środa, 29 marca 2017

Nowy Zodiak 3 oraz bitwa pod Kotletem.


W piątek mamy imprezę firmową. Od początku zeszłego tygodnia chodzą już słuchy, że będzie piękne, pyszne jedzenie w formie eleganckiego bufetu. Niektórzy, powtarzając te słowa, unoszą się wyraźnie 5 cm nad korytarzową wykładziną i świecą. Jak to niewiele trzeba ludziom do szczęścia, naprawdę. Ja jednak wolę kanapkę z domu i święty spokój. A jak sobie przypomnę, ile potrafili zeżreć na ostatniej imprezie, na której byłam, i jaka walka była o każdą kiełbasę z grilla, o każdą miskę sałatki, to nawet mi się tej suchej kanapki odechciewa. Chociaż lekki podziw też żywię, bo jednak srogo zachwiali podwalinami nauki, naginając wiele praw fizyki i matematyki, tych o masie i pojemności zwłaszcza. Darmowego żarcia ludzie są w stanie pochłonąć nieprawdopodobną ilość.

Nie mam naprawdę ochoty na kolejną rekonstrukcję "Bitwy pod Kotletem". Matejko, gdyby mógł zmartwychwstać, to by płakał na ten widok, poczułby się jak początkujący, nieudolny czeladnik, a potem z rozpaczy umarłby drugi raz, wykłówszy sobie uprzednio oczy i zjadłszy wszystkie pędzle.

Nie wiem, jak się z tego wykręcić. Impas. Cóż, postaram się chociaż szybko i niezauważalnie zniknąć z pola walki - jak zaślepiona oparami Wurstu tłuszcza rzuci się na trofea, powinno się udać.

Oni będą sobie wyrywać kurze gicze, a ja wyrwę się giczą raczą ku wolności.

Zpomiędzy ciał, od śledzikowej zalewy lśniących, wyślizgnę się i popłynę pod prąd, ku szerokim horyzontom.

Mistrz Ulrich będzie dwoma ostrzami wywijał boczkiem na grillu, a ja boczkiem pierzchnę.

Strumień piwa (non-alco) zaleje gardła i rozumy, a ja spłynę cichą wodą, brzegów nie rwącą.

Przynajmniej taką mam nadzieję. Jeszcze mi w głowie nie przebrzmiał dźwięk oręża po poprzedniej bitwie, a przecież było to już kilka lat temu, i trzymałam się raczej na uboczu. (Sera z grilla i tak nikt nie ruszył, więc poczekałam spokojnie aż padną pierwsze trupy i zrobi się luźniej. Tylko z sałatek zostały nędzne ochłapy, ale coś tam wyskrobałam)

Czas wolny powinno się spędzać z ludźmi, których się lubi, a nie z którymi się akurat pracuje. Niektórzy mają oczywiście to szczęście, że to jest u nich to samo, no ale ja nie. Nie w tej pracy. Bo na przykład w poprzedniej to ooo, ho ho, to się działo, kochani, tam to mogłam świętować. Był to sektor publiczny, a co za tym idzie, w środę był dzień bez petenta (taka lokalna tradycja). I w każdą środę było najpierw wspólne śniadanie, z ciepłymi bułeczkami, bez pośpiechu, w miłym towarzystwie ludzi, którzy nawet jak mówili sobie uprzejmości, to robili to SZCZERZE, a na koniec Margareth, kobieta w wieku przedemerytalnym, sprawnym ruchem odbijała dwie butle prosecco, kielichy się pieniły, słońce igrało w bąbelkach i łaskotało w nosie, i w tym szampańskim nastroju przystępowało się do pracy biurowej. I to prosecco smakowało, chociaż ja wcale nie lubię prosecco, rozumiecie o co chodzi. Przy urodzinach albo świętach Margareth oczywiście podwajała wysiłki, a szef, ponad dwumetrowy facet z wielką brodą, to nam nawet na święta bajki na głos czytał, przejęty jak dziecko.

No. Tak to ja mogę - i nie dlatego, że alkohol, no nie myślcie sobie mi tu, tylko że ludzie. Z jednymi i prosecco z supermarketu wybornie smakuje, a z innymi najlepsze wino zalatuje stęchłym octem, i już.


.............................................................
 


