poniedziałek, 23 stycznia 2017

Wyżej nosa gębę nosi - książe wielkomiejskich łosi - Bardzo głośno bije dzwon - no bo wewnątrz pusty on. Joł.


W shoppingowe centrum miasta Diabeł zapuszcza się niezwykle rzadko, gdyż od shoppingu stroni ogólnie, a w centrum to zwłaszcza. Ceny z kosmosu, nabzdyczeni sprzedawcy, ubrania porozwieszane według nieodgadnionych schematów i skomplikowanych równań trygonometrycznych; żeby obejrzeć w danym sklepie na przykład spodnie, trzeba przeczesać hektary tekstyliów, i jak już wyłuska się z tego gąszczu wszystkie wysepki ze spodniami, a z tych wysepek wszystkie te spodnie, co wpadły w oko, poprzymierza, ubierze się z powrotem i ruszy ku wyjściu, to nagle wpada się jeszcze na kilka modeli i to całkiem fajnych, ale nie ma się już siły iść znów do przymierzalni.


Po takiej walce, w góra trzech sklepach, jest się wrakiem Diabła.
(Po takiej walce nawet sam Belzebub wyglądałby jak wytargany przez dobermana i spuszczony w kiblu nietoperz)

A takiego sklepu, w którym jest całkiem ciemno, a sterty ubrań są podświetlone tylko malutkimi lampkami, więc dopiero po wyjściu można właściwie zobaczyć, co się kupiło, no to takiego sklepu to już zupełnie nie rozumiem. A tym bardziej kilometrowej kolejki ludzi czekających na wejście, co obserwowałam podczas trzech weekendów pod rząd. (To było już ze dwa lata temu co prawda, może teraz już zapłacili zaległe rachunki za prąd i im włączyli? A do świątyni shoppingu mieszczącej ten dziwny przybytek wchodzę ze względu na najlepsze na mieście lody. Normalnie smakują prawie jak te 16 lat temu na Sycylii!)

No i w centrum jest też sklep z pysznymi herbatami, od których diabelska dusza jest uzależniona. Obsługa oczywiście wzorowo nabzdyczona. Ostatnim razem małolat nieudolnie pozujący na Arcyksięcia Pomorza Króla Bawarii i Saksonii Udzielnego Władcy Krainy Oz I W Ogóle Wszystkiego, albo conajmniej jego najosobistszego lokaja:


- Poproszę 100 gram tej zielonej herbaty z borówką.
- Oczywiście. Ale ta herbata jest bardzo lekka, dlatego wezmę dużą torebkę, taką na 200 gram, ale odważę do niej 100 gram.
- Dobrze, w porządku.
- To będzie tylko 100 gram, tylko torebka taka duża, widzi pani?
- Tak, dobrze.
- Bo ta herbata jest bardzo lekka i luźna, więc objętościowo to ona zajmuje więcej miejsca.
- Mhm, tak tak. (whatthefuck?!)
- ROZUMIE PANI? (I patrzy na mnie z wyraźnym politowaniem, odziany w ten swój zielony fancy fartuszek)
- Tak, ROZUMIEM. Chce pan to na piśmie?
- ... (wymowne milczenie, wyniosłe spojrzenie)


Ah, borze herbaciany, wystarczy obcy akcent, albo zbyt zmęczony wyraz niepokolorowanej Guerlainem twarzy, i już niektórzy traktują człowieka jak ostatniego idiotę, to się pewnie nigdy nie zmieni. Ale o dziwo klient odstawiony jak szczur na otwarcie kanału, chociaż mówiący po ledwo-co-niemiecku, ze śladową inteligencją i akcentem z najodleglejszych rubieży mgławicy Andromedy, traktowany jest normalnie, choćby miał krabie odnóża wystające z Laboutinów i chlapał smrodliwą plazmą na marmurowy kontuar. No taka sytuacja, wielokrotnie zaobserwowana w wielu sklepach w złotych świątyniach shoppingu.

Dlatego wolę moją dzielnicę, gdzie ludzie są normalniejsi a sklepy mniejsze. A herbatę z tego sklepu z zielonymi fartuszkami ostatnio zamówiłam po prostu przez internet (nic nie poradzę, jest najlepsza). A kiedyś mieli tam jedną bardzo fajną, miłą sprzedawczynię. W czasie rozmowy z nią okazało się, że jest... Polką :) No ale już jej nie ma, widać nie wpisywała się tym ludzkim zachowaniem w politykę firmy.

Piniondz, piniondz rządzi tym światem niestety. I niekoniecznie im wyższa cena, tym więcej wzamian.

