Jakby ktoś z was się przypadkiem zastanawiał - tak czysto teoretycznie, bo wszak ludzie światli i inteligentni zwykli czasem ot tak, ku krotochwili snuć różne akademickie, niezobowiązujące rozważania (wszyscy wyłapali komplement? No) No więc jeśli ktoś się zastanawiał, czy pożarcie świeżo upieczonych drożdżowych bułeczek z czekoladą o godzinie 22, czyli niedługo przed pójsciem spać, jest dobrym pomysłem, no to ten ktoś już nie musi się dłużej zastanawiać, bo ja już wszystko przemyślałam, a nawet wprowadziłam w czyn, i chętnie się podzielę wynikami, a ten ktoś sobie może to po prostu przeczytać i spożytkować swój potencjał intelektualny na rzeczy równie ważkie, aczkolwiek do tej pory jeszcze nie przemyślane, na przykład czy jak już skolonizujemy Marsa, to Nutella będzie tam na pewno smakować i pachnieć tak samo jak na Ziemi, i jeśli nie, to czy tak na pewno, na 100 pro i na zicher, ta kolonizacja ma sens - koszty są wszak spore.
Albo czy warto opchać się w styczniu lodami czekoladowymi skoro na dworze jest -54792°C i właśnie siedzimy pod pięcioma kocami na kanapie, owinięci razem z tą kanapą i psem w następne pięć koców tworząc malowniczy i puchaty Kokon Przetrwania, i czy aby napewno tak bardzo chce nam się w tym momencie siku.
Albo co tam komu przyjdzie do głowy.
No to do bułeczek: otóż najsampierw wydaje się, że to najbardziej zaje-fucking-bisty pomysł na świecie jest, jak się pieką i pachnie w całym domu, i potem jak się je pożera, to też się tak właśnie wydaje, i jeszcze nawet z 15 minut później dalej tak się wydaje, i przechadzamy się po tym pachnącym domu dumni jak stado napuszonych pawi po ogrodach maharadży Dżajpuru.
A potem pomysł jakby zaczyna tracić na walorach.
Blednie coraz to troszkę bardziej. Z każdą minutą gubi swój złocisty blask jak Jocelyn Wildenstein urodę po kolejnych operacjach plastycznych.
Aż w końcu pryska cały czar i zostają tylko fakty, mocne i nie do obalenia, zbrojone stalą fakty, że leżymy w łóżku szczelnie wypchani drożdżową bułą jak jamnik wieprzową półtuszą, i nie możemy zasnąć. Tyle że jamnik ma lepiej, bo nie musi wstać rano do pracy.
[Zjadłam 2 buły całkiem świadomie, a trzecia jakoś tak sama się zjadła, po kawałku, po cichaczu, z partyzanta atakowała małymi, chrupiącymi z wierzchu i mięciutkimi w środku kąskami. Broniłam się, ale cóż. Przegrywać też trzeba umieć, prawda?]
Ale jak wstałam rano potem, to w kuchni ciągle jeszcze tak pięęęęknie pachniało! :D
Bardzo to było miłe, bo jakoś tak się przez to wydawało, że jest cieplej. Bo rano zimno straszliwie jest, straszliwie. Ale popołudniami już da się żyć, no i jasno, jasno się robi - nawet tutaj, w krainie złośliwych deszczowców czatujących we mgle i wlewających deszczówkę ludziom za kołnierz.
Aha, aha, żeby nie przypisywać sobie niezsłużonego tytułu perfekcyjnej pani domu, co to wieczorami zamiast oddawać się relaksowi, miesi ciasta oraz ima się stymulacji pożycia intymnego drożdży, wtarabaniając im się bezczelnie do sypialni z garnkiem ciepłego mleka: bułki były z gotowca, z puszki.
..........................................................................
A teraz przejdźmy do części artystycznej programu.
