Opętała mnie (znowu) wizja latających, skrzydlatych domów.
Domów, które można bez trudu oderwać od podłoża i ulecieć nimi w miejsce bardziej przyjazne duszom mieszkańców. Tam zacumować - i trwać. Patrzeć. Czuć, słuchać. Być. Chłonąć obrazy, pozwalać im wrastać w serce, zapuszczać w nim te cieniutkie, elastyczne korzonki, które później ciągną nas zpowrotem w to samo miejsce.
A potem znowu w przestworza i dalej, wyżej, z wiatrem!
Pod mostkiem z tęczy, do lasów pachnących żywicą, na pola, nad oceany i morza, na górskie łąki porośnięte owieczkami!
I to wszystko bez pakowania walizek, niewygodnych kosmetyczek, w których nigdy nie można znaleźć tego, czego akurat się szuka, wygniecionych ciuchów wyciągniętych z trzewi plecaka - za to z własną łazienką, sypialnią i kuchnią z ulubionymi kubkami do herbaty.
.........................................
Zaczęłam więc budować taki Dom Ulotny.
Najsampierw trzeba poprosić Borsuka, żeby ukroił kawałek deski, poczym przy pomocy scyzoryka i papieru ściernego odpowiednio ten ukrojony kawałek "popsuć":
.........................................
Wybrać odpowiednie skrzydła z posiadanej kolekcji:
(Albo i nie - bo jak widać, w końcu dostał i tak całkiem inne, dorobione na poczekaniu. Bo najpierw miały być te środkowe, ależ jednakowoż nie harmonizowały kształtem)
.........................................
Ze zbioru Księżyców także należy wybrać odpowiedni formą i formatem egzemplarz, w kwadrze zalecanej do tego etapu robót w Astronomicznym Kalendarzu Budowlańca:
Tu też zmiana planów.
Miał być ten co leży najwyżej na zdjęciu, ale był za duży.
Dominował. Narzucał sie bezczelnie. Przejmował stery.
A nie chcemy żeby ciała niebieskie sterowały naszym życiem, prawda?
(Choć według niektórych i tak sterują)
.........................................
To samo z kolekcjami okienek, drzwiczek, gwoździ, metalowych kółeczek i pordzewiałych pierdółeczek - których zdjęć już wam oszczędzę - oraz ze zbiorem "wysepek".
Znalezienie odpowiedniej wysepki dla danego domku trwa dłużej, niż casting na rolę Dżejmsa Bonda. I udział bierze tak samo oszałamiająca ilość kandydatów. Mam ich dwa spore kosze i jak to na castingu - ten za mały, ten za chudy, za duży, za gruby, zbyt kostropaty, za mało kostropaty, ten może i ładny ale za stare próchno z niego, ten bez wyrazu zupełnie, za płaski, za spiczasty, za szeroki w barach, zbyt krągły, za mało krągły, za ciemna karnacja, za jasna, no fajny ale nie ten typ, a ten to mi się niech nawet na oczy nie pokazuje więcej - itd. itd...
Później z bezmiernej połaci kosmosu należy wykroić sobie - nie musi być równo - odpowiedniej wielkości fragment z paroma miliardami gwiazd. Tylko ostrożnie, żeby nie pospadały.
Żeby nasz fragment universum nie ubrudził ściany jakąś kopcącą kometą, ani nie podrapal tapety spiczastymi ramionkami gwiazd, pociągamy go z tyłu ze dwa razy lakierem bezbarwnym.
Przyczepiamy haczyk do zawieszania na ścianie - i teraz zostaje to najlepsze: posklejanie elementów w całość, utrwalenie wizji :)
O, a tu można sobie zacumować:
I tu też:
To teraz już tylko wystarczy poupychać w kuchni trochę prowiantu i obrać kierunek i cel!
(Dom Ulotny będzie niebawem do nabycia w Le Szopie - jak do tego dojdę)
(Oraz napiszę o urlopie i nawet zdjęcia pokażę, tylko później, bo laptopek przechowujący zdjęcia w swoim brzuszku troszku się zbiesił i jest w naprawie)
no to czekam przebierając nuszkami ;)
OdpowiedzUsuńJa tez czekam - z nadzieja, ze go reanimuja!
