Jeśli kogoś w niedalekiej przyszłości czeka nabywanie prezentów na urodziny albo imieniny albo chrzest albo baby shower, albo ktoś z bliskiego otoczenia stoi zestrachany przed wielką życiową zmianą i trzeba mu poprawić samopoczucie i dać nadzieję - Le Szop oferuje praktyczne połączenie kartki z życzeniami z prezentem. Takie efektowne i eleganckie, ręcznie malowane dwa w jednym. W wersji dla dziewczyn(ek) i dla chłop(c)ów.
Klikać na Szopa po prawej.
Naprawdę bardzo się starałam, żeby dobrze to wyszło - i o dziwo, wyszło dobrze. A to wcale nie takie oczywiste jest przecież.
Bo czasem jak się człowiek bardzo stara, to właśnie wtedy nic nie wychodzi.
Ja tak mam zawsze, jak się staram być rano cicho, żeby nie obudzić reszty domowników, obdarzonych cennym przywilejem późniejszego wstawania. No i jak tak czasami się staram (zaprawde nie wiem, po co), to oczywiście zamykając cichutko drzwi od sypialni walnę nimi tak, że o mało z futryny nie wylecą, a na drzewach za oknem wszystkie wrony pobudzą się i rozkraczą (w sensie zaczną krakać, nie ćwiczyć szpagaty poprzeczne). Chcąc się napić wody, zwalę z półki ze 3 szklanki i odskakując ze strachu w tył, wpadnę na krzesło i je przewrócę, w łazience spadnie mi do wanny ceramiczny kubek ze szczoteczkami do zębów, przy otwieraniu lodówki wypadnie z niej słoik z dżemem, a jak na chwilę otworzę okno, to akurat przejadą cztery karetki na sygnale.
Lepiej więc się czasem nie starać, tylko po prostu robić swoje, zdając się na wytrenowanego przez lata wewnętrznego autopilota. Wtedy to jest jak u Geralta z Rivii, jak zaczynał machać mieczem w kierunku jakiej potwory, to "wszystkie wyuczone ruchy wykonały się same" - i to naprawde działa! Szast-prast i już jestem bezwypadkowo ubrana, umyta, rachu-ciachu i kanapki spakowane, sprzęty domowe stoją, gdzie stały, strzyga leży poszatkowana w kostkę i dziobią ja kruki i wrony. Można schować miecz i wyjść na autobus.
Ale gdzie ryby??? ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o dźwięki to mi się przypomniała opowieść myśliwego, który zabrał dziecko na nocne polowanie.
Siedzą na zasiadce i czekają na zwierza. Wreszcie latorośl mówi:
- Tata, a mogę siedzieć na zasiadce w samochodzie?
- Możesz, tylko idź cicho.
Chłopiec stawia ostrożnie stopy, uważa, żeby gałązka nie trzasnęła. Jak Indianin, panie. Dochodzi do samochodu, wsiada i... pierdut! drzwiami.
Szop posiada szeroka oferte ryb ;) Tutaj tez na pewno kiedys znowu doplyna, to jedyna pewna rzecz we wszechswiecie.
Usuń(A tato sam zawinil. Kazal ISC cicho)
Diable, moja Sister from another Mister!! Tez mam obecnie takei poranki... Jak sie zorientuje odpowiednio szybko co sie swieci to przy pierwszym ataku przedmiotow martwych zastygam w bezruchu i nie probuje ratowac lejacego sie soku wisniowego na snieznobiale jedwabie bo wiem ze jedwab juz i tak zmarnowany a przy okazji dam rade wysadzic w powietrze 3 okoliczne smietniki, wpasc na dwoch rowerzystow wiozacych krew dla ratowania zycia i zakonczy sie skandalem.