(Chociaż z zeżarciem takiej ilości drożdżówy to też odwaliłam niezłą sztuczkę)
Oto kolejna odsłona galerii pt. "Coś mi się bardzo stało w głowę" czyli znowu Muzykantci z Bremy. Namalowałam ich już 14. Ale 5 trafiło prosto do kosza na makulaturę gdyż nie rokowali, że mi się kiedykolwiek spodobają. (Ani nie rockowali, hy hy. Smutasy.)
Kilku Muzykantów ro(c)kujących dziś dostanie w łapki Le Szop.
To zapraszam:
Osiołko, Piesełko, Kociełko oraz El Koguto, y la noche peligrosa, muy ciemna!
Osiołko, Piesełko, Kociełko oraz El Koguto, y la noche peligrosa, muy ciemna!
Olé!
........................................................
........................................................
........................................................
........................................................
A tu to już w ogóle, jakieś zawieje i zamiecie, śnieżne wichury, czyli strasznie dramatycznie, bo wiadomo jak taki Piesełko z Kociełkiem na przykład nie lubią zamieci:
14x muzykanci? To musi być pączkowanie! Wiwat drożdże, od których wzrasta nie tylko ciasto, ale też płodność Artystki!
OdpowiedzUsuńAno tak, 14. Myslisz ze to wszystko przez te drozdze?!
UsuńNo może jeszcze przez buraczki😊
UsuńBuraczków w sumie dawno niejadlam. Ostatnio w barszczu ukrainskim. (Uwielbiam!)
UsuńKażda wersja jest urocza, wyciagaj z kosza restę muzyków, jak mogłaś ich ukatrupić żywcem, a coś mi się śniło, że jakieś ciała w spalarni na popiół, teraz już wiem, w którym kościele tak dzwoniło, to w hamburskim... na bank. Drożdżowe z twarogiem białym. O raju!
OdpowiedzUsuńNie zywcem, nie zywcem, tam zycia wlasnie nie bylo w ogóle na tych obrazkach :)
UsuńA ja twarogu nie lubie... Nic bialego-mlecznego, od dziecka. Tyle co sladowe ilosci w ruskich pierogach albo lyk mleka w czarnej kawie. Znaczy teraz, nie ze jako dziecko. (Najgorszy byl grysik na mleku. GRYSIK TO ZLO!)
Zawsze jak usłyszę o barszczu ukraińskim albo ruskich pierogach przypominają mi się abonamentowe obiady, na które chodziliśmy w liceum do pewnej restauracji. Otóż:
UsuńMój kolega, niewymawiający R, zamówił kiedyś baHszcz ukHaiński i Huskie pieHogi a do picia oHanżadę...
Ja i koleżanka wróciłyśmy do domu głodne, ale roześmiane ☺
Ja kiedys w krakowskim barze mlecznym uswiadczylm Francuza zamawiajacego kotelete szabowy, z akcentem n "y", oraz kompot, z akcentem na "ot" :-)
UsuńPiekne to bylo!
Bo - uwielbiam Cię, też się śmieję :) bo przypomniał mi się mój kolega, który popełniał podobne anegdoty. Uwielbiałam go za to - Hybko ty moja :) I wyobraź sobie jak wymawiał moje imię :)
UsuńDiable, a ja mannę uwielbiałam, z cynamonem i kroplą soku malinowego, mniam :)
Hybko ty moja !!! :))))) Aaaa! :)))
UsuńAaaa!:)))
UsuńNiniejszym dołączam do klubu obrońców oburzonej manny. Uwielbiam!! Do dziś - jako śniadanie, z wmemłanym bananem i posypane mrożonymi malinami... Mmmmm :)
UsuńNIE!
UsuńMnie nikt do tego nie zmusi.
NEVER-EVER.
No chyba zeby tam z pól tabliczki ciemnej czekolady wsadzic, to MOZE.
Wrecz uwierzyc nie moge, ze az trzy te buleczki pochlonelas. No wiem, wiem ta trzecia to sie tak sama wtloczyla na sile, bez pytania i bez zaproszenia, ale mimo wszystko to jednak z podziwu wyjsc nie moge.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak dlugo bede w tym dziwie przebywac, bo w sumie to jeszcze musze wyjsc na spacer, wiec dobrze byloby, zeby mi sie jednak udalo to dziwo opuscic:))
Mam slabosc do drozdzowych buleczek... czy to pomoze Ci choc troszke wyjsc na spacer z tego podziwu?