I teraz śpiewamy wszyscy razem proszę, na modłę "Maxi Kaz" T-Raperów Znad Wisły:


To jest miasto, to jest city,
gniazdo królów prosperity,
wszystko nowe i najlepsze,
latte z solą, jogurt z pieprzem.

Lody z konia, sok z kasztanów,
szaszłyk z malin i łopianu,
w musie z siana baranina,
beztłuszczowa light słonina.

Grzybnia świeżo wyciskana,
wegańska kura z banana,
pieczone eko-motyle,
suflet z gżdacza w gwiezdnym pyle.



Heeej - hooooooo,
Heeej - hooooooo,
Łupu - cupu - remi - demi,  

gołąb z ręki ziarno je mi,
czuje się jak Wielki Basza,
a to tylko zwykła kasza.


 

Na diamentowej ulicy,
na złotych ludzi dzielnicy,
młode chłopię w butach z węża,
wdzięki chuderlawe spręża,
i do ciała pięknej Qasi
opalonej, wzrok swój łasi.

Szelki z drutu, spodnie z łyka,
chłopak-bajka, fantastyka,
wdzięk flaminga, broda drwala,
wyskubana brew zniewala.

Qasia marek jest królową,
oraz vlogerką modową,
nabytek tego miesiąca:
skarpety z uszu zająca.

Torba z bobra, talia osia,
cud-zegarek z moszny łosia,
szal z kapusty, krokodyle,
Qasia nigdy nie jest w tyle.

Wdzięków dziewczę ma bez liku:
rzęsy z futra, szpon z plastiku,
z gazet posklejane gusty,
i wzrok idealnie pusty.



Heeej - hooooooo,
Heeej - hooooooo,
Łupu - cupu - remi - demi,
gołąb z ręki bułkę je mi,
czuje się jak wielki bóg,
a durny jak siana stóg.


joł.


¯\_(ˆ~ˆ)_/¯

Niech żyje normalność.
Wasz MC Diabeł.

 
p.s. potencjalnych producentów piosenki informuję, iż ceną jest domek w odludnej, nadmorskiej części Algavre wraz ze skromnym uposażeniem.


...................................................



A skoro już tak muzykujemy dzisiaj, to proszę:
Muzykanci z Bremy - czyli Diabeł nurza się, co prawda nieudolnie jeszcze, w akwareli.











Sylwetki nie są idealnie dopracowane, gdyż są very very malutkie.














Cienie domków i muzykantów są skopane, tak. Ale dalej się pilnie uczę. (Co w przypadku moich możliwosci czasowych oznacza jakieś 4 godziny w tygodniu) Weekend był pod tym względem z leksza frustrujący. Frustracja najpierw była wściekle różowa i kształtem nieudolnie usiłowała robić za flaminga, a potem intensywnie zczerwnieniało jej lico i przybrało formę bardziej udanych już maczków, co tylko listki miały skopane. 
Na pocieszenie rozpoczełam wymyślanie nowej, godnej uwiecznienia bohaterskiej pozy dla Pegaza Herozjusza. Coming soon, sis 'n' bros. (Czy jak tam tera mówio te rapery)



82 komentarze:

  1. Taki bzdyk łosiowy to, że tak zacytuję mądrość ludową: "wyżej sra niż dupę ma".

    A wiesz, że mimo wrodzonej nieśmiałości, postawy życiowej "przepraszam, że przeszkadzam" i innych niekompetencji społecznych, uodporniłam się trochę na patrzących z wyższościa arcyksięciów i arcyksiężne focha. Wchodzę tylko do sklepów z akceptowalnymi cenami, kupuję albo i nie, skrzętnie omijając wzrokiem nabzdyczonych sprzedawców. Czasem tylko czuję lekki dyskomfort niedopasowania, popylając korytarzem "luksuśnej" galerii w traperach i ze sportowym plecaczkiem ;)

    Cieni się nie czepiaj! Przy takiej miniaturyzacji są b. fajne! A niebo niebiańskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wlasnie tak samo! Kiedys dawno to pewnie bym sie zacukala i nic nie powiedziala ale teraz to po mnie splywa. A mój wzrok chyba mówil wiecej niz slowa w tym momencie, bo nic juz Ksiaze nie powiedzial.
      Moze sie obrazil :)
      Wychodze z zalozenia, ze jak nabzdyczony i sfochany - to jego/jej problem. I tyle.
      Ale skoro wysylaja od 20€ za darmoche przy zamawianiu przez internet, to co sobie bede zalowac. I wybierac mozne dlugo, nie paletajac sie po sklepie, tylko siedzac z herbata w fotelu.
      Aktualny przebój - zielona z gruszka i kwiatem pomaranczy. LOVE! I dwa calkiem nowe rodzaje tez wzielam, co jeszcze nie pilam. Sie ciesze jak dziecko na sanki :D

      Niebo mialo byc w zasadzie zagwiezdzone - wyszlo raczej zasniezone, ale ujdzie.

