Korzystając z tego, ze w sobotę Borsuk mial wolne - zdarza się raz, góra dwa razy w miesiącu - spięlim poślady i wyruszylim na szoping. Szoping nie należy bowiem do ulubionych rozrywek borsuczych. Diabeł tez się w sumie nie pali. (No ale ognioodporny jest wszak z natury)
Szoping obejmował kilka artykułów niezbędnych w tytułowym domu i zagrodzie, między innymi:
- kofitejbyl (no stolik) do pokoju, bo ten aktualny to przedstawiał już sobą nową, doskonalszą definicję słowa "katastrofa"- kran do kuchni, bo stary aspirował z całych sił do zostania strażackim hydrantem - wystarczyło leciutko odkręcic wodę, a z pomidora, którego zamierzało sie umyć, robił się przecier. Rozwodniony przecier. Przy okazji można było przetrzeć kuchnię, bo i tak była mokra (woda z hydrantu leciała nie w całkiem dół, tylko tak do przodu i w dół). A moja wewnętrzna Irena nie lubi przecierania kuchni co drugi dzień.
No więc wyruszylim do - jakże by inaczej - Ikei. Bo najbliżej, bo największy wybór, bo w miarę tanio. I tak stojąc w dziale "Kuchnia idealna, aczkolwiek niemożliwa do umieszczenia w normalnym mieszkaniu" najszła mię refleksja. Mianowicie, w takich miejscach duet Borsuk&Diabeł wyróżnia się niezmiennie i za każdym razem na tle reszty kupujących. A czym? A brakiem tak zwanej zajawki.
[Null Begeisterung / No enthusiasm]
Oto grupa zwiedzających (ludzie w Ikei przypominają mi zawsze wycieczkowiczów na wakacjach) po drugiej stronie wystawy z kranami, gestykulując żywo, omawia szczegóły ergonomii kurków, zwraca uwagę na odcień stali, krytycznym okiem ślizga się po łuku kranowej "szyjki". Czy aby nie nazbyt matowy ten matowy. Czy nie za ordynarny ten błyszczący. Czy aby w "Obi" nie bylo podobnego modelu za 4 ojro mniej. Czy szyjka nie za wąska, nie za szeroka, nie nazbyt zalotnie wygięta (bo a nóż, wygięta zalotniej niż szyjka Hannelory, na pokuszenie i zatracenie wywiedzie Jürgena, prowadząc do rozbicia małżeńskiego stadła? A kosztów rozwodu Ikea na pewno nie zwraca!)
Przytaczany jest przypadek kranu kuzyna ciotecznego ze strony matki, stosunku średnicy szyjki do rachunków za wodę (gdyby kuzyn był tu osobiście, z pewnoscią chętnie okazałby stosowny arkusz kalkulacyjny) oraz zabawne historyjki o zczytywaniu liczników ukrytych w kuchennych zakamarach i podważaniu stryjka lewarkiem w celu wyłuskania go z tychże.
Borsuk z Diabłem natomiast zezują niemrawo na kranową wystawę z prawa na lewo i z powrotem. Jedyne ich kryterium to ten taki wyciągany wężyk, żeby se zgrabnie i powabnie opłukać produkty umieszczone w zlewie. Tudzież sam usyfiony zlew. (Zawsze przypomina mi się scena, jak do Hiacynty Bucket przyszła Stokrota i ze szczerym zdziwieniem małego dziecka, które właśnie odkryło, że szuflady można otwierać, wykrzyknęła: "Hiacynto, w twoim zlewie można się przejrzeć!")
Jednakowoż!!! Pod wpływem wycieczkowiczów znaprzeciwka (takie dyskusje mają na mnie działanie lekko hipnotyczne) do rogatego łba zakołatała myśl, że halo, puk, puk, popatrz, ten kran taki matowy właśnie, a zlew blyszczący. I czy może jednak faktem tym należy przejmować się? Może ten dysonans powierzchni metalowych odbije się negatywnie na komforcie szorowania kartoflów? Aaale, nie. Jednak chyba nie. Wybór dokonany.