OdpowiedzUsuńA jak sie nie zorientuje to mamy Niszczyciela mRufa w pelnej krasie vo juz wieokrotnie ilustorwalam slowem pisanem (z duza iloscia bledow i literowek ;) )
Wlasnie, wlasnie, ja juz tez mam ten odruch, ze nie prubuje lapac tego, co leci, tylko zastygam z rekami przylgnietymi do ciala, i niech sie dzieje, co chce. Bo mnie doswiadczenie nauczylo, ze takie lapanie moze narobic jeszcze gorszego zla :)
UsuńA ja jestem z innej planety. Mianowicie prawie zawsze udaje mi się złapać to, co wypada mi z rąk. Jestem szybsza niż grawitacja. Szkoda, że nie umiem sobie podłożyć pod pupkę podusi zanim upadnę. Albo pod głowę jak spadam z szafy. Ach, to burzliwe dzieciństwo z obrusem umoczonym w wódce :)
UsuńJa sie oduczylam na sile, odkad zlapalam spadajacy nóz. Za ostrze, oczywiscie :)
UsuńTylko niekiedy sie jeszcze daje nabrac, jak widze spadajaca rzecz tylko katem oka, no znaczy, nie ze wypada mi z rak, tylko gdzies niezaleznie ode mnie. To wtedy zdarza mi sie wyciagnac reke i pochwycic zbiega.
Powinni Cię pokazywać w cyrku!
UsuńZabraklo by mi szybko palcow, potem dloni - i bylby koniec kariery!
UsuńE, no co Ty! Byłabyś kobietą-wężem!
UsuńA to się Le Szop rozrasta! :)
OdpowiedzUsuńO poranku mam tak samo. Szkoda gadać, jakie zniszczenia potrafię siać wraz z kocimi pomocnicami przy porannym karmieniu...
Rodzina przywykła i już nie wyskakują w panice na baczność z łóżek, z gromkimi okrzykami: co?! gdzie?! kiedy?! co się dziej?!
Ale czy sąsiedzi zamieszkujący te pięć pięter poniżej (mam nadzieję, że słyszany jeszcze niżej rumor nie robi tak piorunującego wrażenia) zakończyli już etap treningu - tego nie wiem...
P.S.
No i wnoszę zażalenie, ewentualnie reklamację. Bo w sumie zazdrosna jestem o Le Szopa. Kiedyś i zwierzyniec tu występował na blogu, ryby ogonami pluskały częściej, a teraz posucha Panie, posucha...
Jakby mniej Diabła w Diable, no i w buraczkach od kiedy nastał Le Szop :(
Postuluję o więcej Diabła w Diable, no i w buraczkach!
To dopiero trzeci post pro-szopowy, wliczajac uroczyste otwarcie. Trzeci. Wiec ja Cie prosze, bez paniki. Mniej jest mnie tu w ogóle, bo nie mam czasu i sily, wieczorem padam na ryj zmeczona zmuszaniem mojej zbuntowanej racicy do przenoszenia mnie z miejsca na miejsce...
UsuńMoge najwyzej pisac o sobie, bo historie o zwierzatkach to nie bardzo. Ale kto chcialby czytac o mnie.
Ja bym czytała... :)
UsuńPisz sobie posty pro-szopowe choćby codziennie!
UsuńAle ja chcę Kryspina i Stefana i Ryby! I o racicy też bym sobie poczytała! O!
A Ty nas tak na odwyk wzięłaś, Diable!
No i teraz nie wiem, co zrobic. To nastepna historia ma byc o rybach, o diable, czy o wiedzmie Irenie? Albowiem wszystkie 3 sa w przygotowaniu.
UsuńDawaj wszystkie trzy - w dowolnej kolejności, bo tu niektórzy na straszliwym głodzie są!
Usuń(Oesu! TRZY! Jupi!)
O Skorpionie będzie?
UsuńCóz... skorpiony mi jakos nie wchodza w droge - moze jak sie kiedys przeprowadze do cieplych krajów?
UsuńSztuką jest tak trzasnąć drzwiami, aby wrony na drzewach za oknem się rozkraczyły i rozkraczyły jednocześnie (czyli szpagat z efektem wokalnym). Jeśli nie, to jesteś cicho, nie gadaj!
OdpowiedzUsuńTo byloby wielkie osiagniecie, przyznaje! Jednakowoz wole nie próbowac...
UsuńBO ONE CZUJĄ. Te wszystkie przedmioty, te szklanki, te sztućce, te podstępnie podpełzające od piętę klocki, klamerki, drewniane koraliki. Wystarczy mała chwila zadumy porannej i SIUP. Zaczynają pracę. I potem tak o, jak widzisz.
OdpowiedzUsuńTo jest ta zlosliwosc rzeczy martwych. Taka z nich cicha woda.