A teraz skierujmy oczy ku celom ciekawszym, bardziej wzniosłym, i piękniejszym - ku gwiazdom, narodzie, ku gwiazdom!
 
Gwiazdą numer jeden na dzisiejszym niebie jest Skorpion:
Skorpion Nr 1 (zarezerwowany - panie jeżu jakie to trudne słowo, pomyliłam się trzy razy) - właściwie to nie wiem, gdzie skorpiony mają oczy... Improwizacja.
 
 
 
 
 
 
Skorpion Nr 2 - rezerwacja dla mRufy, jeśli się jej spodoba. Popatrz mu głęgoko w oczy, i daj znać czy zaiskrzyło między wami!
 
 
 
 
 
Gwiazda numer dwa: Raki. Wszystkie Raki to fajne chłopaki!
Mam jednego w domu, to wiem.
 
Rak Nr 1 (wolny) - trochę chyba się zdenerwował, albo zawstydził, bo przysłowiowo czerwony.
 
 
 
 
 
 
Rak Nr 2 - (wolny) - jak wyżej. Lekko wstydliwy, ale wart bliższego poznania.
 
 
 
 
Oczywiście jakby ktoś był zainteresowany innymi znakami, to pytać śmiało, śmiało, nie chować mi się tu po krzakach nigdzie.

41 komentarzy:

  1. Z Rakami mam inne doswiadczenia, obydwaj moi byli mezowie byli Rakami. Iskrzylo od pierwszego momentu i to z takim natezeniem, ze zialam ogniem, ale jakos szybko ten ogien wygasal.
    No coz Rak to znak trygonu Wody a Blizniak to trygon Powietrza, nie da sie tego pogodzic. Ale wspomnienia mam super i tego sie trzymam:))
    Sama mam Ascendant w Skorpionie i bardzo lubie Skorpiony mimo, ze one tez Wodne:)) Ale trzeciego meza sobie zafundowalam ze znaku Wodnika, tez trygon Powietrza i jest nam naprawde super. Czasem sama nie moge uwierzyc, ze moze byc tak super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po dwóch takich samych to byla najwyższa pora na odmiane. :-)
      I oby tak fajnie już zostało!

      Usuń
  2. W mojej firmie imprezy z cateringiem są dość częste - co kilka tygodni. Ileż ja już bitew widziałam! NIe uczestniczę. Jak coś zostanie, mogę czasem spróbować, ale na pole bitwy nie wchodzę. Za każdym razem jednak kusi mnie, żeby przeankietować uczestników, czy naprawdę 3 dni przed wydarzeniem nic nie jedli i walka o kotlet pożarski jest w istocie walką o życie... Osobliwie najostrzej walczą ci dobrze lub bardzo dobrze sytuowani, z tytułami naukowymi i na wysokich stanowiskach... A poza tym rak wygląda jak Buka. Dziękuję za uwagę. Cmokas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na szczęście tylko co 1-2 lata! Spotknia z klientmi mnie na szczęście nie dotyczą, wiec tylko co rok lub 2 lata muszę jakoś przez tą bitwę przebrnąć. Ostatnio byłam na urlopie, niezwkle kojące uczucie, jak siedziałam na plaży z dala od zgiełku krzyżowanych w walce sztućców!
      I rzeczywiscie, żeby tyle zjeść to trzeba jakoś trenować do tego wcześniej, tak po prostu to się nie da.

      A jak rak wygląda jak Buka, to co dopiero panna z poprzeniego posta! W sumie oni wszyscy wyglądają mniej lub więcej bukowato.

      Usuń
    2. Z imprezy na imprezę dostrzegam coraz więcej aspektów komicznych. Nie ma co uciekać, bo to może być niezła zabawa.

      Do raka mam stosunek osobisty (bo mój ci on!) więc bukowatość dostrzegam mocniej.

      Usuń
    3. Ale to pustoslowie, lane obficie - ono mnie przeraza najbardziej... Jakos sie nie odnajduje w poprawnych small talkach :/

      A do raka mam tez stosunek osobisty :D
      (do tego mojego znaczy, nie do Twojego)

      Usuń
  3. To ja chętnie bym pracowała w środy. I w weekendy.
    Skorpiony jak malowane, hoho! Kolcem sobie można komfortowo podłubać między gwiazdami. Baaardzo mi się widzi pomysł z tym bogatym wnętrzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, w środy bylo fajnie :) I w ogóle wspominam tamtą pracę miło bardzo. Szkoda ze nie mogłam tam zostać, no ale tak to jest w życiu.