      Usuń
    2. Mademoiselle Ciociu, napominam cię, w wielkich miastach to się mówi:"Wyżej defekuje niż główkuje".

      Tymczasem internet odciąga nas od bólu dupy w konfrontacji z sektorem usługowym (oh).

      Usuń
    3. I chwala mu za to (temu internetu), Newo. Tylko kurierów trochu szkoda, coraz bardziej zalatani...

      Usuń
    4. Sorry Newa, słoma słoma z butów zawsze wyjdzie ;)
      Ale z moich obserwacji prostej kobiety w prawie wielkim mieście powiedziałabym, że obowiązująca wersja to raczej: "defekuje powyżej ajfona".

      Diable, jak spotkam zieloną gruszkę to spróbuję. Na razie moim faworytem pozostaje bengalski ogień. Myślisz, że to może już zbliżać się do wegańskiej kury z banana? :O

      Usuń
    5. Brzmi niezle ten ogien :D
      To jest chinska zielona z gruszka i kwiatem pomaranczy. MISZCZOSTWO. Przynajmniej to wydanie od Zielonych Fartuszków.

      Usuń
  2. Zacznę od końca, bo mnie tym kolorem nocy księżycowej uwiodłaś... śliczne takie, chociaż przez szkło powiększające trzeba oglądać :) piękne! co do tego sprzedawcy, o raju, co za świat. Ale ja tak mam, jak idę po mój podkład do szpachlowania twarzy, ostatnio właśnie skorzystałam z zamówień on-line, żeby nie stykać się bioderkami z jakimiś dziwnymi ludźmi. I nie chodzi o ekspedjentki, u nas to są do rany przyłóż, tylko o tych, co spotykam przy okazji, czuję się jakbym była z innego wymiaru. Świat jest jaki jest. A ja na tej wsi, prosty człowiek jestem, lubię ciszę i spokój, a nie napierdalającezglosnikowumcaumca. Zdecydowanie, zostają mi do wyboru shopy online. Kisses

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiode, wiode na pokuszenie, a jak! W ciemna noc siedze w cieniu koloru indygo i wiode! ;)

      Laboutiny na 15cm obcasach dodaja (poczucia) wyzszosci - nie tylko doslownie.
      Oczywiscie nie zawsze, oczywiscie. Ale, niemniej jednak, czasami.

      Usuń
    2. Zaraz opowiem moja krzywa uczenia sie o zakupach, ale najpierw sie podpinam pod wypowiedz Margarithes pod kazdym wzgledem. akwarela z niebem i sprzedawcami, a takze dziwnymi zakupujacymi :)
      Na mojej Wyspie (chyba po sasiedzku o ile dobrze kombinuje) sprzedacy umieja nie oceniac po wygladadzie odziezy wierzchniej i traktuja mRufe zupelnie jak pewlnoprawnego obywatela, bo nawet akcent nic nie znaczy, bo moge sobie akcentowac kazde slowo na innej sylabie i byc poddana JKM, chociaz nie jestem, ale moge ;)

      Usuń
    3. U mnie na dzielni tez, nie wazne kim jestes i jak wygladasz. Ale w centrum to róznie bywa wlasnie.

      Usuń
    4. mRufo, nadaję z republiki :) i dokładnie, tutaj milionerzy schodzą ze swojego wypasionego ciągnika-merca i w kaloszkach uwalonych błociskiem i torfem idą do sklepu zabawkowego zrobić zakupy dla szóstki dzieci za kilka tysiaków euro, by dzieciom przyjemnie było wieczorem przy kominku. I ekspedjenci są mili, mimo że od goscia trochę wali przerobionym stoutem. Mój syn dorabia weekendowo w sklepie z ciuchami i wiem, że ludzie się zwyczajnie lubią z kupującymi. Chociaż, jak wspomniałam, mnie odrzucają tłumy, a tutaj tłumy uwielbiają shoping, to ich sport narodowy. Ale wiem też, że w Niemczech, we Francji czy we Włoszech napierw Cię dobrze zlustrują, zanim obsłużą, znam to z autopsji.

      Usuń
    5. Oj tak, niektórzy potrafia spojrzec. A wlasciwie SPOJRZEC. Oni patrza duzymi literami.