UsuńChociaz w sumie, to milo byc podziwianym ;)))
Jeśli ty masz słabość, to ja mam słabość do kwadratu. Pochłonęłam dziś 9 pączków, a połowa z nich, no dobra - jedna trzecia, miała zostać na jutro.
UsuńKS
Udalo sie isc na spacer, ale podziw maszerowal obok :)
UsuńNo widzisz, a tak to bys sama na ten spacer szla ;)
UsuńNo nie, późno już, a Ty mi apetytu narobiłaś tymi bułami!
OdpowiedzUsuńA co do obrazków - widać postępy w cieniach i w ogóle. To już obrazy - tyle tonacji, aż dziw bierze, że można, że da się :-).
Ciekawi mnie jak je malujesz - hurtowo czy po kolei?
Najczesciej po 2 na raz. Jak jedna warstwa na jednym obrazku schnie, to ciapam po drugim, bo inaczej by mnie niecierpliwosc zezarla, jak ja te bulki!
UsuńPo pierwsze primo, oko mi lata od tych Muzykantow. Ale to nie jest takie zadanie typu: znajdz dwiescie szczegolow, ktorymi roznia sie te wszystkie obrazki?
OdpowiedzUsuńPo drugie primo, tez upieklam bulki. Tez drozdzowe. Musialam sama zjesc, bo naladowalam do srodka marmolady sliwkowej, zapominajac, ze tylko ja w tym domu nie uwazam jej za trujaca.
Po trzecie primo, upieklam, bo kuszaco wygladaly w gazetce z Aldi. A twoje? Skad kusily cie twoje?
No to po koleji:
Usuń1. Mozesz szukac, znajdziesz pewnie i dwiescie tysiecy, ale nie gwarantuje, co sie stanie pózniej, nie recze za sprawny stan psychiczny... Mi bowiem tez juz wszystko lata i rockuje, a ten snieg to chyba wywolalam, bo wczoraj padal przez 7 godzin!!!
2. Niezly fortel z ta marmolada sliwkowa, naprawde sprytnie ;)
3. Z lodówki w EDEKA, jak zawsze, juz wiele razy mnie tak skusily, bo naprawde pycha ciasto, jak domowe, i nie za slodkie nawet, co w tych czasach jest naprawde niczym bialy kruk. To te, o:
http://www.knackundback.de/de-DE/Produkte/Brioche.html
W Rewe tez sa.
Jak zobaczysz - to bierz, albowiem warto!
Jutro lece do Edeki! Bedzie na ciebie, ze przytylam! :)
UsuńAaaa tam, zaraz od paru buleczek przytyjesz. Bez paniki! ;)
UsuńOzeszwburaczki!
UsuńTo chyba szczescie, ze u nas Rewe za siodma gora i rzeka!
Ale przetrzasne naszego Edka, no bo skoro ma batony energetyzujace z tybetanskich fiolkow po pincet ojro od sztuki to bulki tez musi miec!
Szukac w lodowce?
UsuńJa, ja, im Kühlschrank ;)
UsuńProdukt chlodolubny.
Gefunden! Ja,ja!
UsuńOzesz, Biskwit upiekl dzis rano, przekroil, maslem okrasil.
Pycha!
Prawda? Wielce zacny to wypiek!