UsuńJa sie tego domku trochę lękam i nie znam przyczyny:p
OdpowiedzUsuńMoze dlatego, ze wyglada troche jak Hatifnat - sporo ludzi sie boi Hatifnatów, Ty tez?
Usuńa właśnie Hatifnat to moje drugie imię...cuś inszego mi tu nie gra:)
Usuńhmmm... male okienka + zelazne [kajdany] + [zlowroga] pelnia ksiezyca?
Usuń(Hatifnatów tez kocham :)
Te kajdany niechybnie.....wyrwij murom zęby krat!
UsuńA Stefana w drewnie może by?
Ale ze wyciosac? Piekny bylby, taki ciosany Stefan, piekny. Ale jednak to chyba jeszcze z wysoki level dla mych skromnych zdolnosci... Bo te nózki malenkie - trudne chyba. I nosek, uszka.
UsuńKurde, ale fajny by byl totalnie :D
własnie o takim ledwo ociosanym Stefanie marzę.....wręcz z metra ciętym:)
Usuńno to jest nas juz dwie! ♥
UsuńCała kolekcja skrzydeł... No, no... To rodzi domniemanie, że Ty anioł jesteś Diabolu, a nie diaboł...
OdpowiedzUsuńej, no, diaboly tez majo skrzydla!
Usuńo tak domeczek latający, to prawdziwe wyjście z sytuacji))))najbardziej spodobało mi się zdanie o własnej łazience i ulubionym kubku ))) ja bym dodała jeszcze ulubiony sposób parzenia kawy. choć i tak zabieram ze sobą płatki, czajniczek, kubeczek, kocyk, podusie... dlatego w przemieszczaniu konieczne auto, autokar a problemem jest samolot!!!
OdpowiedzUsuńWlasnie podczas rozmowy przy drukarce (to taki punkt spotkan róznistych spontanicznych jest u nas) zgadalam sie z jedna pania, ze obie zawsze bierzemy w podróz czajnik :P Bo nie ma to jak kawa zrobiona samodzielnie zaraz po wyjsciu z lózka, na balkonie czy tarasie urlopowym.
UsuńZawsze bralam nawet swoja kawe, ale ostatnio mi ja zepsuli, barbarzyncy!!! I smakuje teraz calkiem inaczej :( A kupilam az 2 sloiczki i teraz ja pijemy, mieszajac z inna.
(Bo my rozpuszczalna pijemy, ignoranci ;))
o fuj, diable rozpuszczalna to nie kawa, to zgarnięte zmiotka fuzelki po kawie ;))
UsuńTak, tak, wiem ze niektórzy tak mówia, wiem. Ale i tak mi najbardziej smakuje, co poradzisz :)
Usuń(Nescafe Espresso. Ale wlasnie od niedawna niestety to juz nie ten sam smak i zapach, buuuuu)
Ja też kalam dobry gust ludzkości rozpuszczalką. Jestem drapiącym fusem w oku opatrzności. I przyczyniam się do powstawania bielma na onym oku, bo lubię perwersyjnie z mleczkiem. Dzięki temu istnieje Droga Mleczna, a dzięki temu zabiegowi Oko nie widzi zbyt wiele. Ludzkość powinna być mi wdzięczna, że jest przymknięte.
UsuńJa tez z mlekiem :-) Nieduzo, łyczek tylko, ale jednak musi być.
UsuńOpatrzność juz niejedno widzaiała, myślę że jakoś to wytrzyma.
Diable, każdy fragment tego domu wyzwala w mojej głowie wybuch nowej historyjki. Na przykład ten dzyndzołek, zwieszający się z wyspy, zardzewiały jak nie wiem co - to jest przecież łańcuszek z kajdanków Kuby Rozpruwacza, który w tajemnicy przed angielskimi ówczesnymi mediami był transportowany do Australii aby tam w odosobnieniu dokonać żywota, ale uciekł, jak widać!
OdpowiedzUsuńCzy wszystkie te historyjki sa krwawe? Toz to taki niewinny domeczek, na bialych skrzydelkach!
UsuńWczoraj był nastrój na krwawe historyjki. Nie poradzisz...
