, że tylko papier, ale jak dostałam Kindla i przetestowałam zmieniłam zdanie. Warto mieć.o
UsuńO. Dobrze gada, wódki jej! :-)
UsuńSolidnego drinka z parasolką!
UsuńNo, no, z parasolkami to trzeba jednak uwazac...
UsuńJestem 53:47 przekonana, że wezmę do przetestowania na 30 dni. Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie ;)
UsuńOoo! :) To daj potem znac, tez jestem ciekawa wyniku!
UsuńTo ja tu wrzuce ziarenko - tez tak mialam, ze nie i nie - Diabel zreszta troche w temat wdrozona - i dostalam jako niechciany przezent. Najpierw bardzo mocno sie staralam symulowac wdziecznosc, pozniej Ci sami dawcy dostarczyli mi towar reglamentowany 1 pt ruskojezyczne post-apo (Metro2033 universum), to uznalam, ze moze jednak sie nie zmarnuje), a nastepnie odkrylam, ze moge kupowac polskie knigi i nie placic nerka za dostawe na Wyspe... A po ostatnie - jako nieustabilizowan istota wiecznei zyje z perspektywa min jeszcze jednej przeprowadzki... a wiadomo, ze ksiazki same nie chca sie przemieszczac. W chwili obecnej w papierze nadal cos co jakis czas zadobywam, ale przy ilosci czytanych ksiazek moglabym juz zakladac bilbioteke wojewodzka gdyby nie Kundel :)
UsuńJa to sie chyba z naszej biblioteki wypisze, bo od 2-3 lat znikaja z niej fajne ksiazki a przybywaja same niezwykle romątyczne romąse... :/
UsuńJeśli ktoś to jeszcze przeczyta - mam pytanie do tych, którzy już mają Kindla. Bo nie do końca mogę się w tym połapać.
UsuńOtóż, gdy już kupię sprzęt, to każda książka, jaką chcę ściągnąć, kosztuje, prawda? Wiem, że są abonamenty, ale śmiem wątpić, czy w ich ofercie są wszystkie książki, które by mnie interesowały.
Ile kosztuje przeciętna książka, ściągnięcie jej znaczy się? I czy ona tam zostaje, czy też "znika" po jakimś czasie?
Pytania są zapewne dla was bzdurne, ale dla mnie to jeszcze ciemna masa i czarna dziura, a szukanie szczerej odpowiedzi w internecie czasem jest trudne ;)
Kupujesz w księgarni plik mobi i przesyłasz na swoje konto kindla w Amazonie, tam masz wirtualną bibliotekę, kindle ma wifi, więc masz dostęp do czego chcesz. Wejdź na stronę swiatczytnikow.pl i tam są wszystkie informacje. Na koputer dobrze jest ściągnąć sobie calibre - program w którym masz bibliotekę, możesz zmieniać PDF na mobi i inne użyteczne detale. Polecam, na jednym koncie w Amazonie możesz mieć kilka kindle i wszyscy korzystacie z jednej biblioteki :) mam tak z bratem i rodzicami :) to świetne rozwiązanie. Z perspektywy czasu twierdzę, że zbyt długo się opierałam przed zakupem i niepotrzebnie :)
UsuńTo ja jeszcze dodam, ze ksiazkami kupionymi nie przez Amazon tylko w jakiejkolwiek innej ksiegarni internetowej mozna sie normalnie dzielic z bliznimi jak kazdym innym plikiem - przeslac na maila na przyklad.
Usuń(Bo te z Amazona chyba sa zabezpieczone, tzn. przypisane do konta kindlowego no to wtedy przez ta biblioteke wlasnie mozna sie dzielic)
I tak jak eM twierdze, ze za dlugo sie opieralam :)
Aha, no i nic Ci nigdy nie zniknie, jak kupilas, to Twoje i masz.
UsuńOczywiscie czytnik ma swoja pojemnosc, ale jak sie zapcha to zgrywasz ksiazki na kompa, albo po prostu wyrzucasz te, które i tak masz w bibliotece Amazonu (ztamtad tez nie znikna) i po sprawie.