Usuńmatko jak ja Ci zazdroszczę, u mnie jak już pachnie, to smażonymi rybami, chińszczyzną, tak więc słodkie bułeczki, ciasto, pierniki...ech lepszejsze od perfum ...a bremeńscy muzykanci mówiący po hiszpańsku palce lizać )))
OdpowiedzUsuńChinszczyzna tez bym nie pogardzila, z grzybkami shiitake najchetniej. (ale nie umiem)
UsuńZafiksowalo mnie chyba troche na tych blekitach, ale to jest fascynujace, ile odcieni mozna uzyskac majac tylko pruski blekit i indygo! (tylko szkoda ez na zdjeciach polowy nie widac :(
Dygresja. Przy grzybkach shiitake zawsze wspominam przyjaciela, ktoren w Nowym Jorku szukal tychze dwadziescia lat temu komunikujac sprzedawcom, ze potrzebuje 'MASZRUM SHIT ejk!' I nadzwyczajnie sie dziwil, ze naobrazal sklepow po Bronks :-)
UsuńZe mnie smial sie nawet raz Chinczyk w restauraji, jak poprosilam, zeby mi shiitake do makaronu dorzucil - mimo ze na pewno nie chodzilo mu o SHIT... Ale o co, to nie wiem. Moze zle zaakcentowalam i wyszlo, ze prosze o szczura na przyklad. Albo o but.
UsuńKolega, który pracował jako steward na statku wycieczkowym obsługiwał nobliwą panią, która grzecznie dziękowała za serwowane dania po angielsku, z charakterystyczną manierą. Brzmiało to mniej więcej tak:"[fakjuwerymath]. Milusie:)
UsuńZawsze mówilam, ze do obslugi klienta trzeba miec mocne nerwy!
UsuńChętnie poznałabym historię Muzykantów.
OdpowiedzUsuńOczywiście Twoją wersję, o ile różni się od tej opisanej przez Braci Grimm.
UsuńNo to bracia Grimm serdecznie zapraszaja :)
Usuń(Zawsze chcialam ich namalowac, tylko nie mialam pomyslu. No to jak w koncu sie pojawil, to polecialam!)
Aaa , napisalysmy w tym samym czasie i sie nalozylo :)
UsuńBożena też nie lubi zamieci, tak że rozumie doskonale. Zamiatać też Bożena nie lubi, tak przy okazji, przy tych brzytwach umysłowych.
OdpowiedzUsuńAle z tymi muzykantami to nawet się by chciało udać na dalszą wycieczkę. Bożence się kojarzą z Baranowskim, co to najlepsze na świecie komiksy rysował, Diabeu znaju?
Bułki z puszki to już temat na karierę dla Bożeny. Czuje, że z takimi puszkami to Bożena by została królową wypieków. ALE! Z czekoladą pieczywa jeść nie planuje i nawet nie zamierza pytać, jak Wy to możecie tutej robić, bo to jest nie do pojęcia. Nutellę, jak powszechnie wiadomo, zjada się z łyżki, nie z kanapki.
O rany, no pewnie, ze znaju :D Do tej pory lezy w domu stosik Babelka i Kudlaczka i profesorka Nerwosolka z Entomologia Motylkowska!
UsuńA te puszki, to jest naprawde produkt sezonu, a nawet stulecia. Hop-siup i juz drozdzówka pachnie. Tez bym wolala wersje bez czekolady - mimo mojej milosci do niej - bo drozdzówke to jednak wole z rodzynkiem albo skórka pomaranczowa.
A nutelle z lyzki albo z nalesnika. Na chlebie nie rozwija w pelni swoich walorów smakowo-zapachowych.
No to w domu my so, w takim układzie. ORIENT MAN rulez. :D
UsuńChleb po prostu tłamsi tą Nutellę. Tłamsi. Normalnie dusi jej potencjał zmysłowy mnożąc niepotrzebnie kcaloryczny. Chleb z Nutellą jest kompletnie bez sensu. Zupełnie jak Polska gospodarka.
Dokladnie, taki sam marny tego rezultat...
UsuńNo,Orient Man tez byl, i maly wodz Wielki Niepokoj :-)
Nooooooo, ten też.
UsuńO rety, Bożena wie już, co będzie robić w przerwie między jedną praca a drugą. :D
http://esensja.pl/obrazki/ilustracje/48697_Wodz_bad.JPG
Ah, oni wszystcy byli tacy fajni! I wampiry - Ponury Krwiozerca i Krwiozerczy Ponurak, i E. U. Geniusz... oj chyba siegne do tej póleczki pelnej staroci.