(A w domu się i tak okazało, że błyszczący zlew po kilku latach to nie taki znów błyszczący jest, i że właściwie to nie ma różnicy za bardzo)(Zanotować w zwojach mózgowych, że nowoczesny, światowy człowiek nie mówi "kran" tylko "bateria")
Przejdźmy zatem do salonu.
[Grupa wycieczkowa przy kranach omawia wady i zalety różnych stopów stali w armaturach i ich wpływ na jonizację płukanej brukwi]
Kofitejbyl wybraliśmy też właściwie w 3 minuty, zgodnie stwierdzając, że skoro mamy białe półki, to pasuje do nich każdy stolik więc nie ma się co za bardzo przejmować. Więc pobralim z magazynu ten odpowiedni rozmiarem i czmychnęlim do kasy. I tak jest u nas za każdym razem. Wchodzimy, mówimy "ten", bierzemy pod pachę i wychodzimy. Aż dziwne, że nasze komnaty nie przypominają wystrojem wnętrza cygańskiego wozu. (A może po prostu przestałam to widzieć)
W tak zwanym międzyczasie pochwyciłam jeszcze zgrabny, czarny zeszycik z krwistym muszczkiem (zanotuję sę tą baterię)
Te uczernione boki, ahhhh! Jeśli chodzi o artykuły piśmiennicze, to mogę jak najbardziej dyskutować i wchodzić w szczegóły! A jeśli chodzi o Ikeę, to jeszcze na dziale dziecięcym są często fajne maskotki ;)
(A w ogóle to nie wiem, jak Borsuk potrafi się tam nie zgubić, chociaż chodzi tam raz na ruski rok. Ja chodzę częściej, a gubię się za każdym razem kilkakrotnie. A on myk myk, skrótem przez szafę, skokiem przez rame do obrazu i nagle jesteśmy przy lampach, czy gdzie tam chcieliśmy być. Ni w ząb tego nie kumam, ja umiem tylko "po szczałkach")
....................................................
A potem zakupiliśmy po cenach promocyjnych 3 koszulki w rozmiarze borsuczym oraz portfel, bowiem zaraz obok Ikei sprytnie umieszczony jest TK Maxx. Tam, w kolejce do kasy, wedle aktualnych strategii marketingowych obłożonej z obu stron różnorakimi wabikami - od atrakcyjnych skarpet z Pokemonem do włochatego termoforu z kurą - dostrzegłam kilka rodzajów ciastek z Blikle. Jak one zawędrowały aż tu? (Ale w smaku to nie zmiotły mnie z krzesełka w sumie)
....................................................
W domu Borsuk wlazł do szafki pod zlewem i siedział tam dobre 3 godziny. Nie żeby odreagować szoping (chyba?), tylko w celu wymiany kranu oczywiście (tfu, ba-ter-iii). Hydrant nawet nie stawiał oporu, dał się bezproblemowo usunąć, ale na tym właściwie bezproblemowość procesu wymiany się zakończyła. Albowiem - pomijając plątaninę rurek kranowo-pralkowych i ogólną niedostępność i ciasnotę panującą w szafce pod zlewem - to chyba znowu projektant dał ciała. Taka gwintowana rurka, co to od góry przechodzi przez blat i na dole trzeba ją przykręcić nakrętką, okazała się za krótka. Na nakrętkę tak jakby nie starczyło miejsca. (Blat mamy zwykły najzwyklejszy, nie jakiś super gruby)
Borsuk, klnąc z cicha, zanurzył się w swych rozlicznych skrzyniach ze skarbami, w poszukiwaniu elementów zastępczych.
Znalazł.
Zgubił - wleciało pod szafkę od tyłu.Klnie, idzie szukać dublera.