      Usuń
    6. Czyli dobrze zgadywam :). Tu jest podobnie za wyjatkiem braku torfu na kaloszkach, bo tu jednak z torfowiskami srednio. Uwielbiam zakupy w republice - ostatnio nie bywam jakos, ale jeszcze do 2014 bywalam raz w roku, towarzysko z przyjaciolka, ktora ma korzenie w bliskiej bliskosci Rock of Cashel. Jako mRufa-urlopowa moglam na zakupy chodzic z emerytowana mama przyjaciolki, dzieki czemu moja kolekcja obuwia urosla, a poziom stresu spadl (podobnie jak poziom zasobow na koncie), bo mama owa wiedziala kiedy i gdzie skoczyc, zeby nie bylo tloku :D.
      W Niemczech nie bylo nawet najgorzej, za to we Frnacji... cala epopeja acz moze z innych wzgledów :D ale tu pomogla wrodzona jadowitosc ;)

      Usuń
    7. Ehkhem. To Bożenka tylko nieśmiało wyrazi się w tym zakresie, że chyba do mniamców w ogóle nie ma co jechać, bo głodem zejdzie. Ostatnio z upodobaniem nosi się niczym lekko wdupiemającywszystko kloszard (wyjąwszy aspekt, prawdaż, zapachowy) i chyba suchej bułki by nie kupiła nigdzie.
      Ale co poradzi, że te wszystkie spodnie - niby - haremki, że te bluzy szyte na wzrost Michaela Jordana, że te tiszerty takie jakieś uciągliwe z lewej, a przykrótkie z prawiej, no naprawdę takie dajo w sklepiej. I co Bożena poradzi, że jej w tym zestawie jest akurat, bo i na cebulę, jak to zalecają spece i jakby zawiniętym jest się w koc od razu i jakby na kanapie, bo dupa taka wielka, że robi za atrapę per se. No.
      Nic nie poradzi, nie? T
      Czyli w każdym razie chyba jak na wycieczkę to prędzej ku północy jakoś?

      Usuń
    8. A te dodatkowe literki tu i ówdzie to Bożena nie wie skąd. Przysięga, że trzeźwa.
      (a okulary w domu...)

      Usuń
    9. Może bułkę to dobrzy ludzie dadzą a i parę centów do ręki wcisną...

      Usuń
    10. Ja tez wiecznie na cebule, inaczej bysmy sobie tutaj tak milo nie dyskutowaly, bo bym korzonki juz gryzla od spodu!

      A takie z leksza rozciagniete, z jednej strony dluzsze z drugiej krotsze, i w ogole lekko zuzyte ( albo wygladajace na takie) to ja bardzo lubie. Jakos w garsonkach i tego typu mundurach, odprasowana w kancik, sie nie widze.
      Odprasowana, taa, ja nawet zelazka nie mam :)

      Usuń
    11. Diable, Tya moja sister from another Mister normalnie :D - tez nie mam zelazka... wlasnego NIGDY nie mialam, a ostatnio uzywalam, hm...jakies 15 lat temu z haczykiem i wcale nie dobrowolnie.
      Bozenka nie przesadza, ja Bozenke prosze, co? Aczkolwiek haremki istotnie... nie wiem kto wymyslil ich wartosci dekoracyjne, szarawarom do piet nie siegaja. Kupilam sobie pare, why not... DO SPANIA! ;)

      Usuń
    12. Piona, mRufo! (ˆ~ˆ)_/

      Tez nigdy nie mialam - jesli nie liczyc jednego zabranego przed laty z domu rodzinnego, zabytku z kablem wygladajacym jak sznur tkany w bialo-czarna jodelke.
      Uzylam w ciagu kilku lat do usuniecia paru plam z wosku czy zywicy, a potem nastala chyba era innych gniazdek, bo wtyczka przestala w nie pasowac po którejs tam przeprowadzce.
      No i to byl koniec naszego, i tak zimnego, zwiazku.

      Usuń
    13. Oh moj "romans" z zelazkiem nalezal do tych ognistych - takie wlasnei z jodelka na kablu to bylo, a ja mialam lat ze 12. Moze mniej. Z racji epoki luksus taki jak zelazko byl wrecz NIE-DO-ZDOBYCIA, wiec to jedlkowe bylo wielokrotnie naprawiane... I... czy mam mowic dalej? skonczylo rozbite o linoleum, a ja ze stluczonym nadgarstkiem (Fader wytracil mi plonace zelazko celnym ciosem, tylko dlaczego od razu kalibru karate to nie wiem, moliwe, ze dostalam rekoscisku z wrazenia) i trauma na dekady. Od 15 lat z okladem przestalam sprawdzac czy nadal mam te traume i bez zalu totalnie ograniczam sie do zakupow odziezy ktorej po praniu NIE trzeba prasowac, by nie wygladac jak w zwojach blachy falistej ;)

      Usuń
    14. No patrz, ten sam kochanek - a jakie odmienne zakonczenia romansu, samo zycie, samo zycie, pani kochana.

      Usuń
    15. Aha, co do tego typu ubran: H&M Divided. Najchetniej kupowalabym tak 90% kazdej kolekcji.