UsuńMoże po inspirację? Nie kusi Cię komiks? Pamiętam Twoje wcześniejsze posty - czegoś wspólnego z mini komiksem można się tam dopatrzeć 🚀🌠
UsuńA bywalo, bywalo, Sylwek z kolega :D Bardzo zacne chlopaki, lubilam ich. Kto wie, moze jeszcze kiedys zesla mi laskawie ze swych wysokosci, jakies natchnienie.
UsuńZakup akwarelek to był (oczywiście subiektywnie) najlepszy zakup ever!!! Uwielbiam te malunki :))
OdpowiedzUsuńTak, to byla dobra decyzja, ja jestem o tym przekonana albowiem radochy mam po pachy :D
Usuń(ale Ty moze poczekaj z takimi tezami, az przekonasz sie naocznie ;)
Oraz czuję się delikatnie zaniepokojona faktem, iż nie musiałam guglować Jocelyn Wildenstein. To niezdrowe, wiedzieć kto zacz.
OdpowiedzUsuńA pomysl co by bylo, jakbys nie wiedziala, i dopiero teraz ja zobaczyla! To bylby dopiero niepokój!
UsuńJa ją musiałam wyguglować, ale okazało się, że twarz już kiedyś widziałam, tylko nie mam pamięci do nazwisk 😼😞
UsuńMi sie ona zawsze myli z Wolfenstein. Ale takiej twarzy sie nie zapomina. Biedna kobieta, naprawde.
UsuńNo, faktycznie, to byłby niepokój ;) Do dziś pamiętam swój pierwszy raz z tą panią...
UsuńBiedna - absurd, ale tak. Pogubiła się gdzieś po drodze.
Oj bardzo sie pogubila. Byc uzaleznionym od skalpela to ciemna, slepa uliczka.
UsuńTo smutne, ale w pewnym momencie czy to człowiek, czy diabeł - dochodzimy do wniosku, że już jesteśmy w tym wieku. W tym wieku nie wpieprza się bułeczek po nocach. W tym wieku je się gotowane warzywa w zbilansowanych posiłkach. Nie dla nas tort, nie dla nas pizza. Kasza! Marchew! To nasza przyszłość.
OdpowiedzUsuńTak latwo sie nie poddam. Bede walczyc!
UsuńZawieszam się przy szóstym. Zasysa mnie . Bardzo bardzo udane.
OdpowiedzUsuńA te brioszki, wcale nie chciałaś nas ostrzec tylko zachęcić. Ty ty.
Im Kuhlshrank szukac?
To ju jak tam kto sobie zinterpretuje :)))
UsuńNie wiem, czy w polskich sklepach tez daja, ale jak juz, to w Kühlschrank, tak, tak.
Upiekłam właśnie rogaliki drożdżowe z wiśniami z własnoręcznie zrobionej i uwięzionej w słoiczku konfitury. Sposób, w jaki wiśnie odzyskały wolność przekroczył moje oczekiwania. Mniam!
UsuńŁaaaaaaaaa..... Ale musi byc dobre! (tylko nie jedz po godzinie 22 ;)
UsuńNie umiem piec ciasta drożdżowego i jest mi teraz bardzo, bardzo przykro... ;-)
OdpowiedzUsuńJa tez nie umiem, j tez bylo mi bardzo przykro, dopóki nie odkryłam tych bułeczek w puszkach. Są naprawde genialne!
UsuńOne są od razu rozbułeczkowane, czy możesz z nich zrobić np. długą bułę?
UsuńRozbuleczkowane, na 4 sztuki. Ale teoretycznie chyba mozna je zgniesc w calosc?
UsuńJak masz pod reka Biskwita to mozesz sobie nawet uklad sloneczny wylepic!
UsuńObracajacy sie, rzecz jasna, dookola rzeczonego. Innych opcji nie uznaje sie.
Usuń