Dzińdybry państwu po raz pierwszy w nowym roku. Co was powitało u progu? Nas sąsiedzi nakurwiający turecką muzyką do 3 rano (przepraszam za wyrażenie, ale tego się nie da inaczej określić) oraz kwitnące wesolutko róże i mieczyki pod blokiem, pelargonie na balkonie i stokrotki w parku.
O ile kwiatki całkiem spoko są, chociaż jakby nie ta pora, to turecka muzyka jest absolutnym przeciwieństwem "spoko". Obojętnie o jakiej porze. Spróbujcie posłuchać jednej piosenki do końca bez zaciskania zebów, no? Spróbujcie.
Ha haaa, widzicie. Nasze rodzime burak tribal music, czyli disco polo, to przy tym Pavarotti i Czajkowski.
Na następnego Sylwestra muszę się ukryć w jakiejś samotnej, górskiej chacie już naprawdę, co roku sobie to obiecuję tylko jeszcze jakoś nigdy mi nie wyszło.
........................................................
A teraz coś z zupełnie innej beczki.
Jak można - no JAK!!! - napisawszy tak dobrą książkę jak „Marsjanin" opublikować coś takiego jak „Artemis"? NO JAK?! Tego się nie robi czytelnikom... Dotrwałam do ostatniej strony tylko z poczucia obowiązku.
„Marsjanin" był skonstruowany jak szwajcarski zegarek, każda literka na swoim miejscu, każde wydarzenie i akcja wiarygodne i trzymające się kupy (nawet całkiem dosłownie, jak pamiętamy)
A „Artemis"... Niedociągnięcia, naciągnięcia i przegięcia. Owszem, było kilka fajnych pomysłów i szczegółów technicznych, i za każdym razem jak zaczynałam się cieszyć, że teraz nareszcie zrobi się fajnie, to Mr. Weir znowu doznawał jakiegoś udaru mózgu i zaczynał tak pleść, że czułam się - jak to trafnie ujęła niezastąpiona Barbarella - jakbym nagle zaczęła szorować dupą po piasku. Co prawda pisała akurat o innej książce, ale mi to wyrażenie idealnie pasuje.
Ogólnie to ciągle było na przykład tak:
Jedno niecałe przedpołudnie i kilka artykułów w necie wystarczają naszej głównej bohaterce, dziewczęciu lekko po 20 roku życia, na dogłębne poznanie zasad elektroniki i zaprojektowanie urządzenia pozwalającego jej dokonać Wielkiego Aktu Zniszczenia. Co prawda sama urządzenia nie konstruuje, bo całkiem przypadkiem ma przyjaciela potrafiącego ze skarpetki i kawałka drutu skonstruować - a jakże - WSZYSTKO, w tym... prezerwatywę wielokrotnego użytku, którą po użyciu należy (jak ktoś akurat coś je, to sorry) wywrócic na lewą stronę i nadziać na drążek w urządzeniu czyszczącym... Tak.
Ale jedźmy dalej:
Nasza Jasmine, dla przyjaciół Jazz, nie mając pieniędzy ciągle kupuje jakieś drogie rzeczy i płaci za noclegi w hotelu. Pieniędzmi. Których nie ma.
Wychowując się od szóstego roku życia na Księżycu, doskonale zna się na ziemskich zwyczajach, warunkach socjalno-ekonomicznych, atmosferze, grawitacji, fizyce i używa ich do porównan z tymi księżycowymi.
Po jednym rzucie oka na plany instalacji napowietrzającej dla całego miasta (ok, małego miasta, ale jednak) wie już WSZYSTKO bo kiedyś widziała jakiś tam zawór.
I w ogóle jak nasza bohaterka weźmie się za cokolwiek, to od razu jej wychodzi, i to jak, ho hooo! Aż dziw że bieduje tam na skraju egzystencji, zamiast opływać w luksusy. Wytrzymała jak Terminator, rzuca się z jednej akcji w drugą, co krok to action, i to prawie nie czując zmęczenia. Do tego oczywiście jest niezmiernie urodziwa, a co, nie będziemy jej żałować.
A to wszystko potrafi dlatego, że jest wielce inteligentną córką spawacza (który to zawód też ma wyuczony) MARNUJĄCĄ SWÓJ POTENCJAŁ, o czym książka kilkakrotnie przypomina w regularnych odstępach, żeby się czytelnik nie pogubił w tym skąd ona to wszystko umie i wie.