      Usuń
    16. H&M jakos mi nie lezy, tzn na kims jak widze to lezy pieknie i budzi porzadanie (odziez, nie ten ktos), a jak juz sie dam Smoczynskiej (bo ona cos jak Ty ma do H&M, acz z racji mojej ligi rozmiarowej, pewnie inna kolekcja) zatargac do sklepu to NIC mi sie nie podoba... No totalnie NIC.

      A co do kochanka to indeed - samo zycie ;)

      Usuń
    17. Samo w sobie H&M na kolana nie powala, ale w Divided sa takie fajne dlugie, krzywe i porozciagane swetry, bluzy i koszulki, które kocham.

      Usuń
  3. co nieudolne? bo niedosłyszałam, akwarelka miód malina pierwsza klasa )))LUBIĘ NIEBIESKI i jego odmiany wszelkie !! )
    oraz nie wzięłaś pod rozwagę opcji, że ten chłopczyk nadęty, co Ci tak tłumaczył, na co dzień ma do czynienia z ilorazem 50 i dlatego tak ...a także ja również nie lubię, gdy mi się patrzy na mnie i na ręce i biega za mną po sklepie i mi się dobiera wybiera i podtyka i jeszcze ..
    o fuj. unikam. gdyż w takich sytuacjach potrafię być niemiła. a nie lubię.
    a także nadmieniam, że buty od chrystiana Lobutin za 200 widziałam, a na polu niedaleko mej chałupy stoi taki Nord https://nord-shoes.com/sklep_fabryczny i tu dopiero są ceny, ze ho ho

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahhh,wzielam, wzielam - ale pytac sie TRZY razy, i patrzec TAKIM wzrokiem z wysoka, no to u mnie nie przejdzie :)

      Na butach luksusowych to sie w ogole nie znam, szczerze mowiac... A obcasy znam tylko z obrazkow, nie na moje to nogi. Straszne spadaja z racic, co nie.

      A z tymi akwarelmi to jest tk, ze namalowalam tkich obrazkow z Muzykantami piec - i zaden nie wyszedl tak, jak chcialam. Frustracja, Ci mowie. Ale tez radocha :D

      Usuń
  4. Na moje oko te tycie akwarelki są super - doceniam kunszt. Na pewno będzie wzrastał wraz ze spożyciem herbatki z borówką. Trzymam kciuki i smacznego życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, oby! W duecie Ja&Herbata, jedna z nas jest w kazdym razie na wysokim poziomie. I ma piekny aromat :-)

      Usuń
  5. A, teraz wszystko jasne! To Diabeł pisze teksty dla Jay Z i poprawia po Fałacie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee, nie weim kto to Falat, ale wiesz, pewnie jego manager zlecenia przysyla i nie kojarze nazwiska ;)

      Usuń
  6. Anonimowy23.1.17

    Witaj! Jestem TU(na Twoim blogu) od niedawna(może dawna? Ok miesiąca) i nie mogę, nie potrafię zamknąć strony! Czyta się to świetnie, wygląda głupio(ciesząc do telefonu podczas czytania) i czuje niedosyt mając świadomość, że na następny "coś" trzeba będzie poczekać... smutno mi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego moge chciec wiecej, niz gópio chichoczacy czytelnik :D
      Serio! Chichocz na zdrowie i nie zamykaj wcale strony, kto Ci kaze? ;)

      A zdradzisz, jak tu trafilas/les? Bom ciekawa!

      Usuń
    2. Anonimowy23.1.17

      A zdradzę, bo co mi tam :p
      Otóż szukałam inspiracji do malowania. Zostałaś wygooglowana. Tak po prostu. Życie bywa okrutne i tu nie ma pięknych historii rodem z baśni o księciu na białym koniu, który mi zostawił list z radą trafienia na diabła czy buraki. Szczerze mówiąc by zniszczył całą baśń :p Niestety jak do tej pory nie jest mi obcy jedynie ołówek, akwarele to odległa galaktyka-może jakieś rady? Bo coś mi się wydaje, że mi się to podoba ;) a jak się podoba to raczej warto wybrać się do sklepu. Tylko gdy stanę przed ogrooomnym działem papiernictwa i temu co do papiernictwa pasuje to mój wzrok ze względów bezpieczeństwa wędruje na bezpieczny B2. Dobrze zastrugany :D więc póki moje myśli są jeszcze w stanie upojenia chęcią szaleństwa artystycznego pisajmitu nazwy i rodzaje materiałów które jako początkująca mistrzyni pędzla potrzebuję :)

      Usuń
    3. Jestę inspiacją!!! !!! ;)))