      A to skorpiony mają zęby?

      Usuń
    2. Pewnie, że mają. Wyłącznie jadowe :)

      Usuń
    3. Taki ten swiat, ze lepiej byc uzbrojonym! Skorpiony w takim razie przygotowane sa. Jakby co, w razie czego, czmychne Ci pod pancerz, co?

      Usuń
    4. Zawsze! Zwinę się z Tobą i wkopnę pod kaloryfer, aż zamieć minie.

      Usuń
    5. O, dobrze, dobrze! Przeczekamy w cieple :)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. chociaż 1 też mi się podoba, ale napsałam 2 i niech będzie 2


      co do imprez pracowniczych, to chyba tak już jest, jak napisałaś... wszystko robią ludzie między nami, z nami i dookoła.

      ucałowania

      Usuń
    2. Ano tak, tak zwana atmosfera :) Na tym zakladzie jej troche malo.

      Usuń
  5. no więc imprezyy pracownicze hmmmm
    tak imprezyyy mhy hmmm byłt sa i będą niektóre fajne są. Wyjazdowe na przykład.
    Najbardziej podobał mi się Berlin w październiku ... ech i Kopenhaga.. w październiku...a ostatnio Zawuat na Kaszubach w październiku...
    a i dolina Charlotty też jest fajna )))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka pazdziernikowa tradycja u was? Jak sie milo kreci - to niech sie kreci! Ja na ostatniej imprezie pracowniczej spedzilam tyle czasu na pseudorozmowach, sztuczna uprzejmosc, polityczna poprawnosc, bezpieczne i dretwe zarty, no obled. I bitwa pod Kotletem oczywiscie.

      Usuń
    2. eeee u nas to impreza i choć nie wszystkich się lubi zawsze, to nie ma drętwych gadek przecież, jest zwiedzanie, degustacje, pływanie i picie na rozluźnienie...
      )))) a październik, bo to sa nauczycielskie wyjazdy z teatru mamy w czerwcu )) a to juz jest super

      Usuń
    3. No i o to chodzi, jak ludzie do siebie pasuja, to mozna swietowac, nie?

      Usuń
  6. Darmowe żarcie robi z ludzi jaskiniowców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zarazem mistrzów mat-fiz. Okazuje sie nagle, ze zoladek kobiety o mojej posturze (metr szejsdziesiatczy wzrostu), który normalnie ma pojemnosc okolo 0,75 - 1 litra, miesci nagle 3 wielkie, kopiaste talerze kielbas, karczków i makaronu, zalane obficie dwoma litrami napoju piwopodobnego. JAK, pytam?! JAK? Jakis czwarty wymiar. Czarna dziura. Kosmiczny wir przestrzenny.

      Usuń
    2. Trzeba płycej oddychać, wtedy żołądek się rozciąga w miejsce płuc, a serce z aortą wędrują w okolicę obojczyka... ;-)

      Usuń
    3. Sprytnie! Jak w tych takich małych układankaxh z przesuwanych kwadracików w ramce. Ale tam nic nie chciało potem wrócić na swoje miejsce. I jak tak potem, z aortą dookoła szyji?

      Usuń
  7. mła i Skorpion, to zaplanowane morderstwo z premedytacja ;) przez osiemnaście lat udawałam, ze w to nie wierze, aż w końcu chciałam zamordować, a ze nie lubię ograniczenia wolności, wystawiłam za drzwi ;)

    Mniamcy i żarcie to jest to, niech będzie najpiękniejszy koncert świata i buda z kiełbasami, polezą żreć z takim zapałem, jakby już nigdy w życiu nie mieli takiej okazji, oto skromny przykład: http://margasobczakk.blox.pl/2013/08/uroczyscie-odszczekuje-czyli-Roger-Waters-The-Wall.html ... ich na chwile, ja bym tak zrobiła i wilk syty, i owca cala (zawsze do domu możesz zabrać żarcia i rodzinę nakarmić :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej nie "ich", ino ić :D

      Usuń
    2. Ale jak to oni tak NA KONCERCIE?! O_o
      No to teraz sie zacukalam... Nie rozumiem, nie pojmuje, nie ogarniam...