No. Po prostu umie i wie, taka się urodziła. Może wszystkie córki spawaczy tak mają.
Osobiście nawet mam dwie w rodzinie (całuski I&J) - i też widziały na pewno kiedyś jakiś zawór, więc teraz to apokalipsa w jakimkolwiek wydaniu może mi nagwizdać, buaha haaaaaa!
No. Po prostu umie i wie, taka się urodziła. Może wszystkie córki spawaczy tak mają.
Osobiście nawet mam dwie w rodzinie (całuski I&J) - i też widziały na pewno kiedyś jakiś zawór, więc teraz to apokalipsa w jakimkolwiek wydaniu może mi nagwizdać, buaha haaaaaa!
Mark w "Marsjaninie" był naukowcem, człowiekiem wykształconym w kilku dziedzinach i wytrenowanym w tym kierunku, żeby poradzić sobie ze wszystkim, wyuczonym w kierunku konkretnej misji i problemów. Dlatego wszystko tam pasowało. A Jasmine jest spawaczem w małej osadzie, choć aktualnie nawet nie praktykuje, tylko dostarcza przesyłki i dorabia kontrabandą.
Nie żebym coś miała do spawaczy, ale jednak w tym konkretnym przypadku to ma znaczenie.
Aha, i ta sama genialna, superinteligentna kobieta wpada w durnowate pułapki. Pułapki, które z daleka machają transparentami z czerwonym wykrzyknikiem i krzyczą „Uważaj, to ja, pułapka!" Ehhhh...
Reszta postaci już tak nie drażni, bo wszystkie właściwie spadają na drugi plan, ogólnie ciągle wałkujemy naszą główna heroinę i mamy ochotę oderwać jej łeb i nasikać do szyji.
Mam nadzieję, że jak zrobią film (bo na 100% zrobią) to zatrudnią do scenariusza jakieś istoty rozumne, bo inaczej to będą po prostu "Szybcy i wściekli" na Marsie. No dobra, może przesadzam. Ale tylko odrobinkę.
Ogólnie rzadko przybieram postawę krytyczną, bo ja przecież też nie zrobiłabym tego lepiej, a nawet z pewnością dużo gorzej, ale to było takie rozczarowanie, żem się zeźliła aż.
........................................................
No. To teraz na osłodę może kosmiczny kotek :D
Albo dwa. Bo wiadomo że dwa są lepsze niż jeden.
Oba koty jako akwarelowe oryginały są do kupienia - po dwie dychy w lokalnej walucie Ełro + przesyłka, to znaczy każdy osobno po dwie dychy, więc jakby co, to pisać śmiało śmigłym mailem. Format to taki troszkę mniej niż A4. I oczywiście najprawdziwsze akrylowe złoto się tam pięknie błyszczy, kusi oko i mami zmysły ;)
Voilà.
Tu pierwszy kotek, o kształcie nieco gruszkowatym, goniący złoty księżyc-rogalik:
A tu drugi koteł, taki bardziej w kształcie kiszki pasztetowej jakby, a księżyc biały i w pełni:
Diable co Ty za fajne książki czytasz)))))))) oraz czy Grzędowicza kilka tomów(cztery) Pana Lodowego ogrodu Pani zna, czytała, słyszała?? bo jeśli nie, to lektura obowiązkowa, pod warunkiem lubienia sajns ale dobrego ;-)
OdpowiedzUsuńSąsiadów współczuję i zawsze wtedy doceniam swoje położenie wsiowe, ze nie ma takiej opcji, chociaż teraz ludzie w mojej wiosce nadal palą teściowe wywleczone z piwnicy spod kupy ziemniaków...ech
kot serdel mnie nie dziwi moje przypominają serdele aktualnie i martwię się, że to może oznaczac nadciąganie amerykańskich mrozów ((
No czytam bo Marsjanin super byl, to polecialam na fali. I walnelam glówka w skaly. Bywa :)
UsuńTego Grzedowicza nie czytalam - poogladalam cytaty na Lubimy Czytac i jakos mnie nie porwalo bo tak jakos raz strasznie folozoficznie, a raz smichy-chichy. Wiem, wiem, to tylko cytaty, ale mam jakis taki rozbity obraz... To jest na powaznie czy raczej a la Terry Pratchet?
Pana z Lodowego przeczytalam i pierwszy mnie zachwycil tom, znaczy, a kolejne troche rownia pochyla, koncówka mnie dobila - tzn ostatni tom grubosci slonia.