Znalazł. Upadło. Lecz pochwycił. Przykręcił. Jest! Ale dodatkowe pół godzinki w plecy.
Zamontował całą resztę ustrojstwa, w tym ten ciężarek, co to wciąga zpowrotem ten wyciągnięty z kranu wężyk.
Otwieramy szampana, odpalamy rakiety.
Wężyk, wyciągnięty, nie chce się do końca chować zpowrotem gdyż.... ciężarek jest za lekki.
Ponowne brawa dla projektanta, wypijamy szampana za jego przyszłość (żeby zmienił zawód)
Rozważamy przyklejenie do ciężarka taśmą klejącą sporego kamerdolca z Chorwacji. Albo główki młotka. Albo czegoś. Dlaczego dzieci nie bawią się już ołowianymi żołnierzykami?
Borsuk ryje w szafce ze skarbami.
Wraca - a wraz z nim triumf polskiego, pomysłowego ducha nad materią: trytytka i dwie ciężkie końcówki od klucza dynamometrycznego!
Kran działa!
¯\_(*o*)_/ ¯
....................................................
A teraz jeszcze jeden obrazek.
Był borsuk w szafce, był wąż w kranie, to będzie i niedźwiedź w swetrze.
Oto niedźwiedź Adalbert, formatu pocztówkowego. Adalbert rozważa, czy może już ściągnąć mechaty pulower i schować go do szafy, czy lepiej jednak nie zapeszać i poczekać jeszcze z miesiąc. Doradź Adalbertowi, gdyż jest w rozterce. Za najlepszą poradę istnieje możliwość otrzymania w prezencie adalbertowego portretu - jeśli radzący zapragnie oczywiście, nic na siłę ;)
.......................................
APDEJT
proszszszs....... oto ciężarek oryginalny - ten owalny, trytytka oraz dwie końcówki od klucza dynamometrycznego. Wszystko jasne? No.
:*
Ostatni raz byłem w Ikei jakieś trzynaście lat temu. Nie pamiętam kranów. Pamiętam tylko jakieś ręczniczki połowicznego formatu za podwójną cenę. No i mebelki z klapek po skrzynkach do jabłek.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie poczytać, że nawet w Germanii nowy kran nie działa jak należy :)
U mnie zapycha się zlew, a właściwie rury w ścianie. Znów trzeba będzie iść po żmijkę do piwnicy. Żmijka pozdrawia węża! :)
My sie dosyc czesto przeprowadzalismy w ostatnich kilkunastu latach, wiec sila rzeczy trzeba bylo odwiedzac sklepy typu Ikea - która tu jest raczej cenowo nisko w porównaniu z innymi. A o te "dizajnerskie" to nawet nie ma co okiem zahaczac, bo tam za cala moja miesieczna wyplate to moge sobie kupic wieszak na recznik.
UsuńMebelki ze skrzynek po japkach sa dalej :)
Wezyk zalotnie macha ogonkiem ~
To chyba jest zaraźliwe - właśnie byłam w kuchni and guess what? Tak, zapchany zlew... To jakaś międzynarodowa przypadłość najwyraźniej. Może rury zakwitają na wiosnę?
Usuńo matko - jeszcze cos z nich wyjdzie i was pogryzie! miejcie w pogotowiu mlotek lub patelnie.
UsuńWyczerpała mi się dziś bateria, ale nie w tym sensie, ze ze mnie cieknie, tylko żem zmęczona. Dlatego nazywajmy kran kranem i nie ulepszajmy nazewnictwa.
OdpowiedzUsuńja bardzo chetnie (i tak nie zapamietam nigdy tej baterii) ale powiedz to tym, co to wymyslaja! Zaraz by Ci pewnie w podpunktach wyliczyli róznice miedzy bateria a kranem...