      No ja wlasnie tez doszlam do wniosku, ze jednak mi sie to podoba i pora przejsc z akwarelek z najnizszej pólki na wyzszy poziom. I to jest tak: kazda dobra firma ma dwie linie farb. Jedne takie dla poczatkujacych wlasnie, albo lekkich hobbystów, a drugie dla ludzi juz wiedzacych czego chca oraz artystów profesjonalnych.
      Np. Schmincke ma Akademie (hobby) i Horadam (profi).
      Talens ma Van Gogh (hobby) i Rembrandt (profi).
      Nevskaja Palitra na Sonnet (hobby) i Biale Noce/Leningrad (profi).
      Róznica poleg na tym, ze pigmenty sa lepsze, intensywniejsze i trwalsze - ale i drozsze oczywiscie.

      Ale na poczatek, na taki CALKIEM poczatek, to kupic komplet Sonet wlasnie albo Daler Rowney, zanim sie wyda kupe kasy na te lepsze, no bo sie sporo zmarnuje na mazanie.

      Papier nie z Tigera boze bron, bo to sama frustracja bedzie i rzucisz to w cholere, Hahnemühle ma np. papier Bamboo, bardzo dobry i w dobrej cenie. Z polskich firm sie niestety nie orientuje, co i jak.

      Pedzle 2-3 grubosci, nie musi byc sobol od razu czy wiewióra, starcza syntetczne z lepszej pólki. Najwyzej o duzych powierzchi jakis jeden naturalny. Ale to tez moze byc juz na wyzszym poziomie obczajki, na poczatku nie trzeba. Szczerze mówiac, jednej reguly nie ma jesli chodzi o papier i pedzle. Trzeba sobie znalezc, co komu odpowiada, ciezko to cos doradzic...

      Ten tu fajnie tlumaczy, lubie go:
      https://www.youtube.com/channel/UCv6GKopxZztw6EqG6OoIGCQ

      Ale niestety nie obejdzie sie i tak bez wymazania pudelka tanszych farbek najpierw na próby i bledy :)

      Usuń
  7. Trenuj diable nabzdyczoną minę, ja zwykle odpowiadam taką (już sobie potrenowałam) : D

    chyba wiem, co za herbata, jak gruszka

    akfarelki miodzio. piękna ultra marynia i błekity. i celujesz diable w plamkach sniezno-gwiezdno-blikach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och Wuszko, jesli lubsz zielona herbate, to w tym sklepie bys zwariowala. Tyle maja, tyyyyle, i taaakie pyszne ze mówie Ci, nic tylko sie zalewac od bladego switu!!!
      I jak na taka jakosc (i nabzdyczone miny) ceny nader przystepne.

      Ja mam ogólnie i naturalnie taki wraz twarzy "bez kija nie podchodz". Staram sie ludzi nie straszyc, wiec ja lagodze jak moge. A w takich przypadkach jak ten Ksiaze po prostu wystarczy, ze przybiore naturalny wyraz twarzy :))

      Za komplementa dziekuje :*

      Usuń
    2. no to co Ty się diablo martwisz panem w zielonym! : ] po prostu ztwórz focha i ju : ]

      Usuń
    3. A jak! Foch level "Master" ! :-)

      Usuń
  8. Otoz ja lubie centra handlowe poza godzinami szczytu czyli tuz po otwarciu, jak wszystko jeszcze poukladana i mozna sie polapac co gdzie i luda brak a sprzedawcy jeszcze nie zmeczeni, albo pod sam koniec jak cizba juz sie rozlazla prawie, burdello na wieszakach owszem, ale sprzedawcy tak zryci po zmianie ze nie zawracaja glowy i moge spokojnie poszukac tego na co poluje. A juz puscic mnie do ksiegarni t tylko najlepiej bez portfela bo pojde z torbami doslownie i w przenosni :)
    Ale nie o tym chcialam.
    Otoz bylam jeszcze chyab studentka, i usilowalam kupic sobie obuwie. Takie eleganckie - wymarzylam sobie ze beda to pantofle czarne a'l lodeczki czy tam balerinki na lekkim obcasie i z paseczkiem wokl kostki.
    I nawet takie trafilam. I poprosilam do przymiarki, to zostalam ZIGNOROWANA.
    Mowimy o drugiej polowie lat 90tych, czyli nie jakas czerwona komuna gdzie w sklepach nic, ale i nie raj jeszcze.
    Sklep byl prowadzony nie wiem przez kogo ale sprzedawaly panie w wieku takim, ze moglyby mi matkowac. No ale ja tez juz nie siusmajtka, tylko omc 20tka, abo nawet dwadziescia pare. Ubrana w jakies tenisowki kolorowe, stary bezrekawnik marmurkowy (pameitacie) przystrojony wlasnorecznie jakimis cwiekami i czarny plecak, portki tez takie jakies.... No i wtedy WYRAZNIE zobaczylam na twarzy ten ignorujacej mnie kobiety co ona sobie mysli. a ona sobie mysli "No jeszcze czego, zeby takie obladrow w MOIM eleganckim sklepie buty sobie kupowalo, niedoczekanie". I co z tego ze ten zlochany bezrekawnik kryl tyle gotowki co trzeba na te buty.
    Normalnie to bym naplula jej na buty i wymaszerowala buntowniczo, ale te buty - dokladnie jak sobie wymarzylam.
    Pojechalam tam nastepnego dnia incognito - zakiet, czarne tekstylne spodnie z matury, ale nie bylo na nich napisane, ze takei starszawe, jakies pantofle i tylko ten pelcak bez zmian, ale to byl porzadny plecak. I co?
    I buty dpstalam be przymiarki totalnie bez oporow, kupilam i poszlam w cholere. Owszem, buty to moja slabosc ;) I ksiazki. Niekoniecznie w tej kolejnosci :D