Usuńa co do pana W to mam to samo co diabel - nad Marsjaninem sie zachwycalam w obu wydaniach - film i kniga oraz knige nawet w dwoch jezykach, bo chcialam wiedziec czy godziwie przetlumaczono, zeby znajomym podarowac.
A Artemis bardzo podobnie, acz dopuszczam, ze edukacja w szkolach podstawowych na ksiezycu mogla byc nieco bardziej wysublimowana, a internety bardziej tez, pozwalajac na taki oziom geniuszu u ryczacej 20tki ;)
Ale Szybkich i Wsiceklych prosze tu ostroznie szkalowac bo jestem wielka fanka jeszcze zanim zrobil sie az taki glosny :P
ale mysle ze problem tkwi troche w meskiej percepcji superwoman w akcji... Tak jak baby slabo sobie radza z meskim superbohaterem - piszac o nim znaczy tak chlopy rzadka ogarniaja kobiete w takiej roli ;)
Diable cztery tomy dają całość, książka ta jest jak zbite lustro królowej śniegu ) polecam
UsuńmRufa, nawet jakbym Jasmine byla facetem, to by nic nie zmienilo - obojetnie kto mi tu czaruje cos z niczego, facet czy baba. Braklo podstaw po prostu. No, moze tyle ze fizycznie bardziej wiarygodnie by ogarnial temat.
UsuńSzybkich i wscieklych pewnie mozna lubic (ja sobie nie umiem wyobrazic, jak to mozliwe, bo jak tylko na filmie zaczyna jechac auto, to ja zasypiam - ale to dobre jest co sie komu podoba, i to nie podlega dyskusji) tylko niech mi ich tu nikt nie sprzedaje przebranych w maske powiesci sci-fi!!!
No nic, poczekamy na trzecia ksiazke. Moze bedzie lepiej?
A wpisze sobie ten Lodowy Ogród na moja liste, a co. Mam bardzo dluga, piekna liste. Tylko czasu jakos tak malo...
UsuńPrzyznaj sie - omijalas przydlugie opisy i monolig mentalne tak jak ja w powiesciaciowych klasykach omijam poezje i opisy przyrody? ;)
UsuńPrzesz to sie dzieje na ksiezycu i tam nie ma grawitacji takiej jak na Ziemii to wszyscy mieszkancy kolonii tam tak potrafia latac bo przywykli do mniejszej lol. A Ziemskie lobuzy nie ogarniaja i przez to ona tak fika ;).
Zas 'kase' wydawala swoja bo zbierala przesz zeby Ojcu ten warsztat odkupic to sepila i zarla wodorosty spiac w trumnie, a ze miala na oku potezny zarobek to sobie pofolgowala ;)
Oraz upieram sie, ze jakby baba pisala, to Jazz by miala zupelnie inny tok myslowy i zachowaniowy i polowy pulapek by uniknela.
Przypominam Ci diable, ze je prawie wylacznie czytam ksiazki o takim charakterze - czasem szajsefikszen czasem tylko fikszen, wiec wiem co mówie.
Prawie wylacznie, bo Mlyn do Mumi oraz przeczytalam lol
A to wszystko nie zmienia faktu, ze tez mnie Artemis na kolana nie rzucilo i jestem sceptyczna czy aby Weir nie byl jak Heller - mistrzem jednak ksiazki ;) (nie zeby catch22 do Marsjaniny porównywala, bron mnei silo wyzsza ;) !! )
Mialam nadzieje na cos wiecej/fajniej/mniej z czapy.
A to na pewno, jakby baba pisala, to byloby mniej lubu-dubu a wiecej rozkminki. Jasne.
UsuńJa wiem, ze grawitacja, ale i tak za bardzo fika. Poza tym mniejsza grawitacja to stanowczo za malo, zeby zostac superbohaterem w jedno przedpoludnie, nie nie nie, nie kupuje tego.
A kasy nie miala, tam bylo w pewnym momencie ile ma na koncie, dalszych przychodów nie bylo - a zakupy caly czas, i hotel. Nie lubiem tak!!!
Kotek w pogoni za rogalikiem przyjemny, książki nie czytałam, ale przeczytałam wcześniej niskie notowania i odpuściłam.