UsuńA domeczek śliczny! Uwielbiam!
Alez ja wcale nie chce hamowac tych waszych wszystkich interpretacji i skojarzen, ja je uwielbiam! :D
UsuńCzym byloby dzielo (nawet tak skromne jak moje) bez odbiorcy?
Ach! Ten domek to taki portugalski, że aż piasek pod stopami zaczyna grzać przyjemnie, chociaż przecież ciemno, księżyc wisi nad głowami ... rety! Marga, no powiedz, że nie?
OdpowiedzUsuńRychłej reanimacji komu trzeba życzy Bożenka.:)
Ha! Te dwa kamerdolce, co to leza u stóp, znaczy u progu chyba raczej, to sa rzeczywiscie z Portugalii przytargane! :D
UsuńMa Bozena nosa!
(oby, oby, tez czekam na reaktywacje)
do laby Bożena ma wyjątkowego nosa jakoś :D
UsuńTo dobrze, laba jeszcze nikomu nie zaszkodziła :-)
UsuńLatający dom jest piękny. Mnie jednakże niepokoi ta istota, która wygląda jak Mimbla po spotkaniu z Hannibalem Lecterem - ta, której z czaszki wystają gałązki. Opowiesz coś o niej?
OdpowiedzUsuńWyglada to dziewcze faktycznie jakby mialo spore problemy, ale dokladniej to nic nie wiem - ja ja tylko znalazlam w sklepie ze starociami za cale 1,50 i przygarnelam :)
UsuńNiejedno juz z tego sklepu wytargalam, bo na poczatku po otwarciu mieli rózne fajowe skarby. Tu pokazywalam:
http://diabel-w-buraczkach.blogspot.de/2015/07/odnosnie-miski-na-mizerie-i-innych.html
Lis p. to potrafi nazwać rzecz po imieniu!
UsuńPatrzyłam na tę dziewoję i odczuwałam pewien brak. A teraz rozumiem, to był brak skojarzenia z Mimblą! No Mimbla, naturalnie, że Mimbla!
Ja mam kazdy neuron w mózgu przerosniety Muminkami, w dziecinstwie mi tak sie stalo i trwa do teraz - moze Lis tez?
UsuńDo mnie Muminki przemówiły dopiero gdy zostałam mamą i czytałam starszej córce na głos. I to było bardzo mocne, silne przemówienie i tak już zostało. A do tego jeszcze słuchowisko "Lato Muminków" scementowało tę więź nierozerwalnie...
UsuńTo słuchowisko to właśnie u mnie był początek miłości, do dziś trzymam te kasety magnetofonowe :-) Piękne, przecudne piosenki, do dziś umiem na pamięć i śpiewałam je mojej córce jako kołysanki!
UsuńJa kcem dom na kolkach, bo owszem ten latajoncy fajny jest, ale z gory mniej widac:))
OdpowiedzUsuńNa kólkach! Ah! Nawet nie wiesz, jak mi sie marzy produkowanie domków alibo róznych gópich zwierzatek na kólkach!
UsuńTylko nie mam nikogo, kto by mi te kólka utoczyl i zrobil osie tak, zeby naprawde jechaly.
Ale byloby super.
Ale jak to z góry mniej widac?! Z góry wszystko tak fajnie wyglada, ja kocham wszekie mosty, kolejki linowe, i rzeczy, na które mozna sie wspiac i podziwiac swiat z lotu wróbla.
jakby tak przysposobić szpulki po niciach, takie drzewnianne, co kiedyś były...?
UsuńIdea w pyteczke. Tylko mechanizm jezdzacy trzebaby z patyczka jakiego szaszlykowego wymysilc. Ale opcja to jest! :D
UsuńNie no jak ten fruwajacy dom fruwa na wysokosciach mostow i kolejek linowych to gites, ale wyzej to juz ino chmury i chmury...
UsuńSzpulki po niciach to jest to, ale czy sa gdzies jeszcze drewniane szpulki? Ja nie widzialam od pewnie 30 lat, same plastyki.