Dzięki :D
Usuń51:49 ;)
No i tu Diable kochany namawiasz do przestępstwa. Zakupionymi plikami nie masz prawa się dzielić. Kupując licencję danej książki, wyrażasz zgodę na nie rozpowszechnianie jej. Tu chodzi o uczciwość nie tylko wobec księgarni, a o prawa autorskie pisarza. Więc tego ten, to nie jest tak, że możesz z plikami robić co chcesz :)
Usuńno tak, tak, oficjalnie nie, jasne.
Usuńale w razie jakby co - to sie da ;)
Ach moje drogie, nastąpił chwilowy przełom, załom i załam. Weszłam na swiatczytnikow.pl i skorzystałam z tamtejszej wyszukiwarki. Chciałam sprawdzić "co dają" i po ile. Skusił mnie tekst "wszystkie e-booki w jednym miejscu".
UsuńWpisałam autora, ot tak z czapy. Ni ma.
Następnego - też zero wyników.
Do trzech razy sztuka? Też nie było.
Faktycznie, tak jak piszą, ze starszymi pozycjami nie jest łatwo. A ja je lubię.
Diabeł jest wręcz zobowiązany namawiać do przestępstwa :D
UsuńTo fakt, ze starszymi i mniej znanymi jest trudno. Ale i tak jest o wiele, wieeeele wiekszy wybór niz 2 lata temu na przyklad, wiec badzmy dobrej mysli!
Usuńdlatego program Calibre jest bardzo pomocy, bo z każdego pliku pdf zrobisz mobi :) a poza tym, nie wiem czego szukacie ze starszych pozycji, ale wrato czasami napisać do wydawcy, który wskaże, gdzie można taki plik kupić :) no ja tak robię i to działa :)
UsuńYhm, uhm, przyjęłam, zrozumiałam.
UsuńBędę dumać dalej.
Dzięki jeszcze raz za informacje :)
Przepraszam za przestawianie literek :) dumaj, a najlepiej, żeby ktoś Ci użyczył Kindle i wypróbuj, ja tak wykorzystałam pobyt mojego brata i zaraz jak tylko wyjechał, kupiłam własny czytnik, tak mi się spodobało i już nie mogę się z nim rozstać. :)
UsuńZ bliższych znajomych nikt nie ma a z dalszych nikt raczej nie pożyczy ;)
UsuńAle to pikuś, bo na amazonie jest (o ile się nie mylę, bo nigdy z tego nie korzystałam) opcja "oddam do 30 dni, jeśli mi się nie spodoba". Bardzo przydatna :)
Ooo własnie, fakt!
UsuńNie oddasz.
Usuń;)
Piękny anioł.
OdpowiedzUsuńJak z powyższego widać, nawet niewinny parasol odpowiednio użyty może skutecznie zastraszyć otoczenie:)
I to wbrew woli wlasciciela! Ja przeciez taka lagodna - jak aniol ;)
UsuńKicia złotowłosa i aniołek złotowłosy. Oboje cudowni. Bardzo do siebie pasują.
OdpowiedzUsuńRudzielce ogniste ;)
Usuńdobry materiał na film akcji! Dama z parasolem..hmm widzę, że będę do Ciebie zaglądał często! Super blog! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie, jakkolwiek sequela o parasolu, mam nadzieje, nie bedzie ;)
UsuńNo, chyba ze aktualny parasol tez sie okaze czarnym charakterem, zobaczymy...
To musi byc jakas zmowa parasolkowa, bo moja tez sie ostatnio tak zachowuje:) Na szczescie bardzo rzadko musze ja uzywac, bo deszczu u nas jak na lekarstwo.
OdpowiedzUsuńTo calkiem odwrotnie jak u nas, z tym deszczem. Slonca mamy jak na lekarstwo. Nie, nie, co ja gadam, na lekarstwo to jeszcze stanowczo nawet za malo!
Usuń