OdpowiedzUsuńU mnie brazylijskie bity rozwalają system, więc doskonale rozumiem. I mimo że mieszkam w domu i wydawałoby się, że mamy ciszę gwarantowaną, to jednak brazyliskie napierdalanie przenika ściany i mózg.
Pozostaje mi wyjazd na Marsa, potrafię spawać :P
W tych kotkach to mi najbardziej te łapki, małe tłusciutkie łapki ;P
UsuńBrazylijskei hity, smiem twierdzic, jednak lepsze sa niz tureckie. Turecka muzyka to juz czysta tortura, a jak do tego dochodzi to, co oni zwa spiewem - to nawet pieklo i szatany uciekaja byle dalej.
To jak potrafisz spawac, to ja wyjezdzam z Toba, moge placic 3/4 czynszu :D
Myślę, że tym spawaniem zarobię na nasz wikt i opierunek, bo przecież nawet tutaj płacą za to jakby złotem.
Usuńco do kotka, tak, łapki wielbię, fanką jestem :)
To brazylijskie niewiedomoco, postawiałabym znak równości z tureckie umpaumpa, serio, disco polo to przy tym nutki dobra. wyjce brazylijskie najniższego lotu społecznego, dla mas, serio, musiałabyś widzieć tych ludzi, co smażą kotlety na zewnątrz i drą się, przekrzykując się przez tę muzę. Oni w życiu są krzykliwi, niechlujni, podli i chamowaci, a kiedy jest ich natłok w jednym miejscu, a decybele się podnoszą, to piekło zamyka się na głucho, serio. Byle dalej od tego towarzystwa. Najgorsze jest to, że przed nimi mieszkali tam Polacy, którzy zachowywali się podobnie, i dzisiaj nie wiem, kto był gorszy. Czy majteczki w kropeczki po polsku, czy brazylijsku - będę brał cię w jałcie.
Ehhh... burak to burak. Obojetnie, skad pochodzi. Ci u nas nowi sa, w lecie jak zrobili pare imprez na balkonie, to skarga do spóldzielni poszla od lokatorów znaprzeciwka i od tamtej pory bylo cicho - z wyjatkiem powyzszym.
UsuńMam nadzieje, ze to pozostanie wyjatkiem. Dzisiaj swieci slonce wiec jestem dobrej mysli ;)
No nic, przegládam glosniki w necie, moze czas zmienic sprzet :)
UsuńTez czesto mysle o czyms takim: po sasiedzkiej imprezie, na drugi dzien rano nastawiam muze i subwoofer na max i wychodze z domu na kilka godzin... Ah... zemsta to jest taka piekna sprawa! Ale potem zal mi reszty mieszkanców i nic nie robie. Zgubi mnie ta prawidlowa spoleczna postawa...
UsuńIstoty rozumne to towar mocno deficytowy;)) Nawet takie co to umio czytac rzadko sie zdarzajo:)))
OdpowiedzUsuńMów mi jeszcze. Kocham po prostu te maile w pracy, typu:
Usuń- Jaki chcesz papier na ta ulotke, zwykly czy jakis grubszy?
- Tak.
:) I badz tu madra!
Cudne:))))
UsuńDiabel bedzie uprzejmy w wolnej chwili zerknac do mnie, jest zdjecie mojej super kreacji na wszelkie kataklizmy swiata:))
No tos mi wyciela numer :) No ale tak to jest jak sie NIE oglada servisów info.
UsuńA ja juz myslalam, czy wam paczki zywnosciowe slac, hy hy. I wódke, na rozgrzewke ;)
no umiesz człowieka zniechęcic do książki:))
OdpowiedzUsuńpoczekam, jak namalujesz rybke w głównej roli, bo widze tam gdzieś w kąciku, że umiesz też:))
Az sama siebie zniechecilam po raz drugi ;)
UsuńCZY UMIEM RYBKE, no co za pytanie! Se Rybenka kliknie w etykiety "ryby" i sama zobaczy ile tego tu plywa!
O MATKO!!!
UsuńA widzi :)
UsuńO matko szprotko!
nie widzi!!
Usuńto już mój drugi koming ołt dzisiaj!
widzę!!
Usuńi nie, nie mam zaburzeń osobowosci:pp
To dobrze, w sumie :)))
UsuńDiable, czy Ty tę książkę musiałaś czytać za karę?
OdpowiedzUsuńWina Twa musiała być ogromna...