UsuńWiesz, to chyba coś dalece gorszego niż złośliwość. Jak ktoś (tu: coś) wyczuwając niepewność ofiary od razu zasadza na nią sidła, to jest raczej działanie z pełną premedytacją i z niecnym zamiarem pozbawienia czegoś. Np. integralności ręki, nogi lub głowy, a jak ktoś ma pecha to i gorzej.
Usuń(od razu się Bożenie przypomniał gigant kina grozy, czyli "Oszukać Przeznaczenie", wybitne dzieło utrzymane w omawianym nurcie, chyba nawet w trzech częściach. w sam raz chyba na ten temat. ;) )
To jest to co w oryginale sie zwie Final Destiny? Jesli tak, to mi w tv mignela zapowiedz bodajze szóstej czesci...
UsuńNa mnie, odkad mi sie buntuje racica, regularnie zasadza sie stól w pokoju i krzeslo w kuchni. Podcinaja mi noge - ZAWSZE prawa, czyli ta popsuta.
Normalnie jak sie tak zastanowic, to sie przestrachac mozna!
Szósta??? O nie, to Bożena trzy części jest do tyłu, co za zaniedbanie!
UsuńA Ty oglądałaś coś z serii? Bo to naprawdę strach się bać, jak się pomyśli o Twojej nodze ...
P.S. Bożena przeprasza, ale dopiero miała możliwość porządnie w LeSzopie się poprzyglądać dziełom i bardzo (a nawet - nad wyraz) wyszły super! Ten motyw ze słoikiem to jednak nie tylko dla hipsterki, co pija zeń przez słomkę. ;)
Ty! Wlasnie! Te sloiki juz nawet maja uszka, jak kubki. Normalnie centralnie sloik z zakretka na gwint, i z uszkiem. Nie nadazam. Dlaczego poczciwe szklanki sa passeé?!
UsuńA z serii cos tam ogladalam, jakies dwie czesci, aczkolwiek nie wiem, które. Ale to chyba nie wazne :)
Przepraszam, ze sie wtracam, ale jakie sloiki? Ze u Szopa? Bo Whiskey in the jar to rozumiem, a raz dostalam napoj orzezwiajacy w takiej knajpie w sloiku. Bardzo zabawnie, bo Fader dostal w tej knajpie herbate w takim kubku robionym na emaliowany.
UsuńNie no, mRufa, idziesz normalnie do kawiarni a tam dostajesz kawe w sloiku z gwintem - tyle ze teraz te sloiki maja wlasnie uszka, jak kubki.
UsuńOczywiscie nie litrowy ten sloik, tylko taki ze 300 ml albo i mniejszy, ale centralnie zwykly sloik.
I naszczescie tylko w niektórych kawiarniach :) Oraz do kupienia w sklepie, do picia na chacie (mozna se w piwnicy usiasc, dla lepszego klimatu, posród sloików z kompotem)
Faktycznie, wyszło dobrze :) Bardzo ładne karteczki :)
OdpowiedzUsuńA ze strzygą faktycznie zaczynać nie warto. Raz taką w lesie słyszałam, ni to skowyt, ni to wrzask, mało porciąt ze strachu nielegalnie nie napełniłam, ale trzymał mnie na miejscu zachwyt i jakaś dziwna fascynacja. To musiała być strzyga ;) A ostatnio wylazła z lasu i siedzi na wieży kościelnej - pluje z góry na wiernych co niedzielę ;)
Na koscielnej wierzy? Ufff, to jestem bezpieczna! ;)
UsuńA co do tego wrzasku-skowytu, to zaloze sie, ze to Jakis maly, niepozorny ptaszek. One potrafia niezle zaskakiwac. U mnie w pracy jeden wyje jak kojot.
UsuńMały niepozorny ptaszek, powiadasz? Może marabut? ;)
UsuńPS. Chciałam sprawdzić, jak naprawdę brzmi marabut. Wpisałam w wyszukiwarkę "marabut głos" i kliknęłam na poszukiwania video. Wyskoczył mi filmik pt. "W imieniu Polski przepraszam wdowę po gen. Błasiku". Nie wiem, co o tym myśleć. I co powiedziałby na to marabut...
