wtorek, 24 lutego 2015

Ciemna strona diabła i szara strona dnia.

Ciemna strona diabła - tak mhocznie nazwała Zeroerhaplus te nieszczęsne plakaty walentynkowe, i twierdzi, że chce je zobaczyć. No to proszę, teraz mi już wolno, oto Trójca Przenajsłodsza. Uparłam się, że nie będzie żadnych róziowych serduszek - no i nie ma :)
Po prostu czerwono (kerw mnie zalała, hyhy)


 


 


Dla wyjaśnienia, to miało nakłaniać ludzi do kupna takich foto-produktów jak ozdobne kartki ze zdjęciem i życzeniami, foto-albumy, torby, breloczki do kluczy i inny taki kram. Jak już plakat zwabi cię do sklepu, to tam leży więcej tego kwiatu, a niektórych, UWIERZCIE MI, nie chcielibyście zobaczyć. Na plakatach są tylko te mega-wypasione. No czy któraś z was nie chciałaby dostać pudełeczka w kształcie serca, ze zdjęciem i serduszkowym, czerwonym brokatem za szybką?
(pandeMonia, ja wiem, ze to mały pikuś przy delfinkach nadzianych na astrolabium, ale zrozum, producent się napewno bardzo stara)
 
 




Szara strona dnia.
 
A w tamten poniedziałek w pracy to o mało nie zeszłam, bo był taki ponury, ciężki, ołowiany dzień, że unieść powiekę, ruszyć nogą i piknąć neuronem to już było zajęcie na cały dzień. I prawie ponad siły (no, no, całkiem jak dziś, właściwie. Jak wczoraj. Jak jutro.) A na cyklicznym BardzoWażnymZebraniu, na którym omawiane są sprawy bieżące, miałam już ciemne plamy przed oczami. No wyobraźcie sobie 50 osób stłoczonych w niedużym, CIEPŁYM pokoju konferencyjnym. I wszyscy są ciepło ubrani, no bo halo, luty jest. Po 20 minutach pokój zamienił się w inferno, gdzie diabli nie szczedzą koksu, węgla czy tam innego paliwa, i jeszcze złośliwie uszczelnili okna. A BardzoWażneZebranie trwało półtorej godziny.

Jak już w końcu udało mi się wyjść z tego piekła, poczułam sie zaprawdę jak Kora, córka boskiej Demeter, która po sześciu miesiącach opuszcza Hades, żeby przez kolejne pół roku przebywać na ziemi. I firmowy korytarz, jak ta ziemia za sprawą uradowanej Demeter, rozkwitł mi świeżym kwieciem, rozebrzmiał radosnym ptaszęciem, owiał mnie ożywcza bryzą znad pluskających wesoło strumyczków.
Ale tylko na chwilę, bo potem znowu poczułam te tysiące ton nieba walące mi się na głowę.


Uknułam więc taki sprytny plan, że ...
 
... otworzę wytrychem tą ołowianą skrzynkę, w której schowali mi dzień. Odciągne na bok brudną zasłonę mżawki, zerwę szare plomby chmur z nieba i patykiem wydłubię korek z okrągłej butelki ze słońcem, które rozleje się na bure trawniki, czarne ulice i szare domy. Chlupnie do wody i wymiesza się z nią jak opalizujący tusz, w błękitach, szmaragdach, turkusach. Rozświetli niebo i wyleje się nam na głowy, i słowa "niebieski" i "parasol" znowu nabiorą sensu. Wsiąknie ciepło w piasek na plaży, ściągnie mi sweter i buty.
 
Potem wsuwkami do włosów sprytnie rozepcham szpary między minutami, żeby ten dzień trwał jak najdłużej. Znalezionymi na plaży patykami i kamieniami zatkam przebiegle wszystkie dziury w niebie, przez które wpada noc. I będę chodzić boso po rozgrzanym piachu, patrzeć na złote skrawki słońca migoczące na wodzie, i na tą lekką, eteryczną niebieskość w górze, unoszącą białe mewy i mydlane bańki.
Ciepły wiatr rozplącze czarne wstążki smutków zaciśnięte na gardle, i uniesie je hen daleko, za siódmą górę i rzekę. Będę mogła odetchnąć i spokojnie grzać w słońcu moje myśli, aż się równo zaróżowią, zmiękną i odpadną z nich kolce. Będę przezroczysta i lekka. Znajdę siedmiomilowe buty wiary we własne siły i przeskoczę w nich każdy problem. I jeszcze innych ze sobą pociągnę.
A potem kilka za dużych na mnie marzeń zamienię - bez żalu - na waflowy rożek z optymizmem. I szklankę codziennych radości z bąbelkami, zawsze w połowie pełną. Do upojenia, do wypęku, do zażycia od razu, bo po co zwlekać ze szczęściem?