Nadzieja umiera ostania, Kalina! JA ją ciągle mialam gdzies tam, w zanadrzu, w cieniu, po ciemnej stronie Ksiezyca! Jakbys czytala najpierw Marsjnina, tez bys ją miala. Ale jak ten pan napisze trzecią ksiązke kiedys, to najperw poczekam troche na recenzje kogos mądrego ;)
UsuńPodobno największy błąd czytelniczy to zacząć poznawać książki jakiegoś autora od najlepszej. ;-)
UsuńSam sobie ten pan zgotowal taki los - bo "Marsjanin" to byla pierwsza :) Tak sobie wysoko zawiesil poprzeczke, ze teraz nie przeskoczyl.
UsuńAle generalnie to racja, jak najbardziej.
Grzedowicza przeczytałam jednym tchem, to taki trochę Sapkowski, wiedźmin w kosmosie
OdpowiedzUsuńNaprawdę to tureckie disco takie okropne?w porównaniu np z ludowym zespołem górali?
A czyli ze bardziej na powaznie, z elementem humorystycznym?
UsuńGórale ze wstydu, ze tacy słabi, połknęliby ciupagi i zjedli kierpce. Bez popitki. Serio.
Dzięki za recenzję, bo już miałam sprawdzać, czy się na Allegro pojawiły używane egzemplarze "Artemis" w cenie "za psie pieniądze oddam", a tak to wiem, że lepiej psom kupić po serdelku. No i uśmiałam się jak kuń, choć co do Twoich zastrzeżeń mam jednak trzy riposty.
OdpowiedzUsuńCytat pierwszy: "całkiem przypadkiem ma przyjaciela potrafiącego ze skarpetki i kawałka drutu skonstruować - a jakże - WSZYSTKO" - ja akurat wierzę w istnienie takich przyjaciół, bo mam takiego męża.
Cytat drugi: "nie mając pieniędzy ciągle kupuje jakieś drogie rzeczy i płaci za noclegi w hotelu. Pieniędzmi. Których nie ma" - no proszę Cię, przecież w USA "brak pieniędzy" to podstawowa waluta i główny środek płatniczy ("debet" albo inny "kredyt" to się nazywa). A wiadomo, że nawet jak się pisze fajans fikszyn, to nie sposób uniknąć przeniesienia do książki zjawisk i mechanizmów z własnego podwórka.
Cytat trzeci: "A to wszystko potrafi dlatego, że jest wielce inteligentną córką spawacza (który to zawód też ma wyuczony) MARNUJĄCĄ SWÓJ POTENCJAŁ" - no tu to już jakbym o sobie samej czytała. Co prawda córką jestem tokarza, nie spawacza, ale też WSZYSTKO UMIEM i całe życie słyszę, że marnuję swój potencjał. (Po prostu umówmy się, Diabeł, że Ty głównej bohaterce zazdrościsz. Założę się, że potajemnie zapisałaś się już na przyspieszony kurs spawacza!).
A tak całkiem serio - namalowałaś moje koty tak, jakbyś znała je całe życie. Bo to są moje Szybkotki, prawda?
Buziaki od pokraki :)
Stanowczo doradzam serdelki.
Usuń1. Oczywiscie ze istnieja tacy ludzie! Tyle ze akurat nasza Jazz, obracajaca sie w calkiem innym srodowisku, nagle takiego wynajduje, pasowalo tam jak wól do karety.
2. Nie, kredyty nie wchodzily tam w gre. Bylo ze nie masz kasy - jesz tylko ciape z wodorostów i spisz w kabinie wielkosci trumny.
3. Juz widze Kanionka, jak zlosliwie chichoczac projektuje Apokalipse :D
Ale na serio to mam wrazenie, ze Ty sie jednak uczysz. Jasmine nie musi, ona WIE. I marnuje.
Ale ze powiedziec o Tobie czy Malzonku, ze wy marnujecie - no to jest jaka pomylka sroga!!!
Oraz podsumowujac: no oczywiscie ze kurs juz leci ;)))
Caluski. I prosze smyrnac ode mnie Szybkotki za uszkiem, po szyjce, czy gdzie tam lubia :*
U mnie w Sylwestra akurat było spokojnie, ale widocznie niektórym sylwek przypada w inne dni. W okolicy zamieszkali przedstawiciele narodu ukraińskiego, ogólnie spokojni, ale jak mają "dzień" to przez kilka godzin słychać "Kalinkę" (non stop!)