    OdpowiedzUsuń
  9. A muzykantow do Le Szopa dawaj skoros tyle naprodukowala :) Mnie sie bardzo podobuja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba bylo po zakupie wyciagnac z plecaka ten bezrekawnik, wlozyc i zawolac do sprzedawczyni "Aha! Tu cie mam! I co ty na to, zla kobieto?!" Po czym wyjsc demonicznie chichoczac!

      Usuń
    2. No mozna bylo, ale ja wtedy mloda bylam i mniej zlosliwa niz teraz ;)

      Usuń
    3. A najlepsze odpowiedzi zawsze czlowiekowi po fakcie przychodza do glowy...

      Usuń
    4. Zawsze można mieć taki psikus w zanadrzu na potem, jak już się go teraz zna. ;D

      Usuń
    5. Niektórzy to by zanadrza w stresie nie mogli odnaleźć... ;-)

      Usuń
    6. I przez pomylke rzuciliby w interlokutora przednerczem. Albo srodmozgowiem.

      Usuń
    7. ewentualnie kamieniem z nerki, albo garscia zolciowych, jak ktos akurat ma... to calkiem dobrze oglupia przeciwnika... ;)

      Usuń
    8. Bożena może co najwyżej zostać Dyskobolem, jak wykazało dobitnie ostatnie badanie kręgosłupa, ale kamieni żadnych nie ma, tak że ta opcja odpada.

      Usuń
    9. Grunt to byc dobrym w swojej dyscyplinie, i dzialac z pasja, Bozeno. Jej rodzaj ma znaczenie drugorzedne!

      Usuń
    10. O to, to!! Diabel dobrze prawi, dowolnie wybranego trunku wyskokowego mu dac!! znaczy jej! ;)

      Usuń
    11. Wina prosze. Takiej prawdziwej, wypasonej Sangrii z owocami. Bialej. Schlodzonej. Pachnacej melonem i truskawka.
      Ah...

      Usuń
  10. Hm, może by się to udało sprzedać do jakiegoś kościoła jako wariację na temat Trzech Króli?
    Sugerowałbym też wersję alternatywną muzykantów - rybią (tu koncerty byłyby dość minimalistyczne), psowatą (wiadomo), no i gadzią!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzech Królików moglabym zmalowac. Myslisz ze moze byc? Dla tego kosciola?

      Usuń
    2. Mogliby używać zarówno na Boże Narodzenie jak i na Wielkanoc, więc by im się opłaciło, dwa w cenie jednego.

      Usuń
    3. No wlasnie. Imiona Kacper, Melchior i Baltazar calkiem dobrze do królików pasuja, uwazam. Melchior i Baltazar tacy dostojni, z klasa, a Kacper dla przeciwwagi.
      Choc aligator Melchior tez dobrze brzmi :D
      Albo krokodyl Baltazar.

      Usuń
    4. Kajman Kacper!

      Usuń
    5. Jest nawet stosowna kolęda: Mędry świata, Królikowie, gdzie spiesznie dążycie..? czy jakoś podobnie.

      Usuń
    6. Podobno szli po swieza, plomiennie pomaranczowa marchew razem z nacia, tylko w licznych przekazach i tlumaczeniach zrobila sie z niej ognista gwiazda z ogonem.

      Usuń
  11. No, w końcu, jakaś ludzka skala malunków, męska rzekłabym nawet ;). W sensie że małe to. Maluśkie. Rozumiesz? ROZUMIESZ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem od razu daje to na pismie: ROZUMIEM! ;)

      Usuń
  12. Muzo poezji lirycznej! Co za tekst!
    Jednakoz przy 'Grzybnia świeżo wyciskana' troche taka jakas nostalgia, czy cus?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyśmienite, smaczne, aczkolwiek mocno ukonstytuowane w wiodących meniach wielkomiejskich restauracji ;)

      Usuń
    2. Kaczko, z mojej grzybni nad laziebnym oknem tez moznaby juz niejedno wycisnac, zdaje sie. Spróbuj cos wycisnac z waszej, a nuz zbijecie majatek!