I taka nasiąknieta ciepłem, ze słońcem pod skórą, wrzaskami mew w uszach i tęczą we włosach, mogę już spokojnie czekać, aż noc w końcu poprzetyka znowu te swoje dziury w niebie, i wsączy się powoli, zalewając świat gwiazdami w atramencie. A ja będę spać i śnić, że unoszę się między niebieskim niebem a niebieską wodą, przedzielonymi jedynie białą linią miękkich chmur...
 

Tylko nie mogę znaleźć tego wytrycha, no...





Wiem, marudzę - więc tu, u pokrzepieniu serc ;)
 

38 komentarzy:

  1. Dynia by wziela. Hurtem. Brokat. Teutoni to jednak maja takie charakterystyczne sklonnosci dekoracyjne. Z kosmosu sie rozpozna. Musze kiedys napisac o Akropolu zbudowanym na trawniku u sasiadow Hauptcioteczki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, z tym "poludniowym" stylem - czesto jak mamy tu w pracy zdjecia, ulotki, katalogi czy tam inny advertising z poludnia, to naprawde przewaznie od razu mozna rozpoznac :) Wlasnie te karnawalowe sklonnosci dekoracyjne + zdrowe, rumiane i przasne modelki. Maja swoje wlasne kanony.
      A ogrodowej wersji Akropolu bardzo jestem ciekawa! :]

      Usuń
  2. Zrób, to, zrób, proszę!!! Będę stać obok, popiskiwać z zachwytu, pod niebieski wylew podstawię stopy, to będę miała pantofelki. I będę podawać spinki.I korkociąg.
    Chcę wiosnyyyy!!!
    Koło mojej pracy na drzewie są bazie. Z tych wiszących żółtych. Tegoroczne są :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No alez wlasnie ja bardzo chetnie - tylko ten wytrych... ukradli mi wytrych...
      Bazie tez widzialam juz raz! Nad rzeka. A w ogródkach przebisniegi i takie malutkie fioletowe i zólte kwiatki, nie wiem co to. Ale fajne - wszystko po tej szarej i ponurej zimie fajne, co ma kolor.

      Usuń
  3. Wysyłamy list gończy za wytrychem! Idę szukać go osobiście! Nawet moją psią geriatrię poderwę, żeby za tropem wytrychu ruszyła!!! Osobiście pomogę Ci przy tym korku od butelki ze słońcem i z zapałem będę majstrować wsuwkami przy rozsuwaniu minut (ale tylko na użytek własny i rozsądnie leniuchujących wybrańców!)!
    No jak to? Nie mów, ze Cię nie bierze na widok takiej torby filcowej z zachodami słońca? (z drugiej strony powinien być zachód i jelenie na rykowisku, opcjonalnie delfinki lub konie w morskiej pianie na tle zachodu)
    Mnie bierze (co, nie powiem) i dreszcz mną wstrząsa wzdłuż kręgosłupa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, torba jest tez jednym z moich faworytów. Jest jeszcze dostepna w kolorze wsciekle rózowym.
      Ale wszystko przebija okragla ramka na zdjecie, swiecaca led-ami na wszystkie kolory teczy naprzemiennie. I stawiasz sobie taki przeuroczy konterfekt na biureczku, i ci, damy na to, ciocia Hania najsampierw miga na fioletowo, potem spoglada przekrwionym okiem, aby zaraz calkowicie zzieleniec a nastepnie pograzyc sie w poswiacie niebieskiej.
      Megawypas.

      Usuń
    2. Zlituj się Diabeł! Kolejnej roztoczonej przez Cię wizji nie szczymam!!! Ale tak zdradź w sekrecie... jest na to target??? Bo na tym etapie wyobraźnia mi się zawiesiła i ni rusz dalej nawet po twardym resecie. Albowiem ta ramka kojarzy mi się z pewną deską klozetową, którą onegdaj widziałam. Żyletki z drutem kolczastym zatopione w przezroczystym pleksie i okraszone dyskotekowym ledem. Niemniej gdyby mnie przycisnęło, zniosłabym kontakt TEJ strony mego jestestwa z tfurczością.

      Usuń
    3. A wiesz ze nawet sie to wszystko sprzedaje. To znaczy nie wiem tak pojedynczo, które produkty jak schodza, ale ogólnie idzie. Ale mnie juz nic nie zdziwi, ludzie naprawde wszystko kupia. WSZYSTKO.

      Usuń
  4. 'Zostań grafikiem' mówili. 'Ciekawe projekty i nowe wyzwania' mówili. 'Ciepła atmosfera pracy' mówili...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wyzwan to akurat sporo, na przyklad to zakrzywianie czasu z piatku :)
      Albo "tu mam taki tekscik na ulotke A5, i jeszcze te zdjecia tu bym chcial" I przysyla 5 stron A4. W tym wypadku mamy do czynienia z zakrzywianiem przestrzeni.