OdpowiedzUsuńRecenzję książki przeczytałam z uwagą+rozbawieniem, zachodząc w głowę czemu w ogóle interesuje Cię taka tematyka. Mnie zupełnie nie rusza :-)
Koteły odpasione po Sylwestrze i świętach - super!
No wlasnie spodziewalam sie nieco innej akcji :) A nie "Szybkich i wscieklych" bo to tez nie moje. "Marsjanin" bardzo mi sie podobal, fajnie bylo. Troche zal, bo taka mialam nadzieje ze bedzie druga taka dobra ksiazka... No nic, sa jeszcze inne ;)
UsuńTurecka muzyka - moje kondolencje.
OdpowiedzUsuńCo do Marsjanina to trochę przynudzał. Uważam, że pomysł był dobry, ale książka mogłaby być krótsza. Na takie tomiszcze wypadałoby przygotować jakieś niespodzianki - wątek romantyczny z Marsjanką, jakąś tajemnicę czy cóś. Wczoraj akurat trzymałem książkę w rękach i zastanawiałem się, czy zanieść do biblioteki na półkę wymiany książek niechcianych, bo drugi raz już chyba nie przeczytam. Na razie zostawiłem :) Teraz akcje Marsjanina spadły.
Jezu, Ove, wszystko tylko nie wątek romantyczny, PROSZĘ!!! :-) To działa na mnie bardzo mocno nasennie. Dla mnie było akurat w sam raz - trochę matematyki, fizyki, geologii, biologii, akcji, wstystkiego nie za duzo i nie za malo. Ja na pewno jeszcze raz kiedys przeczytam! Wiadomo że wiem jak się skończy, ale dużo ciekawych rzeczy po drodze.
UsuńTureckie bity - tak... dziękuję ;)
ja tylko sie zapytam, gdzie podzial sie moj komentarz, ktoren wczoraj tu jeszcze byl :(((
OdpowiedzUsuńOhhhhh...!!!!! :(
UsuńOd wczoraj blogspot troche zgrzyta, ja musze kliknac 2-3 razy zeby sie opublikowalo. Moze za szybko "ucieklas" i sie nie zdarzylo?
A to Bożenka nie taka samotna w w tej czkawce blogspotowej o.o Może się huretm rzucili CI Z ONETU i teraz z tłoku takie brzydkie pożeranie złotych myśli.
UsuńPrawdopodobnie tak. Onet wykrecil numer i teraz rozbitkowie z Titanica ratuja sie jak moga, biedacy. Oby szalup starczylo!
UsuńŁebkowską niech wezmą do tego scenariusza. Po błyskotliwej "Koronie królów" świat już czeka pożądliwie na jej scenariusze. Może nawet Hollywood ją porwie, co daj Boże:)
OdpowiedzUsuń:) Ciekawe czy ta "Korona królów" ma jakiekolwiek dobre recenzje? (Oprócz tfórcóf oczywiscie)
UsuńDzięki Ci o Wielki Diable, a już już miałem kupić Artemis!!
OdpowiedzUsuńWątek romantyczny? Nieeeee, skrzyżowania fikszen z harlekinem - never
Kotki piękne ale moja miłość do pewnego lisa jest niezlomna jak polski rycerz 😀
Nie idź tą drogą. Nie rób sobie tego :)
UsuńZnaczy o książkę mi chodzi oczywiscie, nie o pewnego lisa :-)
Usuńto zrozumiałe, jeśli jest spawaczem, to zrozumiałe : ]
OdpowiedzUsuńa Kuttnera Dyjabeł lubi?
No tak, to tlumaczy wszystko. Osobiscie nie mam wiecej pytan :)
UsuńDyjabel przyzna, ze nie wie czy lubi. Nie zna. Musze sie teraz bardzo sie wstydzic?
fffstydzić neeee, poszukać i przeczytaaać! ko niecz nie!
UsuńTo dobrze, bo juz biczyk szykowalam i wór pokutny! :D
Usuńdzień dobry :) od Kaliny przyszłam zobaczyć o czym pociskają kity ludzie nie mający jak ja pamięci do dat :D a tu widzę, że się buraki sadzi ... umysłowo i wzrokowo. No to chyba zagrządkuję ...
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńZapraszam serdecznie! Obiecuje ze nie bedzie zadnych dat. Słowo rolnika!
rolnik artysta ? zaiste ciekawe połączenie :)
UsuńChetnie wykraczam poza ramy ;)
Usuń