      Newa, bo jak sie tak idzie, i sie jest glodnym, i by sie chcialo cos zjesc, a wkolo wlasnie same gzdacze w gwiezdnym pyle i kury z banana. A czlowiek szuka zwyklego falafela...
      No, oczywiscie wszedzie i zawsze jest jeszcze Wurst, gdyz to kraj Wurstem plynacy. Ale ja (dzik!) stronie od Wurstu.

      Usuń
    3. Juz nas ubiegli!
      Juz wycisneli z grzyba: http://www.quorn.de/uber-uns/
      Nawet kielbase!

      Usuń
    4. O Swieta Pieczarko! Przemysl spozywczy zadziwia mnie coraz bardziej!

      Usuń
  13. Mnie się też, jako i przedmówcom, wydaje że te akwarele to był dobry wybór - podążaj Diable stanowczo tą drogą, bo fajny klimat powstaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda. Śliczne są.
      A jeśli chodzi o piosenkę, to mnie nie daje spokoju ten zegarek z moszny łosia.
      JAK TAK MOSZNA?

      Usuń
    2. Dzieki, dziewczeta :)

      =>Bo, no wlasnie NIE WIEM JAK!! Niektórzy to serc nie maja ;)

      Usuń
    3. Ale mosznę, niestety tak. I się mnożą, choć wydaje się, że się klonują wg matryc z blogów modowych. Ech, czasy!

      Usuń
    4. Jak jeszcze chodzilam na wywiadowki do szkoly corki, to za kazdym razem czulam sie dosyc zagubiona, jak akurat mlode pokolenia wychodzily z klas. Ni to deja-vu, ni Armia Klonow, zapetlenie, incepcja, Matrioszki wyskakujace bez konca ze swoich kopii... Mam wrazenie, ze my mielismy jednak troche wiecej fantazji. Ale moze mi sie tlko wydaje?

      Usuń
  14. Yo. Rap super. Akwarele takoż:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochany Diable, nie mówi się, że cienie skopane, tylko, że to wizja artysty jest! Akwarele są BOSKIE. Jestem zakochana i jęzor mam na wierzchu.
    A świata opartego na wymianie pieniądza się nie lękam. Czasem lubię nawet z nim igrać. Bo nie ma takiej ilości spodni, których lis by nie przymierzył. Taki lis. Gdzie diabeł nie może, tam lisa pośle :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow! Mocarny Lis! Ja naprawde po 2-3 sklepach mam dosc, nie cierpie kupowac spodni (strasznie ciezko cos na mnie znalezc, jestem wybitnie niewymiarowa chyba)

      Wizja artysty, nooo, jak mi to moglo z glowy wyleciec! Uniwersalny chwyt marketingowy ze swiata sztuki i designu ;)

      Usuń
  16. Niewątpliwie zaniedbujesz swoją stronę liryczną. Doskonała piosenka. Nie zauważyłem jakoś za wiele zachwytów, a powinny być. Pisz czasem utwory wierszowane.
    Akwarelki bardzo sympatyczne. Skala ich rzuca na kolana. W takiej małości to aż wielkość jest. Czym Ty to namalowałaś? Pędzelkiem z własnej rzęsy? Urocze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CZASAMI piszę. Z naciskiem na "czasami". Natchnienia nie pogonisz bacikiem, przychodzi, kiedy chce.

      Hoduję orzęski na pozywce cukrowej i z ich rzęsek klecę narzędzia malarskie ;)
      Własnych szkoda, dziwnie tak potem w łysych oczach chodzic!

      Usuń
    2. Chyba byłaś inspiracją także dla Ove. Jego ostatni post jest bardzo a'propos Waszej dyskusji;)

      Usuń
  17. Ja tak bardzo nie lubię kupowac spodni, ze powziełam decyzje by sobie je uszyć jak za dawnych lat. Maszyna w kącie drży z niecierpliwości;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łooo! Takie talenta masz? zazdroszcze, bo mi ledwo wychodzi przyszycie guzika...
      Kupowanie spodni jest zdecydowanie najgorszym rodzajem kupowaia, jakie moze byc. Na mnie NIC nie pasuje.

      Usuń
  18. Dam znac czy cos mi wyszlo z tych planow ambitnych. Bo ksztalty sie z wiekiem komplikuja, ze tak powiem.

    OdpowiedzUsuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...