      Usuń
    2. Do tego ciepła (nawet gorąca) atmosfera tez opisana, więc wychodzi, że za wiele nie kłamali. To zapewne była umowa bankowa lub telekomunikacyjna, zazwyczaj tam dokonują takich cudów, że czcionką 4 wciskają 4 A4 w przypisie, najlepiej pod zdjęciem szczęśliwego klienta z szampanem.

      Usuń
    3. A nie, nie, zadna podchwytliwa umowa, pelna zasadzek z malego druczku. Same super-oferty, znaczy zdjecia produktów + opis + specjalna okazyjna cena. Czyli cos, co klienci powinni byc w stanie przeczytac i na zdjeciach rozpoznac.
      Ah, fantazja klientów nie zna granic, bez konca by sie mozna rozpisywac.

      Usuń
  5. Miłość po niemiecku? To chyba niemożliwe. Jak oni do siebie mówią? Jak jest po niemiecku "kocham cię"? "Drang nach Osten"?

    A co do sprytnego planu, to dawno nie czytałem tak pięknej poezji. Naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ohoho, to to poezja byla? :)
      a plan, aczkolwiek niezwykle sprytny i przebiegly - jednak nie wypalil z powodu braku wytrycha, a niebo dalej zaplombowane na szaro-olowiano...

      Usuń
  6. Któż mógłby sobie na tyle odwagi pozwolić, by DIABŁU wytrych UKRAŚĆ?? To wymaga zaiste szatańskich umiejętności! Mimo wszystko mam nadzieję, że ktoś go naprawdę zwinął, a nie sama zgubiłaś... :)
    Co do mhocznej strony Diabła - po pierwsze, wielkie brawa za "wyoutowanie się", to faktycznie wymagało odwagi ;). Po drugie, jak oni mają sumienie Cię tak męczyć?! Toż to nieludzkie! Po trzecie, dlaczego okrągła ramka z ledami nie znalazła się na plakatach? Hę?? A po czwarte i ostatnie, tekst reklamowy "prezenty prosto z/od serca" to ironia łamana (kołem) przez szatańską perfidię :) Gratuluję :)
    Dzięki :)

    PS. Ove ma rację. To czysta poezja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moglam sie zdecydowac, w swietle której poswiaty ciocie Hanie w ramce na plakacie uwiecznic ;)
      Trudny wybór!

      Usuń
  7. Anonimowy24.2.15

    A spinacz w roli wytrycha może być? mam tu taki jeden zagięty...
    A jak nie zadziała to musimy się zadowolić wspomnieniami :(
    np. takimi http://fotoforum.gazeta.pl/photo/7/te/gd/rhwj/9jTXAR1HIjw9XsTqHX.jpg

    Ciociasamozło (CSZ)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah... mówisz, ze czas znowu poogladac zdjecia z wakacji? Moze i racja, dawno nie ogladalam. To dobry wynalazek, ten foto-aparat!

      Usuń
  8. Czego to ludzie nie wymyślą, żeby (próbować) rozerwać się w czasie zimy? Jestem już tak zgruchotana, że nic mnie nie rusza, chociaż obrazek, mimo że ogólnie czarniawy, pokrzepił mnie - a więc jest nadzieja na nadejście wiosny :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy25.2.15

    A wiecie, ja czasami to lubie taki brokacik w serduszku. Tak se pomiąchać, pomiąchać, odstawić i odejść daleko, żeby za dlugo nie musieć na niego patrzeć.
    I przyznaję, że jak dziecko przywiozło sobie obrazek piaskowy (takie badziewie co to kolorowy piasek z odrobina brokatu między dwiema szybkami się przesypuje) to żeśmy całą rodziną doznali zbiorowej hipnozy, gapiąc się na ustrojstwo długie minuty.
    CSZ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, ja tez mialam taki obrazek, choc bez brokatu :) Ale to bylo jeszcze w ubieglym wieku, sporo zanim pojawily sie np. dlugopisy z plastikowej rurki w zielono- albo rózowo-odblaskowym kolorze, wygietej w magiczna liczbe 2000, która to liczba zwiastowala rychly upadek obyczajów, koniec swiata i pieklo na ziemi.
      Ciekawe, czy ktos ma jeszcze taki dlugopis.