UsuńHm cos w tym jest ze ten weekend i mnie dotknal tematem ikei, aczkolwiek z roznych, niezaleznych ode mnie, acz niewatpliwie wykrakanych przyczyn dotarlam do ikei dopiero w poniedzialek, ale w przeciwienstwie do Diabla z Borsukiem wrocilam mowiac krotko... z gownem... ;) owszem jest uczciwy raport z potezna dygresja nie na temat, jak to tylko ja potrafie ;)
OdpowiedzUsuńWiosna idzie - czas odswiezyc gniazdo (czy tam ewentualnie mrowisko) :)
UsuńEwentualnie to mi hydraulik potrzebny bo mi spluczka w kibelunku zaczela sie roszczelniac i pomijajac straty w wodzie szalenie wkurza bo slysze ja z sypialni, a szczegolnie noca. Obmacalam wszystko ca dalo sie wylupac recznie i wyszlo mi ze ta uszczelka na dole sie wyuszczelkowala czegos i popuszcza cokolwiek.
UsuńA poza tym jaka wiosna? He?? ;)
A czy ten Adalbertusie miec ten sfeterek w takich rozowosciach?
UsuńZreszta i tak wszystko zslezy od tego co zamierza na siebie wlozyc po wyskoczeniu z tego pulowerka... Bo jak pidzamke onesie typu pszczolka to sama nie wiem... Musze przemyslec... ;)
Toz z pizamki dopiero co wyskoczyl, po zimowym snie!
UsuńA rózowy dodaje kolorytu bladej cerze, zmeczonej dlugimi miesiacami w gawrze.
Cieknaca woda wkurza niesamowicie w nocy! Kiedys w nocy wydawalo nam sie, ze pada deszcz. I tak padal i padal, coraz glosniej jakby, az w koncu zapalilismy swiatlo i sie okazalo, ze ten deszcze pada w przedpokoju i w lazience :)
W Ojczyznie, w mrowkowco takie zlokalizowane deszczeielismy kilka raz. Czasem nawet mslo osobista Niagarke w przedpokoju. O! A w poprzednim lokalu w kuchni padalo. Z nienacka jakos tak po dwoch latach mojej tam rezydecncji, wrocilam wieczorem do domu a w kuchni kaluza. Blisko pralki wiec nabralam podejrzen ze popuscila bidna, caly dzien w domu sama. Jak niz z tesknoty. Ale rozbryzg dziwny ta kaluza prezentowala wiec sie zaczaila i zlapalam jedna krople czolem- cieklo ze swietlowki,ktora jak sie okazalo miala bezposredni kontakt z prysznicem sasiadow... ;)
UsuńOrazta chuda zupa z porow i pyrow mnie interesuje, domagam sie instrukcji DIY w tej sprawie. Moze byc na priv lub u Bozenki jesli w polu burakow deprymowac nie chcesz ;)
ze swietlówki!!! no, to mialas szczescie, mozna powiedziec, bo moglo sie to skonczyc o wiele "ciekawiej". Woda i prad to chyba nie najlepsze polaczenie.
UsuńA zupa - no to w sumie jak kartoflanka, tylko duzo podsmzonego najpierw w garnku pora :)
Na zupe na 2-3 osoby to tak spora szklanka porowej siekanki. Biale, zielone, wszystko jedno, osobiscie nigdy nie bylam porzanym rasista. Equal rights.
No wiec podsmazasz to na maselku, oleju czy czymkolwiek w garnku, jak juz jest tak na chwile przed przypaleniem sie to dodajesz wody + standardowa marcheweczka, seler, pietrucha oraz pokrojone w plasterki (nie w kostke) ziemniaki.
I se gotujesz. Sól, rosolek w koncentracie, sporo pieprzu.
Jak wyciagniesz "jarzynke" to marchewke zgniatasz widelcem i siup znowu do gara. Daje takiej przeciwwagi smakowej temu porowi a poza tym optcznie wyglada w pytke.