      Na chwile pójde, pójde, raczej nie mam wyjscia - zaczyna sie o 11, znaczy trza opuscic gremialnie biuro i udac sie w kierunku wyzerki, wiec nie unikne tego nijak :)

      Usuń
    3. ano tak, na koncercie! tez nie ogarniam, podejrzewam, ze jakby w Operze postawili budy z żarciem, to by się tam tez przy nich tłumy kłębiły :D

      wyrazy współczucia ... ja tez pracowo integruje się imprezowo i na niwie prywatnej bardzo mało :)

      Usuń
    4. Na pewno by sie chetni znalezli. Wyobrazasz sobie, Madame Butterfly wznosi sie na wyzyny cierpienia, zawiesza na chwile dramatycznie glos, a z tylu "Kto zamawial Currywurst XXL z frytkami? Prosze w koncu odebrac, stygnie!"

      Usuń
  8. Z telefonu się nie udaje, może znajdziesz w spamie jakieś sztuki komentarzowe ..
    Anyway... było tak:
    Na jeże Brodate, jak Ty wachlujesz imiesłowami! Cudnie :D
    P.S. A jak chcesz imprezę, gdzie po tym, co opisałaś, każdy wypija pół lampki wina i potem lecą piosenki harcerskie, to będzie namiar. Tylko daj cynk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożena zostala drużynową? :D

      Usuń
    2. W obecnej sytuacji to by był zupełnie łagodny wymiar kary, naprawdę.

      Usuń
    3. :))))
      Bozena twarda musi być! Wszystko mija! (podobno)

      Usuń
  9. Ależ Skorpion nie wygląda bukowato! On wygląda jak mors. Tylko kłów brakuje.

    A w mojej pracy nie robi się imprez integracyjnych, bo pracodawcy szkoda kasy. Robiliśmy sobie sami, ale już nie robimy, bo "robiliśmy" oznaczało, że organizował to jeden kolega, który przeszedł na emeryturę. Ech, gdzie te czasy, kiedy imieniny trwały cały dzień a przed Sylwestrem śmiech z czwartego piętra słychać było na parterze. Nie znaczy to, że wtedy wszyscy się lubili, ale rozmawiali ze sobą na pewno więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mozna tez z tego wysnuc wniosek, ze morsy wygladaja jak Buka. I w sumie cos w tym jest :D

      Pracodawce-sknere mialam jednego w Polsce. Pierwsze i ostatnie 5 minut z dnia nie liczylo sie do czasu pracy, to szlo na rozebranie/ubranie kurtki oraz wlaczenie/wylaczenie komputera. Jako jeden z przykladów, bo bylo tego wiecej.

      Usuń
  10. Skorpion i ferajna są piękne.
    A najlepsze imprezy integracyjne były w pracy mojego męża kilka lat temu. Zawsze z partnerem, w formie balu. W dobrej restauracji, z obsługą kelnerską i tańcami do rana. Teraz też są fajne, ale już nie takie eleganckie pikniki rodzinne.
    I ludzie raczej normalnie jedzą i piją - zwłaszcza, że zawsze jedzenie jest smaczne i urozmaicone. A jeśli załoga się lubi, to takie zajścia są świetną okazją do dobrej zabawy.
    A u mnie w pracy są takie sobie, ale na szczęście nie takie jak opisujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, kluczowe chyba jest to, ze ludzie sie lubią, a nie tylko są sztucznie uprzejmi. Eh, uciekłam w piątek od razu po przemowie szefa, nawet nie czekalam dluzej ;)

      Usuń
  11. Czy Raki już zarezerwowane? Bo ja kocham jednego Raka już ponad 20 lat i taki prezent bym mu chętnie sprawiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, to tak jak ja!!! :))))
      Rak numer 1 jest jeszcze wolny.

      Usuń
    2. To zaklepuję. Czekam na DaWandzie. :D

      Usuń
    3. no problemo, bedzie jutro!

      Usuń
    4. Juz wstawilam. Przesylka ustawilam na zwykla, nie polecona, bo to cholerstwo drozeje w oczach. Ale jak chcesz, to zmienie (wtedy bedzie 6,50 €)

      Usuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...