      Usuń
  10. O, do moich delfinków im daleko! Nawet nie próbuj porównywać!
    To, co? Idziemy szukać wytrycha?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wymontujemy jakąś część z astrolabium? ;)

      Usuń
    2. Jeżeli wytrych był ukryty w astrolabium sprzed 17 lat, to mamy problem. Teraz trzeba prześledzić wędrówkę atomów rzeczonego kuriozum od wysypiska począwszy. Może być teraz dosłownie wszędzie - po przejściu metamorfozy i reinkarnacji poliwinylowej, może być równie dobrze w butelce PET, w lego, w spince do włosów, jak i krzesełku plastikowym. I to w dowolnym miejscu na świecie. Hm.

      Usuń
    3. Aaaa! Czyli kazda butelka na sklepowej pólce, i kazde krzeselko w Ikei moze na mnie spodladac oczami delfinka!
      No nic, to wytrycha cza szukac gdzie indziej w takim razie.

      Usuń
  11. A ja mam już wiosnę w...żołądku! Kupiłam oto MŁODY ZIELONY JĘCZMIEŃ i dwa razy dziennie zapodaję zieloną bryję sobie i Pierwszemu Mężowi w celu uzyskania odmłodzenia i odchudzenia organizmu. I będziemy jako wiosenne kwiatuszki piękni i zdrowi.
    Taki jest plan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o! Przypomnialas mi, ze miałam sobie wykiełkowac kiełki do kanapek. Mam 2 takie dobre mieszanki róznych nasionek (takie male fasolki, soczewica, rzepa, gorczyca itp) i stoja sobie grzecznie w szafce bo zawsze zapomne je namoczyc. A dobre to diabelnie, chrupiace i lekko pikantne, mniam.

      Zycze powodzenia ze sprytnym planem. Tylko sie nie odmlodzcie za bardzo, zeby znajomi i rodzina was za obcych natretów nie wzieli, co na ich prywatnosc przyszli nastawac...

      Usuń
  12. Ach, jak pięknie, pięknie by to było... ja bym tam była gdzieś pewnie w równoległym wszechświecie. Mrugałabym może do Ciebie, albo poprosiła mego ulubieńca, Sylwusia, żeby Ci mrugnął w moim imieniu :)

    Chociaż nie jestem pewna, czy on by mrugnął właściwie ;)

    Trzym się!

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz czuj to: zebranie, ubranie, konferencyjny - no dokładnie jak opisałaś.
    C_Z_T_E_R_Y _ _ _ G_O_D_Z_I_N_Y. W_C_Z_O_R_A_J.
    Za co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PODOBNO za caloksztalt :) Znaczy, zebysmy ten caloksztalt jak najlepszy tworzyli. Jakos tak to szlo chyba.
      Ale CZTERY??? To juz jest doprawdy przegiecie...

      Usuń
    2. Argumentacja jakoś nie trafia do Bożeny, ale skoro tak musi być .. ble.
      CZTERY. Bożena do teraz jest flakiem.
      Takim mięciutkim, wypompowanym, wielkim flakiem.

      Usuń
  14. Czy bardzo cie uraźe mówiąc że twoja poetycka proza jest wprost niebianska? Natomiast wizja ramki ledowej nawet bez cioci jest piekielna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli - uchylam nieba ale i strasze piekłem? Ha! Ze mna nie zbłądzicie ;)

      Usuń
  15. Czy bardzo cie uraźe mówiąc że twoja poetycka proza jest wprost niebianska? Natomiast wizja ramki ledowej nawet bez cioci jest piekielna!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja dopiero na lekturze komentarzy z "pdę, pdę" jestem, a Wy tu już torby pakujecie na wyprawę poszukiwawczą Wytrycha. No to spieszę donieść, że już nie szukajcie. Wytrych na pewno Andrzej zeżarł, bo on ostatnio spod ziemi wygrzebuje co tylko nie nadaje się do jedzenia.

    A propos piekielnej konferencji - raz byłam tłumaczem na spotkaniu biznesowym, które trwało prawie pięć godzin. Może nie było jakoś strasznie gorąco, ale język już po trzech godzinach miałam tak zdrewniały, że dosłownie czułam, jak szykuje się wypuścić gałązki i młode listki.

    A Twoja wizja literacko doskonała przypomina mi o tym, że kiedyś już tu wspominałam, iż czasem nie wiem, czy lepiej piszesz, czy rysujesz. Panie Wilku - kocham Pana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jak Andrzej zeżarł - to juz przepadło. No chyba ze, ekhem, wypadnie kiedys drugą stroną ... :) To jeszcze jest nadzieja!
      Ale gadac bez przerwy 5 godzin - to musialo byc straszne. 5 godzin gadania to u mnie sie rozklada na caly tydzien, jak nie dluzej. No ale ja dzik jestem.
      Co do ostatniego akapitu - dziekuje bardzo i nawzajem - bo wierz mi, tyle samo radosci ja wysysam z Kanionkowa!

      Usuń

Dawaj.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...