Jak chcesz - to zabielasz smietana. Ja zadnych zup nie zabielam.
I osobiscie sypie do talerza kilo natki pietruszkowej, no ale to juz indywidualna sprawa.
Po czym sie opychasz i brzuszek jest szczesliwy.
Mniam ;) lista zakupow: por, kartoszka, marchew
UsuńReszte zaimprowizuje.
A nie, to wiem ze ten prad ale popierwsze to ta swietlowka byla juz od paru miesiecy przepalona, a pi drugie jak sie zorientowalam ze podsikuje ukradkiem to wyjelam ja z obudowy w ogole. Bo kuchnie doseiatlalam lampa podlogowa nie wiedzac gdzie sie kupuje takie swietlowki. Wymienilam jak juz usuneli przeciek na gorze
Walcząc o niedźwiedzia odpowiadam na pytanie numer 1:
OdpowiedzUsuńNiedźwiedź na wiosnę prezentuje się niekorzystnie depilacyjnie, więc niech jeszcze w swetrze posiedzi, aż mu cała zimowa sierść samoczynnie wejdzie w sweter, żeby sierściowe koty po gawrze nie latały...
Higiena w gawrze przede wszystkim i nie tylko od swieta! Prawidlowa postawa, obywatelko Kalina.
UsuńKu chwale Diablizny ;-)
UsuńOh....!!! :)
UsuńWas ist das trytytka?... A Adalbert niech zdejmie sweter. Pobiega za łososiami, spoci się w tym swetrze i katar gotowy.
OdpowiedzUsuńHa! Wyjasnij, czlowieku, co to trtytka.... No takie zapiecie plastikowe, z takimi zabkami i dziurka, co sie ten pasek z zabkami wklada w ta dziurke i zaciska. O, zaciska, to dobre slowo. Takie zapiecie zaciskowe.
UsuńPomoglam?
(masz racje z tym katarem, koniecznie mu przekaze!)
wlasnie zauwazylam, ze brak polskich znaków moze byc mylący.
UsuńW slowie "zabki" nie chodzi o żabki tylko o ząbki :)
o boże boże zakrzyknę, bo mi się przypomniało, że w ikei z fafnaście lat nie byliśmy, a tam przecież też krany i zlewy i w ogóle a ja szukam kranów nie w kolorze srebrnym ))) więc dzięki Diable ))))
OdpowiedzUsuńoraz dzięki za wyjaśnienie trytytki )) a teraz poproszę o klucz dynamometryczny )))))))))))))))))
Ty przechero.... a wiec to taki kawal ciezkiego zelastwa, co sie mu jakies kocówki wsadza i potem mozna odkrecic kolo w aucie? chyba? :)))
UsuńW kazdym razie cos tędy :) Moze byc, ze sie opony tym wymienia. No, cos przy kólkach sie robi. I okrutnie ciezkie bydle to jest.
U nas Ikea to pierwszy adres jesli chodzi o cokolwiek do domu, czy to do kuchni czy do jakiegokolwiek innego pomieszczenia - maja po prostu najtaniej (co nie znaczy tanio oczywiscie) i mamy blisko, bo jest tak nietypowo w srodku miasta a nie na obrzezach.
)) Diable do najbliższej Ikei mamy 150 kilosów w stronę Gdańska. ale chyba musimy wykonać taką wycieczkę przed remontem, w okolicznych sklepach nie ma !!w internetach muszę jeszcze poszukać.
Usuńa klucz zakumałam ))))))
i na serio bedziesz 300 km jechala, zeby kupic kran? musicie byc juz naprawde zdesperowani :)
UsuńAdalbert niech ma ciepłą odzież na podorędziu. Na północny balkon, gdzie spędzam długie roboczogodziny wychodzę ostatnio w 3 swetrach i ogumieniu zimowym, czyli w butach na po nartach. 2 dni temu snułam tęskne rozważania czy nie zainstalować se na gumce wełnianego ocieplacza na nos- ale nie wiem, czy sąsiedzi są na to psychicznie gotowi...