Niemcy w sklepach ze starociami maja WSZYSTKO. To i stare szpulki sie moga znalezc, jak dobrze poszukac. Z reszta co dopiero Amerykanie, tam na pchlich targach takie cuda, ze bielma na oku mozna dostac z wrazenia!!! Kiedys wchodzilam czesto na bloga jednej takiej dekoratorki wnetrz (chyba z Kaliforni), która korzystala praktycznie tylko z mebli z pchlich targów. I robila najpiekniejsze mieszkania ever.
UsuńDo dom na moją duszę, która ulatuje ciągle, ciągnąc za sobą tę kupę kamieni nerkowych i litry kortyzolu zamkniętych w kształtnym ciele. Cudny!
OdpowiedzUsuńWażne, że łańcuchy zerwane i odbijasz od brzegu!
UsuńW KSZTAŁTNYM ciele!!!! ;)
YEAAAAH! :D
UsuńNo. I ten kurs prosze mi trzymac! Bo przyjde i widlami pokluje!!!
Usuń(a zaraz potem przytule do klaty mej watlej ;))) gdyz ja absolutnie nie potrafie krzyczec na ludzi, a jesli juz sie zdarzy raz na milion lat, to potem mam wyrzuty sumienia jak ztad do Saturna)
UsuńEeeeno , nie oszczędzaj nas, i pokazuj zdjęcia okienek i innych przydasi- mam niejasne wrażenie że nie tyko ja uwielbiam takie fotki odkrywające tajemnice kuchi.
OdpowiedzUsuńA świetnie toczące się kółeczka robi />>>bajo. Co prawda są perfekcyjnie równe i gładkie, ale zawsze można spatynować, co nie?
no fakt, sama straszliwie lubie takie zdjecia z kuchni :)))
UsuńMozna dostac same kóleczka w tym bajo, powiadasz? musze tam zanurkowac, dzieki!!!
domy-rakiety cudowne <3
OdpowiedzUsuńdziekuje :)
Usuńprzydalyby sie takie w realu!
Myślę, że w tym domu straszy. Skąd wiem? A stąd, że u podnóża domu są ślady wskazujące na to, że ktoś tam został zaszlachtowany a następnie wrzucony do morza. Gdyż dom stoi na wysepce. Może tym gwoździem?
OdpowiedzUsuńA zaczelo sie tak niewinnie, zeby tylko poleciec nim nad morze...!!
UsuńOch, ja tu widzę drzewo kosmiczne z wejściem do Wyraju, a pod spodem łeb Żmija zaszlachtowanego zardzewiałym gwoździem przez jurnego płanetnika. Tak, piękne nawiązanie do mitologii słowiańskiej...
OdpowiedzUsuńUwielbiam to fantastycznie szerokie spektrum waszych interpretacji :)))
UsuńA, dodam, że postawienie tego dzieła na półce obok Mokosz z wiankiem na głowie, tylko mnie utwierdza, że mam rację!
OdpowiedzUsuńCoś ta Mokosz za mocno sierpem machnęła i sobie pół koafiury odsiepała. Może dlatego taka przerażona.
UsuńLatający dom! Kosmos :) bardzo i się podoba :) i rdzę lubię, bardzo!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOznaki starości u rzeczy / przedmiotów są piękne. Ja się szczerze mówiąc trochę boję nowych rzeczy. Znaczy nie że uciekam pzed nimi do kąta, tylko jakoś tak nie bardzo wiem, jak do nich podejść. Bo jeszcze zepsuję, połamie, zarysuję. Cackać się trzeba z takimi. A ze starym, z bliznami i rysami, to od razu wiadomo jak i co ;)
Dla mnie jesteś idealnie zrównoważonym psujem. Jeżeli chodzi o drewienka, a o życiu, to nic nie wiem, serio :)
UsuńJa chyba też nie, szczególnie o tym wśród ludzi - small talki, ukłony, wygłaszanie poglądów i manifestów... cienko z tym u mnie, cienko !
UsuńStworzyłaś dzieło o szerokim zastosowaniu. W moim przypadku byłby to kosmiczny wieszak na kubki
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://goodmorning73.blogspot.com/
zolza73.blogspot.com
Tylko że chyba zmieściłby się tylko jeden kubek, ten ulubiony. A ja to mam ze 4 ulubione ;)
Usuń