Coz... nie pierwszy raz polscy politycy albo celebryci albo inne osoby na swieczniku zrobily cos takiego, ze nawet i przypadkowemu marabutowi jest glupio :-) Nie znam ck prawda historii gen. Blasika ani wdowy, ale byc moze to wlasnie taki przypadek.
UsuńKiedyś moja malutka wówczas córeczka bawiła się sprzętem muzycznym. Tu pokręciła, tu nacisnęła i nagle na cały regulator buchnęła muzyka. Huk był tak niemiłosierny, że minęło chwil parę, zanim się zorientowałam, że to u nas w domu. Lotem koszącym dopadłam do sprzętu, ale naturalnie w ferworze walki nie mogłam tego wyłączyć. Dłuższą chwilę zatem serwowaliśmy sąsiadom bliższym i dalszym dźwięk startującego odrzutowca. Dyskretnie wspomnę, że była godzina bardzo wczesna. Przed szóstą rano...
OdpowiedzUsuńPozostaje miec nadzieje, ze skoro loskot byl az tak potezny, sasiedzi nie umieli dokladnie zlokalizowac zródla... Podejrzani byli wiec wszyscy w promieniu 0,5 kilometra ;)
UsuńZyskali na tym okoliczni psychoterapeuci... Ilość klientów musiała im się zwiększyć po tym incydencie... ;-)
UsuńJa mam takiego sasiada, który nocami remontuje. I zlaczeni jestesmy z jego mieszkaniem akurat nasza sypialnia. To znaczy sciana jest pomiedzy, oczywiscie, ale cienka.
UsuńPo 3 nocach polerowania drewnianej podlogi malzonek poszedl na powazna z nim rozmowe. OK, polerowal za dnia.
Ale w nocy i tak ciagle cos skrobie, stuka, piszczy, kiedys jak mnie zbudzil o 4 rano, to po prostu zaczelam walic piescia w sciane. Umilklo, a na drugi dzien zagadnal malzonka w piwnicy przy wyciaganiu rowerów, czy to my stukalismy, i czy bylo za glosno. I ze przeprasza.
Wczoraj obudzio nas grzebanie w gniazdku... Grzebal i grzebal, i grzebal - nie wiem, co on tam chcial znalezc, kwiat paproci?!
Oprócz tego ma zwyczaj rozmawiania po nocach przez telefon z bratem. Siedzac na skrzypiacym krzesle! Tuz za naszymi glowami oczywiscie. Tez juz z nim raz rozmawialismy o tym, i teraz robi to TROCHE ciszej, ale i tak niekiedy mnie budzi.
Remontuje juz tak ze 3 lata. Zdaje sie, ze nie ma, jak my, tych 68 metrów kwadratowych, tylko jakis czwarty wymiar mu sie tam otwiera.
Tez chyba przydalby mi sie psychoterapeuta...
Kiedyś mój sąsiad kupił sobie tzw wioślarza i trenował na nim po nocach. Dźwięk, który wydobywał się z tego urządzenia i z sapiącego sąsiada sugerował niewiarygodne przeżycia natury erotycznej. Dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że to tylko wioślarz, a nie nowa narzeczona...
UsuńGdyby i jeszcze narzeczona rownoczesnie trenowala na drugim wioslarzu, to moznaby juz podejrzewac, za za sciana rozkwita nielegalny dom ruzpusty!
UsuńTo się nazywa Zespół Nadmiernie Spiętych Pośladów- jak człowiekowi za bardzo zależy, za bardzo się dyga, żeby nie zepsuć, to na bank się wyłoży.
OdpowiedzUsuńW każdej dziedzinie.
Cudowne!
UsuńI jakież trudne do zdiagnozowania u siebie samego z przyczyn fizycznych i psychicznych ;-)
Wlasnie, wlasnie, Ela, dokladnie... To jedna z takich prawd uniwersalnych.
UsuńJeżeli chcesz wejść na rynek rosyjski, to koniecznie coś na dzień kobiet-w życiu nie spodziewałem się jakim szaleństwem może być to święto.
OdpowiedzUsuńOooo! To juz sie ciesze na relacje z "placu boju"! ;)
UsuńCieszy, że centrum masażu z Delhi przypomniało mi o Twym blogu ;)
OdpowiedzUsuń