OdpowiedzUsuń:))) zrób sobie czerwony, jak pan Kuleczka - jak sie sasiedzi beda pytac, to powiesz ze wczuwasz sie w temat!
Usuń(ale tak serio, to tez radze mu sie nie rozstawac z pulowerkiem)
O pacz Pani. Bożena też akurat w temacie, a Stefan w zawałach. Konto bankowe w blokadzie.
OdpowiedzUsuńAle już ta skrzynka na balkon to naprawdę nie zrobi różnicy przy całych zakupach. Szczególnie, jak się czekało rok, żeby szafka pod umywalkę w łazience podrożała o stówę z hakiem. Pf.
Bożena na skróty nie umi chodzić w tym sklepie, ale poza tem to jak turysta. Nawet napoje zabiera ze sobą, bo się nie da inaczej z całą eskapadą rodzinną.
Ale dzielni jesteście, nie ma co. Patent na trytytkę zaraz idzie do Stefana na ogląd :D Niech oko nacieszy :D
P.S. Adalbert to niech ten cwert trzymie, tylko sobie go nonszalancko zarzuci na ramiona i zawiąże rękawy na torsie. Bardzo jest przystojny.
Ja nie umiem na skróty chodzic gdziekolwiek. Za to zgubic sie umiem WSZEDZIE. Wystarczy mnie obrócic raz dookola mej wlasnej osi i juz trace orientacje.
UsuńA co do tej skrzynki trafi w koncu? Bo Jedrus von Thuja to osobno chyba, w donicy?
Porada modowa wspaniala! Bedzie wygladal jak bogaty golfista :D
E, skrzynka taka na graty i dla relaksacji półleżącej. Jędruś ma już swoje mieszkanie i ekspozycję stosowną, to się więcej nie należy. Nawet go wodą odpowiednią podlewajo, nie ma co narzekać. ;)
UsuńAdalbertowi tylko najlepsze porady się należą, wszak nie uchodzi takiemu pyskowi źle powiedzieć. Z tym cwetrem będzie jak MILIONER, co to ma jacht i willę w lesie. (pole golfowe też :D)
ah, taka skrzynka, do relaksu :) slodko!
UsuńTu u mnie teraz dlugi weekend od jutra - i PODOBNO ma byc nawet slonce, wiec tez mam nadzieje na relaks i promieniowanie.
Jakże ci diable zazdraszczam kranu z wężem! Marzę o takowym od lat ale podobno onże jest niekompatybilny z całą resztą krano - bojlera itp itd.
OdpowiedzUsuńA swetr absolutnie konieczny! Jeszcze by mu dodać ciepłe gacie bo wiosna w tym roku stanowczo polarna
No calkiem fajny ten wunsz. Trochesmy go, jak widzisz, stuningowac musieli - ale teraz smiga ze hej. W sumie to chyba powinnismy wyslac wniosek racjonalizatorski do Ikei i upomniec sie o wynagrodzenie...
UsuńPamiętaj, żeby dokarmiać węża, najlepiej chyba myszami.
OdpowiedzUsuńAdalbertowi przekaż proszę, że noszenie futer naturalnych jest w bardzo złym guście ('twoje futro miało mamusię') i że powinien z niego zrezygnować.
ale jak to tak, ma latać z gołym zadkiem?! to nieobyczajnie!
Usuńpoza tym skalpowanie jest niehumani...erm... nieUrsusynarne?
Usuńno! jeszcze mi Peta siadzie na karku!
UsuńNo, jeszcze go obleją czerwoną farbą jakie zielone.. Goły zadek już tak nie szokuje
OdpowiedzUsuńA usprawnienie wąża oczywiście opatentowac!
No moze i nie szokuje, ale jak sie zaziebi? Noce sa jeszcze chlodne...
Usuń